Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, miały się w nim znaleźć inne wydarzenia, ale kiedy zaczęłam pisać, to podążyło to w zupełnie innym kierunku, niż planowałam xD My mamy Sylwerstra i bohaterowie "Pęknięć" też go mają :D
Przy okazji chciałabym życzyć Wam Wszystkiego Najlepszego w zbliżającym się 2019 roku. Oby był on dla Was lepszy niż poprzedni :D
Ach, muszę też przeprosić za błędy, które mogą się pojawić. Rozdział był pisany na dwóch laptopach (mam problem ze swoim, niestety), a później sklejany i mogłam czegoś nie zauważyć.
Trzymajcie się!
_____________________________________________________________________
Mama Nicka wyraziła zgodę
na zorganizowanie imprezy u niej w domu, o ile nie zaproszą więcej niż dwadzieścia
osób. Louis jednak, kierując się radą przyjaciela, nie ograniczał się w
zaproszeniach i kiedy przybyli wieczorem do domu chłopaka (mieli przyjść
wcześniej, ale Lily miała jakiś problem z sukienką, czego Jacques nawet nie
próbował zrozumieć), wnętrze było pełne ludzi.
– Nigdy nie byłam na
takiej imprezie – przyznała dziewczyna, już przy wejściu posyłając mu trochę przerażone
spojrzenie.
Jacques uniósł wysoko
brwi, ale jego mina zaraz uległa zmianie, gdy przypomniał sobie, jak zachowywali
się rodzice Lily i Blake’a. Z pewnością nie byli skłonni do puszczania swojej
córki na podobne przyjęcia.
– To jak zazwyczaj
obchodziłaś Sylwestra? – zapytał, chowając swoją kurtkę w szafie znajdującej
się na korytarzu. To samo zrobił z płaszczem nastolatki.
– Z rodzicami – przyznała
z wyraźnym wstydem. – Najczęściej przed telewizorem.
Szatyn pokręcił głową i
objął ją ramieniem.
– W takim razie masz
szczęście, że tym razem wylądowałaś w Chicago w tak znamienitym towarzystwie. –
Uśmiechnął się szeroko, już teraz dostrzegając gospodarza w tłumie. – Ja i Nick
zadbamy o to, żebyś na długo zapamiętała
ten wieczór.
Atmosfera między nim a
Lily była trochę napięta, ale starał się nie okazywać przy niej swojego
skrępowania. Wiedział, że dziewczyna odkryła jego sekret, ale dopóki nie
próbowała poruszać tego tematu, Jacques mógł udawać, że wszystko jest w
porządku. Nie wiedział też, czy siostra Blake’a rozmawiała z mężczyzną. Miał
nadzieję, że nie. Najważniejsze było jednak to, że od czasu świąt nie skomentowała
w żaden sposób jego szkiców, nawet jeśli chłopak czasem wyczuwał na sobie jej
sondujące spojrzenie.
– Tylko pamiętaj –
spojrzał na nią poważnie – nie przesadzaj z alkoholem, bo nie zamierzam zginąć
z rąk twojego brata.
Lily wywróciła oczami.
– Przecież wiesz, jaką
mam słabą głowę, Jacques – szepnęła, tym również trochę zawstydzona. – Poza tym
Blake nigdy by cię nie skrzywdził.
Jacques zacisnął usta i
posłał jej krzywe spojrzenie, nie odpowiadając. Zamiast tego pociągnął ją w
głąb salonu, w stronę bawiących się gości. Lily najwyraźniej nie miała pojęcia
o tym, że jej brat już go skrzywdził i wcale nie chodziło o krzywdę fizyczną.
Ale nie musiała o tym wiedzieć. Tak było lepiej.
Trzy godziny później
Jacques był już mocno wstawiony i siedział na balkonie, rozmawiając z jakimś
chłopakiem, którego imienia nawet nie pamiętał. Rozmowa była jednak przyjemna,
a nieznajomy wydawał się szczerze zainteresowany jego obrazami i planami na
przyszłość. Poza tym patrzył na niego w taki sposób, że szatyn czuł się mile
połechtany. Dawno nikt tak na niego nie patrzył, a przy tym był szczerze
zainteresowany rozmową z nim, a nie tylko jego ciałem. Oczywiście nie brał pod
uwagę Blake’a i jego krępujących spojrzeń, bo to było coś zupełnie innego i o
tym wolał nawet nie myśleć.
– Gdybym dał ci kartkę i
ołówek, to potrafiłbyś mnie teraz naszkicować? – zapytał nagle jego ciemnowłosy
towarzysz i przechylił głowę w bok. Sam też wydawał się nieco podpity, choć z pewnością
wypił mniej od szatyna.
– Teraz? – Jacques uniósł
brwi i zlustrował go wzrokiem. Trochę zakręciło mu się przy tym w głowie. –
Chętnie, ale teraz efekt mógłby nie być nawet zadowalający. – Uśmiechnął się
krzywo. – Chyba za dużo wypiłem.
– To… może innym razem? –
Nieznajomy spojrzał na niego pewnie, choć jego wzrok był już trochę rozmyty. Na
niego też alkohol miał spory wpływ. – Nadaję się na modela?
Jacques pokiwał powoli głową
i oblizał dolną wargę. Przyjrzał się przystojnej twarzy, oceniając ją pod kątem
rysunku. Nie była tak perfekcyjna, jak ta Blake’a (aż się skrzywił, znów
przypominając sobie mężczyznę), ale z pewnością przyjemnie będzie się ją
szkicowało. Poza tym podobała mu się pewność siebie tego chłopaka. Był miły,
szczerze zainteresowany jego pracami, a przy tym nie zgrywał nieśmiałego
chłopca. Jacques nie lubił nieśmiałych.
– Dasz mi swój numer? –
zapytał w przypływie nagłych emocji i wyciągnął telefon z kieszeni. Może
naprawdę powinien posłuchać Nicka i znaleźć sobie kogoś innego, kto oderwie
jego myśli od brata Lily.
Brunet uśmiechnął się i
podał mu swojego iPhone’a, żeby Jacques mógł wpisać swój numer. Bright zrobił
więc to samo i obaj wymienili się numerami. Przy nowym kontakcie pojawiła się
nazwa „Aaron”, dzięki czemu przypomniał sobie imię chłopaka i uniknął
niezręczności.
Uśmiechnął się szeroko do
bruneta i postanowił wstać, żeby przynieść im po jeszcze jednym drinku. Kazał
Lily się pilnować, ale najwyraźniej sam nie znał umiaru.
– Och. – Zakręciło mu się
w głowie i gdyby nie złapał się krzesła, na którym chwilę wcześniej siedział, z
pewnością wylądowałby na podłodze. – Chyba wypiłem więcej, niż mi się wydawało…
– W porządku? – Aaron bardzo
szybko znalazł się obok niego i objął go asekuracyjnie w pasie. Nie był jednak
przy tym nachalny, a po prostu chciał pomóc, co Jacques’owi – pomimo stanu
upojenia – udało się zarejestrować.
– Tak – mruknął, choć nie
brzmiał zbyt pewnie. Nie wiedział, czy zaraz nie zrobi mu się niedobrze. –
Trochę tylko kręci mi się w głowie. Chyba pójdę się położyć w pokoju Nicka.
– W takim razie chodź,
pomogę…
Brunet nawet nie
dokończył, bo przerwały mu krzyki dobiegające z wnętrza domu. Oczywiście już
wcześniej było głośno, a do tego grała muzyka, ale teraz okrzyki stały się
bardziej wyraziste i mogły zwiastować tylko jedno. Obaj spojrzeli na siebie,
nim Aaron zerknął na telefon i pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Za minutę przywitamy
Nowy Rok – oznajmił. – Nie sądziłem, że tak długo tutaj siedzieliśmy…
Jacques uśmiechnął się
słabo, choć też był zaskoczony. Naprawdę rozmawiali przez dwie godziny? Nawet
nie zauważył, kiedy to minęło!
– Chcesz wejść do środka?
Bright pokiwał głową, bo
przepychanie się teraz przez tłum roześmianych i pijanych nastolatków, wcale
nie było jego marzeniem. Poza tym drzwi od balkonu zostały otworzone i
dołączyła do nich grupa rozchichotanych dziewczyn, tarasując przy tym wyjście.
Wolał już zostać i przez chwilę pooglądać fajerwerki.
– Nie mamy nawet żadnego
picia. – Westchnął, patrząc na ich puste szklanki, ale na to też nie było
czasu, bo z dołu już usłyszał odliczanie. Kilka osób wyszło przed dom, żeby
puścić swój zapas fajerwerków. Jacques obserwował ich bez większego
zainteresowania, opierając łokcie o barierkę. Zaraz też poczuł ciepłe ciało
obok siebie i ramię, które owinęło się wokół jego pasa. Nawet się nie
sprzeciwił.
– Szczęśliwego Nowego
Roku. – Usłyszał szept przy uchu i obrócił się, by spojrzeć w lekko zamglone,
ciemne oczy przystojnego bruneta.
– Szczęśliwego Nowego
Roku - powtórzył i uśmiechnął się szeroko, naprawdę zadowolony z poznania
Aarona. Był tylko ciekaw, jak wiele z tego będą pamiętać po przebudzeniu.
Nie było noworocznego
pocałunku. Choć dostrzegł wzrok chłopaka, który spoczął na chwilę na jego
ustach, to nie wykonał w jego stronę żadnego gestu, a brunet najwyraźniej nie
chciał niczego robić bez pozwolenia, więc skończyło się na wspólnym staniu na
balkonie i obserwowaniu kolorowych fajerwerków, które wybuchały na niebie i
tworzyły feerie barw. Jacques już nie pamiętał, kiedy ostatni raz spędził z
jakimś chłopakiem tak grzecznie czas. To była przyjemna odskocznia od tego, co
ostatnio działo się w jego życiu. Doszedł do wniosku, że chętnie by ją
powtórzył.
***
Jacques jęknął i
przekręcił się na drugi bok, wciąż znajdując się na granicy jawy i snu. Obrazy,
które mu się przyśniły, wciąż nie zniknęły, a on nie zdawał sobie sprawy, że te
szturchnięcia, które coraz silniej odczuwał, pochodziły z jawy i nie były
częścią sennego marzenia. Może właśnie dlatego zmarszczył brwi i wymamrotał z
pretensją (w jakiś sposób brzmiąc przy tym na rozczulonego, a przynajmniej tak
o tym pomyślała Lily, która od pięciu minut próbowała obudzić swojego
przyjaciela) imię swojego przyszłego ojczyma.
– Blake…
– Jacques!
– Co… - Szatyn otworzył w
końcu oczy i od razu się skrzywił, kiedy światło poraziło jego wrażliwe
spojówki. – Weź to zgaś…
Lily roześmiała się i
opuściła rolety do połowy.
– Powinniśmy wracać do
domu. Jest już po trzynastej.
– Tak wcześnie…? –
Przekręcił się na plecy i jęknął cicho. Bolała go głowa. – Gdzie jest Nick?
– Sprząta kuchnię.
– Sprząta? – Powtórzył,
niepewny, czy się przypadkiem nie przesłyszał. – Sam z siebie? Po Sylwestrze? O
tej godzinie?
– No… tak.
– Chryste, chyba umarłem
i znalazłem się w innym świecie. – Zakrył oczy przedramieniem. – Masz jakąś
tabletkę? Zaraz głowa mi pęknie.
– Mam tabletkę, wodę i miskę,
gdybyś rzygał. – Uśmiechnęła się szeroko. Po niej nie było widać, że przeżyła
sylwestrową imprezę. Wyglądała zdrowo i promiennie.
– Cudowna jesteś –
wychrypiał i podciągnął się do siadu. – Mógłbym cię teraz pocałować.
– Poczekaj, bo się
jeszcze zakochasz – zakpiła i podała mu lek, który miał pomóc mu pozbyć się
bólu głowy.
– W tej chwili mógłby
nawet zmienić orientację i ci się oświadczyć. – Prychnął, gdy opróżnił połowę
butelki.
Odetchnął z wyraźną ulgą
i ponownie przymknął oczy. Najchętniej poszedłby jeszcze spać, ale mógł to
przecież zrobić już we własnym łóżku. Poza tym miał świadomość, że wypadało
pomóc przyjacielowi ze sprzątaniem, nawet jeśli Lily chciała już iść do domu.
– Mhm, chyba muszę zejść
do kuchni i samemu się przekonać, czy Nick faktycznie uderzył się w głowę, bo w
jego nagłe chęci do sprzątania nigdy nie uwierzę…
Lily uśmiechnęła się z
rozbawieniem, ale zaraz spojrzała na niego z wyraźną troską.
– Dobrze się czujesz? Nie
będziesz wymiotował?
– Jak będziesz tak o tym
mówić, to w końcu faktycznie zrobi mi się niedobrze – mruknął z przekąsem i z
trudem podniósł się z łóżka. – Pójdę się wysikać i zaraz do was dołączę.
Wyglądał okropnie –
blady, z przekrwionymi oczami i włosami, które potrzebowały szczotki. Poza tym
wciąż bolała go głowa, miał sucho w ustach i ogólnie czuł się fatalnie. Nie
miał w planach tak skończyć, ale nawet nie potrafił powiedzieć, jak to się
stało, że tyle wypił. Bo pamiętał, że pił. Pamiętał wszystko i zastanawiał się,
czy ten chłopak – Aaron, jak sobie po chwili przypomniał – też pamiętał.
Gdy pojawił się w kuchni,
aż przetarł oczy ze zdziwienia. Co prawda zaskoczyła go czystość łazienki i
brak śmieci na korytarzu, ale nie zastanawiał się nad tym zbyt mocno i dopiero
w kuchni, gdy ujrzał swojego przyjaciela z workiem pełnym śmieci, dotarło do
niego, że ten musiał wszystko posprzątać.
– Wow – wydusił, patrząc
na niego głupio. – Ty sprzątasz i… Wow, Ty to posprzątałeś?
– A nie widać? – Nick
pokręcił głową i posłał szatynowi szeroki uśmiech. – Wyglądasz jak idiota. Ogarnij
się.
– No właśnie widzę i nie dowierzam.
– Prychnął. – Co ci się stało? W ogóle o której wstałeś, że już udało ci się
wszystko ogarnąć.
– O dziesiątej.
– O dziesiątej –
powtórzył głupio. Podszedł do wyspy kuchennej, na której stały trzy butelki
wody. Sięgnął po jedną z nich i wypił trochę. – To jakieś noworoczne
postanowienie, czy nadal się nie obudziłem?
– Przyniosłam mop i… -
Lily przerwała, wchodząc do kuchni. W jednej ręce trzymała wspomnianego mopa, a
w drugiej wiadro z wodą. – O, tylko to skończymy i możemy iść, ok?
Jacques zagapił się na
dziewczynę i automatycznie wzruszył ramionami.
– Razem to wszystko
posprzątaliście?
– No tak. – Nastolatka kiwnęła
głową. – Nick chciał cię obudzić, ale słyszałam, że wczoraj trochę cię
poniosło, więc mu to wyperswadowałam.
Brwi szatyna podjechały
do góry. Przeniósł wzrok na swojego przyjaciela, który wzruszył jedynie
ramionami, ale spojrzał przy tym na Lily w taki sposób, że Jacques nic już z
tego nie rozumiał. Nick sprzątał, nie chciał go budzić i najwyraźniej słuchał
młodszej dziewczyny…
– A ja słyszałem, że
zabalowałeś z jakimś gościem. – Brunet poruszył znacząco brwiami.
– Z Aaronem – przyznał,
opierając się plecami o blat.
– Z Aaronem? Serio?
– Taa. Skąd ty go w ogóle
znasz?
– Poznaliśmy się na
basenie. No wiesz, kiedy jeszcze na niego chodziłem.
Jacques spojrzał na niego
krytycznie.
– Teraz też by ci się
przydał…
– Ej!
– Czy możemy w końcu
zabrać się za tę podłogę? – Lily posłała im zirytowane spojrzenie. – Naprawdę chciałabym
się w końcu wykąpać i położyć.
– Już, już. – Nick zreflektował
się i szybko wrócił do sprzątania.
Jego zachowanie nie
umknęło Jacques’owi, który z zainteresowaniem obserwował reakcje przyjaciela.
Wcześniej trochę sobie żartował, że młodsza z Sherwoodów może mu się podobać,
ale odnosił wrażenie, że jego żarty faktycznie mogą okazać się prawdą. W
szczególności, że wczoraj nie mógł znaleźć tej dwójki i przez to wylądował z
Aaronem na balkonie.
– Nie będę wam przeszkadzał.
– Uśmiechnął się kpiąco i opuścił kuchnię, zabierając ze sobą jedną z butelek.
Wciąż bolała go głowa.
***
– To… gdzie zniknęłaś
wczoraj z Nickiem?
Leżeli razem w salonie i
jedli mandarynki. Oboje byli zmęczeni po imprezie i nie chciało im się robić
nic produktywnego. Zresztą, nie tylko oni – Blake i Katherine odpoczywali w
sypialni po balu, na którym byli, i Jacques nawet nie chciał myśleć o tym, co
mogli w tej chwili robić.
– Co masz na myśli? –
Lily zerknęła na niego, ale szybko odwróciła wzrok. Wyglądała na speszoną.
– Szukałem was, ale
nigdzie nie mogłem znaleźć ani ciebie, ani Nicka. Zamiast tego trafiłem na
Aarona i tak to się skończyło, że spiłem się z nim na balkonie. – Zmrużył oczy,
jakby się nad czymś zastanawiał. – Właściwie to wasza wina.
– Nasza? – Lily prychnęła
cicho i rzuciła w niego mandarynką, którą ten zręcznie złapał. – Zamierzasz się
do niego odezwać? – Zapytała z wyraźnym zaciekawieniem.
– Nie zmieniaj tematu. –
Pogroził jej palcem.
– No weź – jęknęła. –
Fajny był? Chcesz się z nim umówić?
– Z kim? – Głos Blake’a
wyrwał Jacques’a z sielankowej atmosfery. Nawet nie musiał się odwracać, by
wiedzieć, że mężczyzna stanął za kanapą, a dokładniej tuż za nim.
– Jacques kogoś poznał na
imprezie. – Lily odezwała się, zanim szatyn miał szansę odpowiedzieć. Patrzyła
przy tym uważnie na swojego brata, dostrzegając lekkie skrzywienie w okolicach
ust.
– Aha – odmruknął, nie
brzmiąc na zainteresowanego. – Następnym razem nie zabierajcie wszystkich
mandarynek, co? – Podszedł do stolika, zabrał kilka owoców i opuścił
pomieszczenie, nawet nie próbując pociągnąć dalszej rozmowy.
– To było dziwne – stwierdziła
Lily, przenosząc wzrok na chłopaka. Nie wyglądał na zadowolonego, choć jeszcze
chwilę temu wydawał się zrelaksowany i rozleniwiony. – Nie sądzisz?
Jacques wzruszył jedynie
ramionami, nie odpowiadając. Zamiast tego sięgnął po kolejny owoc i zaczął go
obierać. Bliskość Blake’a zawsze działała na niego przygnębiająco.
– To jak? – Ponowiła
pytanie, próbując rozładować atmosferę, która – po wejściu jej brata do salonu –
momentalnie zgęstniała. – Zadzwonisz do niego? I jak było wczoraj? Opowiadaj!
Lily oparła głowę na
ręce i uśmiechnęła się szeroko do Jacques’a, myślami będąc jednak przy jego
relacji z jej bratem. Nie do końca rozumiała, co się między nimi wydarzyło, ale
wiedziała, że chłopak czuł coś do Blake’a. I najwyraźniej on też nie był
mężczyźnie obojętny. Tylko po co ten ślub? Po co jej brat dalej ciągnął związek
z Katherine, która – choć kochana – zupełnie do niego nie pasowała? Nic z tego
nie rozumiała. I odnosiła wrażenie, że nawet oni do końca tego nie rozumieli…
Ojoj.. Nowy rozdział! ♥️
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Jacques zgada się na dłużej z Aaronem.
Jak dla mnie powinien zapomnieć o tamtej mendzie i byz szczęśliwy.
Przyjemny rozdział, trzymam kciuki za Lily i Nicka.
Czekam na więcej ♥
Szczęśliwego Nowego Roku :D
Biedny, nielubiany przez nikogo Blake... xD
UsuńDziękuję za komentarz <3
Pozdrawiam!
Okej okej, szybko zanim zapomnę~ Chociaż raz szybko zauważyłam informację o rozdziale... i oczywiście akurat nie miałam czasu przeczytać. :( Ale chociaż jeszcze trafiłam w starym roku!
OdpowiedzUsuńMam wielką słabość do imienia Aaron i mam wrażenie, że gdzie by się nie pojawiło, zaczynam lubić daną postać... Dlatego ciężko mi jeszcze powiedzieć czy lubię Aarona bo wydaje się fajny, czy to kwestia imienia~ tak czy inaczej mam nadzieję, że dobrze się z nim akcja potoczy.
Mam wrażenie, że jestesmy coraz bliżej jakiejś konfrontacji Blake-Lily-Jacques, ale może już z przejęcia wariuję. XD
Szczęśliwego nowego roku i cieszę się z wygranej! <3
Haha, czyli dobrze trafiłam z imieniem :D Pytanie tylko, czy Jacques też zostanie jego fanem... :P
UsuńA jeśli chodzi o tę konfrontację, to na pewno jest bliżej niż dalej. Jak o tym myślę, to nawet bardziej bliżej niż dalej xD
Dziękuję za komentarz <3
Pozdrawiam!
Miałam takie wrażenie oderwania od tych problemów napiętej atmosfery w domu. I dobrze Jacques jest za młody na tyle dramy :) Dlatego bardzo się cieszę że spędził tak przyjemnie sylwestra i że poznał wydaje się, że normalnego, porządnego chłopaka :) Oby się tylko to nie skończyło na tym jednym, przyjemnym wieczorze :) Ciekawe czy Blake się złości? Mam nadzieję że tak xd Należy mu się o wiele więcej ;) Bardzo dziękuję i życzę szczęśliwego Nowego Roku 🥂🍾😘
OdpowiedzUsuńHhahaha, Blake na pewno się złości. I faktycznie, Jacques też potrzebuje jakiejś odskoczni i oderwania się od problemów, które się za nim ciągną. Dramy są dobre, ale co za dużo, to niezdrowo :P
UsuńDzięki za komentarz <3
Pozdrawiam!
co za niespodzianka! idealne rozpoczęcie nowego roku, nie ma co. :D cieszę się, że rozdział nie był krótki. no i kurde, pojawił się nowy bohater! Aaron prezentuje się naprawdę dobrze; scena, gdy spojrzał na usta Jacquesa, a jednak go nie pocałował — ach, aż się uśmiechnęłam! dobry początek i szczerze liczę, że Jacq się do niego odezwie. a nuż coś się zadzieje i dzięki Aaronowi zacznie wymazywać Blake'a z serca? no i Nick z Lily! coś się święci, ja to czuję w kościach. nieciepliwie czekam na dalszy rozdział!
OdpowiedzUsuńAch, cieszę się, że wszyscy tak pozytywnie reagują na Aarona. Tylko Blake taki biedny, nikt go nie lubi... xD
UsuńDziękuję za komentarz <3
Pozdrawiam!
Co się dziwisz że wygrałaś, przecież jesteś świetna :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, lekki w porównaniu do poprzednich. Aaron zapowiada się nieźle, mam nadzieję że pociągniesz ten wątek,Jacq potrzebuje jakiejś zdrowej relacji :)
Na 2019 rok życzę dużo weny, żebyśmy mogli częściej czytać twoje teksty ;)
Haha, dzięki! <3 Po prostu nie spodziewałam się, że tak zaangażujecie się w to głosowanie. To niesamowite!
UsuńTaak, to prawda, Jacques potrzebuje czegoś zdrowego. Czy to będzie Aaron? To się jeszcze okaże :D
Dzięki za komentarz. Pozdrawiam!
Bardzo przyjemny rozdział. W końcu odpoczynek od tego ciągłego napięcia. Jednak Aaron wydaje się być zbyt idealny. Nie zmienia to jednak faktu, że byłby idealną odskocznią dla Jacques'a. Jeśli mam być szczera to twoje opowiadanie jest na tyle emocjonujące, że czuję stres przed każdym wejściem na bloga. Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńJesteś pierwszą osobą, która nie podeszła aż tak entuzjastycznie do Aarona. I to dobrze! Fajnie, gdy tekst wywołuje różne emocje :D
UsuńAch, naprawdę? Nie lubię stresować ludzi (bo sama też nie znoszę się stresować), ale w tym przypadku odbieram to jako komplement. Dziękuję <3
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńta impreza sylwestrowa i poznanie Aarona może pozwolić Jaquesowi na zapomnienie... ale Blake i jego reakcja czyżby mu się to nie spodobało...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ta imprezka Sylwestrowa i poznanie Aarona może pozwoli Jaquesowi na zapomnienie o Blake... ale sam Blake i ta jego reakcja czyżby jednak mu się to nie spodobało...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, a może ta zabawa Sylwestrowa i poznanie Aarona pomoże Jaquesowi zapomnienieć o Blake... ale sam Blake i ta jego reakcja była bardzo ciekawa, czyżby jednak coś było na rzeczy...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza