Chciałabym też zaprosić Was na swój fanpage, gdzie dwa dni temu pojawił się ważny dla mnie post.
I oczywiście bardzo dziękuję za wszystkie komentarze!
Pozdrawiam.
__________________________________________________________________________
Ostatnie dni były dla Nicka niczym sen. Pozornie
niewiele zmieniło się w jego sytuacji – choroba wciąż zabierała mu sporo sił, a Peter
nie szczędził ironicznych komentarzy, ale mimo to nastolatek już dawno nie był
tak szczęśliwy. I widział to w swoim odbiciu za każdym razem, gdy znajdował się
w toalecie i spoglądał w lustro.
– Wyglądasz znacznie radośniej i zdrowiej. Prawie
promieniejesz.
– Naprawdę? – Uniósł wzrok i spojrzał na pielęgniarkę,
która pobierała mu krew. Był tak przyzwyczajony do podobnych czynności, że
przestał już zwracać na nie uwagę.
– Tak. – Kobieta uśmiechnęła się do niego serdecznie.
– Miłość ci służy.
Nick spuścił wzrok na okryte kołdrą ciało i poczuł,
jak gorąco wstępuje mu na policzki. Rumieńce nie wyglądały zbyt atrakcyjnie na
chorobliwie bladej twarzy, nawet jeśli były oznaką życia, dlatego szczerze nie
znosił, gdy Peter je u niego wywoływał. Teraz też nic nie mógł poradzić na to,
że słowa pielęgniarki go zawstydziły.
– Dziękuję – wymamrotał.
Gdyby nie subtelne, pełne czułości gesty i nieliczne
pocałunki, relacja jego i Petera wciąż wyglądałaby jak zwyczajna przyjaźń. Ale
to właśnie te momenty, gdy mężczyzna pozwalał sobie na więcej, gdy dotykał jego
twarzy lub uśmiechał się w ten szczególny sposób, sprawiały, że Nickowi robiło
się gorąco. Teraz już nic nie było w stanie powstrzymać go od maślanego
spojrzenia, z którego Peter często sobie kpił, choć widać było, że sprawiało mu
to równie wielką przyjemność co chłopakowi. Dla nich obu ta sytuacja była
zupełnie nowa i na początku nie wiedzieli, jak sobie z nią poradzić, ale szybko
zrozumieli, że ostatecznie niewiele zmienia się w ich relacji. Stali się sobie
bliżsi, tak zwyczajnie, po prostu.
Jeszcze kilka miesięcy temu Nickowi nawet przez myśl
nie przeszłoby, że może jeszcze poczuć coś tak silnego w swoim życiu; że ktoś
może się nim zainteresować. Nie mógł przecież chodzić na randki, nie mógł
pozwolić sobie na intymny kontakt i na pewno nie był dla nikogo wymarzonym
partnerem, a jednak Peter z jakichś względów to właśnie na niego zwrócił uwagę.
I choć nastolatek wciąż pozostawał pełen obaw, to jednak odsuwał je od siebie,
by chociaż przez chwilę cieszyć się tym, co miał. Nie warto było przecież marnować
czas i siły na myślenie o prawdopodobnych problemach i przeciwnościach, gdy
pozostawało ci tak niewiele czasu. Długo dochodził do podobnych wniosków, ale w
końcu się udało i teraz nie zamierzał marnować już ani chwili. Chciał tylko
cieszyć się swoim szczęściem.
***
Kawiarnia była niewielka – zaledwie pięć ciasno
ustawionych stolików, które widoczne były już od wejścia, i jeden w głębi, przy
którym ustawiono małą sofę. Peter dostrzegł tylko tyle, zanim jego wzrok
skoncentrował się na Amy i wystrój wnętrza przestał mieć dla niego jakiekolwiek
znaczenie.
Uśmiechnął się szeroko do kobiety i przecisnął się
między dwoma stolikami, by usiąść pod ścianą naprzeciwko dawnej przyjaciółki.
– Cześć – przywitał się i nie wiedząc, co zrobić, po
prostu usiadł.
– Cześć.
Nie czuł się w pełni komfortowo, gorzej nawet, niż
przy ich ostatnim spotkaniu, gdy jego matka postanowiła zabawić się w swatkę. I
choć ostatecznie rozmawiało się im dobrze, a przywoływanie wspomnień z
dzieciństwa okazało się zabawne, to jednak teraz nie potrafił zmusić się do
rozpoczęcia rozmowy.
– Wybrałeś coś?
Peter wymruczał coś niewyraźnie i przerzucił stronę
menu, poświęcając mu znacznie więcej uwagi, niż by wypadało. Nie potrafił
jednak udawać, że nie dostrzegł, jak prezentowała się tego dnia Amy. W
niebieskiej sukience, z kaskadą lśniących włosów i idealnym makijażem wyglądała
doskonale. Robiła na nim wrażenie, które wywoływało w nim jedynie poczucie
winy, nawet jeśli za docenieniem urody kobiety nie kryły się żadne grzeszne
myśli.
– Sernik z czekoladą i wiśniami – wymamrotał w końcu.
– I sok pomarańczowy. A ty?
– Deser lodowy z białą czekoladą brzmi świetnie.
Amy uśmiechnęła się do niego szeroko, a gdy złożyli
zamówienie, rozejrzała się po wnętrzu z ciekawością. Na białych ścianach
znajdowały się duże lustra w srebrnych ramach, a sufit ozdobiono lśniącym, srebrnym
materiałem, który mężczyźnie kojarzył się z bufiastymi rękawami starych
sukienek matki. Wydawało się, że nie tylko on nie czuje się niekomfortowo i nie
wie, jak rozpocząć rozmowę.
– Nigdy wcześniej tu nie byłam – przyznała. – Ale
ostatnio przechodziłam obok i nazwa zapadła mi w pamięci. Mam nadzieję, że mają
dobre jedzenie.
Peter odpowiedział krzywym uśmiechem i pokiwał głową.
– Mhm, oby. Zresztą, nawet gdybyś poprosiła mnie o
sugestię jakiegoś lokalu, to nie wiedziałbym, co odpowiedzieć. Prawie w ogóle
nie chodzę do kawiarni. Znacznie częściej do barów i restauracji.
– To może następnym razem powinniśmy umówić się na
kolację.
Mężczyzna otworzył szerzej oczy i przełknął głośno
ślinę. Nie spodziewał się tak bezpośredniej sugestii.
– Albo lunch – dodała szybko, jakby z łatwością
zinterpretowała jego reakcję. – Skoro masz sprawdzone lokale, to mógłbyś mi je
pokazać. Sam wiesz, że dawno mnie tu nie było, a Nowy Jork jest dynamiczny,
szybko się zmienia. Ostatnio odkryłam, że nie ma tego baru z bilardem, do
którego chodziliśmy jako nastolatkowie. Pamiętasz go?
– Ach, ten u Brada? – Od razu uśmiechnął się na
wspomnienie tamtych lat. – Został zamknięty jakieś trzy lata temu.
Zbankrutował. – Zaśmiał się. – Żarcie tam było ohydne.
– O boże, tak. Ten okropny sos barbecue! I rozmiękłe
frytki… – Zawtórowała mu śmiechem. – Ale gdy do niego chodziliśmy, sprzedawali
nam alkohol, więc… I bilard był zawsze wolny.
– Bo prawie nikt tam nie chodził – parsknął. – Aż
dziwne, że przez tyle lat udało mu się utrzymać…
Rozmowa z Amy, mimo wcześniejszych niezręczności,
potoczyła się zaskakująco łatwo. Peter był naprawdę zdumiony, gdy dostrzegł, że
minęły trzy godziny, a on miał wrażenie, jakby dopiero wszedł do kawiarni. Miło
było znów wrócić do wspomnień z lat nastoletnich, a poza tym towarzystwo
kobiety było po prostu przyjemne. Słuchała go, była szczerze zainteresowana
jego niezbyt ciekawą pracą, a poza tym przywiozła z Francji świetne anegdoty,
które opowiadała z prawdziwym zapałem. Przypomniał sobie, jak bardzo za nią
tęsknił, gdy wyjechała.
– W ogóle pomyślałam sobie… – zaczęła, gdy czekali na
rachunek. – Dopiero zaczęłam odnawiać stare znajomości, a że ciebie znam
najlepiej, to… Może wybrałbyś się ze mną do kina w piątek? Nigdy nie lubiłam
samotnych seansów.
Peter spuścił wzrok na blat stolika i zawahał się. Nie
wiedział, co odpowiedzieć. Nie chciał jej urazić, a poza tym uważał, że wyjście
do kina z Amy mogłoby być bardzo zabawne, szczególnie jeśli wybraliby horror
lub jakąś głupią komedię romantyczną. Tylko że nie mógł tak po prostu się
zgodzić, bo co miałby powiedzieć Nickowi? Zresztą, nie mógł dawać nadziei
kobiecie, z którą chciał się tylko przyjaźnić.
– A na co? – zapytał, gdy przedłużająca się cisza
zrobiła się nieco niezręczna.
– Na drugą część To.
Może być zabawnie. – Uśmiechnęła się nieśmiało. – Ale oczywiście, jeśli nie
masz czasu, to rozumiem…
– To nie o to chodzi. – Pokręcił głową, skrępowany. –
Z chęcią się z tobą wybiorę, ale… ale chciałbym, żeby było jasne, iż to będzie
przyjacielskie spotkanie. Tak jak dziś.
Amy wydawała się zaskoczona i trochę zawstydzona.
Uciekła wzrokiem w bok.
– Oczywiście – wydusiła. – Nie sugerowałam niczego
innego.
Peter starał się udawać, że w to wierzy. Naprawdę
potrzebował przyjaciela, a Amy zawsze była najlepszą kandydatką na to
stanowisko. Chciał, żeby sytuacja między nimi była klarowna.
– To dobrze. – Uśmiechnął się. – Dam ci jeszcze znać
co do tej soboty, dobrze? Od niedawna się z kimś spotykam i sama wiesz, jak to
jest…
– Masz kogoś? – Amy wyglądała na zszokowaną i chwilę
zajęło jej powrócenie do neutralnego wyrazu twarzy. – Ostatnio nic nie
wspominałeś.
– Bo gdy widzieliśmy się ostatnio, jeszcze nie byliśmy
razem – zaśmiał się z zakłopotaniem. – To świeża sprawa.
– Och. Teraz rozumiem skąd ta zmiana.
– Jaka zmiana? – Zmarszczył brwi.
– Jesteś mniej sarkastyczny i bardziej… przystępny, z
braku lepszego słowa. – Uśmiechnęła się do niego, choć nie był to tak szeroki
uśmiech, jak jeszcze kilkanaście minut temu. – Myślałam, że po prostu
dojrzałeś, ale teraz podejrzewam, że może kryć się za tym pewna osoba…
– Hej! – Skrzywił się. – Dla twojej wiadomości –
jestem bardzo dojrzałym i poważnym mężczyzną. A przy Nicku jestem bardzo
sarkastyczny. On to uwielbia.
– Przy Nicku?
Peter zmieszał się i po chwili niepewnie przytaknął.
Nie wiedział, dlaczego użył imienia chłopaka. Przecież nie musiał w żaden
sposób wskazywać na płeć, w ogóle nie musiał o tym wspominać. A jednak zupełnie
o tym nie pomyślał. Wydało mu się to po prostu naturalne.
Odchrząknął. Widział ciekawość w oczach Amy, ale nie
wiedział, czy jest w stanie o tym rozmawiać. Szczególnie po tym dość
niezręcznym zaproszeniu do kina.
– To chyba rozmowa na dodatkową kawę i przynajmniej
godzinę… – wymamrotał.
– Jeśli nigdzie się nie spieszysz… – Kobieta pochyliła
się do przodu, a wyraz jej twarzy znów powrócił do pogodnego i zrelaksowanego,
który utrzymywał się na niej, zanim dowiedziała się o jego nowym związku. – To
ja mam czas.
Nie potrafił jej odmówić.
***
Dotarł do szpitala dopiero wieczorem i choć obiecał
Nickowi, że będzie wcześniej, to jednak nie miał wyrzutów sumienia. Wiedział,
że chłopak zrozumie, gdy tylko opowie mu o swojej rozmowie z Amy. Bo ta bardzo
mu pomogła. To była pierwsza osoba z jego dawnego, niemalże rodzinnego
otoczenia, której wyznał prawdę o swojej orientacji. Zresztą, powiedział jej
nie tylko o swoim biseksualizmie, ale również o Nicku i sytuacji, w jakiej obaj
się znaleźli. Ulga, którą odczuł, była niesamowita. Dobrze było w końcu komuś
się zwierzyć i podzielić z kimś obawami, które ukrywał przed partnerem.
W sali pojawił się z szerokim uśmiechem na ustach i
niewielką różą w dłoni, którą spontanicznie zakupił u przydrożnej kwiaciarki. Jego
dobry nastrój szybko jednak zamienił się miejscem z niepokojem i narastającym strachem,
gdy dostrzegł zapłakaną twarz chłopaka.
– Nick! – W dwóch krokach znalazł się przy nim,
odrzucił kwiat na szafkę i objął ramieniem wątłe ciało. – Co się stało?
Nigdy nie widział nastolatka w podobnym stanie. Cała
jego twarz była czerwona i mokra od łez, a ramiona trzęsły się
niekontrolowanie. Był całkowicie rozstrojony.
– Nick – powtórzył i przysunął się jeszcze bliżej,
siadając na brzegu łóżka. – Mów do mnie. Co się stało?
Chłopak uniósł głowę i spojrzał na niego szeroko rozwartymi
oczami. Nie prezentował się najlepiej z czerwoną, napuchniętą twarzą i łysą
czaszką. Prawie za każdym razem, gdy się spotykali, Nick miał na głowie chustę.
Bardzo starał się o tym nie zapominać, jakby obawiał się, że przypominanie mężczyźnie
o chorobie może go odstraszyć. Teraz jednak w ogóle o tym nie myślał.
– P-pan Henry… – zaczął i znów załkał. – On…
Pan Henry był sąsiadem Nicka. Tym sąsiadem, który
prawie nigdy się nie odzywał i przez większość czasu spał. Petera nigdy nie
krył swojej irytacji, gdy tylko dostrzegał ruch na drugim łóżku.
– Co z nim? – zapytał, choć domyślał się już
odpowiedzi.
– N-nie żyje.
– Nick… – Westchnął i przycisnął wargi do jego
gorącego czoła. – Nie wiedziałem, że w ogóle rozmawialiście…
– Nie o to chodzi. – Chłopak pokręcił głową i wysunął
się z jego objęć, by ich spojrzenia mogły się spotkać. – Ja będę następny, Pet.
Czuję to.
Nic nie pozostało z radości i spokoju, które odczuwał,
gdy pojawił się w szpitalu. Ciężar choroby Nicka i strach znów spadły na niego
z pełną mocą. Przez chwilę nie wiedział nawet, jak zareagować. Nie potrafił
wykrztusić słowa. W końcu jednak przełamał się i znów przyciągnął chłopaka do
swojej klatki piersiowej i oparł policzek o jego głowę.
– Nie mów tak – wychrypiał. – Nie możesz tak myśleć.
Żaden z nas nie może.
Przez długi czas siedzieli w ciszy, a Nick powoli się
uspokajał. Atmosfera była ciężka i Peter nie wiedział, czy może cokolwiek
zrobić, by pomóc teraz chłopakowi. Nie mógł przecież udawać, że sytuacja nie
jest poważna. Wszystkie słowa, jakie przychodziły mu na myśl, nawet w jego
głowie brzmiały banalnie. Nigdy nie był dobry w odnajdywaniu się w trudnych
chwilach.
– Przyniosłem ci coś – powiedział w końcu, by
odciągnąć myśli Nicka od śmierci.
– Co? – Chłopak uniósł głowę, otarł mokre policzki i
spojrzał na niego ze śladowym zainteresowaniem. Zaraz jednak na jego twarzy
odbiło się zdziwienie, gdy Peter wręczył mu kwiat. – Przyniosłeś mi czerwoną
różę?!
– A co w tym dziwnego? – zapytał defensywnym tonem. – Lepiej
uważaj na kolce.
Nick pokręcił głową i uśmiechnął się nieśmiało. To był
pierwszy uśmiech, jaki tego dnia otrzymał od niego Peter.
– Nic. To… – Parsknął. – Zawsze wiedziałem, że jesteś
romantykiem.
Mężczyzna uniósł brwi, ale na jego ustach zaigrał
uśmieszek. Cieszył się, że udało mu się wywołać uśmiech na twarzy chłopaka.
– Tak sobie wmawiaj – burknął i splótł palce ich dłoni.
– Jeszcze jedno słowo i więcej podobnych prezentów nie dostaniesz.
Nick uniósł brwi i prychnął.
– Nawet nie lubię czerwonych, wiesz? Więc możesz sobie…
Peter nie zamierzał tego słuchać i po prostu
przycisnął usta do drżących warg chłopaka, by go uciszyć. Potem uśmiechnął się,
zadowolony. Jednak potrafił go rozproszyć.
– Nie ma za co, mały niewdzięczniku.
No słodki romantyk ze zgryźliwca. Miłość zmienia, nie ma co:-)
OdpowiedzUsuńMam facebooka zamkniętego na klucz tylko dla rodziny. Więc napiszę tutaj. Bardzo przykre dla autora znaleźć swój tekst podpisany przez kogoś innego. To właśnie plaga internetu, bezosobowe twarze z Nikiem na czole, kradną, wyzywają i popełniają różne ohydztwa bo są bezimienni. Liczą na to, że w powodzi informacji nikt nie zauważy ich małych i dużych zbrodni. Nie przyjmują do swoich małych móżdżków, że mogą jednym słowem rzucić jak kamieniem i zrobić komuś krzywdę czasem nawet fizyczną. Brzydzi mnie to niezmiernie i zawsze oburza. Zwykle ci sami ludzie nie potrafią powtórzyć tego prosto w twarz. Trzymam kciuki, żeby jak najrzadziej ci się to przydarzało.
OdpowiedzUsuńTeż mam nadzieję, że więcej mi się to nie przydarzy. Przyznam szczerze, że było to dla mnie szokujące doświadczenie - szczególnie, że miałam do czynienia z plagiatem krótkiego tekstu o książce, a nie opowiadania lub jego części. Właśnie dlatego chciałam, żeby mój post dotarł do jak największej liczby osób ;>
UsuńBardzo dziękuję za komentarze!
Pozdrawiam :D
Nie!!! Jak to jeszcze tylko 2 rozdziały?!
OdpowiedzUsuńCieszę się że Peter opowiedział przyjaciółce o Nicku, to pokazuje jak poważnie myśli o ich związku. Wg miałam rację, Amy jest świetna :)
Co do wpisu na facebooku - naprawdę nieprzyjemna sytuacja :(
No niestety. Już na początku zapowiadałam, że to będzie znacznie krótsze opowiadanie, jakoś do 10 rozdziałów :P Ale następny tekst na pewno będzie dłuższy ;)
UsuńFakt, Peter przeszedł bardzo dużą zmianę i faktycznie poważnie myśli o Nicku. Aż sama jestem z niego dumna xD
Bardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cieszę się, że nie oszukiwał Amy dając jej nadzieję, że będą mogli być razem... może nie planował wyjawiać kim jest ta osoba, ale bardzi mu pomogła, scena w szpitalu wzruszająca i ta róża...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika
Jesteś niesamowita. To już kolejne opowiadanie, które sprawia, ze się denerwuje i czuję się zestresowana oczekiwaniem na następny rozdział, jak zawsze oczywiście w pozytywnym sensie. Postacie i fabuła bardzo mnie urzekły, szczególnie Nick. Dawno tu nie zaglądałam i strasznie się ucieszyłam widząc coś nowego od ciebie. Oczywiście się nie zawiodłam i całość pochłonęłam niemalże od razu. Fascynującym jest to, że możemy się spodziewać zakończenia, ale znając ciebie wymyślisz coś co bardzo zaskoczy, jak w przypadku "Pęknięcia". Już do tej pory zdarzyło mi się płakać i obawiam się co będzie na końcu. Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny, czekając z niecierpliwością na dalszą część.
OdpowiedzUsuńWow, bardzo dziękuję! Zawsze się ciepło na serduszku robi, gdy się widzi takie komentarze, a teraz - szczerze to przyznaje - takie słowa są mi szczególnie potrzebne. Cieszę się, że wciąż udaje mi się wywoływać silne emocje. Nie wiem, czy tym razem uda mi się zaskoczyć, tak jak w przypadku "Pęknięć", ale postaram się :D
UsuńBardzo dziękuję za ten komentarz i proszę o cierpliwość, bo czasu na pisanie tego, co naprawdę bym chciała, to ja nie mam prawie w ogóle.
Pozdrawiam cieplutko!
Hej
OdpowiedzUsuńJaka idą prace nad rozdziałem?
Hej, dokładnie tak samo, jak dwa tygodnie temu, gdy pisałam o tym na fejsie. Praca licencjacka wisi nade mną jak kat, dodatkowo dochodzą inne zaliczenia i gdzieś tego czasu i chęci na pisanie czegoś jeszcze za bardzo nie ma. Może dziś postaram się coś ruszyć, bo zrobiłam sobie dzień wolnego, ale nie mam pojęcia, co mi z tego wyjdzie. Na razie mam 2 strony rozdziału i tyle.
UsuńLiczę na Waszą cierpliwość.
Pozdrawiam!
Dziękuję za odpowiedź
UsuńNie ma co się śpieszyć, pisz spokojnie. Nie wiedziałam, że pisałaś na fejsie.
Weny, czasu i jeszcze trochę obydwu
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcieszę się, że Amy nie oszukiwał dając niby jakąś nadzieję, a od razu postawił sprawe jasno, może nie planował wyjawiać kim jest ta osoba, ale Amy bardzo pomogła tutaj... scena w szpitalu wzruszajaca, a gest z róża cudowny...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia