Opadł na łóżko, czując że stres
kumulujący się w nim od dłuższego czasu zaczyna go przerastać. Blake jak zwykle
wpadł od razu po pracy, został godzinę z Jacques’em i wyszedł, by wrócić do
Katherine. Tak, do Kath, którą Jacq zdążył znienawidzić, choć to co się działo
nie było nawet w najmniejszym stopniu jej winą. Sam już nie wiedział czy
bardziej jest wściekły, czy przygnębiony. Blake przychodził kiedy chciał i brał
co chciał, a Jacques nigdy nie był wystarczająco asertywny, by mu odmówić. Może
dałby radę wreszcie powiedzieć mu nie, może nawet wywaliłby go za drzwi razem z
jego szczoteczką, którą sporadycznie używał i kilkoma parami gaci. Nie mógł się
jednak zmusić do tego by zrezygnować z miłości bo wciąż mimo wszystko był
romantykiem.
Nigdy nie twierdził, że jego romans z
Blakem był winą starszego. To Jacq go uwiódł, znalazł jego czuły punkt, nauczył
się czytania jego reakcji i niedługo potem zakochali się w sobie, a Jacq nadal
rozpamiętywał te kilka tygodni sielanki jako najlepszy czas w życiu. Gdy wyrwał
się odrobinę z tego przyjemnego otępienia, doszły wyrzuty sumienia. Zawiódł
osobę która zawsze była mu najbliższa, poświęciła swoje życie na wychowywanie
go i zapewnienie mu wszystkiego czego potrzebował. Przestał patrzeć matce w
oczy, niedługo potem nie umiał już z nią nawet normalnie rozmawiać, więc w
krótkim czasie się wyprowadził. Dla niego i Blake’a, dla ich razem oddalił się od matki, wybrał jego
ponad nią, wybrał ich szczęście, bo owszem, miał nadzieję że będą szczęśliwi
tak jak tylko się dało. Blake nawet zdecydował się opłacać jego mieszkanie,
obiecał że odejdzie od Katherine, sam wydawał się zresztą pijany nową miłością
i może to właśnie dlatego, ze względu na to szczęście i miłość którą Jacq
widział w jego oczach, sam uwierzył że to może się udać.
Potem Blake stchórzył i zanim obaj zdążyli się
obejrzeć, nadszedł dzień ślubu. Jacques nie wiedział jak to było możliwe że
umiał tak cierpliwie czekać na ruch Blake’a. Nie pośpieszał go, wykazywał się
dużym zrozumieniem i teraz, z perspektywy czasu widział jak głupie to było. Był
cholernym naiwniakiem kiedy jeszcze przez pół roku po ślubie grzecznie
przyjmował argument “nie odejdę od niej przecież tuż po ślubie”. Wierzył w
niego bo sam nie chciał dla własnej matki źle. Nigdy nie ulegało wątpliwości że
kochała Blake’a, a ich rozstanie byłoby dla niej dużym ciosem. A gdy już
wydawało się, że mężczyzna wreszcie zdecydował się na krok, pojawił się kolejny
powód dla którego było to niemożliwe. Miał już dokładnie przygotowane co jej
powie, spakował nawet niewielką torbę żeby szybko uciec z mieszkania, ale wtedy
ona wyskoczyła ze swoim “kochanie, będziemy mieli dziecko”.
Jacq tamtego dnia od rana myślał tylko o tym, że kiedy
Blake do niego przyjdzie, to będzie wreszcie już tylko jego, cały jego, nikogo
innego. Wystarczyła jednak jedno spojrzenie starszego, by perspektywa ich
związku oddaliła się tak daleko, że Jacq prawie już jej nie widział. Majaczyła
ona jeszcze gdzieś tam na horyzoncie, ale była to zasługa już tylko tej jego
przeklętej naiwności.
Teoretycznie Jacq mógł się tego
spodziewać, wiedział że Blake i Kath ze sobą sypiają i wypadki chodzą po
ludziach, ale jakoś nigdy nie pomyślał o tym, że ten wypadek przytrafi się
akurat jego matce. Blake nie mógł odejść od Katherine, szczególnie że kobieta
nie była już najmłodsza i jej ciąża była zagrożona. Więc Jacques potulnie
czekał, choć raczej pozbawiony już nadziei, że to z nim i Blakem kiedykolwiek
wypali, ale wciąż niegotowy by z niego zrezygnować.
O dziwo fakt, że z Blakem wszystko się pieprzyło,
znacznie pobudził wenę Jacques’a. Malował tak dużo i tak dobrze jak nigdy
wcześniej, obrazy zaczęły się sprzedawać i wreszcie jego pasja zaczęła
przynosić realne zyski. Jacq zrozumiał że może przestać być zależny od Blake’a,
sam się utrzymać. Była to z jednej strony miła myśl, a z drugiej dziwnie
paraliżująca, bo nagle nie miał już wymówki, mógł zniknąć, wyrwać się z pułapki
w którą wpadł i zostawić daleko za sobą Blake’a. Nie zrobił tego jednak. Nie
umiał.
Katherine poroniła w osiemnastym
tygodniu. Jacq dowiedział się o tym fakcie od Blake’a i w pierwszej chwili
poczuł ulgę, a potem głęboką nienawiść do siebie samego. Jak nisko musiał
upaść, by czuć satysfakcję z takiej tragedii.
- Nie odejdziesz od niej. - Nie
potrafił już zliczyć ile razy powtarzał to zdanie, za każdym razem w formie
pytania, a Blake zawsze zapewniał go, że owszem, że odejdzie. Tym razem Jacq
nie pytał, stwierdził fakt, a od Blake’a dostał jedynie milczenie, więc nie
miał już wątpliwości.
Czuł jak w gardle
rośnie mu gula, odwrócił wzrok od kochanka i zacisnął zęby tak mocno by
się nie rozpłakać, że zaczęła boleć go szczęka. Chwilę później Blake zamknął go
w swoich ramionach, objął tym znanym Jacquesowi ciepłem i kochał się z nim cały
wieczór, poświęcając mu całą swoją uwagę.
Gdy następnego ranka Jacq obudził się
sam w swoim łóżku, wiedział, że tak już będzie zawsze. Może to skończy się
jeśli wpadnie pod samochód, może któregoś dnia przypadkowo przedawkuje kokę,
która pomagała mu tworzyć, może kiedyś to Blake stwierdzi że jest już zmęczony,
ale Jacq nigdy sam tego nie zakończy. Już zawsze miał być tylko wstydliwym
faktem z życia Blake’a, nigdy na pierwszym miejscu, desperacko próbujący
zgarnąć z mężczyzny jak najwięcej, choć to nigdy nie będzie wystarczająco.
O Boże jaka tragiczna wizja tej historii... Nie, nie, nie - nie zgadzam się na takie zakończenie ;) Chociaż dużo wskazuje na to że Jaq i Blake nie będą razem to jednak ta wersja jest naprawdę przykra. Bo blokuje Jaqa, nie daje mu szansy na jego szczęśliwe zakończenie... niekoniecznie z Blakiem, ale kurcze on jest młody i powinien mieć szansę. Tak więc, mimo iż dobrze napisane to nie chciałabym takiego zakończenia :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJa tez nie chce takiego zakonczenia, bo Blake jest mlody i powinien poznac kogos z kim nie bedzie w takiej toksycznej relacji. W sumie jakie zakonczenie byloby dobre?
OdpowiedzUsuńZwiazek z Jacquesem i zdrada Katherine?
Rozwod z Katherine i zwiazek z Jacquesem?
Czy moze rozwod i koniec znajomosci B&J?
Moze w ogole nie bedzie rozwodu? Kto wie.
Krotkie, ale fajne :D
Autorko kochana, mam nadzieję że Ty nie pójdziesz w tę stronę. To byłaby naprawdę tragedia gdyby " ta sytuacja" ciągnęła się bez końca. Tragedia dla całej trójki. I już wiem że to jedyne zakończenie jakiego nie mogłabym zaakceptować, naprawdę jedyne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Hej,
OdpowiedzUsuńsmutne, ale wspaniale napisane, choć mam nadzieję, że nie takie będzie zakończenie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia