czwartek, 23 lipca 2020

Świat według Carla – 2 – Nieszczęścia chodzą parami

 Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i cieszę się, że zabawa przypadła Wam do gustu. Wygrała opcja "a", więc zapraszam do czytania o spotkaniu Carla z czarnym kotem :D A jeśli nie chcecie stracić tygodnia na bezsensowny, ale przezabawny serial, to nie oglądajcie "Dynastii" xD
Pozdrawiam!
_________________________________________________________________________

Nocne powroty z klubu nie należały do ulubionych momentów w życiu Carla, ale oszczędność na taksówkach zawsze popłacała. Szczególnie gdy jego mieszkanie znajdowało się tylko trzy przecznice od miejsca, w którym akurat bawił się ze znajomymi. Dlatego, gdy szedł ciemną uliczką, gdzie słyszał jedynie swój przyspieszony oddech, powtarzał sobie w myślach, że za kilka minut będzie w domu. Nie uważał się za osobę odważną i choć niespecjalnie przerażały go horrory, to jednak ciemność pobudzała wyobraźnię. Nie obwiał się potworów, które nagle mogłyby wyskoczyć zza rogu jakiegoś budynku, ale nie mógł przestać myśleć o filmach z mordercami w roli głównej. Za dużo obejrzał ich w swoim życiu, by tak łatwo o nich zapomnieć. Schemat za każdym razem był taki sam – wracał nocą do domu i mijany budynek, bezdomny pies lub nieznajomy z ulicy przypominał mu scenę z jakiegoś filmu. I wtedy jego wyobraźnia zaczynała wariować.
Wcisnął ręce w kieszenie kurtki i przyspieszył. Miał dziwne wrażenie, że ktoś go obserwuje, choć kiedy rozejrzał się, nikogo nie dostrzegł. Domyślał się, że to jego wyobraźnia znów płata mu figle. Po raz kolejny obiecał sobie, że przestanie oglądać filmy o seryjnych mordercach i stalkerach. Było to tańsze od jeżdżenia taksówkami, ale też znacznie trudniejsze do zrealizowania. Carl był jednak człowiekiem słabej woli i nawet jeśli coś sobie obiecywał, to rzadko udawało mu się to egzekwować. Ale oczywiście tym razem miało być inaczej.
Prawie podskoczył, gdy usłyszał dziwny dźwięk z prawej strony – jakby ktoś przesuwał widelcem po talerzu. Zamiast jeszcze bardziej przyspieszyć kroku, zatrzymał się w miejscu i zerknął w ciemną wnękę między blokiem a śmietnikami. To mógł być tylko jakiś bezdomny pies, ale tych Carl obawiał się równie mocno co seryjnych morderców. Dlatego aż się zaśmiał z ulgi, gdy z ciemności wymaszerował duży czarny kot z ogromnymi, jasnymi oczami.
– Nieźle mnie wystraszyłeś – mruknął i kucnął, żeby zrównać się ze zwierzakiem i móc go pogłaskać. – Duży z ciebie sierściuch, wiesz? Nie zgubiłeś się?
Jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności na tyle, że kot przed nim stał się czymś więcej niż tylko konturem z niepokojąco świecącymi ślepiami. Przyjrzał się jego szyi i nie dostrzegł żadnej obroży. Ten zwierzak nie wyglądał jednak na bezdomnego – nie był wychudzony i wyglądał bardzo godnie, jakby był przyzwyczajony do życia w domu.
Gdy wyciągnął dłoń, by pogłaskać kociaka, ten odskoczył, najeżył się i syknął ostrzegawczo, jakby spodziewał się ataku. Carl uśmiechnął się, pokręcił głową i wstał. Nie miał czasu na oswajanie obcego zwierzaka.
Ponownie ruszył w stronę mieszkania, ale nie minęło nawet trzydzieści sekund, gdy zauważył, że kot podąża tuż obok, jakby chciał mu towarzyszyć.
– Nie masz domu? – mruknął, choć uśmiechał się przy tym, bo dobrze było mieć towarzysza. Dzięki niemu na chwilę zapomniał o seryjnych mordercach czających się w ciemności.
Zapewne z uśmiechem na ustach dotarłby w końcu do domu, gdyby nie zachowanie jego kociego towarzysza. Ten nie tylko go wyprzedził, ale też przebiegł na drugą stronę niewielkiej uliczki, tym samym przecinając drogę Carlowi. I choć ten nie uważał się za przesądną osobę, to jednak zamarł w miejscu, jakby nie wiedział, co dalej zrobić.
– Chyba sobie żartujesz! – jęknął i spojrzał na kota, który jakby nigdy nic usiadł na chodniku po drugiej stronie ulicy i zaczął lizać jedną łapkę. – Wracaj tutaj! No, kici kici…
Carl nie był przesądny. Nie wierzył w przechodzenie pod drabiną, rozsypaną sól i horoskopy. To jego matka zawsze powtarzała tego typu brednie. A jednak nie mógł się pozbyć myśli o siedmiu latach nieszczęścia, gdy rozbił lustro w dwudziestym roku życia. Ostatecznie następne lata faktycznie nie były jakaś wspaniałe… Podobnie było z czarnymi kotami. Nie wierzył, że przynoszą nieszczęście, ale jakoś nie potrafił ruszyć się z miejsca i przekonać się do przejścia chodnikiem, przez który przebiegł zwierzak. Nie był przesądny, ale… Zawsze było jakieś „ale”.
– Cholera!
Rozejrzał się z desperacją, ale wokół nie było nikogo, kto mógłby przejść przed nim. Nikt nie mógł mu pomóc. Spojrzał więc na czarnego kota, ale okazało się, że ten nie znajduje się już po drugiej stronie ulicy. Carl w ogóle nie mógł go nigdzie dostrzec. Westchnął z rezygnacją i usiadł pod ścianą pobliskiego budynku. Z jednej strony chciał iść już do domu, jakby nic się nie wydarzyło, ale z drugiej… Nie, nie potrafił. Bo co, jeśli czarny kot faktycznie przyniesie mu nieszczęście? I w następnej ulicy zostanie zaatakowany przez seryjnego mordercę? To byłoby wielkie nieszczęście!
Minuty mijały, a on nie dostrzegał nikogo, kto mógłby go wybawić z tej patowej sytuacji. Jego wyobraźnia znów jednak zaczęła działać i czuł coraz większe zdenerwowanie z powodu otaczającej go ciemności. Chciał już znaleźć się w domu. W końcu z rezygnacją wyciągnął telefon z kieszeni w spodniach i zadzwonił po taksówkę. Ten jeden raz mógł zmarnować pieniądze. Czarny kot go pokonał.
Jego wytyczne były bardzo precyzyjne – taksówka miała przyjechać od strony, w którą podążał, aby przeciąć trasę wytyczoną przez kota. Wtedy nieszczęście spadnie na taksówkarza, a nie na Carla. Co prawda było to ryzykowne przedsięwzięcie, bo co się stanie, jeśli będą mieli wypadek przez tego kota? Mężczyzna był już jednak tak zmęczony i zdenerwowany, że nie rozważył wszystkich scenariuszy przed zamówieniem taksówki. Teraz było już za późno.
Gdy zatrzymał się przed nim czarny samochód, Carl odetchnął z ulgą i usiadł na tylnym siedzeniu.
– Dobry wieczór – przywitał się, a następnie podał swój adres i zastrzegł, by jechać naokoło. Wiedział, że przez to przepłaci, ale nie miał już sił, by się tym przejmować. Taksówkarz też nie skomentował jego wyboru, chociaż zapewne pomyślał sobie, że trafił na jakiegoś nierozgarniętego naiwniaka.
Carl już trochę przysypiał na tylnym siedzeniu, gdy gwałtowne hamowanie wyrwało go ze snu.
– Jezu, co się stało?!
– Przepraszam pana, ale kot przebiegł przez ulicę i musiałem hamować…
– Kot? – Aż poczuł ukłucie zdenerwowania. – Czy on…
– Nie, nie, spokojnie. Nic mu się nie stało. Uciekł.
– Nie, nie o to mi… – Pokręcił głową. – Jakiego był koloru?
– Koloru?
– No tak. – Uśmiechnął się nerwowo. – Jaki kolor miała jego sierść?
Było już tak późno, że okolica, w której przebywali, była całkowicie pusta. Nikt nie jechał z żadnej strony, więc stanie na środku drogi nie było w tym momencie wielkim przestępstwem. Zresztą, to był teraz ostatni z jego problemów.
– No… Czarny.
– Niech pan zawróci!
– Słucham?
– Jedźmy z innej strony – poprosił i wziął głęboki wdech. Co za koszmarna noc.
– Eee… no dobrze. Jak pan chce. – Taksówkach wrzucił wsteczny bieg i wykręcił. – Jesteśmy trochę przesądni, co?
Carl skrzywił się i nie odpowiedział. Nie był przesądny. Nie był swoją matką. Ale… ale przecież czarne koty nie pojawiały się w horrorach bez powodu, prawda? A on nie potrzebował kolejnych nieszczęść w swoim życiu. Wystarczyło mu rozbite lusterko sprzed lat.
______________________
Następny fragment: 
a) Carl i lekcja samoobrony 
b) Carl i dostawca pizzy 

10 komentarzy:

  1. Haha. Och ten Carl nas miałam się troszeczkę. Niby nie jest przesadny a jednak jest . Cóż tu zrobić ? Ale jednego niemozna mu zabronić wyobraźni i pomysłów mu nie brakuje . Pozdrawiam w.
    Ps. Opcja A

    OdpowiedzUsuń
  2. A poproszę :)
    AA

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha i on niby niby nie jest przesądny 😁 Ale koteczek to niezły złośliwiec xd Dobrze, że taksówkarz taki wyrozumiały :) Dziękuję - ja wybieram opcję B 💚

    OdpowiedzUsuń
  4. Spotkanie z czarnym kotem świetne, już uwielbiam głównego bohatera. Zdecydowanie wybieram opcję A.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    twk nie jest przesadny, ale to kot... a na dodatek jeszcze przed taksówką przebiegł i to pewnie ten sam ;)
    A, a, a tak wybieram a zdecydowanie...
    weny...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe....Ciekawe....proponuję A

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    tak to jest fantastyczne, można naprawdę się zrelaksować i odpocząć... kot się na niego to chyba uwziął...
    najbardzie to mnie wariant "a" ciekawi...
    weny życzę...
    Pozdrawiam Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hahaha, w ogóle nie jest przesądny xd
    Ta wybujała wyobraźnia bohatera jest świetna :D
    Wybrałabym B, tym razem nie trafiłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    wspaniale, bosko naprawdę ten kot och, i to jak panikował, a potem jeszcze przed taksówką przebiegł kot - pewnie ten sam...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń