niedziela, 23 lutego 2020

Powtórzyć życie – 7 – Spotkanie

 Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze!
_____________________________________________________________________

Peter wszedł do sali i pierwszym, co zauważył, by Nick spacerujący z pielęgniarką pod ramię. Był tak zaskoczony tym widokiem, że dopiero po chwili był w stanie odpowiedzieć na powitanie chłopaka.
– Hej. – Uśmiechnął się czule i przeniósł wzrok na kobietę. – On tak może…?
– Nie tylko może, a wręcz powinien. Ciągłe leżenie nie jest korzystne dla jego mięśni. Chce pan…?
– Co? A, tak, jasne. – Szybko się zreflektował i rzucił torbę pod ścianę, by następnie podejść do Nicka i objąć go z drugiej strony. Wkrótce to na nim wsparł się chłopak i razem przemierzali niewielką salę. – Czujesz się dziś lepiej?
– Zdecydowanie. – Nick uśmiechnął się szeroko, choć na jego twarzy pozostawał wyraz całkowitego skupienia, jakby musiał koncentrować się na każdym kroku. – Sam widzisz, że jestem silniejszy…
Peter nawet nie zauważył, gdy pielęgniarka wyszła. Całą uwagę skupił na tym drobnym ciele, które pod jego palcami było tak kruche, że bał się je dotykać, by nie zrobić mu krzywdy.
– Ostatnio chodzę coraz częściej, wiesz? I coraz dłużej.
– Poprawia ci się. – Uśmiechnął się szerzej i przesunął palcami po boku nastolatka, wywołując u niego chichot. – Ktoś tu ma łaskotki.
– O Boże, Peter przestań, hahahaha, Jezu… – Nick śmiał się tak długo, że wkrótce jego śmiech zamienił się w silny kaszel. W rezultacie potknął się i upadłby, gdyby nie ramiona mężczyzny. – Przepraszam.
– Hej, nic się nie stało. – Uśmiech mężczyzny bardzo szybko zniknął, gdy spostrzegł, jak słaby był Nick. – Wracamy do łóżka. Musisz odpocząć.
Złapał go pod kolanami i bez trudu podniósł, by następnie ułożyć na materacu i przykryć kołdrą. Wolał nie pytać o wagę. Ciało chłopaka to była sama skóra i kości.
– Przynajmniej odkryłem twój słaby punkt… – Spróbował zażartować, ale nawet dla niego zabrzmiało to bardzo sztucznie, więc ostatecznie zamilkł i przystanął przy łóżku Nicka, nie wiedząc, co teraz zrobić. Widział po minie chłopaka, że ten był zawiedziony reakcją swojego organizmu. – Przynieść wodę? Albo iść po pielęgniarkę?
– Woda będzie w porządku, dzięki.
Gdy wrócił ze szklanką i podał ją Nickowi, przysiadł na swoim zwyczajowym miejscu i westchnął. Atmosfera zrobiła się ciężka i nie wiedział nawet, jak rozpocząć rozmowę, by rozchmurzyć nastolatka.
– A może wybrałbyś się ze mną na przejażdżkę? – zapytał w końcu, gdy cisza stała się nieznośna.
– Na przejażdżkę? – Nick zmarszczył brwi i westchnął. – Przecież wiesz, że nie mogę stąd wyjść…
Peter wywrócił oczami i prychnął.
– Przecież nie musimy stąd wychodzić, dzieciaku. Mogę wypożyczyć wózek i przejedziemy się po korytarzach, gdy już odzyskasz siły. Co ty na to?
– Ale wiesz, że nie mogę odwiedzać niektórych oddziałów, bo moja odporność jest bardzo słaba po leczeniu i…
Peter przyłożył palec do ust i pokręcił głową.
– Nie musisz mi tego tłumaczyć, dzieciaku. Zaraz pójdę i zapytam lekarza, gdzie mogę cię zabrać. Nie obiecuję, że zmienisz jakoś bardzo otoczenie, bo wszystko tu wygląda podobnie, ale trochę się ruszysz. – Znów wyciągnął dłoń, jakby chciał poczochrać go po włosach, ale zreflektował się i jego dłoń wylądowała na chłodnym policzku. Pogładził go z czułością i chwilę później już go nie było.
***
To był naprawdę dobry pomysł. Nie licząc badań, Nick nie pamiętał, kiedy ostatni raz opuszczał salę. Chyba wtedy, gdy pierwszy raz spotkał Petera, a to było naprawdę dawno temu. Dobrze było chociaż na chwilę zmienić otoczenie, nawet jeśli korytarze nieszczególnie różniły się wystrojem od jego sali. A sama przejażdżka wózkiem okazała się szybka, ekscytująca i niekoniecznie bezpieczna. Kilka razy prawie nie spadł z wózka, ale nawet gdyby znalazł się na podłodze, to zapewne uznałby, że było warto. Bo to była świetna zabawa, a on od miesięcy się tak nie bawił.
Peter najpierw przewiózł go po korytarzu na oddziale onkologii. Zaczęli od wolnego tempa, rozmawiając przy tym krótko na błahe tematy. Później skorzystali z windy i przenieśli się na niższe piętro. Tam mężczyzna nie hamował się już tak bardzo i pchał wózek z taką energią, że Nick w pierwszej chwili krzyknął i zacisnął dłonie na podłokietnikach, aż pobielały mu kostki.
Może nie była to jazda sportowym samochodem, o której marzył, gdy jeszcze był dzieciakiem, ale i tak przyniosła mu mnóstwo radości. Tak dobrze nie bawił się już od miesięcy, o ile nie od lat. Było dużo śmiechu, adrenaliny, skonfundowanych i zirytowanych twarzy mijanych przez nich pacjentów oraz krzyczących pielęgniarek. A sam Peter, który do tej pory nie kojarzył mu się ze szczególnie spontanicznym i rozrywkowym typem człowieka, bardzo pozytywnie go zaskoczył. Sam zachowywał się tak, jakby nie bawił się gorzej od niego. Aż znów miał ochotę go pocałować.
Wrócili na salę po niecałej godzinie, ale Nick czuł się tak, jakby spędzili poza nią co najmniej kilka godzin. Był wykończony i oczy mu się zamykały, ale pierwszy raz odkąd się pojawił w tym miejscu, było to pozytywne zmęczenie. Czuł się zrelaksowany, szczęśliwy i zakochany. Po raz kolejny nie potrafił oderwać wzroku od mężczyzny, który ostrożnie przeniósł go z wózka na łóżko, troskliwie poprawił mu poduszkę i uśmiechał się przy tym z taką czułością, że Nickowi brakowało tchu. Peter w jego oczach jeszcze nigdy nie wyglądał przystojniej, niż w tamtej chwili, gdy pochylał się nad nim, by zadbać o jego komfort. Gdyby nastolatek nie był tak zmęczony, z pewnością uniósłby się na przedramionach i zrobił coś głupiego, jak pocałowanie mężczyzny.
– Dziękuję – szepnął i przymknął oczy. Nie poczuł już dotyku na policzku i nie usłyszał, jak Peter opuszcza salę, by zwrócić wózek. Zasnął.
***
Gdy wrócił do sali, spostrzegł, że Nick zasnął. Spał na plecach, z głową lekko przekręconą w lewą stronę. Oddech miał równomierny i spokojny i delikatne rumieńce wciąż nie opuściły jego zmizerniałej twarzy, nadając jej bardziej żywy wygląd. Mężczyzna zawahał się, ale ostatecznie przysiadł na swoim miejscu, by jeszcze przez chwilę popatrzeć na śpiącego chłopaka. I wtedy uderzyło to w niego z pełną mocą – zakochał się. Nie mógł dłużej przed tym uciekać, nie mógł się oszukiwać. To nie było jedynie zauroczenie, które miało zniknąć tak szybko, jak się pojawiło. Nie, jego uczucia do Nicka były znacznie głębsze, poważne i przerażające.
– Szlag.
Ukrył twarz w dłoniach i przez chwilę tkwił tak, niezdolny nawet do tego, by się poruszyć. Świadomość własnych uczuć była przytłaczająca, ale niezaskakująca. Od dawna wiedział, jak ważny stał się dla niego nastolatek. Tylko co powinien teraz zrobić? Jak poradzić sobie z uczuciem do dzieciaka, który w każdej chwili może umrzeć? Nie potrafił znaleźć odpowiedzi na te pytania. Nie czuł się gotowy na coś tak poważnego.
Opuścił w końcu ręce i uniósł głowę, by raz jeszcze spojrzeć na spokojną twarz Nicka. Poprawił mu kołdrę, uśmiechnął się na widok lekko zmarszczonego nosa chłopaka i westchnąwszy, opuścił salę. Był pewny, że następnego dnia znów do niej wróci. Teraz wiedział tylko tyle, że musi wykorzystać każdą wolną chwilę na spotkania z nastolatkiem. Nie mógł przecież przewidzieć, które z nich może okazać się tym ostatnim.
***
Tydzień później pojawił się na rodzinnym obiedzie z postanowieniem, że powie o wszystkim matce. A raczej prawie o wszystkim. Nie chciał na razie wspominać o Nicku i swoich uczuciach wobec niego. To była skomplikowana sytuacja. Nie byli w związku, oficjalnie byli tylko przyjaciółmi i trudno było przewidzieć, czy ich przyjaźń w ogóle ma szansę rozwinąć się w coś więcej. Stan chłopaka też nie poprawiał sytuacji i Peter wolał już bardziej tego nie komplikować, dodając do obrazka swoją nieco histeryczną matkę i ciekawskiego brata. Wolał zacząć od mniej poruszającej wieści, czyli informacji o swoim biseksualizmie.
Jack znów miał być nieobecny, co na początku ucieszyło mężczyznę, który wolał zacząć od matki. Wiedział, że gdyby wyznał prawdę obojgu w trakcie posiłku, brat mógłby obrócić całą sytuację w nieśmieszny żart. Wolał tego uniknąć, bo w pewnych kwestiach Jack wciąż był bardzo niedojrzały i nie można było mu ufać. Dlatego Peter entuzjastycznie zareagował na wiadomość, że brat znów nie pojawi się na ich tradycyjnym obiedzie. Teraz jednak, gdy wchodził do rodzinnego domu, był znacznie bardziej zdenerwowany i mniej przekonany do swojego pomysłu. Obecność Jacka mogła jednak pozytywnie wpłynąć na rozładowanie atmosfery przy stole. Sam już nie wiedział, czy więcej widział plusów, czy minusów w swoim planie.
– Wszystko w porządku? – To było pierwsze, co usłyszał od matki, przez co poczuł się jeszcze gorzej. Nie sądził, że jest aż tak oczywisty. Nie miał pojęcia, jak przetrwa ten obiad.
W odpowiedzi pokiwał niemrawo głową i podążył za rodzicielką do kuchni.
– Pomóc ci w czymś?
– Nie, prawie wszystko gotowe. Możesz zanieść sok i szklanki.
– Mhm – mruknął i trzęsącymi się dłońmi wyciągnął szkło z szafki. – Ładnie pachnie.
Gdy przeszedł do jadalni, wziął głęboki wdech i ustawił wszystko na stole. Był tak rozkojarzony, że dopiero po chwili zauważył trzecie nakrycie.
– Jack jednak się pojawi?! – krzyknął w stronę kuchni, a cień nadziei w jego głosie zaskoczył nawet jego. Sam już nie wiedział, czego chciał.
– Nie, będziemy mieli gościa!
Peter zmarszczył brwi i wrócił do kuchni.
– Gościa? – powtórzył, jakby się przesłyszał. – Kogo?
– Córka naszej sąsiadki wróciła z Francji i zaprosiłam ją na obiad.
– Amy wróciła?
– Tak. Uznałam, że ucieszysz się ze spotkania po latach.
Peter przełknął ślinę i kiwnął głową. Amy. Ostatni raz widział ją jakieś cztery lata temu, gdy wróciła w trakcie studiów na krótkie wakacje. Była młodsza od niego, ale w dzieciństwie byli dobrymi sąsiadami. Zawsze ją lubił i przez pewien czas nawet mu się podobała. Dziwnie czuł się z myślą, że znów ją zobaczy.
To spotkanie wszystko zmieniało. Nie mógł teraz powiedzieć matce o swojej orientacji. Znów musiał poczekać i wiedział, że przez to wcale nie będzie mu łatwiej. Ponowne przeżywanie podobnego stresu mogło go wykończyć. Gdy dowiedział się już, jak okropny jest strach przed wyznaniem prawdy, przypuszczał, że szybko znów się nie odważy na ten krok.
– Cieszę się, mamo. – Uśmiechnął się wymuszenie. – Oczywiście, że się cieszę.
***
Amy pojawiła się na progu ich domu dziesięć minut później i wszystko wyglądało tak, jakby ostatnich czterech lat nie było. Zjedli razem posiłek, rozmawiając przy tym o wszystkim, co wydarzyło się w ich życiu i była to najbardziej naturalna rozmowa na świecie. Nawet przez chwilę mężczyzna nie czuł się skrępowany obecnością sąsiadki. Wręcz przeciwnie, bardzo zrelaksował się w jej towarzystwie i mógł nawet przyznać, że dobrze się bawił. Wszystkie wcześniejsze wątpliwości i strach odepchnął na razie w najdalszy kąt swojego umysłu.
– Może zabierzesz Amy na spacer? – Ton głosu jego matki i blask w jej oczach sprawiły, że zamarł ze szklanką soku w dłoni.
– Um, jasne – wydusił w końcu i spojrzał na jasnowłosą kobietę. – Jeśli chcesz, oczywiście.
Amy entuzjastycznie zareagowała na ten pomysł i pięć minut później już wychodzili z domu. Peter był jednak myślami przy swojej matce, która bardzo sprytnie zaaranżowała to spotkanie. Aż do końca nie przeszło mu przez myśl, że rodzicielka chce go zeswatać. I to akurat w tym momencie, gdy on odkrył w sobie uczucia do Nicka!
– Wszystko w porządku?
Amy patrzyła na niego z troską, gdy powoli szkli w dół ulicy, więc mężczyzna był zmuszony przytaknąć.
– Ta, zamyśliłem się. Wybacz. – Uśmiechnął się krzywo. – Nie spodziewałem się twojego powrotu. Myślałem, że już na zawsze utknęłaś w Marsylii.
– Dostałam dobrą propozycję pracy w Nowym Jorku, więc uznałam, że to najwyższy czas, by wrócić.
– I żaden przystojny Francuz nie próbował cię zatrzymać? – zapytał z ciekawości.
– Jakoś tak się złożyło, że nie. – Uśmiechnęła się do niego, a jej uśmiech powiedział Peterowi, że nie był to najlepszy wybór tematu. – A ty dałeś się usidlić jakiejś kobiecie?
Wzruszył ramionami i pokręcił głową.
– Nie. Żadna nie została przy mnie na dłużej. Najwyraźniej trudno ze mną wytrzymać.
Nie było to kłamstwo. Nie był w związku z żadną kobietą i do żadnej nie pałał uczuciem. A jednak poczuł się winny, przemilczając Nicka i ich relację. Nie byli parą, ale jednak…
– To dobrze. Może ktoś inny bardziej doceni twoje towarzystwo.
Widząc sugestywny uśmiech na twarzy Amy, poczuł się jeszcze gorzej. Jego koleżanka była atrakcyjna, nie dało się tego ukryć. Z kaskadą jasnych włosów, jasną cerą i dobrze podkreślonymi krągłościami prezentowała się naprawdę doskonale. Podobała mu się i nie zmieniło się to przez lata jej nieobecności. Ale w szpitalu czekał na niego jego wychudzony, niknący w oczach Nick. Znów spłynęła na niego kolejna fala poczucia winy.
– Hej, pamiętasz tę górkę, z której zjeżdżaliśmy na sankach? – zapytała, gdy w żaden sposób nie skomentował jej wcześniejszego stwierdzenia. – Chodźmy tam.
– Ee… No dobra. Jeśli chcesz.
– Powspominamy stare, dobre czasy. – Znów się do niego uśmiechnęła i złapała go za rękę. – To dobry początek. – Zaśmiała się. – By odbudować naszą znajomość.
Peter nie był przekonany, czy faktycznie tylko to miała na myśli.
***
Ostatnim razem poczucie winy zżerało go, gdy wybrał się do klubu i całował z nieznajomym chłopakiem, podczas gdy Nick wyczekiwał jego wizyty. Teraz rozmawiał tylko z koleżanką z dzieciństwa, a jednak czuł się tak, jakby znów zdradził. Choć było to przecież absurdalne uczucie, skoro on i nastolatek nawet nie byli parą. Dlatego, gdy wszedł do sali i zastał chłopaka czytającego książkę, wcale nie był w dobrym nastroju.
– Hej.
– O, cześć. – Nick uśmiechnął się szeroko i przymknął książkę. – Nie sądziłem, że pojawisz się tak wcześnie.
Wzruszył ramionami i przysiadł na stołku.
– Nie miałem ochoty zabierać się za pracę, więc pomyślałem, że wpadnę.
– Ktoś tu dzisiaj nie jest w najlepszym nastroju, co?
Peter zmarszczył brwi i skrzyżował ramiona na piersi.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– Przecież widzę, Peter. – Nick westchnął i odłożył książkę na szafkę. Tego dnia wyglądał świeżo i radośnie. Nawet jego skóra nie była tak trupioblada, jak zwykle. – Co się stało?
– Chciałem powiedzieć matce o swojej orientacji – wyrzucił z siebie po chwili ciszy.
– Och. – Wyraz twarzy nastolatka od razu uległ zmianie. Teraz wyglądał na zmartwionego. – Nie przyjęła tego dobrze?
– W ogóle tego nie przyjęła, bo jej nie powiedziałem – wymamrotał, patrząc na swoje stopy. – Zaprosiła do nas moją dawną koleżankę z dzieciństwa. Amy wyjechała lata temu na studia do Francji i teraz wróciła. Więc nie miałem okazji, by się wyoutować.
– Och. Ale to nic, Peter. – Nick sięgnął po dłoń mężczyzny i ścisnął ją delikatnie. – Będziesz miał jeszcze niejedną okazję, by wyznać jej prawdę. A… a ta twoja koleżanka… Dobrze się bawiłeś?
Pytanie było bardzo niewinne, ale mężczyzna i tak dostrzegł cień, który przemknął przez twarz nastolatka. Gdyby na niego nie spojrzał, nie poświęciłby większej uwagi temu pytaniu.
– Tak – odpowiedział powoli i oblizał dolną wargę. – Nie musisz być zazdrosny.
– Zazdrosny? – Nick zaśmiał się nerwowo i cofnął swoją dłoń. – O co miałbym być zazdrosny? Jesteśmy p-przyjaciółmi i…
Peter pokręcił głową i pochylił się nad chłopakiem, przytłaczając go swoim ciałem.
– Przestań – szepnął. – Po prostu…
Już to kiedyś zrobił. To nie był pierwszy raz, gdy przycisnął swoje wargi do ust nastolatka, ale tym razem trwało to znacznie dłużej. Ułożył jedną z dłoni na policzku Nicka i pocałował go mocniej, aż w końcu doczekał się nieznacznej odpowiedzi. Uśmiechnął się wtedy w usta chłopaka i odsunął na tyle, by móc coś powiedzieć.
– Nie musisz być zazdrosny. Dobrze?
Nick patrzył na niego szeroko rozwartymi oczami, jakby nie wiedział, jak powinien się zachować. Był zszokowany.
– Tak, d-dobrze. – Zaśmiał się nerwowo, ale w jego oczach zalśniła radość. – Dobrze.


4 komentarze:

  1. To zakończenie <3 Mam nadzieję że Amy nie stanie się przeszkadzajką w ich relacji, wydaje się na razie bardzo sympatyczną postacią :)
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakończenie urocze .rozdział jak zawsze świetny .pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    to było po prostu... Peter zdający sobie sprawę z uczuć jakimi darzy Nicka... może mała rzecz z tą przejażdżką, ale wiele radości przyniosła Nickowi... w zasadzie to mógł po obiedzie powiedzieć matce (no na przykład wrocił z tego spaceru i wtedy), ale i Amy to mógł powiedzieć że jest ktoś kim się interesuje... bo mam takie przeczucie, że była by wielkim wsparciem dla niego...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    to bylo po prostu... och Peter zdający sobie sprawę z uczuć jakimi darzy Nicka, może taka mała rzecz z tą przejażdżką ale wiele radości przyniosła Nickowi... w zasadzie to mógł powiedzieć matce po obiedzie (chodzi mi o późniejszy czas no na przykład wrócił z tego spaceru i wtedy), ale i Amy mógł powiedzieć że jest ktoś kim się interesuje, no bo jakieś przeczucie mam że była by podporą dla niego...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń