sobota, 15 sierpnia 2020

Świat według Carla – 4 – Zostawmy to historykom

Dziękuję za komentarze i wszystkie propozycje! Jedna z nich zainspirowała mnie do tego, by na chwilę odwrócić naszą rzeczywistość ;)
Nie chciałabym też, by inne się zmarnowały, więc będziecie mogli między nimi wybrać przyszłe tematy :D
Trzymajcie się!
__________________________________________________________________________


Carl nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, jak to się wydarzyło. Gdy próbował sięgać w głąb swojej pamięci, by przypomnieć sobie, co robił chwilę wcześniej, dostrzegał jedynie pustkę. Była to przerażająca myśl, której wolał nie zgłębiać, bo najpierw musiał poradzić sobie z teraźniejszością, a ta była co najmniej dziwaczna. Z jakiegoś powodu stał w bardzo długiej kolejce do supermarketu, przed sobą miał pusty wózek, a na jego twarzy znajdowała się bawełniana maseczka, chociaż do tej pory nie wiedział nawet, że takową posiada.
Ludzie przed nim wyglądali na zniecierpliwionych, ale nikt nie opuścił kolejki. Wszyscy zdawali się zdeterminowani, by dostać się do wnętrza marketu i zdobyć to, po co przyszli. A to najwyraźniej nie było takie łatwe, bo z tego, co Carl widział ze swojego miejsca, przy głównym wejściu stał ochroniarz i wpuszczał ludzi do środka w tylko sobie znanym schemacie.
Nie chciał panikować, oczywiście. Widział już takie sceny w telewizji, gdy zbliżał się jakiś wielki huragan i ludzie szykowali się jak na wojnę. A może to faktycznie była wojna? Może Korea w końcu nie wytrzymała i postanowiła wykorzystać swój potencjał atomowy? Albo Trump za bardzo wkurzył Irańczyków? Cokolwiek to było – czuł się coraz bardziej zaniepokojony. A jeszcze bardziej niepokoiło go to, że nie pamiętał, jak w tej kolejce się znalazł.
– …zamkną… i zabraknie...
Zmarszczył nos i przesunął się bardziej w bok, by lepiej usłyszeć rozmowę dwóch kobiet z przodu, które wyglądały na zdenerwowane.
– W telewizji mówili, że jak tych zarażonych przybędzie, to zaczną zamykać całe stany…
– Stany to jeszcze! Ale jak zaczną zamykać miasta?! Wszędzie takie kolejki, że nic nie można dostać.
– Niby mówią, że niczego nie zabraknie i żeby nie kupować na zapas, ale jak tu tego nie robić, gdy w sklepach już nie ma połowy produktów?
– No właśnie! Nie chcesz tu stać, ale musisz! Co za czasy, co za czasy… Tylko patrzeć, aż wszyscy pracę potracimy! Mój zakład już zamknęli.
Carl wziął głęboki wdech i pokręcił głową. Jacy zarażeni? Jakie zamykanie stanów i miast? Co się działo? I czemu niczego nie pamiętał?
– Przepraszam… – Odchrząknął i obrócił się, by spojrzeć na mężczyznę w średnim wieku, który stał za nim. – Czemu my tutaj stoimy?
Nieznajomy spojrzał na niego, jakby wyrosła mu druga głowa.
– Czemu my tutaj stoimy? – powtórzył. – Nie wiesz pan, po co się chodzi do sklepu?
Carl czuł pod maseczką, że jego policzki nabrały kolorów, ale na szczęście nie było to widoczne. Było mu wstyd, że zadał tak idiotyczne pytanie, ale przecież musiał jakoś dowiedzieć się, co tak naprawdę robi w tej kolejce.
– Wiem – wydusił. – Ale czemu są takie kolejki?
– Pandemia jest, a pan się głupio pytasz…
– Pandemia… – powtórzył słabo i szybko obrócił się, bo wydawało mu się, że całkowicie wyczerpał cierpliwość mężczyzny.
To nie mogła być prawda. Przecież jeszcze wczoraj normalnie był w pracy, nie nosił głupiej maseczki i nigdzie nie słyszał o żadnej pandemii. Może nie śledził codziennie informacji o tym, co dzieje się na świecie, ale jednak miał internet i różne konta społecznościowe. Jeśli telewizja nie powiedziałaby mu o rzekomej pandemii, to na pewno Facebook by to zrobił.
– Nie, to nie ma sensu… – wymamrotał sam do siebie i na oczach zaskoczonych oczekujących opuścił kolejkę. Wózek zostawił w odpowiednim miejscu i ruszył w stronę przystanka autobusowego. Na pewno nie było potrzeby, by stać w kilometrowej kolejce do supermarketu. Musiało istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie. Przecież pandemia nie mogła pojawić się z dnia na dzień. A on pamiętałby, gdyby coś takiego miało miejsce.
Wciąż myślał, co powiedziała jednak z kobiet, które podsłuchał. Jeśli zamknęli jej pracę, to najprostszym sposobem na otrzymanie odpowiedzi było wybranie się pod sklep, w którym pracował. Jakoś nie przeszło mu przez myśl, że mógłby po prostu wejść w internet i poczytać o tym, co się dzieje. Był zbyt zszokowany i rozkojarzony, by racjonalnie myśleć.
Autobusy też nie wyglądały tak, jak pamiętał. Część pojazdu od strony kierowcy była wydzielona, a część miejsc oznakowana jako zajęte. Wszyscy też – tak jak on – mieli maseczki, a co kilka przystanków słychać było komunikat dotyczący epidemii. Carl czuł się jak bohater jakiegoś filmu katastroficznego. Przecież to nie mogło być jego życie. Może urodził się w wieku XX, ale był już 2020 rok i z pewnością nie był to czas na epidemie jak w średniowieczu.
Gdy opuścił autobus i ruszył w dół ulicy, przy której znajdował się jego sklep, czuł coraz większy niepokój. Wszystkie butiki i zakłady fryzjerskie, które mijał, wydawały się zamknięte. Cisza, która go otaczała, była przerażająca. Carl przyzwyczaił się do tłumów i wrzawy na tej ulicy. Wielokrotnie narzekał na brak spokoju. A teraz… nic.
Zaledwie pięć minut zajęło mu dotarcie pod butik, w którym pracował. Od razu powitały go zgaszone światła, zatrzaśnięte drzwi i informacja, że z powodu epidemii sklep pozostaje zamknięty do odwołania. To nie mogła być prawda.
Carl rozejrzał się po opuszczonej ulicy i ogarnęła go rozpacz. Jak mógł zapomnieć o tak istotnych wydarzeniach? Złapał się za głowę i potrząsnął nią gwałtownie.
– Nie. To nie może być prawda… Nieeee!
Obudził się z krzykiem, cały zlany potem. Automatycznie sięgnął do twarzy, jakby szukał na niej bawełnianej maseczki, a kiedy jej nie znalazł, zaśmiał się histerycznie. To był tylko sen. To musiał być tylko sen.
Pospiesznie wygrzebał się z plątaniny koców i odnalazł telefon na szafce. Szybkie sprawdzenie wujka Google i żadnej informacji o pandemii. To mu jednak nie wystarczyło. Musiał się upewnić. Wszedł w listę kontaktów i wybrał numer Becky. Odczekał dłuższą chwilę, zanim odebrała.
– Carl? – Usłyszał w słuchawce jej zaspany głos. – Co się… – Odchrząknęła. – Czego chcesz?
– Idę jutro do pracy, tak? – zapytał gorączkowo, zupełnie nie zwróciwszy uwagi na stan kobiety.
– Co… Oczywiście, że idzie… Carl, czy ciebie pojebało?! – Aż podskoczył, gdy dotarł do niego jej wrzask. – Jest trzecia w nocy! – Mógł usłyszeć, jak bierze głęboki, uspokajający wdech. – Schlałeś się, tak? Schlałeś się i myślisz, że jutro nie przyjdziesz do pracy…
– Nie, oczywiście, że nie! – Pokręcił głową, jakby Becky mogła go zobaczyć. – Po prostu chciałem się upewnić, że butik jest jutro otwarty.
– A dlaczego miałby… Zresztą, nieważne. Nie dzwoń już do mnie, Carl. I przestań ćpać!
Carl zamrugał i powoli odłożył komórkę, w której wciąż widniała informacja o rozłączonym połączeniu. A potem na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Pandemia, maseczki, puste ulice, kilometrowe kolejki do sklepów – to był tylko koszmar. Mógł odetchnąć z ulgą, położyć się, zasnąć z poczuciem, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a epidemie zostawić historykom.
____________________________________
Następny fragment:
a) Carl na basenie
b) Carl i przystojny biznesmen

8 komentarzy:

  1. Hej. Rozdział napisany świetnie.jezeli zaś chodzi o epidemie w tamtym okresie też chciałam żeby to był tylko sen. Pozdrawiam i poproszę opcje b

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto by nie chciał? Też poproszę B
      Megakari

      Usuń
  2. Dobry rozdział ale miałaś lepsze. Trochę mi czegoś brakowało
    Opcja B :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjmuję to na klatę :D
      Dzięki za komentarz. Pozdrawiam!

      Usuń
  3. O tak, też bym się chciała obudzić z tego maseczkowego szaleństwa... Trafnie to wszystko ujęłaś. Też nie stałam w tych kolejkach i dziwiłam się tym co stoją. Te wszystkie małe sklepiki są świetnie zaopatrzone i nawet jak wydam parę złotych wiecej (choć teraz to wszędzie ceny podskoczyly) to to moje nerwy są tego warte :) Dzięki za rozdział. Ja też wybieram opcję B

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    fantastyczny, pięknie udało Ci się to ukazać, sen i ta panika i telefon do szefowej czy ma przyjść do pracy...
    Zdecydowanie wybieram wariant b...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    pięknie oddałaś całą tą sytuacje... te kolejki, zamknięte sklepy... i och nagły telefon do szefowej czy ma przyjść do pracy, nawet nie nawrzeszczała na niego...
    wariant b, poproszę...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    cudowny tekst, ale miał sen... nie ma co, no i jeszcze telefon o trzeciej w nocy czy ma przyjść do pracy... naprawdę super to wyszlo...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń