Na wstępie chciałabym Was przeprosić za zwlekanie z kolejnym rozdziałem o Carlu, ale najpierw mieliśmy remis w głosowaniu, a później... cóż, moje studia postanowiły mnie dopaść. Niby tylko dwa miesiące, a ja już mam ochotę rzucić tę magisterkę w cholerę, bo ciągle tylko zajmuję się rzeczami na różne zajęcia. Czasu na pisanie właściwie nie ma. Ale Carl w końcu się pojawi, to na pewno.
Zauważyłam też, że na razie nowe opowiadanie nie cieszy się dużym powodzeniem, co mnie trochę smuci. Nie wiem, czy jest to kwestia tego, że to ff z Marvela (co nie ma aż tak dużego znaczenia, naprawdę), czy może te dwa pierwsze rozdziały były tak słabe, ale jest to jednak trochę przykre. Jeśli jest słabo, to naprawdę wolałabym o tym wiedzieć :P
I standardowo chciałabym podziękować osobom, które podzieliły się ze mną swoimi przemyśleniami :D Ze szczególnym podziękowaniem dla Agnieszki, która przechyliła szalę w głosowaniu na kolejną historię o Carlu!
Trzymajcie się ciepło!
___________________________________________________________________________
Anthony
poprawił kołnierzyk koszuli i ostatni raz przejrzał się w lustrze. Nie było
potrzeby, by tak się stroił, ale jednak chciał wyglądać dobrze na kolejnym
spotkaniu z Dylanem. Nie była to randka, oczywiście. Nie chadzał na randki i
nawet o tym nie myślał. Ale to był trzeci raz, gdy umówił się z nim w tej
dziwnej, ale przytulnej kawiarni z kotem w nazwie. W tej, do której trafili
całkiem przypadkowo i w której zaskakująco dobrze im się rozmawiało.
On
i Dylan bardzo się od siebie różnili. Byli trochę jak ogień i woda. Podczas gdy
młodszy chłopak był bardzo żywiołowy, zawsze uśmiechnięty i starał się
doszukiwać pozytywów nawet w najdrobniejszych rzeczach, on wciąż tkwił w swojej
rzeczywistości, która przepełniona była burzowymi chmurami. Chociaż musiał
przyznać, że te spotkania dużo mu dawały. Dobrze było porozmawiać z kimś innym,
niż rodzicami, którzy ciągle chcieli przywoływać temat Patricka i nie potrafili
zrozumieć, że on wcale nie chce o nim słyszeć. Nie był na to gotowy. Wciąż
przepełniał go ból i żal, gdy myślał o byłym kochanku. Potrzebował czasu, by
jakoś pogodzić się ze stratą.
Gdy
opuścił pokój, niemal od razu natknął się na jedną z osób, o których właśnie
myślał. Siwowłosa, nieco pulchna kobieta, która w oczach mężczyzny zawsze
prezentowała się doskonale, przesunęła wzrokiem po jego stroju i uśmiechnęła
się w taki sposób, jakby doskonale wiedziała, dokąd udaje się Anthony. A nie
mogła wiedzieć, bo ani razu nie wspominał w tym mieszkaniu o Dylanie.
–
Wychodzisz?
–
Tak. I pewnie szybko nie wrócę. – Już miał ją wyminąć, ale ostatecznie się
zawahał. – Coś się stało?
–
Nie, nie. – Alison Collins potrząsnęła głową, nawet na chwilę nie przestając
się uśmiechać. – Chciałam cię tylko prosić, żebyś był na jutrzejszym obiedzie,
bo będziemy mieli gości.
Mięśnie
Anthony’ego od razu się napięły. W głowie pojawił się obraz Patricka siedzącego
przy stole w salonie, roześmianego, rozmawiającego z jego rodzicami. A zaraz
obok byłego kochanka ten… Jak mu tam było? Alex? Adam? Nie pamiętał i chyba
nawet nie chciał pamiętać.
–
Kogo? – zapytał z pozornym spokojem.
–
Nora z Tomem wpadną i chcieliby w końcu z tobą porozmawiać.
W
oczach matki Anthony dostrzegał delikatny wyrzut i nawet on go nie dziwił. Nora
była jego starszą o dwa lata siostrą, z którą od czasu powrotu rozmawiał tylko
raz. Nie potrafił jednak znaleźć słów, by opisać swoje uczucia względem tego,
co wydarzyło się w życiu kobiety podczas jego nieobecności. Nie mógł mieć jej
za złe tego, że wzięła ślub z Tomem dwa lata po jego zniknięciu, ale jednak
było mu przykro. To nie on był najważniejszą postacią w tym wydarzeniu, więc
teoretycznie nie powinien się tym tak przejmować, a jednak było coś dołującego
w myśli, że życie jego bliskich toczyło się dalej, jakby nic się nie wydarzyło,
jakby on tak po prostu nie wyparował. Poza tym kryła się w tym wszystkim
również zazdrość – to on miał stanąć pierwszy na ślubnym kobiercu, to jemu
został tydzień do najważniejszego wydarzenia w jego życiu. Ale nic takiego się
nie stało i to Nora dwa lata później wyszła za Toma, a on po powrocie nie miał
już z kim brać wymarzonego ślubu.
–
Tony. – Głos kobiety przebił się w końcu przez jego myśli. – Naprawdę
powinieneś porozmawiać z sios…
–
Będę – przerwał jej i choć było to niekulturalne, to nie miał ochoty słuchać
kolejnego wykładu o tym, jak niszczył więzi rodzinne z siostrą, która za nim
tęskniła i której też nie było łatwo. Jakby tego nie rozumiał. Ale nie mógł nic
poradzić na swoje uczucia. – I porozmawiam z Norą. A teraz mogę już iść?
Spóźnię się.
Czasem
czuł się znów jak nastolatek, który musi prosić rodziców o pozwolenie na każde wyjście,
na kupienie jakiejś rzeczy… To nieznośne uczucie zniknęłoby, gdyby tylko się
wyprowadził. Kwestia finansowa wciąż jednak pozostawała problemem. Nie był
zainteresowany mieszkaniem socjalnym, w jakim przebywał Dylan. Był w tym nieco
snobistyczny i wiedział o tym, ale życie przyzwyczaiło go do określonego
standardu i teraz chyba nie potrafiłby dostosować się do innych warunków. Wolał
nawet nie próbować, tylko się domyślając, jak wielką katastrofą mogłoby się to
skończyć. Na wynajem lepszego mieszkania nie było go jednak stać. Najpierw
musiałby znaleźć pracę, a prawda była taka, że nawet nie bardzo próbował. Był
zbyt zniechęcony – do potencjalnej pracy, do rodziny i do całego swojego życia.
–
Idź, idź. – Alison uśmiechnęła się ciepło i puściła mu oczko. – I pozdrów
swojego towarzysza.
Anthony
nawet tego nie skomentował. Posłał tylko matce krzywe spojrzenie i wyminął ją,
by w korytarzu włożyć kurtkę i buty. Jeśli jego rodzicielka chciała wierzyć, że
udało mu się kogoś poznać, że znów chodzi na randki i zapomniał o Patricku, to
nie zamierzał wyprowadzać jej z błędu. Przynajmniej jedno z nich mogło udawać,
że wszystko jest w porządku.
***
–
Jesteś dziś jakiś spięty. Bardziej niż zwykle. Coś się stało?
Anthony
przeniósł wzrok ze swojego jabłecznika na siedzącego przed nim Dylana i
zmarszczył brwi. Co prawda ciągle myślał o jutrzejszej wizycie Nory, ale wydawało
mu się, że w żaden sposób nie okazuje swojego strapienia.
–
Nie, dlaczego? Wszystko w porządku.
–
Jasne. – Blondyn wywrócił oczami. – Przecież widzę. O co chodzi?
Westchnął
i nabił na widelczyk kawałek ciasta, by dać sobie więcej czasu na odpowiedź.
Mógł dalej brnąć w twierdzenie, że wszystko było w porządku, ale najwyraźniej
nie miało to sensu, skoro Dylan tak łatwo go przejrzał. Było to, skądinąd,
całkiem irytujące. Nie znali się przecież długo, a jednak młodszy chłopak
okazał się zaskakująco dobrym obserwatorem. Patrick nigdy taki nie był.
Zaklął
w myślach i napił się herbaty. Nie pierwszy raz zdarzyło mu się porównać Dylana
do Patricka. Czemu to robił? Przecież to było absurdalne.
–
Mam jutro pewne spotkanie rodzinne – powiedział w końcu, siląc się na jak
najmniej szczegółową odpowiedź. – Wyskoczyło niespodziewanie i nie czuję się na
nie przygotowany. Trochę mnie to… denerwuje.
Zaskoczył
go szeroki uśmiech, jaki otrzymał w odpowiedzi. Choć może nie powinien go
zaskakiwać. Wydawało się, że twarz Dylana była przyzwyczajona tylko do tego
pięknego uśmiechu. Jakoś trudno było mu sobie wyobrazić na niej grymas
niezadowolenia lub niechęci.
–
Wiesz, że przy mnie możesz wyluzować, nie? Nie musisz powoli dobierać słów,
jakbyś gadał z jakimś dyplomatą. – Blondyn pochylił się nad stolikiem i wbił w
niego wyczekujące spojrzenie. – To, co z tą rodziną? Opowiedz coś o niej. Mieszkasz
z rodzicami, nie? Nigdy o nich nie wspominasz.
Anthony
nie pierwszy raz poczuł się przytłoczony ilością pytań, jakie zadawał mu Dylan.
Wydawał się on bardzo mocno zainteresowany jego życiem, pragnieniami, planami
na przyszłość. Było to przyjemne i irytujące jednocześnie. Aż sam się sobie
dziwił, że w jednym momencie potrafił odczuwać dwie tak skrajne emocje. Kiedyś
tak nie było.
–
Tak, z rodzicami – potwierdził. – A jutro jemy obiad z moją siostrą i jej
mężem.
–
Pokłóciłeś się z nią? Czy po prostu nie lubisz jej męża?
–
A w którym momencie to twoja sprawa, Dylan?
Tak
naprawdę pytania blondyna nie były jakoś bardzo nie na miejscu. To nie było
wścibstwo, a raczej ciekawość podszyta sympatią. I podświadomie Anthony o tym
wiedział, a jednak zareagował bardzo nerwowo, co szybko poskutkowało zmianą na
twarzy młodszego chłopaka, który uniósł dłonie w geście obrony.
–
Sorry. Jak nie chcesz, to nie mów. – Jego uśmiech też zbladł i mężczyznę,
paradoksalnie, jeszcze bardziej to zdenerwowało.
Czemu
czuł się winny, widząc zmianę w nastroju Dylana? Przecież nie musiał odpowiadać
na osobiste pytania. I nie musiał przez to czuć się winny.
–
Po prostu nigdy nie mówisz o rodzinie i zastanawiałem się, dlaczego…
–
Ty też nigdy o niej nie mówisz – zauważył, używając do tego znacznie
ostrzejszego tonu, niż powinien. Szybko też tego pożałował.
Blondyn
westchnął i zabrał dłonie ze stolika, a Anthony zaczął zastanawiać się, czy
chłopak zaraz nie wyjdzie. Może właśnie udało mu się popsuć jedyną znajomość,
jaką zawarł po powrocie. Mógł sobie tylko mentalnie pogratulować.
–
Nigdy o niej nie mówiłem, bo nie było o kim. – Dylan wyglądał na spokojnego,
choć iskierki w jego dużych, niebieskich oczach zdążyły zniknąć, a słaby
uśmiech wydał się mężczyźnie nienaturalny. – Wychowałem się tylko z mamą. Nie
miałem rodzeństwa, nie znałem żadnych wujków, ani dziadków. Tylko ja i mama. –
Głos chłopaka nieco się załamał na ostatnim słowie. – Po powrocie dowiedziałem
się, że zmarła. Zostałem sam.
–
Och.
Wbił
wzrok w swoje ciasto, czując się wyjątkowo głupio w tym momencie. Co mu odbiło,
żeby tak reagować? Czemu nie potrafił normalnie się zachować? Kiedyś przecież
taki nie był.
–
Przykro mi – wydusił. – Ja… przepraszam. Nie powinienem tak ostro reagować.
–
Spoko. Nic się nie stało. – Dylan wzruszył ramionami. – Jak nie chcesz o czymś
mówić, to po prostu nie mówisz. Nie będę niczego wyciągał od ciebie siłą.
Po
tych słowach blondyna zapadła między nimi cisza. I nie była to cisza z rodzaju
tych komfortowych. Anthony czuł na swojej skórze, że powietrze wokół nich stało
się nieprzyjemnie ciężkie. Obawiał się, że Dylan w końcu zrezygnuje z tej
znajomości, jeśli dalej będzie tak nieprzystępny i oszczędny w opowieściach o
sobie. Dlatego odchrząknął i zaczął mówić.
–
Nora jest dwa lata starsza ode mnie. Zawsze mieliśmy dobre relacje. Z jej
narzeczonym też się nieźle dogadywałem. – Nie dodał, że jeszcze lepiej
dogadywał się z nim Patrick. – Dwa lata po moim zniknięciu wzięli ślub. A po
powrocie… Cóż, rozmawiałem z nią tylko raz i nie była to szczególnie przyjemna
rozmowa.
–
Pokłóciliście się?
–
Można tak powiedzieć. – Skrzywił się. Nie chciał tłumaczyć, że kieruje nim
zazdrość o szybszy ślub Nory. Nawet w jego głowie brzmiało to idiotycznie,
szczególnie po wyznaniu Dylana. Poza tym nie chciał wspominać o Patricku, bo na
rozmowę o nim z pewnością nie był jeszcze gotowy. – Od tego czasu matka suszy
mi głowę, że powinienem z nią pogadać. I pewnie to ona zaplanowała ten obiad,
żeby w końcu zmusić nas do rozmowy.
–
Brzmi jak dobry plan. – Blondyn uśmiechnął się szerzej, a uśmiech ten od razu
rozświetlił całą jego twarz. Wydawał się w jednej chwili zapomnieć o
wcześniejszym napięciu. – Gdybym miał siostrę, nie kłóciłbym się z nią o jakieś
głupstwa. Szczególnie teraz, gdy żyjemy w tak pokręconych czasach.
–
Może masz rację… – przyznał niechętnie. – Ale koniec mówienia o Norze. Lepiej
mi powiedz, czy zacząłeś już oglądać Stranger
Things.
Dalsza
część ich spotkania minęła im w przyjemnej atmosferze, bez żadnych zakłóceń,
rodzinnych dramatów i niespodziewanych ataków irytacji. Po opuszczeniu kawiarni
Anthony był z siebie bardzo zadowolony.
***
Adam
nie chciał niczego na Patricku wymuszać i nie zamierzał tego robić. Przyjmował
jednak zasadę, że zawsze warto próbować. I tego wieczora było podobnie. Gdy
młodszy mężczyzna dołączył do niego, kładąc się na swojej połowie łóżka,
odczekał chwilę, zanim przysunął się do niego i objął go od tyłu.
–
Zmęczony? – zapytał cicho.
–
Nawet bardzo. Mamy sporo zamówień i jest dużo pracy. Marzę już tylko o tym,
żeby zasnąć.
Adama
to jednak nie zraziło. Podobne słowa słyszał przynajmniej cztery razy w
tygodniu. Zmęczenie pracą było najpopularniejszą wymówką Patricka, w którą on
ani trochę nie wierzył. Znał swojego kochanka i potrafił powiedzieć, kiedy ten
był naprawdę zmęczony, a kiedy tylko udawał, żeby wykręcić się od zbliżenia.
Tym razem też była to kolejna próba wykręcenia się, mężczyzna był o tym
przekonany. Właśnie dlatego przesunął dłonią po jego boku, aż wsunął ją pod
materiał koszulki, w której sypiał Patrick. Przysunął się też jeszcze bliżej,
by móc całować jego odsłoniętą szyję.
–
Co ty…
Czuł,
jak ciało kochanka się napina, ale nie przerwał swoich zabiegów. Sama bliskość
tego mężczyzny działa na niego niezwykle mocno, szczególnie po tak długim
poście.
–
Mogę pomóc zrelaksować ci się przed snem – wymruczał w jego skórę niskim tonem.
Jeszcze
kilka miesięcy temu jego zabiegi odniosłyby zamierzony skutek. Teraz jednak
minęła chwila zaskoczenia i Patrick już uciekał od jego dłoni i spragnionych
pocałunków. Kilka sekund później leżeli już twarzą w twarz, a on mógł
obserwować, jak na twarzy kochanka pojawia się wyraz irytacji.
–
Co ty wyprawiasz?! – Wyrzut w jego głosie był oczywisty. – Przecież powiedziałem,
że jestem zmęczony.
–
Ta. – Westchnął. – Ostatnio ciągle bywasz zmęczony.
–
Bo mam dużo klientów! Czy tak trudno to zrozumieć?!
Prychnął.
Starał się być wyrozumiały, ale z tygodnia na tydzień frustracja brała nad nim
górę. Nie chodziło tylko o seks, ale o samą bliskość, której Patrick też mu
odmawiał. Już nie przytulali się tak często, o dłuższych pocałunkach prawie nie
było mowy. A kwestia ślubu nagle stała się tak odległa, jak nigdy wcześniej.
–
Ta, a twój najważniejszy klient ma na imię Anthony – zakpił.
–
Co to miało znaczyć?!
Patrick
aż się uniósł i patrzył teraz na niego z góry, ale on się tym nie przejął.
Zawsze był bardziej opanowany w tym związku i gwałtowne zachowania kochanka nie
robiły już na nim wrażenia.
–
Nie jestem głupi – odpowiedział, choć spokój w jego głosie był tylko pozorny. –
Odkąd Anthony powrócił, odmawiasz mi jakiejkolwiek bliskości. Aż dziwne, że
jeszcze śpimy na tym samym łóżku.
Wspomnienie
o byłym narzeczonym musiało zrobić na Patricku duże wrażenie, bo ten milczał
przez dłuższą chwilę, jakby próbował znaleźć odpowiednie słowa, by mu
odpowiedzieć. Nie było to typowe dla niego zachowanie. Zwykle działał bardzo
emocjonalnie, unosił się i Adam spodziewał się bardziej krzyku, niż irytującej
ciszy. Zanim jednak zdążył pociągnąć temat, usłyszał ponownie głos kochanka.
–
Nie zamierzam się teraz z tobą kłócić, Adam. Pracowałem do późna, jestem
zmęczony i chcę spać. Dobranoc.
Zaśmiał
się gorzko w duchu i przekręcił na plecy. Kolejna próba zbliżenia się do
Patricka nie przyniosła niczego dobrego. Anthony tkwił między nimi jak jakiś
mur nie do przebicia, a on zaczynał powoli tracić nadzieję, że tę relację da
się jeszcze odbudować.
Anthony to trochę taki Carl tylko bardziej ponury :) co do braku zainteresowania uważam że może być to spowodowane uniwersum marvela na początku byłam sceptycznie nastawiona bo marvela nie lubię ale nie odczuwa się tego więc mi opowiadanie bardzo się podoba.
OdpowiedzUsuńHahahaha, nie wiem, czy Anthony by się ucieszył z takiego porównania xDD
UsuńTeż tak myślę, ale cieszę się, że pomimo niechęci do Marvela, opowiadanie Ci się podoba :D
Dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam ;>
Hej. Historia się rozkręca, piszesz świetnie, jedyne co faktycznie przeraża z początku to ten Marvel ,ale tak jak już wyżej ktoś napisał jakos się tego nie odczuwa . Coraz bardziej wkręcam się w te postacie .więc głowa do góry pisz dalej i zobaczysz będzie coraz więcej odzewie . Pozdrawiam trzymam kciuki za pisanie i za więcej czasu na nie. W
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za tak ciepłe słowa! Naprawdę je doceniam.
UsuńPozdrawiam :>
Dzięki za rozdział
OdpowiedzUsuńNa początku nie byłam do końca przekonana co do tego typu tematyki, ale jak na razie jest super. Pisz dalej i się nie przejmuj.
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńno i nadrabiam tą zaległość... opowiadanie jest super więc się nie martw... nie czytają to ich strata ;D
mam obawy, że związek Patricka i Adama nie długo się skończy... zastanawiam się nad zachowaniem Patricka co on czuje, co myśli o tym, że związał się z kimś innym i nagle znów pojawia się Anthony może jakaś rozmowa z jakimś przyjacielem albo na przykład z siostrą Toniego... i te ucieczki Toniego bo inaczej nazwać tego nie można...
weny i pomysłów życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Hahahah, może i tak :D
UsuńPonowne pojawienie się Anthony'ego z pewnością wywołało u Patricka sporo wspomnień, zapewne też tych bolesnych. Czy weźmie się w garść i przypomni sobie o Adamie? Na to pytanie odpowiedź znajdzie się w kolejnych rozdziałach :D
Bardzo dziękuję za komentarz!
Pozdrawiam :D
Hejka,
OdpowiedzUsuńmałe opóźnienie się pojawiło, ale już je nadrabiam...
powiem tak opowiadanie jest fantastyczne, nie orientuję się w tematyce, a jednak naprawdę mi się podoba, a zaszczepiłaś wr mnie, że się zainteresuje się tym... więc się po prostu nie martw... to ich strata, że nie czytają... zastanawiam się nad Patrickiem i jego zachowaniem co on czuje do Adama, co myśli o tylej całej sytuacji... może mogła by być jakaś rozmowa z ich wspólnym przyjacielem lub z siostrą Anthoniego, Merg? (kurcze czasami imion nie mogę zapamiętać)... i Anthony i jego ucieczki, na informacje o gościach od razu się spina i myśli o ucieczce...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Choć można się domyślać że Anthony znajdzie nową miłość to coś czuję że związek Patricka i Adama nie dotrwa do tego momentu
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, coś mi się zdaje że ten związek Patrick-Adam się niebawem rozpadnie... zastanawia mnie właśnie Patryk czy chce wrócić do Anthonego, a Adam jest tylko planem "b", a Anthony reaguje zbyt gwałtownie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia