Dziękuję wszystkim, którzy komentowali "Powtórzyć życie". Wiem, że temu opowiadaniu daleko do ideału, ale ta historia siedziała we mnie tak długo, że musiałam ją dokończyć. Jeśli ten tekst choć trochę przypadł Wam do gustu, tym bardziej się cieszę.
O planach na przyszłość napiszę w osobnym poście.
Pozdrawiam!
_______________________________________________________________________
Peter
pchnął furtkę, która ze skrzypieniem ustąpiła pod jego palcami, i ruszył aleją w
stronę starego dębu. Gdy szedł pośród drzew, delikatny wiatr kołysał kolorowymi
liśćmi, tworząc nad jego głową feerię barw. W środku jesieni, w słoneczny,
ciepły dzień było to wyjątkowo urokliwe miejsce i może nawet potrafiłby to
docenić, gdyby nie okoliczności.
Trasę
znał na pamięć. Przy drugim skrzyżowaniu ścieżek skręcił w prawo, a następnie
podążył w górę, na niewielkie wzniesienie. Dotarłby do tego potężnego drzewa z
zamkniętymi oczami. Przychodził tu tak często, że z pewnością mógłby już zostać
przewodnikiem, gdyby taki kiedykolwiek był potrzebny.
Gdy
stanął pod dębem, wziął głęboki wdech i w końcu schylił się, by ułożyć przy
płycie nagrobnej bukiet fioletowych tulipanów – ulubionych kwiatów Nicka.
–
I jak się dzisiaj miewasz? – zapytał cicho i przysiadł na prowizorycznej ławce,
którą zbudował jakiś czas temu. – Ładnie tu dziś. Spodobałoby ci się.
Nick
otrzymał cztery lata życia. Jego przypadek okazał się tak wyjątkowy, że budził
zdumienie u wielu lekarzy Był jednym na milion. Rak trzustki zabijał natychmiastowo,
szczególnie w rozwiniętej fazie choroby i wiedzieli o tym wszyscy, nawet tacy laicy
jak Peter. A jednak w jakiś niezwykły sposób organizm chłopaka zaczął reagować
na leczenie i zanim się obejrzeli, już byli poza murami szpitala. Jeśli
kiedykolwiek któryś z nich uwierzył w cuda, to stało się to właśnie w tamtym
momencie.
To
były cztery lata pełne szczęścia, wolności, ale też regularnych badań. Nic nie
wskazywało na to, by doszło do nawrotu, choć obaj się go spodziewali. Nie
rozmawiali o tym zbyt często, ale nie wierzyli we wspólną starość. Cuda może i
się zdarzały, ale nie bywały permanentne, szczególnie w medycynie.
Peter
wiedział, że nigdy nie zapomni tego dnia. Umówił się na rozmowę z redaktorem
wydawnictwa, które chciało zatrudnić go do tłumaczenia cyklu powieści. Była to
korzystna oferta, która miała mu zagwarantować sporą sumę pieniędzy. On i Nick
radzili sobie całkiem nieźle, ale planował dla nich coś szczególnego i
potrzebował gotówki. Właśnie dlatego cierpliwie czekał na spotkanie, chociaż
redaktor spóźniał się już pół godziny, a on nie znosił podobnych sytuacji. Nie
miał nawet możliwości, by powiadomić kochanka, że prawdopodobnie spóźni się na
obiad, bo bateria w telefonie padła, a on z pośpiechu przed spotkaniem
zapomniał zabrać jej ze stołu w kuchni. Wiedział, że czeka go później
reprymenda od Nicka, który nie lubił, gdy w kuchni znajdowały się różnego
rodzaju kable i urządzenia elektroniczne, których miejsce było w gabinecie
Petera. Czasem potrafił być naprawdę irytujący.
O
wszystkim dowiedział się dopiero po powrocie do domu, gdy nie zastał w nim
kochanka. Nierozpakowane zakupy od razu go zaniepokoiły, a gdy tylko podłączył
telefon do ładowarki, liczba nieodebranych połączeń i wiadomości głosowych
tylko utwierdziła go w przekonaniu, że stało się coś złego.
Nick
był tego dnia bardzo osłabiony, o czym poinformował później lekarzy. Po
powrocie do domu nie miał nawet siły, by przejść z kuchni do sypialni, gdzie
mógłby się położyć i odpocząć. W głowie kręciło mu się tak bardzo, że
postanowił zadzwonić na pogotowie. Zanim przyjechali, udało mu się dotrzeć do
łazienki, gdzie zwymiotował. Dwie godziny później już nie żył. Nie mieli szansy
na żadne pożegnanie.
Peter
wiedział, że Nick wielokrotnie próbował się z nim skontaktować. Wciąż nie
potrafił wybaczyć sobie, że przez głupi błąd zabrakło go przy łóżku ukochanego,
gdy ten odchodził. To nie było sprawiedliwe. Otrzymali cztery lata – więcej,
niż się spodziewali – ale to i tak było za mało. Miał plany, których nie udało
mu się zrealizować nawet w połowie. Nie zdążył zakupić obrączek, które miały
być świątecznym prezentem. Nie zdążył powiedzieć kochankowi, jak bardzo ten odmienił
jego życie.
Po
opuszczeniu szpitala Nick potrzebował czasu, by przyzwyczaić się do
codzienności. Wciąż był osłabiony i potrzebował pomocy w prozaicznych
czynnościach. Peter zawsze był jednak obok, przygarnął go do swojego mieszkania
i wspierał, jak tylko potrafił. Chłopak był jednak zdeterminowany, by jak
najszybciej się usamodzielnić, dlatego nieprzerwanie szukał pracy, aż w końcu
znalazł ją w warsztacie samochodowym. Nie tylko udało mu się połączyć swoje zainteresowania
z pracą, ale też całkiem nieźle zarabiał jak na niewielkie doświadczenie, jakie
posiadał. Dwa lata później wybrał się na studia techniczne związane z
konstruowaniem maszyn. Nie udało mu się ich skończyć. Nawrót choroby pojawił
się tak niespodziewanie, jak jej zanik. Nic nie dało się zrobić. Lekarze od
początku byli bezradni.
Peter
wrócił myślami do cmentarza i ponownie spojrzał na prostą, szarą płytę, przy
której ułożył kwiaty. Nie zdecydował się na żadne ozdobniki i kamienne posążki,
które z założenia miałyby „strzec” tego miejsca. Wystarczyła ławka, na której
zawsze mógł przysiąść, by porozmawiać z kochankiem. A robił to naprawdę często.
–
Jack i Alice znów się kłócą. Mój kochany braciszek już planuje przeprowadzkę do
naszego mieszkania. – Wywrócił oczami. – Wiesz, jak to z nimi jest. Na pewno się
pogodzą, ale zanim to nastąpi, ja pewnie przez nich osiwieję.
Ślub
jego brata i Alice – pielęgniarki, którą ten poznał, gdy złamał nogę – był
zaskoczeniem dla nich wszystkich. Jack nie był osobą, którą tak łatwo można
było zaciągnąć przed ołtarz. Peter podejrzewał nawet ciążę, ale szybko został
wyprowadzony z błędu przez Nicka, który w tej dwójce dostrzegał coś
wyjątkowego. Razem wybrali się na ślub i huczne wesele. Jego relacje z rodziną
nie uległy zmianie po tym, jak przedstawił im swojego partnera. Może na
początku było trochę niezręcznie, ale z czasem jego matka i Jack nie tylko
zaakceptowali Nicka, ale również uznali go za pełnoprawnego członka rodziny. To
wiele dla nich znaczyło.
–
Mówił ci już ktoś, jak seksownie wyglądasz w tym garniturze? – zamruczał do
ucha kochanka, gdy wspólnie kołysali się w rytm powolnego utworu. Byli jedyną
homoseksualną parą na weselu, ale nie miało to dla nich żadnego znaczenia. Nikt
nie odważyłby się powiedzieć złego słowa drużbie i zarazem bratu pana młodego.
–
Jeśli mam być szczery, to już to dzisiaj słyszałem… – Nick uśmiechnął się,
udając zawstydzenie, i przylgnął do niego bardziej.
–
Tak? – Udał zaskoczenie. – Od kogo? Znam go?
–
Zazdrosny?
Peter
zaśmiał się i przesunął dłonią po ciemnych lokach chłopaka. Gdy pierwszy raz je
zobaczył, był naprawdę zauroczony. Z takimi włosami i delikatną buźką Nick
przypominał mu anioła.
–
Może trochę…
Nie
zawsze im się układało. Obaj mieli silne charaktery, które w starciu ze sobą
często prowadziły do wybuchów przeróżnych konfliktów. Raz prawie się rozstali,
gdy Nick wmówił sobie, że on spotyka się z kimś na boku. A jednak przetrwali
to, tak jak przetrwali pobyt chłopaka w szpitalu. Gdyby los dał im więcej
czasu, Peter z pewnością by się oświadczył. Tak jak planował, w święta. A potem
zorganizowaliby skromną uroczystość, zupełnie różną od tego, co mieli Jack i
Alice. W wyobraźni mężczyzny wszystko wyglądało idealnie.
–
Trzy dni temu byłem na randce – szepnął i odwrócił wzrok, jakby nie mógł
patrzeć na imię i nazwisko ukochanego wyryte na płycie. Wiedział, że nie było
to zdrowe, ale czuł się poniekąd jak zdrajca. Nie powinien słuchać Jacka i
próbować umawiać się z kimkolwiek. Wciąż było za wcześnie. – To była
katastrofa, wiesz? Facet miał loki jak ty. – Zaśmiał się, choć w jego śmiechu
nie kryło się nic wesołego. – Nie wiem, dlaczego stwierdziłem, że to dobry
pomysł. Przez cały wieczór was ze sobą porównywałem, a gdy wróciłem do domu,
upiłem się do nieprzytomności. Aż dziwne, że wciąż nie mam kaca.
Trudno
było ruszyć do przodu. Dopóki nie spotkał Nicka, nie do końca wierzył w związki
i miłość. Ale ten niepozorny chłopak tak wiele zmienił w jego życiu, że teraz
bez jego obecności życie wydawało się udręką. Jego rodzina próbowała go
wspierać, ale nic nie mogło mu pomóc. Potrzebował czasu, a nie – jak twierdził
Jack – kogoś, kto zapełni dziurę po Nicku. To nie było możliwe. Nikt nie mógł
go zastąpić.
–
Gdybyś tu był, zapewne powiedziałbyś mi, jak żałośnie się zachowuje. Nie można
użalać się nad sobą. Wiem o tym. – Westchnął. – Ale ty byłeś zawsze silniejszy
ode mnie, prawda? Od dawna byłeś na to przygotowany. Ja… Tylko mi się wydawało,
że jestem gotowy.
Przymknął
oczy i wziął głęboki wdech. Czuł na twarzy promienie słońca i delikatne
podmuchy wiatru. Pogoda była naprawdę urzekająca. Peter pamiętał, że w dniu
śmierci Nicka padało i przez cały dzień zbierało się na burze. Wątpił, by
kiedykolwiek było mu dane zapomnieć o tym, co się wtedy wydarzyło. Oferty
pracy, która została mu wtedy złożona, ostatecznie nie przyjął. Nie chciał
wiązać się na kilka lat z czymś, co przypominałoby mu o śmierci ukochanego.
Zerknął
na zegarek i pokręcił głową. Kolejny raz się zasiedział. Matka znów się
zirytuje, gdy się spóźni.
–
Muszę iść – szepnął i wstał. – Ale wkrótce wrócę. Wiesz, że zawsze do ciebie
wracam, Nick. Żadna randka tego nie zmieni.
Spojrzał
ostatni raz na płytę nagrobną, a następnie obrócił się i ruszył utartą ścieżką
w stronę bramy. Za każdym razem, gdy opuszczał to miejsce, czuł się tak, jakby
zostawiał w nim cząstkę siebie. Nie zdziwiłby się, gdyby kiedyś przy wyjściu
poczuł, że nie pozostało w nim już nic, co mógłby stracić.
Opuścił plac cmentarny i wsiadł do samochodu. Gdy spojrzał w lusterko, na twarzy miał już sztuczny uśmiech, który nie obejmował jego oczu. Rodzina na
niego czekała.
Hej. Podsumowując całe opowiadanie to myślę że wyszło super. Cieszę się i to bardzo że dałaś chłopakom chociaż 4 lata wspólnego życia szkoda że nie chciałaś tego opisać tutaj bo będę tęsknić za chłopakami . Pozdrawiam i trzymam kciuki za następne opowiadania. W
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :D
UsuńOd początku miałam w planach taki przeskok. Nie chciałam pokazywać tym czterech lat, bo to opowiadanie miało się koncentrować nad tym, co przed zanikiem choroby Nicka, a nie na tym, co po. I założyłam sobie, że będzie to jednak krótszy tekst od "Pęknięć" :D
Mam nadzieję, że następne opowiadanie też Ci się spodoba.
Pozdrawiam!
Opowiadanie świetne, szkoda, że już się skończyło i nie dowiemy się dokładnie, co działo się przez te 4 lata. Szkoda mi Petera na koniec chciało mi się płakać jak czytałam epilog. Gratuluję i mam nadzieję na następne opowiadania możliwie jak najszybciej. Dziękuję za to że dajesz nam możliwość przeczytania takiego super opowiadania. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam wyżej - nie chciałam koncentrować się w tym opowiadaniu na radosnych chwilach między tą dwójką, a raczej na tych trudniejszych.
UsuńCo do następnego opowiadania, to niedługo dodam posta z informacją o moich planach na przyszłość :D
Ja natomiast dziękuję za to, że wciąż tu jesteście i dzielicie się swoimi opiniami ;>
Pozdrawiam!
Jak mogłaś? Nie ma nic gorszego niż brak możliwości pożegnania. Chyba pękłoby mi serce jakbym się znalazł w takiej sytuacji. Pewnie bym sobie nie wybaczył. A oni byli sobie przeznaczeni!
OdpowiedzUsuńBędę udawać, że Nick żyje i wszyscy żyją szczęśliwie. Te zakończenie jest zbyt przykre :(
Damiann
Wiem, że było to z mojej strony okrutne, ale kiedy myślałam nad tym epilogiem, to wydawało mi się to najbardziej naturalne. W wielu tekstach/filmach/serialach widzimy łzawe pożegnania, a w życiu przecież nie zawsze tak to wygląda.
UsuńMożesz traktować ten epilog, jakby go nie było, jasne. Ja tak robię w przypadku HP xD
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;>
Strasznie smutne ale jednak niesamowite zakończenie. I świetnie napisane. Cieszę się że jednak nie zdecydowałaś się na happy end, takie bardziej pasuje (choć miło że dostali przynajmniej 4 lata.) . Opowiadanie jako całość wypadło bardzo dobrze, umiesz wiarygodnie budować charaktery postaci i rozwoje relacji.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! Jestem wielką fanką happy endów, ale jednak w przypadku tego typu opowiadań zdecydowanie bardziej wolę stawiać na wiarygodność.
UsuńSzczególnie miłe w Twoim komentarzu jest dla mnie ostatnie zdanie. Bardzo mi zależy na tym, żeby moje postacie były wiarygodne, a nie sztuczne i papierowe. Jeśli mi to wychodzi, to już połowa sukcesu :D
Pozdrawiam ;>
Zakończenie jest idealne. Powtórzyć życie i Pęknięcia w trakcie czytania były prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem, jednak zakończenia to wręcz całkowite wyciszenie z nutą melancholii. Jak zawsze idealne zamknięcie opowiadania. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńOjej, bardzo dziękuję! Aż się zarumieniłam :D
UsuńMam nadzieję, że przy kolejnych opowiadaniach też uda mi się osiągnąć podobne efekty.
Również pozdrawiam! ;>