poniedziałek, 2 lipca 2018

Pęknięcia - Rozdział 24


Niektórzy z Was pewnie wiedzą z fejsa, że wczorajszy dzień nie był dla mnie radosny, bo Hiszpania pożegnała się z mundialem. Zmobilizowałam się jednak i pisałam do 3 w nocy, ale okazało się, że rozdział nieoczekiwanie mi się rozrósł i wyszło aż 9 stron. Mam nadzieję, że to 9 dobrych stron :P 
Pewnie niektórzy z Was zauważyli też, że jakiś czas temu pojawił się na blogu link do PayPal. Jest to nic więcej jak dobrowolna darowizna, dlatego, jeśli ktoś z Was lubi "Pęknięcia" oraz nie ma dość ciągłego czekana na kolejne rozdziały i chciałby mnie wspomóc kilkoma groszami, to będę wdzięczna. 

Koniec informacji ode mnie. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Trzymajcie się ciepło! :D 
____________________________________________________________________

- Przyznaję, należało mi się. 
Jacques położył dłoń na piekącym policzku, nie spodziewając się aż takiej siły po Mary, choć już w chwili, w której otrzymał od niej wiadomość z prośbą o spotkanie przed lekcjami, domyślał się, czym może się to skończyć. I naprawdę uważał, że zasłużył. Zachował się jak prawdziwy dupek, a teraz chciał to naprawić. 
- Pocałowałeś go na moich oczach! 
- Wiem! – Uniósł dłonie w geście poddania, patrząc na jej rozzłoszczoną twarz. Sam na jej miejscu też by się pewnie wściekał. – I przepraszam. Nicka też już przeprosiłem. To się więcej nie powtórzy. 
- Oczywiście, że nie! – Mary założyła ramiona na piersi, jakby bała się, że znów może nie wytrzymać i uderzyć przyjaciela swojego chłopaka. – Masz go zostawić w spokoju. 
Jacques odetchnął głębiej, przesunął językiem po dolnej wardze i uśmiechnął się wyrozumiale. 
- Co? 
- Słyszałeś. Nie chcę, żebyś się z nim widywał. 
- Nie możesz mi tego zabronić. 
- Nie zamierzam też wierzyć ci na słowo, bo wiem, że w każdej chwili możesz się na niego rzucić, tak jak zrobiłeś to w klubie. – Uniosła dłoń, gdy szatyn chciał zaprotestować. – Nie przerywaj mi. Nie ufam ci, nie wierzę, że to był tylko wyskok i po prostu chcę, żebyś się od niego odpieprzył. 
Jacques parsknął nerwowym śmiechem, nie dowierzając, że Mary może być tak głupia, by myśleć, że ma jakikolwiek wpływ na jego relację z Nickiem. 
- Naprawdę sądzisz, że wystarczy kilka twoich słów, żebym zostawił swojego najlepszego przyjaciela? – Pokręcił głową. – Jesteś głupsza, niż myślałem. 
- Posłuchaj… 
- Nie, to ty posłuchaj – przerwał jej. – Znamy się z Nickiem od dzieciństwa i żadna panna z rozhuśtanym kucykiem na głowie nie stanie pomiędzy nami! – Zrobił krok w przód, patrząc jej prosto w oczy. – To ty powinnaś w końcu się od niego odpieprzyć i przestać się rządzić, bo choć sprawiasz wrażenie miłej i grzecznej, to tak naprawdę jesteś prawdziwą suką! 
- Jacques! 
Szatyn odwrócił się, a mina od razu mu zrzedła, gdy ujrzał swojego przyjaciela, który właśnie do nich podszedł i wcale nie wydawał się przy tym zadowolony z ich spotkania. 
- Nick… 
- Nie masz żadnego prawa, żeby obrażać moją dziewczynę! 
- A ona nie może zakazywać mi kontaktów z tobą! – warknął, wskazując na Mary, na której twarzy widniał pełen zadowolenia uśmieszek. Jacques był pewien, że ta widziała, iż jej chłopak się do nich zbliża i właśnie dlatego go sprowokowała. Naprawdę coraz bardziej jej nie znosił. 
- Co? – Nick zmarszczył brwi, ale zaraz pokręcił głową, znów zwracając się do Jacques’a. – Nieważne. Nie będziesz się wyżywał na Mary, która nic ci nie zrobiła. 
- Wyżywał się? – szatyn powtórzył jak echo, kładąc dłonie na biodrach. 
- Tak! – krzyknął brunet, unosząc ręce w jakimś dziwnym, niekontrolowanym ruchu. – Stąd też ten cholerny pocałunek! Jesteś sfrustrowany, bo Blake cię nie chce, i odreagowujesz to na nas, a ja się na to nie zgadzam! – Prychnął. – A może po prostu jesteś zazdrosny, że mi wychodzi, a tobie nie? 
Jacques otworzył buzię i zamknął ją, nie wiedząc, co powiedzieć. Poczuł ucisk w klatce piersiowej na samo wspomnienie imienia mężczyzny, nie spodziewając się takich słów po swoim najlepszym przyjacielu. Przecież ten musiał wiedzieć, że to go zaboli. I zabolało bardziej, niż przypuszczał. 
- Blake…? – Głos Mary był pełen zdziwienia. – Twój ojczym? 
Szatyn nie spojrzał nawet na dziewczynę, patrząc natomiast prosto w oczy brunetowi, który właśnie podzielił się jego największym sekretem ze swoją dziewczyną, zupełnie nie zważając na jego uczucia. 
- Nieważne. – Tylko tyle był w stanie wydusić Jacques, tak naprawdę nie nawiązując tym do niczego, nim po prostu zarzucił torbę na ramię i nie zważywszy na parę, którą za sobą zostawił, ruszył w stronę głównego wejścia do szkoły. 
Nikt za nim nie podążył, ani nawet nie krzyknął, co było dla niego wystarczającą odpowiedzią. Został sam. 

***

Nie poprawił algebry i wcale nie wydawał się zaskoczony, gdy na jego teście znalazło się kolejne „F”, bo ostatnio nie przejmował się za bardzo szkołą. Zresztą, nawet gdyby spędził godziny, siedząc nad podręcznikiem i zadaniami, wiedział, że bez pomocy nie uda mu się tego zrozumieć. A najlepszym nauczycielem algebry był Nick. 
Nie rozmawiali ze sobą od dwóch tygodni. Nie dzwonili do siebie, nie pisali, na korytarzach udawali, że się nie widzą, a na stołówce siadali przy stolikach znajdujących się w różnych częściach pomieszczenia. Największe plotkary w szkole aż czerwieniały z wysiłku, rozpowiadając wszem wobec, że przyczyną rozpadu ich relacji był ten nieszczęsny pocałunek, którego Jacques żałował już w chwili, w której został odepchnięty przez bruneta. W swoim życiu żałował bardziej tylko pocałunków z Blakiem. I przynajmniej w kwestii tego ostatniego nic się nie wydarzyło – Mary nie rozpowiedziała swoim przyjaciółkom o jego zadurzeniu w narzeczonym matki i mógł zawdzięczać to albo jej głupocie, albo Nickowi. Gdyby z nim rozmawiał, z pewnością by mu podziękował. 
Jego życie w przeciągu ostatniego miesiąca stało się bardzo samotne. Nie miał komu się zwierzać, bo stracił jedynego bliskiego przyjaciela. Unikał ich wspólnych znajomych, żeby przypadkiem nie wpaść na niego i jego okropną dziewczynę. Gdy wracał do domu, od razu zamykał się w pokoju lub pracowni, rzadko dołączając do wspólnych posiłków. Starał się nie przebywać z Blakiem w tym samym pomieszczeniu, bo wciąż był zbyt zawstydzony i upokorzony tym, co się między nimi wydarzyło, by móc patrzeć na niego całkiem zwyczajnie, jakby wszystko było w porządku. Mamy też unikał, nie potrafiąc udawać grzecznego, miłego syna, kiedy czuł się jak największy kłamca na świecie. Wciąż przebywał sam ze sobą i swoimi myślami, które próbował przerzucić na płótno, ale efekt za każdym razem był marny. Już dawno przestał sobie radzić ze swoimi uczuciami, a dodatkowo przytłoczony nagłą samotnością, znalazł się na skraju swojej psychiki. I właśnie dlatego zaczął wybierać się na samotne wycieczki do jedynego klubu, w którym nie musiał martwić się swoim wiekiem. 
Pierwszy pocałunek z nieznajomym mężczyzną nie był obcym uczuciem i Jacques nie potrzebował wiele, by zacząć czerpać z tego jak najwięcej. Szybko odnalazł się w tych krótkich, ulotnych relacjach, traktując je jako jedyną odskocznię od nieprzyjemnych myśli i niechcianych uczuć. Zanim się obejrzał, całkowicie się w tym pogrążył i stracił kontrolę nad swoim zachowaniem, wciąż zmieniając partnerów i nie martwiąc się zupełnie niczym. Nigdy nie protestował, gdy ktoś zaciągał go do toalety lub na tyły klubu, gdzie znajdowały się pomieszczenia dla tych najbardziej niecierpliwych. Nie pamiętał już, kiedy komuś odmówił i z każdym kolejnym dniem czuł się z tym coraz lepiej. 

***

Z zewnątrz wydawało się, że wszystko wróciło do normy. Może nie był to powrót do tego, co działo się w tym domu, gdy on i Jacques wrócili z wakacji, bo wciąż ze sobą nie rozmawiali, ale z pewnością można było uznać, że wszystko wydawało się takie, jak przed ich wyjazdem. A przynajmniej takie sprawiali wrażenie, bo tak naprawdę każde z ich trójki wiedziało, że nic nie jest w porządku. 
Relacja Blake’a z Katherine dosyć szybko uległa poprawie, bo kobieta nie potrafiła długo się na niego gniewać. On próbował wynagrodzić jej wszystkie swoje głupie myśli i nieszczęsny pocałunek z jej synem, więc starał się, jak tylko mógł, by sprawiać wrażenie najlepszego narzeczonego na świecie. W efekcie nie zajęło mu dużo czasu uzyskanie jej wybaczenia, więc znów mogli być dobrą, kochającą się parą, która za kilka miesięcy zamierzała się pobrać. I oczywiście mogliby nią być, gdyby nie Jacques, który wciąż był obecny w ich życiu i miał na nich ogromny wpływ, choć na każdego w innym stopniu. 
Katherine była zaniepokojona tym, co się działo z jej synem i Blake doskonale o tym wiedział. Zresztą, sam też zaczął się niepokoić, choć chował to uczucie głęboko w sobie. Widział, że z nastolatkiem było coś nie tak i widział też, że wszystko zaczęło się od jego powrotu, gdy naskoczył na chłopaka, mówiąc o parę słów za dużo. Od tej pory praktycznie się nie widywali i mężczyzna nawet nie miał okazji, by Jacques’a przeprosić, bo ten skwapliwie go unikał. Prawie w ogóle nie jadali już wspólnie posiłków, co bardzo wpływało na kobietę, która nie potrafiła zrozumieć, czemu jej syn postanowił się od niej odsunąć. Wszystkimi swoimi wątpliwościami dzieliła się z Blakiem, który bardzo chciał pomóc jej wszystko zrozumieć, bo udręka, widoczna na jej twarzy, była nie do zniesienia, ale nie mógł. Pozostało mu jedynie pocieszać ją i słuchać o tym, jak to ktoś ze szkoły zadzwonił do niej, by poinformować, że Jacques zaczął mieć problemy z nauką, a była to przecież jego ostatnia klasa. Poza tym Nick już nie pojawiał się w ich domu, co niepokoiło Katherine chyba nawet bardziej, niż to, że jej dziecko olewało szkołę. 
Za pierwszym razem, gdy wpadł na szatyna, wychodząc z łazienki, i wyczuł od niego silną woń alkoholu, nie powiedział ani słowa, od razu wchodząc do sypialni i nawet na niego przy tym nie patrząc. Kolejnym razem też się nie odezwał, zachowując swoje obserwacje dla siebie, a nie był wcale ślepy i głupi. Wiedział, że Jacques nie radził sobie z całą sytuacją i szukał rozwiązania w alkoholu i, jak mężczyzna przypuszczał, również w innych rozrywkach. Wolał jednak o tym nie myśleć, bo samo wyobrażenie (na wyobraźnię nigdy nie mógł narzekać, niestety) chłopaka w obskurnej toalecie z jakimś nieznajomym, wywoływało w nim złość. Było to absurdalne uczucie, bo nie miał żadnego prawa, by denerwować się na chłopaka i robić mu wyrzuty, skoro był tylko narzeczonym jego matki i ten mógł robić, co chciał i z kim chciał. A jednak ta trująca, drażniąca złość zagnieździła się w nim, powiększając się za każdym razem, gdy dostrzegał przemykającego się do swojego pokoju nastolatka. 
Tego wieczora Blake siedział na kanapie, ze znużeniem zmieniając kanały w telewizorze, i tak naprawdę nie robił absolutnie nic. Miał na sobie porwane na kolanach jeansy i rozciągnięty podkoszulek, czyli coś, czego Jacques na pewno nigdy by nie zaaprobował. Mężczyzna starał się jednak nie myśleć o dzieciaku Kath (z marnym skutkiem) i zamiast tego bezmyślnie gapił się w kolorowy ekran, nie mając żadnego pomysłu na jakieś bardziej produktywne zajęcie. Jego narzeczona spędzała dzisiaj babski wieczór ze swoimi koleżankami i Blake był przekonany, że ta wróci dopiero nad ranem. Sam również mógł zadzwonić do jakichś kumpli i umówić się chociażby na piwo, ale był na to zbyt leniwy. Zamiast tego spędzał wieczór na kanapie, co jakiś czas zerkając na zegarek i udając przy tym, że wcale nie czekał na powrót Jacques’a. 
Nie wiedział, czego oczekiwać po powrocie chłopaka (w szczególności, że ten mógł znajdować się w nie najlepszym stanie), ale chciał wykorzystać nieobecność Katherine, by w końcu z nim porozmawiać i jakoś nim potrząsnąć. Sytuacja, w której znaleźli się całą trójką, nie mogła trwać wiecznie, bo była wykańczająca zarówno dla matki, jak i dla syna. A on, Blake, znajdował się gdzieś pomiędzy, chcąc uszczęśliwić oboje, a tak naprawdę raniąc uczucia wszystkich. 
Nie pierwszy raz wyrzucał sobie, że wszystko jest jego winą i to on doprowadził do takiej, a nie innej sytuacji. Mógł szukać wymówek, zarzucać szatynowi, że ten próbuje go uwieść, ale z ich dwójki to on był dorosły i to on powinien kontrolować sytuację. Myślał o tym wielokrotnie i już dawno doszedł do wniosku, że to on powinien spróbować jakoś to naprawić. Oczywiście nie było to najłatwiejsze zadanie i tak naprawdę nie widział żadnego wyjścia z tej sytuacji, ale mógł przynajmniej spróbować pomóc Jacques’owi wyrwać się z tego otępienia, w które ten najwyraźniej popadł. 
Z tych nieprzyjemnych myśli, które kotłowały się w jego głowie już od dawna, wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Mężczyzna drgnął i poderwał się z kanapy, szybko przechodząc do przedpokoju, żeby chłopak nie zdążył uciec mu na górę. Na szczęście ten jeszcze go nie zauważył, z trudem ściągając z siebie kurtkę. Wyglądał na lekko zamroczonego, co z pewnością było spowodowane alkoholem. Gdy jednak Blake zerknął na swój zegarek, spostrzegł, że było dopiero wpół do pierwszej, a to zaskakująco wcześnie jak na ostatnie powroty Jacques’a. 
- Co tak wcześnie? Nikt nie chciał cię przelecieć? – Nie tak miał zacząć tę rozmowę, ale znów poczuł złość na widok rozkojarzonego chłopaka i nieprzyzwoicie ciasnych spodni, które ten postanowił włożyć, a które dla mężczyzny były zdecydowanie zbyt „babskie”. 
Jacques zamarł z jedną ręką na wieszaku, dopiero po chwili spoglądając prosto w niebieskie oczy Blake’a. 
- Nie twój interes – burknął w odpowiedzi, schylając się, żeby rozwiązać sznurówki. Nie szło mu najlepiej. 
Brunet odetchnął głębiej, tylko na chwilę zatrzymując wzrok na pośladkach chłopaka, nim znów się odezwał. 
- Mój, bo niedługo twoja matka wpadnie w depresję przez twoje gówniarskie zachowanie. 
Zanim Jacques wrócił, Blake wszystko sobie ułożył i miał plan na tę rozmowę. Chciał zacząć spokojnie, przeprosić, a później spróbować jakoś dotrzeć do dzieciaka, żeby ten zrozumiał, że nie może szukać pocieszenia w gejowskich klubach. Ale oczywiście nic z tego nie wyszło, bo wystarczyło, że znaleźli się w tym samym pomieszczeniu, a mężczyzna już czuł, jak górę brała nad nim złość. Ten chłopak zawsze tak na niego działał – wyprowadzał go z równowagi samą swoją obecnością i obaj doskonale wiedzieli, dlaczego tak się działo. Był sfrustrowany. 
Jacques parsknął, w końcu ściągając pierwszego buta, którego odrzucił niedbale na bok. Na chwilę się wyprostował, bo zakręciło mu się w głowie, więc w końcu mógł spojrzeć na bruneta. Ze złością musiał przyznać, że nawet teraz, w tych okropnych, powyciąganych ciuchach, Blake prezentował się wyjątkowo dobrze. To nie było fair, jak stwierdził w myślach. 
- Dostanie depresji przez moje zachowanie? – Uniósł brew. – A co z tobą, huh? Twoje zachowanie jest okej? – Nie czekając na odpowiedź, znów się pochylił i sięgnął do drugiego buta. 
Blake spróbował zachować spokój. Nie było to łatwe zadanie, ale widział, że Jacques jest wstawiony, a on w końcu powinien być dojrzalszy. Dlatego zdobył się na wyważoną, pozbawioną złości odpowiedź.
- Nie jest i powinniśmy w końcu o tym porozmawiać. To nie jest najlepszy moment, bo jesteś trochę pijany, ale od dawna próbuję ci powiedzieć, że moje wcześniejsze słowa… 
- Och, odpieprz się w końcu i daj mi spokój! – Szatyn odrzucił ze złością but i spojrzał na mężczyznę, a jego jasne oczy wyrażały tylko i wyłącznie irytację. 
Mężczyzna zacisnął wargi tak mocno, że pojawiły się na nich blade ślady, nim zrobił krok w przód, zbliżając się do chłopaka. 
- Nie mów tak do mnie – ostrzegł, trochę przy tym chrypiąc, jakby właśnie wypalił paczkę papierosów. 
- Jak? – Jacques prychnął, również robiąc krok w przód. Spojrzał jednak przy tym na schody, które znajdowały się za brunetem. Chciał już znaleźć się w swoim pokoju. – Mam nie kazać ci się odpieprzyć? 
- Przestań mnie prowokować, ty cholerny… 
- Bo co mi zrobisz…? 
Nawet nie zauważyli, kiedy zaczęli się do siebie zbliżać, dopóki nie stali tak blisko, że mogli wyczuć swoje oddechy. Żaden z nich nie był też w stanie powiedzieć, kto zrobił pierwszy ruch, ale jedno było pewne – jeszcze chwilę temu patrzyli na siebie z niechęcią, by teraz wypełnić tę pustą przestrzeń pomiędzy sobą i przywrzeć do siebie spragnionymi wargami. 
Z gardła Jacques’a wydostał się zduszony dźwięk, gdy język Blake’a utorował sobie drogę pomiędzy jego ustami. Nie było w tym żadnej finezji, delikatności, ale silne zderzenie, któremu chłopak szybko się poddał, pozwalając się zdominować. Zarzucił ramiona na kark mężczyzny, przyciągając go jeszcze bliżej, aż ich biodra zderzyły się ze sobą, a on mógł tylko zamruczeć z aprobatą. W głowie miał przy tym kompletną pustkę, jakby jego ciało całkowicie przejęło nad nim kontrolę. Nie potrafił odepchnąć bruneta i nawet nie chciał. Przecież wyobrażał to sobie wiele razy, a to, co czuł teraz, było zdecydowanie lepsze od wyobrażeń. 
Blake też przestał myśleć. Oderwał się od ust chłopaka, ale nie spojrzał na jego twarz, zamiast tego zsuwając się wargami na jego szyję i całując ją łapczywie. Był spragniony tego ciała, które trzymał teraz w swoich dłoniach i nie było chyba nic, co mogłoby go w tym momencie zatrzymać. Pchnął chłopaka na ścianę, omal go przy tym nie wywracając, gdy ten potknął się o swój but. Zdołał jednak złapać równowagę, opierając się całym ciężarem ciała na mężczyźnie, co ten skwitował uśmieszkiem. Wsunął dłonie pod koszulkę szatyna i jednym ruchem ściągnął ją z niego, a jeśli słyszał przy tym dźwięk rwącego się materiału, to wcale się tym nie przejął. Zamiast tego przywarł ustami do klatki piersiowej Jacques’a, najpierw zostawiając na niej mokre pocałunki, nim wysunął język i przesunął nim przez długość mostka. Był przy tym zupełnie nieświadom swoich bioder, które pchały do przodu, szukając tarcia. 
Nastolatek odchylił głowę, wydając z siebie mrukliwe dźwięki, gdy usta mężczyzny sunęły po jego ciele. Oparł się plecami o ścianę i wsunął dłonie pod podkoszulek bruneta, również chcąc dotknąć jego gorącej skóry. Czuł podniecenie przepływające w jego ciele i to pragnienie, by dostać wszystko, co Blake może mu dać. Właśnie dlatego niecierpliwie dotykał jego mięśni brzucha i pleców, chcąc poczuć jak najwięcej. 
Mężczyzna przesunął ostatni raz językiem po twardym sutku chłopaka, nim odsunął się i w końcu spojrzał w jasne, błyszczące oczy. Mógł teraz to przerwać, bo wciąż nie było na to za późno, wciąż nie posunęli się za daleko, ale zamiast tego zdjął podkoszulek i uśmiechnął się z zadowoleniem, gdy wzrok szatyna od razu spoczął na jego nagim torsie. Blake położył dłoń na wybrzuszeniu w swoich spodniach i bezwstydnie je pomasował, przyglądając się przy tym rumieńcom na twarzy nastolatka. 
- Odwróć się. 
Jacques zadrżał, słysząc głęboki, lekko zachrypnięty głos mężczyzny i bez zająknięcia wykonał polecenie. Oparł się dłońmi o ścianę, lekko się przy tym wypinając. W jego ruchach próżno było szukać wstydu, czy jakiegokolwiek wahania, co mogło być spowodowane alkoholem, albo dużą pewnością siebie. Szatyn jednak wcale nie czuł się zamroczony przez alkohol – wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że jego umysł jest jasny i czysty. Rejestrował każdy ruch mężczyzny, wyczuwał każdy dotyk, ale przy tym nawet przez chwilę nie pomyślał, by to przerwać. 
Nastolatek od razu poczuł na swoich pośladkach silne dłonie, które, co zauważył z żalem, szybko przesunęły się na jego brzuch. Do jego pleców przycisnęła się klatka piersiowa mężczyzny, o którą od razu się oparł, zarzucając jedno ramię na kark bruneta. Odchylił głowę i odszukał wargami usta Blake’a, przez chwilę całując się z nim niedbale. Miał wrażenie, że ich ruchy stały się powolniejsze, ale wciąż można było wyczuć tę niecierpliwość i pragnienie kumulowane od miesięcy, które między nimi przepływało. 
Wydał z siebie przeciągłe westchnienie i odchylił głowę na ramię mężczyzny, gdy poczuł dłoń na swoim pulsującym członku, wciąż okrytym warstwami bielizny i spodni. Już sam ten dotyk, choć niezbyt silny, podziałał na niego zdecydowanie mocniej, niż powinien. W międzyczasie poczuł zęby Blake’a przesuwające się po jego prawym uchu, a zaraz za nimi podążył gorący, niecierpliwy język. 
- Rozepnij spodnie, a później oprzyj się dłońmi o ścianę. 
To był tylko szept, ale Jacques przygryzł wargę i kiwnął głową, z zapałem wykonując polecenie. Miał wrażenie, że całe jego ciało jest maksymalnie naprężone, wyczekujące na każdy, nawet najdrobniejszy ruch mężczyzny. Jego oddech przyspieszył, gdy wyczuł poruszenie za sobą i obrócił lekko głowę, by ujrzeć bruneta, który właśnie za nim przyklęknął. Nastolatek przełknął ślinę, gapiąc się na Blake’a, którego spojrzenie mogłoby roztapiać lody. 
Ten pociągnął za spodnie chłopaka i nie bez trudu zsunął je do kolan wraz z bielizną, klnąc przy tym w myślach na opinający materiał, który był jak druga skóra. Gdy jednak spojrzał na blade pośladki przed sobą, wszystkie markotne myśli uleciały mu z głowy. Oblizał suche wargi i położył dłonie na tym solidnym tyłku, który znajdował się na wprost jego twarzy. Wiele razy jego wzrok uciekał w te rejony, gdy Jacques odwracał się lub pochylał, a teraz w końcu mógł przyjrzeć mu się z bliska. Na razie nie robił nic więcej poza ugniataniem tego chętnego ciała i syceniem oczu niezwykłym widokiem. W końcu jednak przysunął się jeszcze bliżej nastolatka, wciąż znajdując się na kolanach, i przycisnął wargi do dolnej części jego pleców, zaraz nad pośladkami. Sięgnął przy tym dłonią do przodu, bez wahania obejmując członek chłopaka, choć uczucie było dziwne, bo nie robił tego od lat. Pomasował go delikatnie, bardziej łaskocząc, niż naprawdę pieszcząc, nim zaczął się podnosić, przesuwając językiem po jego plecach. Czuł, jak szatyn drżał z potrzeby, i bardzo go to satysfakcjonowało. 
Jacques miał wrażenie, że jeszcze trochę tych powolnych tortur i oszaleje. Sądził, że wszystko będzie szybsze, bardziej gwałtowne, ale mężczyzna wcale się nie spieszył. Natomiast on wszystkimi zmysłami chłonął Blake’a – czuł jego każdy dotyk, słyszał jego szybki oddech, tonął w jego silnym, odurzającym zapachu, wciąż czuł jego smak na języku i co rusz spoglądał za siebie, by widzieć jego przystojną twarz. Wszystko skupiało się tylko wokół tego silnego, irytującego mężczyzny. 
Brunet podrażnił ostatni raz penisa chłopaka i uniósł dłoń, dotykając dwoma palcami jego gorących warg. Nawet nie musiał go instruować, bo ten od razu objął je ustami, ssąc z zapałem, jakby to nie były tylko jego palce. Mężczyzna przymknął oczy, oddychając głęboko, i oparł czoło na karku nastolatka. Drugą dłonią sięgnął do swoich spodni i rozpiął je, bez problemu zsuwając je wraz z bielizną do połowy ud. Zaraz też otarł się swoim sztywnym członkiem o pośladki chłopaka, a ten od razu wypiął się mocniej i silniej zaczął ssać. Oczywiście Blake po raz kolejny zauważył, że żaden nastolatek w tym wieku nie powinien być tak bezwstydny, a to tylko potęgowało jego złość i zaborczość, którą nagle zaczął odczuwać względem Jacques’a. 
- Starczy – wychrypiał. 
Wyciągnął palce spomiędzy ust chłopaka i sięgnął nimi do jego tyłka. Drugą dłonią odsunął jego lewy pośladek i aż odetchnął głębiej, widząc tę maleńką dziurkę, w której zaraz zamierzał się znaleźć. Docisnął do niej opuszek i już po chwili jego palec znajdował się w gorącym wnętrzu, bez problemu przechodząc przez ciasny krąg mięśni. Blake wydał z siebie zduszony odgłos, przylegając do szatyna całym ciałem. 
- Ilu tam było ostatnio, co? – Przycisnął wargi do szyi szatyna i zaczął ssać w tym miejscu, pozostawiając po sobie czerwony ślad. – Ilu? 
Jacques nie odpowiedział, zamiast tego jęcząc głośno, gdy drugi palec znalazł się w jego wnętrzu i od razu zaczął się poruszać, szukając tego jednego, magicznego punktu. Całe jego ciało napięło się, a on wcisnął się jeszcze bardziej w mężczyznę, jakby chciał się z nim stopić, gdy ten w końcu trafił w jego prostatę. 
- T-tutaj… - wymamrotał, samemu próbując się poruszać, żeby móc poczuć jeszcze więcej, ale było to trudne, bo Blake jednym ramieniem przyciskał go do swojej piersi, nie pozwalając mu na żaden ruch. 
Nastolatek miał wrażenie, że wystarczy jeszcze kilka ruchów tych sprawnych palców, by doszedł, bo jego członek był czerwony, mokry od własnych soków i szatyn potrzebował całej swojej samokontroli, by go nie dotknąć. Był na skraju i myślał tylko o tym, że chce już poczuć w sobie Blake’a i poddać mu się całkowicie. 
- W tylnej k-kieszeni… W portfelu… Proszę. – Tylko tyle był w stanie wydusić, drżąc na całym ciele. Palce mężczyzny wciąż pocierały jego prostatę, ale to jednocześnie było zbyt dużo i zbyt mało. 
Blake uśmiechnął się po tej prośbie, choć sam również chciał przejść dalej. Jego penis domagał się uwagi, ale brunet skwapliwie go ignorował, na razie zajmując się nastolatkiem i sycąc się jego chętnym, młodym ciałem. Odsunął się od chłopaka, kucnął i zaczął przeszukiwać jego kieszenie. Nie zajęło mu wiele czasu odnalezienie portfela, a w nim paczuszki z prezerwatywą. Wstał, rozerwał opakowanie zębami i szybko nasunął zabezpieczenie na swojego członka. 
Złapał Jacques’a za brodę i przyciągnął go do siebie, całując mocno. Uśmiechnął się przy tym z zadowoleniem, a następnie puścił go i rozsunął jego pośladki, zaczynając się w niego wsuwać. Cały czas patrzył przy tym na jego wejście, które przyjmowało w siebie więcej i więcej. 
- P-poczekaj… - Nastolatek oddychał szybko, czując się maksymalnie otworzonym. Wszystkie jego myśli były skoncentrowane na tym, co dzieje się w jego tyłku, a na razie nie było to najprzyjemniejsze uczucie na świecie. Tarcie było silne, bo nie mieli przy sobie lubrykantu, a penis mężczyzny, choć nie najdłuższy, był całkiem gruby. – Musisz dać mi… chwilę. 
Blake pogładził chłopaka po plecach, dając mu tyle czasu, ile ten potrzebował, choć każdy jego mięsień był napięty, a potrzeba, żeby się ruszyć, była ogromna. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz czuł to cudowne zaciskanie, ale tęsknił za tym uczuciem i tęsknił za seksem z mężczyzną. Teraz nie potrafił nawet powiedzieć, dlaczego odmawiał sobie tego od lat, skoro było to tak niesamowicie przyjemne. 
- Mogę? 
- Tak… 
Na początku jego ruchy były dosyć płytkie, pozwalające im obu przyzwyczaić się do tego uczucia, ale kiedy złapali wspólny rytm, pchnął chłopaka na ścianę i zaczął w niego wchodzić silnymi, mocnymi ruchami. Złapał jego biodra w silnym uścisku i przestał zaprzątać sobie głowę jakąkolwiek delikatnością. Zresztą, po napiętym ciele nastolatka i dźwiękach, które z siebie wydawał, ten również musiał być zadowolony z jego poczynań. Ich ciała wydawały klaszczący dźwięk, uderzając o siebie nawzajem i trwało to całą wieczność, gdy poruszali się we wspólnym rytmie, myśląc tylko o tym, jak bardzo było to przyjemne. 
Jacques nie wytrzymał długo. Te silne, mocne ruchy, ten członek, który wciąż uderzał w jego prostatę i sama świadomość, że właśnie całkowicie poddał się Blake’owi, który nie tylko zawładnął jego sercem, ale również ciałem… Nigdy nie miał zbyt dużej samokontroli, więc w końcu sięgnął do swojego spragnionego penisa i z westchnieniem ulgi zaczął sobie obciągać. Nie trwało to długo, gdy zacisnął się na mężczyźnie, jęcząc przy tym bezwstydnie, a sperma rozlała się w jego dłoni. 
- Kurwa… 
Blake zaklął, nie spodziewając się tego nagłego uścisku, gdy mięśnie chłopaka na chwilę zamieniły się w żywe kleszcze. Pospiesznym ruchem odgarnął mokre włosy z czoła i pochylił się nad chłopakiem, przyciskając usta do jego ramienia. Nie była to pierwsza malinka, którą po sobie zostawił na jego ciele tej nocy, ale tym razem dotknął zębami jego skóry i zacisnął je na niej, gdy jego biodra szaleńczo rwały do przodu, pragnąc spełnienia. Zostawił ślady zębów na skórze szatyna, co zauważył dopiero po chwili, oddychając szybko, gdy prezerwatywa napełniła się już jego nasieniem. 
- Cholera… - wymamrotał, bo nie było chyba innego słowa, które mogłoby podsumować to, co właśnie się pomiędzy nimi wydarzyło. 
Wysunął się z ciała Jacques’a i ze zmarszczonymi brwiami ściągnął z siebie prezerwatywę, zawiązując ją u podstawy. Nie wiedział, jak teraz powinien się zachować, bo całe napięcie w końcu z niego zeszło, a on powoli zaczynał uświadamiać sobie, co zrobili. Zanim jednak jego umysł do reszty ogarnęła panika, nastolatek obrócił się, patrząc na niego tak błyszczącymi z radości oczami, że serce mu zmiękło. Na ustach chłopaka błąkał się zadowolony, trochę nieobecny uśmiech, więc Blake po prostu wychylił się i pocałował go powoli, bez pośpiechu, na razie nie myśląc o konsekwencjach. Pozwolił Jacques’owi, by ten oparł się całym ciężarem ciała na nim, i trzymał go tak w ramionach, wciąż ciesząc się dotykiem jego gorącej, jędrnej skóry. Wciąż była noc, wciąż mieli czas, nie musieli się spieszyć.

19 komentarzy:

  1. Okej! Jeśli myślałam, że wcześniej nie wiedziałam jak się z tego wybrnie to teraz już chyba odleciałam!
    Zaczęłam zastanawiać się czy to dobra godzina żeby cokolwiek czytać, ale nie wytrzymałam. Spróbuję zebrać myśli od początku...
    Już zaczęłam kibicować Jacquesowi jak się postawił Mary (która jest niezłą mendą tak przy okazji :/) a tu taka sytuacja z Nickiem. I po prostu miałam ochotę go udusić. Sama miałam podobną sytuację z bliską mi osobą, w tej części rozumiem jak musiał się czuć Jacques. Ale Nick później przegiął całkowicie, to już było okropne.

    Później nie mogłam patrzeć na to co przeżywa Jacques. Te kluby i wszystko inne...
    Zaczęłam być też rozdarta przez Blake'a, strasznie trudna ta sytuacja i próbowałam postawić się na jego miejscu...

    Damn... I może spodziewałam się (czekałam) na jakiś pocałunek na koniec, ale TEGO to nie przewidziałam! :o
    Chyba czytałam z otwartą buzią...

    Super rozdział i wcale nie czułam tego, że długi <3 teraz będę miała problem z zaśnięciem...
    Pozdrawiam i życzę dalej weny~

    PS. Co prawda nie kibicowałam najbardziej Hiszpanii, ale też było mi szkoda jak przegrali. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Sam również mógł zadzwonić do jakichś kumpli i umówić się chociażby na piwo, ale był na to zbyt leniwy. Zamiast tego spędzał wieczór na kanapie"
      ^ Blake to tak bardzo ja, zawsze

      Usuń
    2. Ten rozdział chyba stoi zaskoczeniem, bo zdaje się, że nikt nie spodziewał się takiego zakończenia wieczoru dla Jacques'a i Blake'a :P
      Nick faktycznie zachował się okropnie, ale on też jest trochę skołowany i o nim będzie więcej w następnym rozdziale. I przyznaje, teraz sytuacja zaogniła się jeszcze bardziej, a do rozwiązania jeszcze trochę...
      I Blake na kanapie to totalnie ja w te wakacje. Solidaryzuje się z nim bardzo mocno xD
      Bardzo dziękuję za komentarz <3
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. O wow... jaki ten Blake dorosły...no brak mi słów... no normalnie mam ochotę zdzielić go w ten jego głupi łeb! Tylko czekałam aż wejdzie matka Jaqa. I wiesz, myślę że to by było najlepsze rozwiązanie - pogoniłaby Blake'a w diabły (przynajmniej mam taką nadzieję) i może udało by się naprawić tą dziką sytuację..? Obawiam się reakcji Jaqa na kolejne odrzucenie. I rany naprawdę mam nadzieję, że Nick się ogarnie - jak tak można potraktować przyjaciela? Super ten rozdział - bardzo emocjonujący 😊 Bardzo dziękuję i pozdrawiam 😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy czekali, aż wejdzie jego matka xDD I właśnie dlatego, że wszyscy się tego spodziewali, to nie weszła. Bo wtedy byłoby to bardzo przewidywalne, prawda? A poza tym byłoby to najprostsze z możliwych rozwiązań. A tak sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej :P
      O Nicku i jego motywacjach będzie w następnym rozdziale ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Potwierdzam slowa poprzedniczki, z dorosloscia zaden z nich nie ma nic wspolnego xd
    Ale jestem zly!!!! Ciekawe czy gdyby nie alkohol to Jacek by sie zgodzil czy moze jednak nie? Bede udawal, ze jest madrym chlopcem i nie :)
    A tak czekalem az wejdzie Kath, ale to by bylo zbyt proste chyba, chociaz juz nie moge sie doczekac kiedy sie dowie.
    I jestem w szoku, ze Mary nic nie wypaplala w szkole. Wydaje sie straszna plotkara, ale moze tym razem po prostu nie zrozumiala o co chodzi xdd
    Proooosze niech ten rozdzial kolejny powstanie troche szybciej, bo nie przezyje tyle czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapomnialem dodac cos o tym cholernym Nicku. Najgorzej gdy przyjaciele olewaja przyjaciol dla swojej milosci. Niedawno sam przez to przeszedlem, znajoma mnie olala dla chlopaka, z ktorym mnie obgadywali ciagle za plecami (typ mnie nie zna nawet xdd)
      Takze to przykre, ze to fikcja, ale takie akcje sie dzieja naprawde...

      Usuń
    2. W sumie to jeszcze mam ale jedno - bo Jacek nie myslal w ogole o waznych rzeczach - czyli o matce, ale prezerwatywy sa tez wazne, a o nich juz pomyslal. Nie pasuje mi to do calej tej akcji :D

      Usuń
    3. Czy Jacques, będąc trzeźwym, zgodziłby się na to? Hm. Myślę, że w głębi serca znasz odpowiedź na to pytanie xDD
      Wejście Katherine byłoby zbyt przewidywalne. Ale na rozwiązanie też trzeba jeszcze trochę poczekać.
      Moja przyjaciółka stwierdziła, że zachowanie Nicka może wydawać się trochę mało prawdopodobne, ale komentarze pod tym rozdziałem przekonują mnie, że się nie myliłam :P
      A z tymi prezerwatywami to uznałam, że dla Jacques'a to jest coś oczywistego i nie musiał się nad tym zastanawiać ;)
      Dziękuję za komentarze :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Mary to suka, Nick to kretyn, czemu oni zawsze stoją za dziewczyną niż długoletnim przyjacielem? ;_;

    Blake to też kretyn, zachował się jak gówniarz.

    W sumie to Boże, biedna Kate.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedyne co mi przyszlo do glowy po przeczytaniu to "o boze tego sie nie spodziewalam" tak dlugo czekalam na akcje pomiedzy nimi,ze az nie dowierzam, ze w koncu to sie stalo

    OdpowiedzUsuń
  6. DO OSTATNIEJ LINIJKI BYŁAM PEWNA, ŻE KATH ICH NAKRYJE.
    Tutaj punkt dla Ciebie, zaskoczyłaś mnie ;) To byłoby bardzo oklepane... i teraz jestem jeszcze bardziej zaciekawiona, co zrobią ze swoją niejasną relacją bez kopniaka od osoby trzeciej.
    Pozdrawiam i trzymam kciuki za wenę B)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powturzę się ale naprawdę myślałam, że Kath wejdzie do domu. A Nick to h*j. Jak można wystawić dziewczynę nad przyjaciela. Wiem jak się teraz czuje Jaq, bo odkąd moja przyjaciółka znalazła chłopaka to mnie dla niego olewa. Nawet jak jesteśmy gdzieś we dwie to gadają sobie przez telefon. A jak Blake znów zrani Jaqa to ja tak go załatwie (oczywiście na spółkę z Kath), że go rodzona matka nie pozna (o ile to matką nazywać można).
    Życzę ci DUŻO weny i pozdrawiam
    -Sara-

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nick też ma swoje motywacje i mam nadzieję, że jeszcze się do niego przekonasz :P
      A Blake to chyba już wszystkim podpadł xD
      Bardzo dziękuję za komentarz. Pozdrawiam! :D

      Usuń
  8. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. W końcu doszło do czego konkretnego między Blackiem a Jacq. I tak się zastanawiam czy Black znowu może mu coś powie co Jacq zaboli i się załamie, a że na Nicka nie ma co liczyć to czy psychika mu totalnie nie siądzie. Jakoś odreagowywal w klubach ale myślę ze teraz by nie dał rady i mógłby próbować okaleczec się lub nawet odebrać sobie życie. Jestem ciekawa co się stanie. Czekam niecierpliwie. Dużo weny! Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    takie właśnie miałam podejrzenia, Nick zawsze był pod dyktando Mary, jak ja bym chciała aby cieszyła się z tej sytuacji a Nick to usłyszał... już jest skomplikowane a teraz oo tym...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka, hejka,
    no fantastycznie, takie właśnie miałam podejrzenia, Nick to zawsze był pod pantoflem Mary, och jak bym chciała aby Mart cieszyła się z tej sytuacji, a Nick to usłyszał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    fantastycznie, miałam takie podejrzenia, no Nick to zawsze był mówiąc szczerze pod pantoflem Mary, a może niech Mary cieszy się z tej sytuacji, a Nick to usłyszał i przekona się jaka jest naprawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniale, Nick to zawsze był "pod pantoflem" Mary, a może niech Mary cieszy się z tej sytuacji (na przykład rozmowa z przyjaciółkami), a Nick to usłyszał i przekona się jaka jest naprawdę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń