poniedziałek, 30 listopada 2020

Portret nieistnienia – Rozdział 3

Na wstępie chciałabym Was przeprosić za zwlekanie z kolejnym rozdziałem o Carlu, ale najpierw mieliśmy remis w głosowaniu, a później... cóż, moje studia postanowiły mnie dopaść. Niby tylko dwa miesiące, a ja już mam ochotę rzucić tę magisterkę w cholerę, bo ciągle tylko zajmuję się rzeczami na różne zajęcia. Czasu na pisanie właściwie nie ma. Ale Carl w końcu się pojawi, to na pewno. 

Zauważyłam też, że na razie nowe opowiadanie nie cieszy się dużym powodzeniem, co mnie trochę smuci. Nie wiem, czy jest to kwestia tego, że to ff z Marvela (co nie ma aż tak dużego znaczenia, naprawdę), czy może te dwa pierwsze rozdziały były tak słabe, ale jest to jednak trochę przykre. Jeśli jest słabo, to naprawdę wolałabym o tym wiedzieć :P 

I standardowo chciałabym podziękować osobom, które podzieliły się ze mną swoimi przemyśleniami :D Ze szczególnym podziękowaniem dla Agnieszki, która przechyliła szalę w głosowaniu na kolejną historię o Carlu! 

Trzymajcie się ciepło! 

___________________________________________________________________________

Anthony poprawił kołnierzyk koszuli i ostatni raz przejrzał się w lustrze. Nie było potrzeby, by tak się stroił, ale jednak chciał wyglądać dobrze na kolejnym spotkaniu z Dylanem. Nie była to randka, oczywiście. Nie chadzał na randki i nawet o tym nie myślał. Ale to był trzeci raz, gdy umówił się z nim w tej dziwnej, ale przytulnej kawiarni z kotem w nazwie. W tej, do której trafili całkiem przypadkowo i w której zaskakująco dobrze im się rozmawiało.

On i Dylan bardzo się od siebie różnili. Byli trochę jak ogień i woda. Podczas gdy młodszy chłopak był bardzo żywiołowy, zawsze uśmiechnięty i starał się doszukiwać pozytywów nawet w najdrobniejszych rzeczach, on wciąż tkwił w swojej rzeczywistości, która przepełniona była burzowymi chmurami. Chociaż musiał przyznać, że te spotkania dużo mu dawały. Dobrze było porozmawiać z kimś innym, niż rodzicami, którzy ciągle chcieli przywoływać temat Patricka i nie potrafili zrozumieć, że on wcale nie chce o nim słyszeć. Nie był na to gotowy. Wciąż przepełniał go ból i żal, gdy myślał o byłym kochanku. Potrzebował czasu, by jakoś pogodzić się ze stratą.

Gdy opuścił pokój, niemal od razu natknął się na jedną z osób, o których właśnie myślał. Siwowłosa, nieco pulchna kobieta, która w oczach mężczyzny zawsze prezentowała się doskonale, przesunęła wzrokiem po jego stroju i uśmiechnęła się w taki sposób, jakby doskonale wiedziała, dokąd udaje się Anthony. A nie mogła wiedzieć, bo ani razu nie wspominał w tym mieszkaniu o Dylanie.

– Wychodzisz?

– Tak. I pewnie szybko nie wrócę. – Już miał ją wyminąć, ale ostatecznie się zawahał. – Coś się stało?

– Nie, nie. – Alison Collins potrząsnęła głową, nawet na chwilę nie przestając się uśmiechać. – Chciałam cię tylko prosić, żebyś był na jutrzejszym obiedzie, bo będziemy mieli gości.

Mięśnie Anthony’ego od razu się napięły. W głowie pojawił się obraz Patricka siedzącego przy stole w salonie, roześmianego, rozmawiającego z jego rodzicami. A zaraz obok byłego kochanka ten… Jak mu tam było? Alex? Adam? Nie pamiętał i chyba nawet nie chciał pamiętać.

– Kogo? – zapytał z pozornym spokojem.

– Nora z Tomem wpadną i chcieliby w końcu z tobą porozmawiać.

W oczach matki Anthony dostrzegał delikatny wyrzut i nawet on go nie dziwił. Nora była jego starszą o dwa lata siostrą, z którą od czasu powrotu rozmawiał tylko raz. Nie potrafił jednak znaleźć słów, by opisać swoje uczucia względem tego, co wydarzyło się w życiu kobiety podczas jego nieobecności. Nie mógł mieć jej za złe tego, że wzięła ślub z Tomem dwa lata po jego zniknięciu, ale jednak było mu przykro. To nie on był najważniejszą postacią w tym wydarzeniu, więc teoretycznie nie powinien się tym tak przejmować, a jednak było coś dołującego w myśli, że życie jego bliskich toczyło się dalej, jakby nic się nie wydarzyło, jakby on tak po prostu nie wyparował. Poza tym kryła się w tym wszystkim również zazdrość – to on miał stanąć pierwszy na ślubnym kobiercu, to jemu został tydzień do najważniejszego wydarzenia w jego życiu. Ale nic takiego się nie stało i to Nora dwa lata później wyszła za Toma, a on po powrocie nie miał już z kim brać wymarzonego ślubu.

– Tony. – Głos kobiety przebił się w końcu przez jego myśli. – Naprawdę powinieneś porozmawiać z sios…

– Będę – przerwał jej i choć było to niekulturalne, to nie miał ochoty słuchać kolejnego wykładu o tym, jak niszczył więzi rodzinne z siostrą, która za nim tęskniła i której też nie było łatwo. Jakby tego nie rozumiał. Ale nie mógł nic poradzić na swoje uczucia. – I porozmawiam z Norą. A teraz mogę już iść? Spóźnię się.

Czasem czuł się znów jak nastolatek, który musi prosić rodziców o pozwolenie na każde wyjście, na kupienie jakiejś rzeczy… To nieznośne uczucie zniknęłoby, gdyby tylko się wyprowadził. Kwestia finansowa wciąż jednak pozostawała problemem. Nie był zainteresowany mieszkaniem socjalnym, w jakim przebywał Dylan. Był w tym nieco snobistyczny i wiedział o tym, ale życie przyzwyczaiło go do określonego standardu i teraz chyba nie potrafiłby dostosować się do innych warunków. Wolał nawet nie próbować, tylko się domyślając, jak wielką katastrofą mogłoby się to skończyć. Na wynajem lepszego mieszkania nie było go jednak stać. Najpierw musiałby znaleźć pracę, a prawda była taka, że nawet nie bardzo próbował. Był zbyt zniechęcony – do potencjalnej pracy, do rodziny i do całego swojego życia.

– Idź, idź. – Alison uśmiechnęła się ciepło i puściła mu oczko. – I pozdrów swojego towarzysza.

Anthony nawet tego nie skomentował. Posłał tylko matce krzywe spojrzenie i wyminął ją, by w korytarzu włożyć kurtkę i buty. Jeśli jego rodzicielka chciała wierzyć, że udało mu się kogoś poznać, że znów chodzi na randki i zapomniał o Patricku, to nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu. Przynajmniej jedno z nich mogło udawać, że wszystko jest w porządku.

***

– Jesteś dziś jakiś spięty. Bardziej niż zwykle. Coś się stało?

Anthony przeniósł wzrok ze swojego jabłecznika na siedzącego przed nim Dylana i zmarszczył brwi. Co prawda ciągle myślał o jutrzejszej wizycie Nory, ale wydawało mu się, że w żaden sposób nie okazuje swojego strapienia.

– Nie, dlaczego? Wszystko w porządku.

– Jasne. – Blondyn wywrócił oczami. – Przecież widzę. O co chodzi?

Westchnął i nabił na widelczyk kawałek ciasta, by dać sobie więcej czasu na odpowiedź. Mógł dalej brnąć w twierdzenie, że wszystko było w porządku, ale najwyraźniej nie miało to sensu, skoro Dylan tak łatwo go przejrzał. Było to, skądinąd, całkiem irytujące. Nie znali się przecież długo, a jednak młodszy chłopak okazał się zaskakująco dobrym obserwatorem. Patrick nigdy taki nie był.

Zaklął w myślach i napił się herbaty. Nie pierwszy raz zdarzyło mu się porównać Dylana do Patricka. Czemu to robił? Przecież to było absurdalne.

– Mam jutro pewne spotkanie rodzinne – powiedział w końcu, siląc się na jak najmniej szczegółową odpowiedź. – Wyskoczyło niespodziewanie i nie czuję się na nie przygotowany. Trochę mnie to… denerwuje.

Zaskoczył go szeroki uśmiech, jaki otrzymał w odpowiedzi. Choć może nie powinien go zaskakiwać. Wydawało się, że twarz Dylana była przyzwyczajona tylko do tego pięknego uśmiechu. Jakoś trudno było mu sobie wyobrazić na niej grymas niezadowolenia lub niechęci.

– Wiesz, że przy mnie możesz wyluzować, nie? Nie musisz powoli dobierać słów, jakbyś gadał z jakimś dyplomatą. – Blondyn pochylił się nad stolikiem i wbił w niego wyczekujące spojrzenie. – To, co z tą rodziną? Opowiedz coś o niej. Mieszkasz z rodzicami, nie? Nigdy o nich nie wspominasz.

Anthony nie pierwszy raz poczuł się przytłoczony ilością pytań, jakie zadawał mu Dylan. Wydawał się on bardzo mocno zainteresowany jego życiem, pragnieniami, planami na przyszłość. Było to przyjemne i irytujące jednocześnie. Aż sam się sobie dziwił, że w jednym momencie potrafił odczuwać dwie tak skrajne emocje. Kiedyś tak nie było.

– Tak, z rodzicami – potwierdził. – A jutro jemy obiad z moją siostrą i jej mężem.

– Pokłóciłeś się z nią? Czy po prostu nie lubisz jej męża?

– A w którym momencie to twoja sprawa, Dylan?

Tak naprawdę pytania blondyna nie były jakoś bardzo nie na miejscu. To nie było wścibstwo, a raczej ciekawość podszyta sympatią. I podświadomie Anthony o tym wiedział, a jednak zareagował bardzo nerwowo, co szybko poskutkowało zmianą na twarzy młodszego chłopaka, który uniósł dłonie w geście obrony.

– Sorry. Jak nie chcesz, to nie mów. – Jego uśmiech też zbladł i mężczyznę, paradoksalnie, jeszcze bardziej to zdenerwowało.

Czemu czuł się winny, widząc zmianę w nastroju Dylana? Przecież nie musiał odpowiadać na osobiste pytania. I nie musiał przez to czuć się winny.

– Po prostu nigdy nie mówisz o rodzinie i zastanawiałem się, dlaczego…

– Ty też nigdy o niej nie mówisz – zauważył, używając do tego znacznie ostrzejszego tonu, niż powinien. Szybko też tego pożałował.

Blondyn westchnął i zabrał dłonie ze stolika, a Anthony zaczął zastanawiać się, czy chłopak zaraz nie wyjdzie. Może właśnie udało mu się popsuć jedyną znajomość, jaką zawarł po powrocie. Mógł sobie tylko mentalnie pogratulować.

– Nigdy o niej nie mówiłem, bo nie było o kim. – Dylan wyglądał na spokojnego, choć iskierki w jego dużych, niebieskich oczach zdążyły zniknąć, a słaby uśmiech wydał się mężczyźnie nienaturalny. – Wychowałem się tylko z mamą. Nie miałem rodzeństwa, nie znałem żadnych wujków, ani dziadków. Tylko ja i mama. – Głos chłopaka nieco się załamał na ostatnim słowie. – Po powrocie dowiedziałem się, że zmarła. Zostałem sam.

– Och.

Wbił wzrok w swoje ciasto, czując się wyjątkowo głupio w tym momencie. Co mu odbiło, żeby tak reagować? Czemu nie potrafił normalnie się zachować? Kiedyś przecież taki nie był.

– Przykro mi – wydusił. – Ja… przepraszam. Nie powinienem tak ostro reagować.

– Spoko. Nic się nie stało. – Dylan wzruszył ramionami. – Jak nie chcesz o czymś mówić, to po prostu nie mówisz. Nie będę niczego wyciągał od ciebie siłą.

Po tych słowach blondyna zapadła między nimi cisza. I nie była to cisza z rodzaju tych komfortowych. Anthony czuł na swojej skórze, że powietrze wokół nich stało się nieprzyjemnie ciężkie. Obawiał się, że Dylan w końcu zrezygnuje z tej znajomości, jeśli dalej będzie tak nieprzystępny i oszczędny w opowieściach o sobie. Dlatego odchrząknął i zaczął mówić.

– Nora jest dwa lata starsza ode mnie. Zawsze mieliśmy dobre relacje. Z jej narzeczonym też się nieźle dogadywałem. – Nie dodał, że jeszcze lepiej dogadywał się z nim Patrick. – Dwa lata po moim zniknięciu wzięli ślub. A po powrocie… Cóż, rozmawiałem z nią tylko raz i nie była to szczególnie przyjemna rozmowa.

– Pokłóciliście się?

– Można tak powiedzieć. – Skrzywił się. Nie chciał tłumaczyć, że kieruje nim zazdrość o szybszy ślub Nory. Nawet w jego głowie brzmiało to idiotycznie, szczególnie po wyznaniu Dylana. Poza tym nie chciał wspominać o Patricku, bo na rozmowę o nim z pewnością nie był jeszcze gotowy. – Od tego czasu matka suszy mi głowę, że powinienem z nią pogadać. I pewnie to ona zaplanowała ten obiad, żeby w końcu zmusić nas do rozmowy.

– Brzmi jak dobry plan. – Blondyn uśmiechnął się szerzej, a uśmiech ten od razu rozświetlił całą jego twarz. Wydawał się w jednej chwili zapomnieć o wcześniejszym napięciu. – Gdybym miał siostrę, nie kłóciłbym się z nią o jakieś głupstwa. Szczególnie teraz, gdy żyjemy w tak pokręconych czasach.

– Może masz rację… – przyznał niechętnie. – Ale koniec mówienia o Norze. Lepiej mi powiedz, czy zacząłeś już oglądać Stranger Things.

Dalsza część ich spotkania minęła im w przyjemnej atmosferze, bez żadnych zakłóceń, rodzinnych dramatów i niespodziewanych ataków irytacji. Po opuszczeniu kawiarni Anthony był z siebie bardzo zadowolony.

***

Adam nie chciał niczego na Patricku wymuszać i nie zamierzał tego robić. Przyjmował jednak zasadę, że zawsze warto próbować. I tego wieczora było podobnie. Gdy młodszy mężczyzna dołączył do niego, kładąc się na swojej połowie łóżka, odczekał chwilę, zanim przysunął się do niego i objął go od tyłu.

– Zmęczony? – zapytał cicho.

– Nawet bardzo. Mamy sporo zamówień i jest dużo pracy. Marzę już tylko o tym, żeby zasnąć.

Adama to jednak nie zraziło. Podobne słowa słyszał przynajmniej cztery razy w tygodniu. Zmęczenie pracą było najpopularniejszą wymówką Patricka, w którą on ani trochę nie wierzył. Znał swojego kochanka i potrafił powiedzieć, kiedy ten był naprawdę zmęczony, a kiedy tylko udawał, żeby wykręcić się od zbliżenia. Tym razem też była to kolejna próba wykręcenia się, mężczyzna był o tym przekonany. Właśnie dlatego przesunął dłonią po jego boku, aż wsunął ją pod materiał koszulki, w której sypiał Patrick. Przysunął się też jeszcze bliżej, by móc całować jego odsłoniętą szyję.

– Co ty…

Czuł, jak ciało kochanka się napina, ale nie przerwał swoich zabiegów. Sama bliskość tego mężczyzny działa na niego niezwykle mocno, szczególnie po tak długim poście.

– Mogę pomóc zrelaksować ci się przed snem – wymruczał w jego skórę niskim tonem.

Jeszcze kilka miesięcy temu jego zabiegi odniosłyby zamierzony skutek. Teraz jednak minęła chwila zaskoczenia i Patrick już uciekał od jego dłoni i spragnionych pocałunków. Kilka sekund później leżeli już twarzą w twarz, a on mógł obserwować, jak na twarzy kochanka pojawia się wyraz irytacji.

– Co ty wyprawiasz?! – Wyrzut w jego głosie był oczywisty. – Przecież powiedziałem, że jestem zmęczony.

– Ta. – Westchnął. – Ostatnio ciągle bywasz zmęczony.

– Bo mam dużo klientów! Czy tak trudno to zrozumieć?!

Prychnął. Starał się być wyrozumiały, ale z tygodnia na tydzień frustracja brała nad nim górę. Nie chodziło tylko o seks, ale o samą bliskość, której Patrick też mu odmawiał. Już nie przytulali się tak często, o dłuższych pocałunkach prawie nie było mowy. A kwestia ślubu nagle stała się tak odległa, jak nigdy wcześniej.

– Ta, a twój najważniejszy klient ma na imię Anthony – zakpił.

– Co to miało znaczyć?!

Patrick aż się uniósł i patrzył teraz na niego z góry, ale on się tym nie przejął. Zawsze był bardziej opanowany w tym związku i gwałtowne zachowania kochanka nie robiły już na nim wrażenia.

– Nie jestem głupi – odpowiedział, choć spokój w jego głosie był tylko pozorny. – Odkąd Anthony powrócił, odmawiasz mi jakiejkolwiek bliskości. Aż dziwne, że jeszcze śpimy na tym samym łóżku.

Wspomnienie o byłym narzeczonym musiało zrobić na Patricku duże wrażenie, bo ten milczał przez dłuższą chwilę, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa, by mu odpowiedzieć. Nie było to typowe dla niego zachowanie. Zwykle działał bardzo emocjonalnie, unosił się i Adam spodziewał się bardziej krzyku, niż irytującej ciszy. Zanim jednak zdążył pociągnąć temat, usłyszał ponownie głos kochanka.

– Nie zamierzam się teraz z tobą kłócić, Adam. Pracowałem do późna, jestem zmęczony i chcę spać. Dobranoc.

Zaśmiał się gorzko w duchu i przekręcił na plecy. Kolejna próba zbliżenia się do Patricka nie przyniosła niczego dobrego. Anthony tkwił między nimi jak jakiś mur nie do przebicia, a on zaczynał powoli tracić nadzieję, że tę relację da się jeszcze odbudować.


10 komentarzy:

  1. Anthony to trochę taki Carl tylko bardziej ponury :) co do braku zainteresowania uważam że może być to spowodowane uniwersum marvela na początku byłam sceptycznie nastawiona bo marvela nie lubię ale nie odczuwa się tego więc mi opowiadanie bardzo się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha, nie wiem, czy Anthony by się ucieszył z takiego porównania xDD
      Też tak myślę, ale cieszę się, że pomimo niechęci do Marvela, opowiadanie Ci się podoba :D
      Dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam ;>

      Usuń
  2. Hej. Historia się rozkręca, piszesz świetnie, jedyne co faktycznie przeraża z początku to ten Marvel ,ale tak jak już wyżej ktoś napisał jakos się tego nie odczuwa . Coraz bardziej wkręcam się w te postacie .więc głowa do góry pisz dalej i zobaczysz będzie coraz więcej odzewie . Pozdrawiam trzymam kciuki za pisanie i za więcej czasu na nie. W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak ciepłe słowa! Naprawdę je doceniam.
      Pozdrawiam :>

      Usuń
  3. Dzięki za rozdział
    Na początku nie byłam do końca przekonana co do tego typu tematyki, ale jak na razie jest super. Pisz dalej i się nie przejmuj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka, hejka,
    no i nadrabiam tą zaległość... opowiadanie jest super więc się nie martw... nie czytają to ich strata ;D
    mam obawy, że związek Patricka i Adama nie długo się skończy... zastanawiam się nad zachowaniem Patricka co on czuje, co myśli o tym, że związał się z kimś innym i nagle znów pojawia się Anthony może jakaś rozmowa z jakimś przyjacielem albo na przykład z siostrą Toniego... i te ucieczki Toniego bo inaczej nazwać tego nie można...
    weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahah, może i tak :D
      Ponowne pojawienie się Anthony'ego z pewnością wywołało u Patricka sporo wspomnień, zapewne też tych bolesnych. Czy weźmie się w garść i przypomni sobie o Adamie? Na to pytanie odpowiedź znajdzie się w kolejnych rozdziałach :D
      Bardzo dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam :D

      Usuń
  5. Hejka,
    małe opóźnienie się pojawiło, ale już je nadrabiam...
    powiem tak opowiadanie jest fantastyczne, nie orientuję się w tematyce, a jednak naprawdę mi się podoba, a zaszczepiłaś wr mnie, że się zainteresuje się tym... więc się po prostu nie martw... to ich strata, że nie czytają... zastanawiam się nad Patrickiem i jego zachowaniem co on czuje do Adama, co myśli o tylej całej sytuacji... może mogła by być jakaś rozmowa z ich wspólnym przyjacielem lub z siostrą Anthoniego, Merg? (kurcze czasami imion nie mogę zapamiętać)... i Anthony i jego ucieczki, na informacje o gościach od razu się spina i myśli o ucieczce...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć można się domyślać że Anthony znajdzie nową miłość to coś czuję że związek Patricka i Adama nie dotrwa do tego momentu

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, coś mi się zdaje że ten związek Patrick-Adam się niebawem rozpadnie... zastanawia mnie właśnie Patryk czy chce wrócić do Anthonego, a Adam jest tylko planem "b", a Anthony reaguje zbyt gwałtownie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń