poniedziałek, 6 lipca 2020

Powtórzyć życie – Epilog

Wiem, że długo kazałam Wam czekać, ale w końcu jestem :D 
Dziękuję wszystkim, którzy komentowali "Powtórzyć życie". Wiem, że temu opowiadaniu daleko do ideału, ale ta historia siedziała we mnie tak długo, że musiałam ją dokończyć. Jeśli ten tekst choć trochę przypadł Wam do gustu, tym bardziej się cieszę.
O planach na przyszłość napiszę w osobnym poście.
Pozdrawiam!
_______________________________________________________________________


Peter pchnął furtkę, która ze skrzypieniem ustąpiła pod jego palcami, i ruszył aleją w stronę starego dębu. Gdy szedł pośród drzew, delikatny wiatr kołysał kolorowymi liśćmi, tworząc nad jego głową feerię barw. W środku jesieni, w słoneczny, ciepły dzień było to wyjątkowo urokliwe miejsce i może nawet potrafiłby to docenić, gdyby nie okoliczności.
Trasę znał na pamięć. Przy drugim skrzyżowaniu ścieżek skręcił w prawo, a następnie podążył w górę, na niewielkie wzniesienie. Dotarłby do tego potężnego drzewa z zamkniętymi oczami. Przychodził tu tak często, że z pewnością mógłby już zostać przewodnikiem, gdyby taki kiedykolwiek był potrzebny.
Gdy stanął pod dębem, wziął głęboki wdech i w końcu schylił się, by ułożyć przy płycie nagrobnej bukiet fioletowych tulipanów – ulubionych kwiatów Nicka.
– I jak się dzisiaj miewasz? – zapytał cicho i przysiadł na prowizorycznej ławce, którą zbudował jakiś czas temu. – Ładnie tu dziś. Spodobałoby ci się.
Nick otrzymał cztery lata życia. Jego przypadek okazał się tak wyjątkowy, że budził zdumienie u wielu lekarzy Był jednym na milion. Rak trzustki zabijał natychmiastowo, szczególnie w rozwiniętej fazie choroby i wiedzieli o tym wszyscy, nawet tacy laicy jak Peter. A jednak w jakiś niezwykły sposób organizm chłopaka zaczął reagować na leczenie i zanim się obejrzeli, już byli poza murami szpitala. Jeśli kiedykolwiek któryś z nich uwierzył w cuda, to stało się to właśnie w tamtym momencie.
To były cztery lata pełne szczęścia, wolności, ale też regularnych badań. Nic nie wskazywało na to, by doszło do nawrotu, choć obaj się go spodziewali. Nie rozmawiali o tym zbyt często, ale nie wierzyli we wspólną starość. Cuda może i się zdarzały, ale nie bywały permanentne, szczególnie w medycynie.
Peter wiedział, że nigdy nie zapomni tego dnia. Umówił się na rozmowę z redaktorem wydawnictwa, które chciało zatrudnić go do tłumaczenia cyklu powieści. Była to korzystna oferta, która miała mu zagwarantować sporą sumę pieniędzy. On i Nick radzili sobie całkiem nieźle, ale planował dla nich coś szczególnego i potrzebował gotówki. Właśnie dlatego cierpliwie czekał na spotkanie, chociaż redaktor spóźniał się już pół godziny, a on nie znosił podobnych sytuacji. Nie miał nawet możliwości, by powiadomić kochanka, że prawdopodobnie spóźni się na obiad, bo bateria w telefonie padła, a on z pośpiechu przed spotkaniem zapomniał zabrać jej ze stołu w kuchni. Wiedział, że czeka go później reprymenda od Nicka, który nie lubił, gdy w kuchni znajdowały się różnego rodzaju kable i urządzenia elektroniczne, których miejsce było w gabinecie Petera. Czasem potrafił być naprawdę irytujący.
O wszystkim dowiedział się dopiero po powrocie do domu, gdy nie zastał w nim kochanka. Nierozpakowane zakupy od razu go zaniepokoiły, a gdy tylko podłączył telefon do ładowarki, liczba nieodebranych połączeń i wiadomości głosowych tylko utwierdziła go w przekonaniu, że stało się coś złego.
Nick był tego dnia bardzo osłabiony, o czym poinformował później lekarzy. Po powrocie do domu nie miał nawet siły, by przejść z kuchni do sypialni, gdzie mógłby się położyć i odpocząć. W głowie kręciło mu się tak bardzo, że postanowił zadzwonić na pogotowie. Zanim przyjechali, udało mu się dotrzeć do łazienki, gdzie zwymiotował. Dwie godziny później już nie żył. Nie mieli szansy na żadne pożegnanie.
Peter wiedział, że Nick wielokrotnie próbował się z nim skontaktować. Wciąż nie potrafił wybaczyć sobie, że przez głupi błąd zabrakło go przy łóżku ukochanego, gdy ten odchodził. To nie było sprawiedliwe. Otrzymali cztery lata – więcej, niż się spodziewali – ale to i tak było za mało. Miał plany, których nie udało mu się zrealizować nawet w połowie. Nie zdążył zakupić obrączek, które miały być świątecznym prezentem. Nie zdążył powiedzieć kochankowi, jak bardzo ten odmienił jego życie.
Po opuszczeniu szpitala Nick potrzebował czasu, by przyzwyczaić się do codzienności. Wciąż był osłabiony i potrzebował pomocy w prozaicznych czynnościach. Peter zawsze był jednak obok, przygarnął go do swojego mieszkania i wspierał, jak tylko potrafił. Chłopak był jednak zdeterminowany, by jak najszybciej się usamodzielnić, dlatego nieprzerwanie szukał pracy, aż w końcu znalazł ją w warsztacie samochodowym. Nie tylko udało mu się połączyć swoje zainteresowania z pracą, ale też całkiem nieźle zarabiał jak na niewielkie doświadczenie, jakie posiadał. Dwa lata później wybrał się na studia techniczne związane z konstruowaniem maszyn. Nie udało mu się ich skończyć. Nawrót choroby pojawił się tak niespodziewanie, jak jej zanik. Nic nie dało się zrobić. Lekarze od początku byli bezradni.
Peter wrócił myślami do cmentarza i ponownie spojrzał na prostą, szarą płytę, przy której ułożył kwiaty. Nie zdecydował się na żadne ozdobniki i kamienne posążki, które z założenia miałyby „strzec” tego miejsca. Wystarczyła ławka, na której zawsze mógł przysiąść, by porozmawiać z kochankiem. A robił to naprawdę często.
– Jack i Alice znów się kłócą. Mój kochany braciszek już planuje przeprowadzkę do naszego mieszkania. – Wywrócił oczami. – Wiesz, jak to z nimi jest. Na pewno się pogodzą, ale zanim to nastąpi, ja pewnie przez nich osiwieję.
Ślub jego brata i Alice – pielęgniarki, którą ten poznał, gdy złamał nogę – był zaskoczeniem dla nich wszystkich. Jack nie był osobą, którą tak łatwo można było zaciągnąć przed ołtarz. Peter podejrzewał nawet ciążę, ale szybko został wyprowadzony z błędu przez Nicka, który w tej dwójce dostrzegał coś wyjątkowego. Razem wybrali się na ślub i huczne wesele. Jego relacje z rodziną nie uległy zmianie po tym, jak przedstawił im swojego partnera. Może na początku było trochę niezręcznie, ale z czasem jego matka i Jack nie tylko zaakceptowali Nicka, ale również uznali go za pełnoprawnego członka rodziny. To wiele dla nich znaczyło.
– Mówił ci już ktoś, jak seksownie wyglądasz w tym garniturze? – zamruczał do ucha kochanka, gdy wspólnie kołysali się w rytm powolnego utworu. Byli jedyną homoseksualną parą na weselu, ale nie miało to dla nich żadnego znaczenia. Nikt nie odważyłby się powiedzieć złego słowa drużbie i zarazem bratu pana młodego.
– Jeśli mam być szczery, to już to dzisiaj słyszałem… – Nick uśmiechnął się, udając zawstydzenie, i przylgnął do niego bardziej.
– Tak? – Udał zaskoczenie. – Od kogo? Znam go?
– Zazdrosny?
Peter zaśmiał się i przesunął dłonią po ciemnych lokach chłopaka. Gdy pierwszy raz je zobaczył, był naprawdę zauroczony. Z takimi włosami i delikatną buźką Nick przypominał mu anioła.
– Może trochę…
Nie zawsze im się układało. Obaj mieli silne charaktery, które w starciu ze sobą często prowadziły do wybuchów przeróżnych konfliktów. Raz prawie się rozstali, gdy Nick wmówił sobie, że on spotyka się z kimś na boku. A jednak przetrwali to, tak jak przetrwali pobyt chłopaka w szpitalu. Gdyby los dał im więcej czasu, Peter z pewnością by się oświadczył. Tak jak planował, w święta. A potem zorganizowaliby skromną uroczystość, zupełnie różną od tego, co mieli Jack i Alice. W wyobraźni mężczyzny wszystko wyglądało idealnie.
– Trzy dni temu byłem na randce – szepnął i odwrócił wzrok, jakby nie mógł patrzeć na imię i nazwisko ukochanego wyryte na płycie. Wiedział, że nie było to zdrowe, ale czuł się poniekąd jak zdrajca. Nie powinien słuchać Jacka i próbować umawiać się z kimkolwiek. Wciąż było za wcześnie. – To była katastrofa, wiesz? Facet miał loki jak ty. – Zaśmiał się, choć w jego śmiechu nie kryło się nic wesołego. – Nie wiem, dlaczego stwierdziłem, że to dobry pomysł. Przez cały wieczór was ze sobą porównywałem, a gdy wróciłem do domu, upiłem się do nieprzytomności. Aż dziwne, że wciąż nie mam kaca.
Trudno było ruszyć do przodu. Dopóki nie spotkał Nicka, nie do końca wierzył w związki i miłość. Ale ten niepozorny chłopak tak wiele zmienił w jego życiu, że teraz bez jego obecności życie wydawało się udręką. Jego rodzina próbowała go wspierać, ale nic nie mogło mu pomóc. Potrzebował czasu, a nie – jak twierdził Jack – kogoś, kto zapełni dziurę po Nicku. To nie było możliwe. Nikt nie mógł go zastąpić.
– Gdybyś tu był, zapewne powiedziałbyś mi, jak żałośnie się zachowuje. Nie można użalać się nad sobą. Wiem o tym. – Westchnął. – Ale ty byłeś zawsze silniejszy ode mnie, prawda? Od dawna byłeś na to przygotowany. Ja… Tylko mi się wydawało, że jestem gotowy.
Przymknął oczy i wziął głęboki wdech. Czuł na twarzy promienie słońca i delikatne podmuchy wiatru. Pogoda była naprawdę urzekająca. Peter pamiętał, że w dniu śmierci Nicka padało i przez cały dzień zbierało się na burze. Wątpił, by kiedykolwiek było mu dane zapomnieć o tym, co się wtedy wydarzyło. Oferty pracy, która została mu wtedy złożona, ostatecznie nie przyjął. Nie chciał wiązać się na kilka lat z czymś, co przypominałoby mu o śmierci ukochanego.
Zerknął na zegarek i pokręcił głową. Kolejny raz się zasiedział. Matka znów się zirytuje, gdy się spóźni.
– Muszę iść – szepnął i wstał. – Ale wkrótce wrócę. Wiesz, że zawsze do ciebie wracam, Nick. Żadna randka tego nie zmieni.
Spojrzał ostatni raz na płytę nagrobną, a następnie obrócił się i ruszył utartą ścieżką w stronę bramy. Za każdym razem, gdy opuszczał to miejsce, czuł się tak, jakby zostawiał w nim cząstkę siebie. Nie zdziwiłby się, gdyby kiedyś przy wyjściu poczuł, że nie pozostało w nim już nic, co mógłby stracić.
Opuścił plac cmentarny i wsiadł do samochodu. Gdy spojrzał w lusterko, na twarzy miał  już sztuczny uśmiech, który nie obejmował jego oczu. Rodzina na niego czekała. 


10 komentarzy:

  1. Hej. Podsumowując całe opowiadanie to myślę że wyszło super. Cieszę się i to bardzo że dałaś chłopakom chociaż 4 lata wspólnego życia szkoda że nie chciałaś tego opisać tutaj bo będę tęsknić za chłopakami . Pozdrawiam i trzymam kciuki za następne opowiadania. W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :D
      Od początku miałam w planach taki przeskok. Nie chciałam pokazywać tym czterech lat, bo to opowiadanie miało się koncentrować nad tym, co przed zanikiem choroby Nicka, a nie na tym, co po. I założyłam sobie, że będzie to jednak krótszy tekst od "Pęknięć" :D
      Mam nadzieję, że następne opowiadanie też Ci się spodoba.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Opowiadanie świetne, szkoda, że już się skończyło i nie dowiemy się dokładnie, co działo się przez te 4 lata. Szkoda mi Petera na koniec chciało mi się płakać jak czytałam epilog. Gratuluję i mam nadzieję na następne opowiadania możliwie jak najszybciej. Dziękuję za to że dajesz nam możliwość przeczytania takiego super opowiadania. Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak pisałam wyżej - nie chciałam koncentrować się w tym opowiadaniu na radosnych chwilach między tą dwójką, a raczej na tych trudniejszych.
      Co do następnego opowiadania, to niedługo dodam posta z informacją o moich planach na przyszłość :D
      Ja natomiast dziękuję za to, że wciąż tu jesteście i dzielicie się swoimi opiniami ;>
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Jak mogłaś? Nie ma nic gorszego niż brak możliwości pożegnania. Chyba pękłoby mi serce jakbym się znalazł w takiej sytuacji. Pewnie bym sobie nie wybaczył. A oni byli sobie przeznaczeni!
    Będę udawać, że Nick żyje i wszyscy żyją szczęśliwie. Te zakończenie jest zbyt przykre :(
    Damiann

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że było to z mojej strony okrutne, ale kiedy myślałam nad tym epilogiem, to wydawało mi się to najbardziej naturalne. W wielu tekstach/filmach/serialach widzimy łzawe pożegnania, a w życiu przecież nie zawsze tak to wygląda.
      Możesz traktować ten epilog, jakby go nie było, jasne. Ja tak robię w przypadku HP xD
      Dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;>

      Usuń
  4. Strasznie smutne ale jednak niesamowite zakończenie. I świetnie napisane. Cieszę się że jednak nie zdecydowałaś się na happy end, takie bardziej pasuje (choć miło że dostali przynajmniej 4 lata.) . Opowiadanie jako całość wypadło bardzo dobrze, umiesz wiarygodnie budować charaktery postaci i rozwoje relacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Jestem wielką fanką happy endów, ale jednak w przypadku tego typu opowiadań zdecydowanie bardziej wolę stawiać na wiarygodność.
      Szczególnie miłe w Twoim komentarzu jest dla mnie ostatnie zdanie. Bardzo mi zależy na tym, żeby moje postacie były wiarygodne, a nie sztuczne i papierowe. Jeśli mi to wychodzi, to już połowa sukcesu :D
      Pozdrawiam ;>

      Usuń
  5. Zakończenie jest idealne. Powtórzyć życie i Pęknięcia w trakcie czytania były prawdziwym emocjonalnym rollercoasterem, jednak zakończenia to wręcz całkowite wyciszenie z nutą melancholii. Jak zawsze idealne zamknięcie opowiadania. Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, bardzo dziękuję! Aż się zarumieniłam :D
      Mam nadzieję, że przy kolejnych opowiadaniach też uda mi się osiągnąć podobne efekty.
      Również pozdrawiam! ;>

      Usuń