Rozdział jest niesprawdzony, więc za wszelkie błędy przepraszam. Gdy zostanie poprawiony, to po prostu go podmienię ;)
Trzymajcie się!
______________________________________________________________
Jacques obudził się z
bólem głowy i ohydnym posmakiem w ustach. Przez chwilę jego ociężały umysł
unosił się jeszcze na granicy jawy i snu, a on stawał się jedynie świadom
swojego obolałego ciała. Parę minut zajęło mu całkowite rozbudzenie, a kiedy w
końcu otworzył oczy i przekręcił się na plecy, gapiąc się bezmyślnie w sufit,
wspomnienia z kolejnego wieczoru w klubie i tego, co zdarzyło się po jego
powrocie do domu, uderzyły w niego z siłą rozpędzonego pociągu.
Zerwał się z łóżka w
tempie, którego pozazdrościłby mu niejeden powieściowy wampir i wybiegł do
łazienki. Nawet nie zauważył, że był przy tym całkowicie nagi. Upadł na kolana
przy sedesie i opróżnił swój żołądek, w głowie wciąż mając wspomnienia z nocy.
Gdy torsje przestały wstrząsać jego ciałem, oparł na chwilę czoło o muszlę klozetową
i po prostu się rozpłakał. Był to bezgłośny płacz – wielkie, słone krople spływały
po bladych policzkach, a następnie spotykały się na brodzie i skapywały na
kolana.
Przed oczami wciąż
widział, jak szybko ulega Blake’owi, z jaką łatwością mu się oddaje, nawet
przez chwilę nie myśląc o matce, którą teraz naprawdę zdradził. Wciąż pamiętał
uczucie ramion mężczyzny owiniętych wokół jego klatki piersiowej; pamiętał jego
dotyk, gorące pocałunki, niecierpliwość… Pochylił się nad sedesem i znów
zwymiotował.
Gdy w końcu podniósł się
z trudem i na miękkich nogach podszedł do umywalki, żeby wypłukać usta, w
lustrze dostrzegł brudnego, złamanego trupa. Odwrócił z niesmakiem głowę, nie
mogąc patrzeć na swoje odbicie. Brzydził się sobą.
Wypłukał usta i poczłapał
pod prysznic. Od razu odkręcił zimną wodę, nie martwiąc się tym, że już czuje
gęsią skórkę na całym ciele. Wszedł do kabiny i zadrżał, gdy lodowaty strumień
uderzył o jego skórę. Skulił się pod natryskiem, pozwalając wodzie obmyć jego
brudne ciało. Czuł łzy, które znów zaczęły spływać mu po policzkach, gdy
usilnie starał się nie myśleć o tym, co wydarzyło się między nim a Blakiem.
Niestety, nie potrafił tego zatrzymać.
Z
gardła Jacques’a wydostał się zduszony dźwięk, gdy język Blake’a utorował sobie
drogę pomiędzy jego ustami.
Chłopak jęknął, uderzając
pięścią w ścianę prysznica. Nawet przez chwilę nie protestował, od razu
ulegając mężczyźnie i oddając mu się w zupełności. Wystarczył głupi pocałunek,
by zamienił się w żałosną, skomlącą kupkę, która może jedynie błagać o więcej.
Nie wiedział, jak ma sobie z tym poradzić.
Jacques
zadrżał, słysząc głęboki, lekko zachrypnięty głos mężczyzny i bez zająknięcia
wykonał polecenie. Oparł się dłońmi o ścianę, lekko się przy tym wypinając.
Opadł na kolana i skulił
się, wciąż czując lodowate krople uderzające o kark. Podciągnął kolana pod
brodę i płakał bezgłośnie, myśląc o tym, jak bardzo żałosny był, skoro dał
przelecieć się facetowi, tylko po to, żeby choć przez chwilę skupić na sobie
całą jego uwagę. A najgorsze było to, że gdyby drzwi od łazienki właśnie się
otworzyły i stanąłby w nich Blake, chcąc, by szatyn mu obciągnął, ten zrobiłby
to bez zawahania. Znów nie myślałby o matce, nie zastanawiałby się nad
konsekwencjami – opadłby przed nim na kolana i zająłby się jego penisem,
najlepiej jak umiał, tylko po to, by znów poczuć, że na tę jedną chwilę istnieje
dla mężczyzny tylko on. Jacques myślał, że jeśli tak wyglądała miłość, to on
nienawidził tego uczucia najbardziej na świecie.
***
Blake miał wyznaczoną
trasę, którą pokonywał każdego ranka, zawsze zaczynając o godzinie siódmej.
Najpierw biegł w dół ulicy, później skręcał w lewo, biegł pod górę na
niewielkie wzgórze, zbiegał, trzy razy skręcał w lewo i znów biegł ulicą, przy
której mieszkali. Pokonanie tej trasy nie zajmowało mu więcej niż czterdzieści
minut.
Tym razem było jednak
inaczej. Zamiast skręcić na pierwszym skrzyżowaniu – jak zwykle – w lewo,
pobiegł prosto, nawet przez chwilę nie myśląc o tym, by się zatrzymać. Biegł
przed siebie, chcąc chociaż na chwilę oczyścić umysł z myśli o nastolatku, z
którym mieszkał, i o tym, co się między nimi wydarzyło.
Nie patrzył na zegarek,
nie włączył też stopera. Biegł przed siebie, aż nie mógł złapać tchu i musiał
zatrzymać się przy drewnianym ogrodzeniu, o które oparł się, żeby nie upaść z
wyczerpania. Oddychał z trudem, pot spływał mu po twarzy, mokre kosmyki
przysłaniały oczy… Otworzył butelkę z wodą i za jednym razem opróżnił niemal
połowę. Potrzebował chwili, żeby odpocząć.
Zaklął pod nosem, oparł
dłonie na kolanach i rozejrzał się wokół, ale ulica, na której się znajdował,
nie była zbyt ruchliwa – może dwa samochody przejechały obok niego, a kilka
domów dalej jakiś roznegliżowany dzieciak biegał po podwórku, ganiany przez
zdenerwowaną matkę. Blake opadł więc na trawę i oparł się o sztachety, robiąc
sobie kilkuminutową przerwę. Gdy mógł w końcu normalnie oddychać, a jego umysł
stał się wystarczająco jasny, był w stanie w końcu określić, gdzie się
znajduje. Nie była to ulica, którą często przejeżdżał i z pewnością nie
znajdował się blisko domu, ale przecież wcale nie spieszyło mu się do powrotu.
Jeśli do tej pory sądził,
że sytuacja w domu jest napięta, a to, co dzieje się pomiędzy nim i Jacques’em
jest nie do wytrzymania, to nawet nie potrafił wyobrazić sobie tego, co będzie
działo się po wydarzeniach z ostatniej nocy. A trzeba mu było przyznać, że
wyobraźnię miał sporą. Był w końcu pisarzem.
Najgorsze było jednak to,
że nie potrafił czuć takich wyrzutów sumienia, jakie wydawało mu się, że
powinien czuć. Oczywiście wiedział, że to, czego obaj się dopuścili, było
karygodne i nigdy nie powinno się wydarzyć. Zdradzili kobietę, która była zbyt
miła i dobra, by traktować ją w ten sposób. Ale świadomość tego wcale nie
sprawiała, że Blake przestał odczuwać… ulgę. Od lat odmawiał sobie spotkań z
mężczyznami, próbował całkowicie wymazać tę część siebie i stworzyć trwały,
normalny związek z kobietą. Udało mu się z Katherine i naprawdę czuł się przy
niej szczęśliwy, ale nie była to pełnia szczęścia. Nigdy nie czuł się przy niej
wolny.
Z Jacques’em było
inaczej. Od początku chłopak wyzwalał w nim tęsknotę za czymś, czego nie mógł
mieć, i złość, bo sam nigdy nie potrafił zdobyć się na taką otwartość jak on.
Długo dusił w sobie te uczucia, wmawiając sobie i innym, że bezczelność i
arogancja nastolatka to główne powody ich wzajemnej niechęci, ale prawda była
taka, że po prostu mu zazdrościł. A później zaczął dostrzegać, że Jacques jest
naprawdę interesującą i atrakcyjną osobą. Może miał tylko osiemnaście lat, ale
sprawiał, że ludzie do niego lgnęli. Blake wcale nie był wyjątkiem, jak się
okazało w trakcie wyjazdu w góry. I po powrocie z wakacji było tylko gorzej.
Lubił kobiety i mężczyzn.
Wiedział o tym od dawna. Katherine była piękną i mądrą kobietą. Problem tkwił
jednak w tym, że wiążąc się z nią, Blake wciąż nie potrafił poradzić sobie z
tym, kim tak naprawdę był. Jacques mu w tym pomógł. Ta ostatnia noc sprawiła,
że mężczyzna w końcu poczuł się wolny. I teraz czuł się już gotowy, by budować
coś trwałego. Nie wiedział tylko, jak rozwiązać sprawę z nastolatkiem. Nie wyobrażał
sobie, by znów mogli normalnie ze sobą rozmawiać. Nie wiedział, czy w ogóle
będzie mógł na niego patrzeć, nie myśląc przy tym o jego nagim ciele. Poza tym
nie mógł udawać, że nie wie, iż chłopak się w nim zakochał, co tylko pogarszało
całą sprawę. Znaleźli się w patowej sytuacji i Blake nie znał sposobu, by z
tego wyjść. Mógł tylko przyglądać się wszystkiemu z boku i pozwalać rzeczom po
prostu się dziać, czekając na to, dokąd ich to zaprowadzi.
***
- Proszę, powiedz, że się
przesłyszałem.
Blake spojrzał na swojego
agenta i zarazem przyjaciela. Znali się od lat i rozumieli nie tylko w
kwestiach biznesowych i artystycznych. Miał nadzieję, że teraz też tak będzie.
- Nie przesłyszałeś.
- Poczekaj, niech
zrozumiem… - Aiden od pięciu minut patrzył na niego, jakby zobaczył go pierwszy
raz w życiu i nie dowierzał w to, co widzi. – Tyle lat staraliśmy się utrzymać
twoją tożsamość w tajemnicy, nie miałeś spotkań autorskich, nie jeździłeś na
targi… I teraz co? Koniec?
Brunet kiwnął głową.
- Dokładnie tak.
- A możesz powiedzieć coś
więcej? Bo na razie mamroczesz bez sensu i jestem w stanie uwierzyć, że ktoś z
obsługi dosypał ci czegoś do kawy. – Mężczyzna spojrzał z nadzieją na filiżankę.
– To by wszystko wyjaśniało…
Blake uśmiechnął się z
rozbawieniem, patrząc na swojego towarzysza. Aiden był poważnym, ułożonym
czterdziestolatkiem, który wszystko zawsze miał zaplanowane i uporządkowane. W
pracy był prawdziwym perfekcjonistą i dbał o to, by żadne wydawnictwo ich nie
wyzyskiwało. Długo walczył o utrzymanie jego tożsamości w tajemnicy, więc
brunet rozumiał jego reakcję. Nic jednak nie mogło zmienić jego zdania.
- Pseudonim nie miał
chronić mojej prywatności. Przynajmniej nie do końca. – Westchnął. – Od
początku chodziło o moich rodziców i dobrze o tym wiesz. Ale skoro moja matka
przeczytała wszystkie moje książki i najwyraźniej nie jest tak ślepa, jak
myślałem, że jest… Zastanawiałem się nad tym od powrotu z Fremont i w końcu
podjąłem decyzję.
- Ale po co niszczyć coś,
co tak dobrze działa? – Czarnoskóry mężczyzna jęknął błagalnie. – Teraz i tak
nic tym nie zmienisz.
- Nieprawda. – Blake uporczywie
pokręcił głową, odporny na wszelkie argumenty. – To duży krok w moim życiu. W
końcu zaakceptowałem samego siebie i chcę to udowodnić.
- I musisz robić to w taki
sposób? – Aiden westchnął, doskonale wiedząc, że nie jest w stanie go
przekonać. – Wiesz, ile zajmie to wszystko? I wcale nie będzie przyjemnie.
Wywiady, irytujące pytania…
- To nic. – Widząc
powątpiewanie na twarzy mężczyzny, pochylił się bardziej do przodu, opierając
łokcie o blat stolika. – Posłuchaj. Wiem, że nie będzie przyjemnie i że sprawię
ci tym sporo kłopotów, ale sądziłem, że jesteś moim przyjacielem i będziesz mnie
wspierał.
- A jestem?
Blake skrzywił się i
odsunął. Upił trochę kawy, nie odpowiadając od razu. To pytanie go zabolało.
- A nie jesteś? -
Zdecydował się na taką odpowiedź, bo tak naprawdę nie wiedział, co innego może
powiedzieć.
- Od kilku miesięcy
widujemy się tylko w sprawach zawodowych. Czasem rzucisz coś przelotnie o swoim
życiu, ale to tyle. Nie wspomnę nawet o słuchaniu o moich sprawach. – Mężczyzna
wyraźnie się zawahał. – Nie wiem, co się z tobą dzieje. Nie jestem ślepy i
chciałbym wiedzieć, żeby ci pomóc, ale nic mi nie mówisz. Czy tak wygląda
przyjaźń?
Wszystko, co powiedział
Aiden, było prawdą i brunet nie miał podstaw, by się z nim nie zgodzić. Od
kiedy wrócili z Jacques’em do Chicago, zamknął się w domu i przestał utrzymywać
kontakty z wieloma osobami. Mógł tłumaczyć to swoimi problemami z tożsamością i
tym, co działo się między nim a chłopakiem, ale wiedział, że to nie wystarczy.
Wszystko zepsuł i teraz przyszedł w końcu czas, gdy chciał to naprawić. A
zacząć musiał od swojego przyjaciela, którego tak okropnie zaniedbał.
- Zjebałem. Wiem. I mogę
jedynie za to przeprosić.
- Ale powiesz mi, co się
dzieje? Chodzi o Katherine? Za każdym razem, gdy się z wami spotykałem,
wydawała się w porządku, ale…
- Nie. Katherine jest
wspaniała. Jest ciepła, miła, wyrozumiała… - Myśl o tym, jak wyjątkowa była
jego narzeczona, znów przywiodła wyrzuty sumienia. Po raz kolejny utwierdzał
się w przekonaniu, że nie był jej wart. – To ze mną jest problem.
- Ale powiesz w końcu, co
się dzieje, czy będziesz tak kluczył? – Aiden powoli zaczynał się irytować. –
Od kilku miesięcy cię nie poznaje. Zachowujesz się zupełnie inaczej, jakbyś
ciągle żył w innym świecie. A twoja najnowsza książka… Obaj wiemy, że nie jest
to najlepsza powieść, jaką napisałeś. Nie, nie przerywaj mi. Mam wrażenie, że
siedzi przede mną inny człowiek. To wszystko przez ten ślub? Nie chcesz go? Co
się dzieje?
Blake kiwnął głową,
przywołując kelnerkę.
- Obiecuję, że wszystko
ci opowiem. – Spojrzał na swojego przyjaciela, który nawet teraz, po tych
miesiącach ciszy z jego strony, wydawał się szczerze zaniepokojony. – Ale
musimy znaleźć inne miejsce. Na trzeźwo nie dam rady.
***
Jacques spędził w pokoju
pół dnia, wychodząc jedynie do toalety. Ssanie w żołądku było męczące, ale nie
na tyle, by nie potrafił tego przetrzymać. Leżał na łóżku w samych majtkach i
tak naprawdę robił niewiele poza bezmyślnym gapieniem się w sufit. Mógł szukać
jakiegoś zajęcia, które przynajmniej na chwilę oderwałoby jego myśli od nocnych
wydarzeń; mógł próbować po raz kolejny uciekać w sztukę… Nic takiego jednak nie
zrobił. Wciąż zadręczał się myślami o tym, jak skrzywdził matkę, wyobrażał
sobie jej reakcję, gdy prawda wyjdzie na jaw, rozmyślał o jej ślubie z Blakiem…
Zastanawiał się, czy ta noc w ogóle cokolwiek zmieniła; czy Blake miał takie
same wyrzuty sumienia jak on. A może po prostu zaliczył go i teraz wszystko
miało wrócić do dawnego porządku, jeszcze sprzed ich wyjazdu w góry? Potrafił
wyobrazić sobie wszystko, ale nie jego relacje z mężczyzną. Nie miał pojęcia,
co może się wydarzyć, kiedy w końcu staną twarzą w twarz. Nie chciał tego.
Gdy usłyszał pukanie do
drzwi, był przekonany, że to jego matka przyszła kolejny raz zawołać go na
śniadanie (albo obiad, bo było już po południu).
- Nie jestem głodny! –
krzyknął, mając nadzieję, że Katherine nie wejdzie do środka. Nie potrafiłby
spojrzeć jej w twarz. Jeszcze nie teraz. Było na to za wcześnie. Mógł tylko
wyobrażać sobie, jak bardzo kobieta go znienawidzi, gdy dowie się o wszystkim. Jego
ojciec miał rację – był najgorszym synem na świecie.
Pomimo jego krzyku, drzwi
otworzyły się, ale nie stanęła w nich Katherine. Nie stanął w nich nawet Blake,
czego Jacques skrycie się obawiał.
- Co ty tutaj robisz?
- Przyniosłem ci kanapki,
bo twoja mama mówiła, że nic nie jadłeś. – Nick uniósł talerz ze wspomnianymi
kanapkami, wchodząc do środka bez zaproszenia. Gdy zamknął drzwi, wbił wzrok w
podłogę, najwyraźniej nie wiedząc, co zrobić.
Szatyn usiadł, wcześniej
podsuwając sobie poduszkę pod plecy, i spojrzał na swojego, dotychczas
najlepszego, przyjaciela. Sam też nie wiedział, co zrobić. Nick był ostatnią
osobą, jakiej się teraz spodziewał w swoim pokoju.
- To podasz mi je, czy
będziesz tak stał? – zapytał w końcu, bo ssanie w żołądku stało się nagle
znacznie bardziej dokuczliwe, gdy dostrzegł pysznie wyglądające kanapki z serem
i sałatą.
- Um, tak, jasne. – Nick
odchrząknął i zbliżył się do łóżka, podając mu kanapki. – Czemu nic jeszcze nie
jadłeś?
- A ty czemu przyszedłeś?
– odpowiedział pytaniem na pytanie, unosząc brew. Był nastawiony dosyć
wojowniczo w stosunku do drugiego chłopaka, choć tak naprawdę nie miał siły na
żadne kłótnie.
- Zerwałem z Mary.
- Acha. I co mi po tej
informacji? – Nie potrafił powstrzymać złośliwości. Nie mógł tak po prostu
zapomnieć o tym, że przyjaciel odsunął się od niego w momencie, w którym
najbardziej go potrzebował. I że wybrał dziewczynę, którą znał od kilku
tygodni, zamiast przyjaciela, którego znał prawie całe swoje życie.
- Przyszedłem przeprosić.
– Chłopak spuścił głowę, a jego długie włosy przysłoniły mu niemal całą twarz.
– I prosić o wybaczenie. Zachowałem się jak idiota i wiem, że niczym nie mogę
tego usprawiedliwić, ale nie chcę stracić najlepszego przyjaciela.
Jacques westchnął i
odstawił talerzyk na szafkę nocną. Nie mógł przecież jeść, gdy Nick postanowił
przyjść i przeprosić.
- Ja… nie wiem. Nie
rozumiem, dlaczego to zrobiłeś.
Brunet odsunął włosy z
twarzy, a jego mina wyrażała takie cierpienie, że serca szatyna od razu zmiękło
i był gotów wybaczyć mu już teraz, w tej chwili.
- Kiedy zapytałeś po tym
pocałunku, czy wszystko w porządku, odpowiedziałem, że tak. Skłamałem. Nic nie
było w porządku.
- Co? – Jacques zamrugał,
nie spodziewając się takich słów ze strony przyjaciela. Od razu też przypomniał
sobie swoje idiotyczne zachowanie, co znów mocno go zawstydziło. Wątpił, by
kiedykolwiek przestał czuć zażenowanie na myśl o tym pocałunku.
- Byłem zdezorientowany.
Zawsze sądziłem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i granice w naszej relacji są
od początku wyraźnie wyznaczone, a ty nagle wyskoczyłeś z czymś takim i
zupełnie nie wiedziałem, co myśleć. Oczywiście część mnie wiedziała, że
zrobiłeś to przez Blake’a… - widząc minę szatyna, szybko przeszedł dalej – ale
druga… Pomyślałem, że możesz jednak mieć coś do mnie i się przestraszyłem.
Wiem, to głupie, ale naprawdę byłem wtedy skołowany, a twoja kłótnia z Mary
wydarzyła się dzień później i to po prostu mnie przerosło…
- Mogłeś mi o tym
powiedzieć. – Jacques zamrugał, z zaskoczeniem wyczuwając wilgoć pod powiekami.
W ostatnim czasie płakał tyle, że wydawało mu się, iż zdążył już pobić swój
rekord z dzieciństwa. – Ale zamiast tego kazałeś mi spadać. I wypaplałeś
wszystko Mary. Przecież wiem, że się domyśliła. Niedługo cała szkoła będzie
mówić o tym, że lecę na narzeczonego matki.
- Mary nikomu nie powie.
- Nie wiesz tego, Nick –
wymamrotał, ukrywając twarz w dłoniach. – Zerwałeś z nią. Nie masz pojęcia, co
zrobi.
Zapadła cisza. Jacques
robił wszystko, żeby znów się nie rozpłakać, a brunet z dużą dozą niepewności
zbliżył się jeszcze bardziej do łóżka i na nim usiadł.
- Pożałowałem tego w
chwili, w której to powiedziałem. Naprawdę. – Przyłożył dłoń do klatki
piersiowej, jakby przysięgał. – Ale za bardzo się wstydziłem, żeby przyjść od
razu i przeprosić. Czekałem na odpowiedni moment, ale dni mijały i… Sam wiesz,
jaki potrafię być głupi.
- Wiem. – Jacques pokiwał
głową, bo wszystko to, co powiedział Nick, wydawało mu się szczere. Wiedział,
że to go nie usprawiedliwiało, ale wciąż miało sporo sensu, a on nie potrafił
dłużej się na niego gniewać. Za bardzo go potrzebował. – Musisz mi obiecać, że
nigdy więcej żadna laska nie stanie między nami.
- Ani żaden facet.
- Ani żaden facet –
powtórzył, rozkładając szeroko ramiona. – Chodź tutaj.
Gdy szatyn w końcu
poczuł, jak przyjaciel go obejmuje, łzy same spłynęły po jego policzkach.
Uśmiechnął się w ramię chłopaka, robiąc to chyba po raz pierwszy tego dnia, i
przyciągnął go jeszcze bliżej, niemalże wspinając mu się na kolana. Bez niego
czuł się bardzo samotny, a teraz… teraz jeszcze bardziej niż wcześniej
potrzebował kogoś, kto po prostu przy nim będzie.
- Tęskniłem za tobą –
szepnął, opierając policzek na ramieniu drugiego chłopaka.
- Ja za tobą też. – Nick
pogładził go na plecach, wtulając twarz w jego skołtunione włosy. – Powiesz mi,
co się dzieje? Wyglądasz jak gówno.
Jacques parsknął,
wreszcie słysząc swojego prawdziwego przyjaciela.
- I tak się czuję. –
Odsunął się i otarł mokre policzki dłońmi. Sięgnął po talerz z prawie
nietkniętymi kanapkami. – Ale najpierw zjedzmy. Gdy zacznę mówić… to już pewnie
nic nie przełknę.
***
Blake nie mógł tak po
prostu odmówić Katherine i powiedzieć, że nie może zawołać jej syna na kolację.
Nie miał w końcu powodu, żeby tego nie robić. Dlatego wspiął się po schodach,
podszedł do drzwi prowadzących do sypialni chłopaka i po dwóch głębokich
wdechach zapukał. Gdy usłyszał ciche „proszę”, nacisnął klamkę i pchnął drzwi,
a jego oczy rozszerzyły się na widok, jaki zastał w środku. Jacques leżał na
łóżku w samych majtkach, a ślady na jego ciele po wczorajszej nocy były
bardziej niż widoczne. Nie był jednak sam. Leżał wtulony w ciało Nicka, który gładził
go po plecach i zachowywał się tak, jakby nawet nie zauważył obecności Blake’a.
- Katherine woła was na
kolację – powiedział, starając się brzmieć na spokojnego, ale jego oczy
prześlizgiwały się po ramionach bruneta owiniętych wokół Jacques’a.
Nie usłyszał odpowiedzi,
ale nawet się jej nie spodziewał. Widział przecież, jak szatyn drgnął, gdy
zobaczył go w drzwiach. Wyglądał jak przerażone, małe kocię. Ale nie był sam.
Mężczyźnie nie podobało
się uczucie, które pojawiło się w nim, gdy zobaczył tę dwójkę razem w łóżku.
Nie miał powodu, żeby być zazdrosnym o Jacques’a. Nie powinien być o niego
zazdrosny. Przespali się ze sobą, stało się i nie mogli tego odwrócić, ale to
nic nie znaczyło. Tylko dlaczego sama myśl o tym, że ktoś inny mógłby dotykać
chłopaka, wywoływała w nim taką irytację?
- Powinniśmy gdzieś
wyjść. – Wszedł do kuchni i objął kobietę od tyłu w pasie. Musiał wyrzucić
obraz Jacques’a z głowy. Poprzedniej nocy wszystko między nimi się skończyło i
tak miało pozostać. – Ostatnio siedzimy tylko w domu… Zostawmy chłopaków w domu
i spędźmy ten wieczór tylko we dwoje.
- Nick wciąż tu jest? –
Katherine odchyliła głowę, opierając ją o ramię mężczyzny.
- Mhm – wymruczał,
całując ją w policzek. – Co ty na to?
Kobieta uśmiechnęła się i
pocałowała go krótko.
- Daj mi dziesięć minut i
możemy wychodzić.
Blake mruknął coś
niezrozumiałego, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odprowadził
narzeczoną wzrokiem. Lubił ją i naprawdę chciał zbudować z nią przyszłość.
Tylko sam już nie wiedział, czy naprawdę ją kocha.
no to tak, od czego tutaj zacząć... trafiłam na tę historię wczoraj wieczorem, całość pochłonęłam ciągiem. miła niespodzianka, że dzisiaj pojawił się nowy rozdział! no i bardzo cieszę się, że Nick przyszedł i przeprosił, bo relacja jego i Jacqa jest dla mnie o wiele ważniejsza i ciekawsza. szczerze mówiąc zachęciła mnie wizja "zakazanego owocu", ale to nie znaczy, że popieram związek Jacqa z Blakiem. szczerze mam nadzieję, że Kath się dowie i kopnie go w dupę, bo mimo wszystko wraz z Jacqiem zrobili jej straszne świństwo. podoba mi się sposób, w jaki zbudowałas ich relację - wyszło bardzo realnie. przede wszystkim wyskok z seksem wyszedł dobrze, bo wtedy przemówiła frustracja, gniew i alkohol, a to zabójcza mieszanka. plus reakcja Jacqa bardzo na plus, widać, że chłopak ma mętlik i kocha matkę. mam nadzieję, że uwolni się od Blake'a i znajdzie kogoś. osobiście lubię go z Nickiem, nawet bardzo. ten pocałunek mógł coś obudzić, i mimo iż nie lubię "stereotypów", tym razem w głębi liczę, że coś zadzieje się między tą dwójką.
OdpowiedzUsuńniecierpliwie czekam na kolejny rozdział!
Zawsze mi miło, kiedy pojawia się nowy czytelnik, więc bardzo się cieszę, że przeczytałaś "Pęknięcia" i zostałaś na dłużej :D
UsuńMuszę się do czegoś przyznać - czytałam Twój komentarz trzy razy, zastanawiając się, jak najlepiej odpowiedzieć na Twoje spostrzeżenia dotyczące bohaterów tego opowiadania (nadal mam pustkę w głowie) i nagle ujrzałam zupełnie inny kierunek, w jakim to wszystko powinno zmierzać. Oficjalnie - zainspirowałaś mnie :D
Coraz częściej spotykam się z opiniami, że Nick i Jacques byliby ciekawą parą. I stereotypową, nie da się tego ukryć. No cóż. Nic nie mogę zdradzić. Do końca jeszcze trochę, więc wszystko może się wydarzyć:P
Bardzo dziękuję za komentarz (natchnął mnie, więc dziękuję podwójnie) i pozdrawiam :D
Jacques i Nick?! Ja ich w ogole nie widze razem, byliby... zla para. To idealny obraz przyjaciol :D
UsuńKurczę, w takich momentach chciałabym napisać, ku czemu się skłaniam i jak ja to widzę, ale nie mogę, bo wtedy zdradzę część historii. Frustrujące xD
Usuńto prawda, że między Jacquesem i Nickiem nie ma "typowej" chemii, ale mają coś znacznie mocniejszego - więź, a tyle w mojej opinii wystarczy, aby coś zbudować.
Usuńno i cieszę się, że w jakiś sposób Cię natchnęłam! :D
Taak, tez mam nadzieje, ze Jacques znajdzie sobie kogos innego, bo ta relacja bylaby zbyt toksyczna.
OdpowiedzUsuńAle podobala mi sie reakcja, byla naturalna. Nie spodziewalem sie czegos innego tak naprawde :D
I az nie wierze, ze Nick zerwal z Mary. Ciekawego dlaczego 🤔
[ten moment kiedy nie wejdziesz jeden dzień w internety a tu akurat rozdział, na który czekasz cały czas]
OdpowiedzUsuńRozdział zupełnie inny od poprzedniego, to na pewno... Aż nie wiem od czego zacząć.
Podobają mi się przemyślenia Jacquesa na początku rozdziału, naprawdę szkoda mi się go zrobiło przez to wszystko. Blake to inna sprawa, z nim nam mieszane uczucia. Rozumiem, że nie do końca żałuje tego co się stało, ale gdzieś tam ten fakt mnie drażni. Jestem bardzo ciekawa co dalej z nimi, są w takiej sytuacji, że nie mam pojęcia jak z tego wybrną (ha! piszę to chyba cały czas, ale co poradzę) i czy przynajmniej na razie spróbują między sobą się jakoś zachowywać. Dodatkowo ciekawią mnie reakcje Nicka i Aidena kiedy usłyszą co dokładnie się działo. Aidena nawet bardziej, bo to taka zupełna nowość, bo Nick jednak coś tam wie.
Skoro już o nim, cieszę się że wrócił i sposob w jaki przyszedł. Już o zerwaniu z Mary chyba nie muszę nawet pisać, bo na taka okazję to nic tylko szampana otworzyć. Dobrze, że wyjaśnił co dokładnie mu chodziło po głowie i czemu się zachował tak a nie inaczej.
Bardzo bardzo szkoda mi Katherine w tej całej sytuacji w jakiej się znajduje, teraz jeszcze nic nie wie, ale boję się już o jej stan kiedy się wszystkiego dowie. Sama zdrada byłaby bolesna, ale fakt, że to jej syn jest tego częścią...
Mam nadzieję, że komentarz jakiś spójny, bo już późno i słabo u mnie z myśleniem
(rozdzialik idealna rozrywka po pracy do późna). Dzięki za rozdział i życzę dalej weny do pisania, chęci i wszystkiego co może pomóc~ <3
O ile młodemu wszyscy współczują, o tyle Blake wzbudza przeróżne uczucia. Cieszę się, że ta postać jest taka nieoczywista, że trudno go jednoznacznie odebrać - przypisuję to sobie jako maleńki sukces xD
UsuńZerwanie Nicka i Mary cieszy chyba każdego (łącznie ze mną) :P
Katherine jest chyba jedyną postacią w tym opowiadaniu, której żal każdemu. Nawet mi, choć staram się od tego dystansować. Jestem ciekawa, jak zareagujecie, kiedy prawda wyjdzie na jaw (mały spoiler, choć wszyscy doskonale wiemy, że w końcu to się stanie :P)
Twój komentarz na pewno jest bardziej spójny od mojego. Mój największy problem - w ogóle nie potrafię odpowiadać na komentarze czytelników. Zawsze mnie to stresuje i nigdy nie wiem, co powinnam odpisać xD
Bardzo dziękuję za komentarz :D Weny oczywiście nigdy dość (szczególnie u mnie, bo częstotliwością wpisów nie powalam).
Pozdrawiam cieplutko!
No Jaqes ma niezłego doła po tym co nawywijali... Rany jak to dobrze że Nick akurat teraz poszedł po rozum do głowy bo Jaqesowi bardzo potrzebne jest wsparcie. Blake za to zachowuje się nie fajnie. Bardzo mi się podoba że niby tak sobie wszystko poukładał a gdy zobaczył Jaqa wtulonego w Nicka to mu to wszystko runęło ;) Ciekawe czy się przyzna Aidenowi do romansu z synem narzeczonej? Sama nie wiem jak bym chciała żeby to się zakończyło. Na pewno zdrowiej by było gdyby Blake zniknął z życia tej rodziny ale życie nie jest takie proste. Kto wie może uda im się coś zbudować? Bardzo dziękuję i czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńHahahha, bardzo podoba mi się ta delikatna złośliwość w stronę Blake'a :D
UsuńAiden z pewnością jeszcze powróci (dosyć szybko, bo przecież Blake postanowił wywrócić swoje życie zawodowe do góry nogami), więc niedługo powinnaś dostać odpowiedź na swoje pytanie ;)
O niczym nie czyta mi się tak dobrze, jak o waszych przewidywaniach odnośnie zakończenia. Każde wydaje się bardzo niepewne, co cholernie mnie cieszy, bo taki był cel :D
Dziękuję za komentarz ;)
Pozdrawiam!
Boże, jaki z Blake'a egoista. Nie myśli o narzeczonej, nie myśli o Jacques'u, który przecież młodym chlopakiem. I dziwię się sobie, że dopiero teraz to dostrzegłam, bo właściwie był taki od początku.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że młody odczuwa wyrzuty sumienia, choć do tej pory kibicowałam jemu i Blake'owi, mimo że nie wyobrażałam sobie co miało by się stać by oni mogli żyć normalnie jak para z taką przeszłością, to teraz myślę, że jedynym wyjściem jest teraz wyjazd Jacques'a i odcięcie się od tej chorej sytuacji.
Kocham to opowiadanie za to, że tu nic nie jest wiadome i nie mogę przewidzieć jak poprowadzisz akcję, tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam i życzę weny 😃
Tak, nie da się tego ukryć - Blake jest egoistą. Łatwo zauważyć, że myśli zupełnie innymi kategoriami, niż Jacques. To nawet zabawne, bo jeśli wrócić do początku tego opowiadania, to właśnie Blake opisywał młodego, jako egoistycznego i rozpieszczonego gówniarza :P
UsuńCoraz więcej osób popiera wyjazd Jacques'a lub cokolwiek innego, co pozwoliłoby mu odciąć się do Blake'a. No cóż, jeszcze trochę rozdziałów mam w planach, więc zobaczymy, co się wydarzy ;)
Choć z perspektywy czasu patrzę dosyć krytycznie na ten tekst, to jedno mogę przyznać po czytaniu Waszych komentarzy - udało mi się utrzymać to opowiadanie nieoczywistym i nieprzewidywalnym. To chyba mój największy sukces :D
Dzięki za komentarz! Również pozdrawiam ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńbardzo się cieszę, że Nick przyszedł do Jaquesse i go przeprosił, obaj cierpieli, zawsze byli wsparciem dla siebie, ha Blake zazdrosny o to co widział...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bardzo się cieszę, że Nick pojawił się u Jaquesse i go przeprosił... obu ta sytuacja sprawiała ból, bo zawsze byli wsparciem dla siebie, haha i mamy Blake zazdrosnego o to co widział...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, cieszy mnie to, że Nick pojawił się u Jaquesse i go przeprosił... obojgu ta sytuacja sprawiała wielki ból, zawsze byli wsparciem dla siebie, i Blake zazdrosny o to co widział...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza