Pozdrawiam!
_________________________________________________________________________
Nocne
powroty z klubu nie należały do ulubionych momentów w życiu Carla, ale
oszczędność na taksówkach zawsze popłacała. Szczególnie gdy jego mieszkanie
znajdowało się tylko trzy przecznice od miejsca, w którym akurat bawił się ze znajomymi.
Dlatego, gdy szedł ciemną uliczką, gdzie słyszał jedynie swój przyspieszony
oddech, powtarzał sobie w myślach, że za kilka minut będzie w domu. Nie uważał
się za osobę odważną i choć niespecjalnie przerażały go horrory, to jednak
ciemność pobudzała wyobraźnię. Nie obwiał się potworów, które nagle mogłyby
wyskoczyć zza rogu jakiegoś budynku, ale nie mógł przestać myśleć o filmach z
mordercami w roli głównej. Za dużo obejrzał ich w swoim życiu, by tak łatwo o
nich zapomnieć. Schemat za każdym razem był taki sam – wracał nocą do domu i
mijany budynek, bezdomny pies lub nieznajomy z ulicy przypominał mu scenę z
jakiegoś filmu. I wtedy jego wyobraźnia zaczynała wariować.
Wcisnął
ręce w kieszenie kurtki i przyspieszył. Miał dziwne wrażenie, że ktoś go
obserwuje, choć kiedy rozejrzał się, nikogo nie dostrzegł. Domyślał się, że to
jego wyobraźnia znów płata mu figle. Po raz kolejny obiecał sobie, że
przestanie oglądać filmy o seryjnych mordercach i stalkerach. Było to tańsze od
jeżdżenia taksówkami, ale też znacznie trudniejsze do zrealizowania. Carl był
jednak człowiekiem słabej woli i nawet jeśli coś sobie obiecywał, to rzadko
udawało mu się to egzekwować. Ale oczywiście tym razem miało być inaczej.
Prawie
podskoczył, gdy usłyszał dziwny dźwięk z prawej strony – jakby ktoś przesuwał
widelcem po talerzu. Zamiast jeszcze bardziej przyspieszyć kroku, zatrzymał się
w miejscu i zerknął w ciemną wnękę między blokiem a śmietnikami. To mógł być
tylko jakiś bezdomny pies, ale tych Carl obawiał się równie mocno co seryjnych
morderców. Dlatego aż się zaśmiał z ulgi, gdy z ciemności wymaszerował duży czarny
kot z ogromnymi, jasnymi oczami.
–
Nieźle mnie wystraszyłeś – mruknął i kucnął, żeby zrównać się ze zwierzakiem i
móc go pogłaskać. – Duży z ciebie sierściuch, wiesz? Nie zgubiłeś się?
Jego
oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle, że kot przed nim stał się czymś
więcej niż tylko konturem z niepokojąco świecącymi ślepiami. Przyjrzał się jego
szyi i nie dostrzegł żadnej obroży. Ten zwierzak nie wyglądał jednak na
bezdomnego – nie był wychudzony i wyglądał bardzo godnie, jakby był
przyzwyczajony do życia w domu.
Gdy
wyciągnął dłoń, by pogłaskać kociaka, ten odskoczył, najeżył się i syknął
ostrzegawczo, jakby spodziewał się ataku. Carl uśmiechnął się, pokręcił głową i
wstał. Nie miał czasu na oswajanie obcego zwierzaka.
Ponownie
ruszył w stronę mieszkania, ale nie minęło nawet trzydzieści sekund, gdy
zauważył, że kot podąża tuż obok, jakby chciał mu towarzyszyć.
–
Nie masz domu? – mruknął, choć uśmiechał się przy tym, bo dobrze było mieć
towarzysza. Dzięki niemu na chwilę zapomniał o seryjnych mordercach czających
się w ciemności.
Zapewne
z uśmiechem na ustach dotarłby w końcu do domu, gdyby nie zachowanie jego
kociego towarzysza. Ten nie tylko go wyprzedził, ale też przebiegł na drugą
stronę niewielkiej uliczki, tym samym przecinając drogę Carlowi. I choć ten nie
uważał się za przesądną osobę, to jednak zamarł w miejscu, jakby nie wiedział,
co dalej zrobić.
–
Chyba sobie żartujesz! – jęknął i spojrzał na kota, który jakby nigdy nic
usiadł na chodniku po drugiej stronie ulicy i zaczął lizać jedną łapkę. –
Wracaj tutaj! No, kici kici…
Carl
nie był przesądny. Nie wierzył w przechodzenie pod drabiną, rozsypaną sól i
horoskopy. To jego matka zawsze powtarzała tego typu brednie. A jednak nie mógł
się pozbyć myśli o siedmiu latach nieszczęścia, gdy rozbił lustro w dwudziestym
roku życia. Ostatecznie następne lata faktycznie nie były jakaś wspaniałe… Podobnie
było z czarnymi kotami. Nie wierzył, że przynoszą nieszczęście, ale jakoś nie
potrafił ruszyć się z miejsca i przekonać się do przejścia chodnikiem, przez
który przebiegł zwierzak. Nie był przesądny, ale… Zawsze było jakieś „ale”.
–
Cholera!
Rozejrzał
się z desperacją, ale wokół nie było nikogo, kto mógłby przejść przed nim. Nikt
nie mógł mu pomóc. Spojrzał więc na czarnego kota, ale okazało się, że ten nie
znajduje się już po drugiej stronie ulicy. Carl w ogóle nie mógł go nigdzie
dostrzec. Westchnął z rezygnacją i usiadł pod ścianą pobliskiego budynku. Z
jednej strony chciał iść już do domu, jakby nic się nie wydarzyło, ale z
drugiej… Nie, nie potrafił. Bo co, jeśli czarny kot faktycznie przyniesie mu
nieszczęście? I w następnej ulicy zostanie zaatakowany przez seryjnego mordercę?
To byłoby wielkie nieszczęście!
Minuty
mijały, a on nie dostrzegał nikogo, kto mógłby go wybawić z tej patowej
sytuacji. Jego wyobraźnia znów jednak zaczęła działać i czuł coraz większe
zdenerwowanie z powodu otaczającej go ciemności. Chciał już znaleźć się w domu.
W końcu z rezygnacją wyciągnął telefon z kieszeni w spodniach i zadzwonił po
taksówkę. Ten jeden raz mógł zmarnować pieniądze. Czarny kot go pokonał.
Jego
wytyczne były bardzo precyzyjne – taksówka miała przyjechać od strony, w którą
podążał, aby przeciąć trasę wytyczoną przez kota. Wtedy nieszczęście spadnie na
taksówkarza, a nie na Carla. Co prawda było to ryzykowne przedsięwzięcie, bo co
się stanie, jeśli będą mieli wypadek przez tego kota? Mężczyzna był już jednak
tak zmęczony i zdenerwowany, że nie rozważył wszystkich scenariuszy przed
zamówieniem taksówki. Teraz było już za późno.
Gdy
zatrzymał się przed nim czarny samochód, Carl odetchnął z ulgą i usiadł na
tylnym siedzeniu.
–
Dobry wieczór – przywitał się, a następnie podał swój adres i zastrzegł, by
jechać naokoło. Wiedział, że przez to przepłaci, ale nie miał już sił, by się
tym przejmować. Taksówkarz też nie skomentował jego wyboru, chociaż zapewne
pomyślał sobie, że trafił na jakiegoś nierozgarniętego naiwniaka.
Carl
już trochę przysypiał na tylnym siedzeniu, gdy gwałtowne hamowanie wyrwało go
ze snu.
–
Jezu, co się stało?!
–
Przepraszam pana, ale kot przebiegł przez ulicę i musiałem hamować…
–
Kot? – Aż poczuł ukłucie zdenerwowania. – Czy on…
–
Nie, nie, spokojnie. Nic mu się nie stało. Uciekł.
–
Nie, nie o to mi… – Pokręcił głową. – Jakiego był koloru?
–
Koloru?
–
No tak. – Uśmiechnął się nerwowo. – Jaki kolor miała jego sierść?
Było
już tak późno, że okolica, w której przebywali, była całkowicie pusta. Nikt nie
jechał z żadnej strony, więc stanie na środku drogi nie było w tym momencie
wielkim przestępstwem. Zresztą, to był teraz ostatni z jego problemów.
–
No… Czarny.
–
Niech pan zawróci!
–
Słucham?
–
Jedźmy z innej strony – poprosił i wziął głęboki wdech. Co za koszmarna noc.
–
Eee… no dobrze. Jak pan chce. – Taksówkach wrzucił wsteczny bieg i wykręcił. –
Jesteśmy trochę przesądni, co?
Carl skrzywił się i nie odpowiedział. Nie był
przesądny. Nie był swoją matką. Ale… ale przecież czarne koty nie pojawiały się
w horrorach bez powodu, prawda? A on nie potrzebował kolejnych nieszczęść w swoim
życiu. Wystarczyło mu rozbite lusterko sprzed lat.
______________________Następny fragment:
a) Carl i lekcja samoobrony
b) Carl i dostawca pizzy
Haha. Och ten Carl nas miałam się troszeczkę. Niby nie jest przesadny a jednak jest . Cóż tu zrobić ? Ale jednego niemozna mu zabronić wyobraźni i pomysłów mu nie brakuje . Pozdrawiam w.
OdpowiedzUsuńPs. Opcja A
A poproszę :)
OdpowiedzUsuńAA
Haha i on niby niby nie jest przesądny 😁 Ale koteczek to niezły złośliwiec xd Dobrze, że taksówkarz taki wyrozumiały :) Dziękuję - ja wybieram opcję B 💚
OdpowiedzUsuńFajne, A
OdpowiedzUsuńSpotkanie z czarnym kotem świetne, już uwielbiam głównego bohatera. Zdecydowanie wybieram opcję A.
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńtwk nie jest przesadny, ale to kot... a na dodatek jeszcze przed taksówką przebiegł i to pewnie ten sam ;)
A, a, a tak wybieram a zdecydowanie...
weny...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Ciekawe....Ciekawe....proponuję A
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńtak to jest fantastyczne, można naprawdę się zrelaksować i odpocząć... kot się na niego to chyba uwziął...
najbardzie to mnie wariant "a" ciekawi...
weny życzę...
Pozdrawiam Basia
Hahaha, w ogóle nie jest przesądny xd
OdpowiedzUsuńTa wybujała wyobraźnia bohatera jest świetna :D
Wybrałabym B, tym razem nie trafiłam ;)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bosko naprawdę ten kot och, i to jak panikował, a potem jeszcze przed taksówką przebiegł kot - pewnie ten sam...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia