czwartek, 17 sierpnia 2017

Pęknięcia - Rozdział 18

Wiem, że testuję Waszą cierpliwość i niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie jestem pewna, z czego to wynika, ale naprawdę ciężko mi się pisze. Możliwe, że to dlatego, iż ostatnio żyje w ciągłym stresie (jest znacznie gorzej niż przed maturą), ale kto wie...
Jestem zachwycona ilością komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Serce mi po prostu puchnie na sam ich widok, przez co mam jeszcze większe wyrzuty sumienia, że tak Was zaniedbuje. Bardzo dziękuję za każde cieplutkie słowo <3
Pozdrawiam!
____________________________________________________________________

- Pierdolisz!
- Ani nie pierdolę, ani tym bardziej nie żartuję. I przestań się, kurwa, śmiać!
Wiedział, że powiedzenie o wszystkim temu dupkowi właśnie tak się skończy. A on nie widział nic zabawnego w tej sytuacji. Wręcz przeciwnie, czuł się fatalnie i potrzebował jakiejś porady. Naprawdę nie wiedział, co mu odbiło, żeby szukać jej u przyjaciela. A w szczególności tak specyficznego, jakim był Nick.
- Masz rację. Przepraszam. – Wcale nie wyglądał, jakby było mu przykro. – Po prostu to jest takie niedorzeczne… Gdy wyjeżdżałeś, szczerze go nie znosiłeś, co zresztą powtarzałeś przy każdej okazji. A wracasz… No.
Jacques wzruszył ramionami. Siedział na podłodze, opierając się o łóżko przyjaciela, z rękoma splecionymi na piersi. Wbijał przy tym zirytowany wzrok w drugiego chłopaka, wyraźnie pokazując całą postawą, co myśli o jego reakcji.
- Ale naprawdę go pocałowałeś?!
- Czy możesz, kurwa, tego nie powtarzać?! – Teraz już naprawdę żałował, że tu przyszedł. Ale znów uległ emocjom i zrobił coś bezmyślnie, co było do niego zupełnie niepodobne. I o wszystko obwiniał Blake’a, który najwyraźniej namieszał mu w głowie.
- A on co na to? – Nick w ogóle nie wydawał się przejęty reakcją swojego przyjaciela. – Dostałeś po mordzie?
- Nie. – Prychnął, na chwilę zaciskając wargi. – Odepchnął mnie. Później już do tego nie wracaliśmy.
- Aha. No to faktycznie strasznie wyrozumiały z niego koleś.
Westchnął, nie komentując tego. Zaczął bezmyślnie wpatrywać się w swoje kolana, przy czym musiał wyglądać naprawdę żałośnie, skoro po chwili poczuł na swoim ramieniu dotyk dłoni drugiego chłopaka.
- Musisz czuć się gównianie.
- Spostrzegawczy jesteś. – Wywrócił oczami.
- A ty za bardzo dramatyzujesz. – Gdy tylko oczy Jacquesa zwróciły się w stronę przyjaciela, ten poderwał się z podłogi i klasnął w dłonie jak rozentuzjazmowana nastolatka. – Dlatego podnoś ten tyłek z podłogi i zrób coś ze sobą, żeby nie wyglądać jak ostatnia pipa. Idziemy do klubu!
Szatyn nawet nie zareagował na to, jak został nazwany. Wpatrywał się w Nicka, jakby wyrosła mu druga głowa.
- Chwila, muszę się upewnić. Chcesz iść do klubu? Teraz?
- A dlaczego nie? Myślisz, że jest za wcześnie?
Szatyn mimowolnie zerknął na zegarek, zanim pokręcił głową, jakby chciał odegnać absurdalne myśli.
- Nie – jęknął. – Jutro idziemy do szkoły, pamiętasz?
- No i?
- No i mama mnie zabije, jak wyjdę na imprezę w środku tygodnia!
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. – Nick uniósł brew, patrząc na niego jak na idiotę, co wyjątkowo mu się nie podobało. – Tchórzysz?

***

Był środek tygodnia, ale klub był pełny. Przy wejściu pokazali dowody, choć była to formalność, o którą dbano tylko z pozoru. Wszyscy wiedzieli, że w tym lokalu można spotkać młodsze osoby, nie zawsze legalne. Nie było to oczywiście coś, co w jakikolwiek sposób przeszkadzałoby Jacquesowi. Sam z tego korzystał, zanim nie otrzymał dowodu.
- Chodźmy do baru! – krzyknął do swojego przyjaciela, bo muzyka w środku była ogłuszająca. Złapał go za ramię, ciągnąc za sobą, bo Nick wydawał się trochę przytłoczony. Jego entuzjazm i pewność siebie gdzieś zniknęły, co bawiło szatyna, nawet jeśli nie miał zbyt dużej ochoty na to wyjście. Wciąż nie mógł wyrzucić z głowy myśli o planowanym ślubie.
Zanim jednak dopchali się do baru, przy którym oczywiście nie było miejsca, przyjaciel ścisnął jego przedramię, krzycząc mu wprost do ucha:
- Jacques! Ktoś mnie klepnął w tyłek!
- Naprawdę? – zapytał bez cienia zainteresowania.
- Ej! – Nick szturchnął go, wyraźnie niezadowolony. – Jakiś facet postanowił zmacać moją dupę, a ty mnie ignorujesz?!
- Nie zmacać, tylko klepnąć. – Wywrócił oczami. – Poza tym to ty wybrałeś gejowski klub. Ja nie zmuszałem twojego heteryckiego tyłka do przyjścia tutaj.
Jego przyjaciel zawsze odmawiał wyjść do takich klubów, zapewne bojąc się o swoją cnotę, co Jacq za każdym razem nie omieszkał mu wypominać. Tak naprawdę nie rozumiał, dlaczego Nick bał się chodzić z nim do tego typu miejsc, choć miał swoje podejrzenia. W końcu drugi chłopak zarzekał się, że jest w stu procentach heteroseksualny, ale obaj wiedzieli, że jeszcze nigdy nie był w żadnym związku i mógł nie być pewny swojej seksualności.
- Bo jestem dobrym przyjacielem, a ty potrzebujesz kutasa.
Jacques skrzywił się, nie komentując jego słów. Nick naprawdę zdawał się twierdzić, że poznanie jakiegoś faceta w klubie pozwoli szatynowi zapomnieć o Blake’u, ale on doskonale wiedział, że to nie była prawda. Miał wrażenie, że do jego przyjaciela jeszcze nie do końca dotarło, w co się wkopał. Chyba nawet do niego to jeszcze nie dotarło.
- Dwa piwa! – krzyknął do barmana, a widząc znajomą twarz za ladą, wyszczerzył się. – Cześć Jerome!
- Siema, młody. – Mulat zmrużył swoje wąskie oczy, wyglądając dzięki temu wyjątkowo zabawnie. – Tobie to ja mogę dać jedynie soczek jabłkowy. Pogadamy za trzy lata, dzieciaku.
 - Jasne. – Prychnął, choć jego usta były wygięte w delikatnym uśmiechu. Lubił Jerome’a. – Potrzebuję alkoholu, jeśli mam przetrwać ten wieczór.
- Coś się stało? – Barman zmarszczył brwi, wyraźnie zainteresowany, w międzyczasie biorąc dwie szklanki, które napełnił złocistym płynem. Jacques nie zamierzał mu jednak nic zdradzać. Byli w końcu tylko kumplami, a poza tym cała ta sprawa była świeża i… zawstydzająca.
- Wszystko w porządku. – Pokręcił głową i spojrzał w końcu na swojego przyjaciela, który z wahaniem rozglądał się po wnętrzu klubu. – Tak w ogóle to poznaj mojego przyjaciela. – Wskazał na niego ręką. - To Nick – jest tutaj pierwszy raz i chyba go to przerosło.
- Nic mnie nie przerosło. – Usłyszał z boku. – Jestem Nick i jestem przeszczęśliwy, że znalazłem się w tym fantastycznym miejscu, w którym absolutnie nikt nie gapi się na moją dupę.
Jacques parsknął śmiechem, widząc, z jaką niepewnością Jerome podaje rękę drugiemu chłopakowi, samemu się przedstawiając. Najwyraźniej nie był pewien, czy z Nickiem wszystko w porządku, ale tego nikt nie wiedział. Nawet jego rodzice.
Podziękował skinieniem głowy za piwo, wręczył mu banknot i przez chwilę przyglądał się, jak ten przechodzi dalej, żeby obsłużyć innych klientów. Był przystojny, co zapewne było wymagane przy takiej pracy, i szatyn kiedyś nawet liczył na coś więcej, ale Jerome uważał, że dzieli ich zbyt dużo lat. Skrzywił się, przypominając sobie tę rozmowę. Jego i Blake’a dzieliło jeszcze więcej.
Potrząsnął głową, jakby chciał odgonić niechciane myśli, i ze sztucznym uśmiechem zaproponował szukanie wolnego stolika. A jeśli zauważył przy tym uważny wzrok Nicka, który obserwował go z taką intensywnością, jakby ten był jakimś obiektem badawczym, to tego nie skomentował.
- Jak ci się podoba? – zapytał pięć minut później, gdy siedzieli na wytartej kanapie i obserwowali tłum bawiący się na parkiecie.
- Jest… ciekawie. – Jacques uśmiechnął się szeroko, widząc, jak wzrok drugiego chłopaka ląduje na jednym z tancerzy, który właśnie wyginał swe ciało na podeście w rytm muzyki. Zmieszanie i niepewność przyjaciela naprawdę poprawiały mu humor, więc może to wyjście do klubu miało jakiś sens?
Wnętrze lokalu było utrzymane w granacie i czerni. Środek został przeznaczony na parkiet, na końcu którego znajdowała się całkiem spora scena. Po prawej stronie mieścił się duży bar, który obsługiwało trzech barmanów, a po lewej, w głębi, był mniejszy, gdzie dziś pracował Jerome. Kanapy zostały umieszczone na piętrze, z którego można było obserwować tańczących, a także na dole, przy jednej ze ścian, gdzie właśnie siedzieli. Zaraz obok znajdował się jeden z podestów dla tancerzy, choć szatyn nie był dziś zainteresowany żadnym z pokazów. W ogóle nie był niczym zainteresowany.
- Czyli następnym razem znów tu ze mną przyjdziesz? – Wyszczerzył się do przyjaciela, ale zanim ten zdążył odpowiedzieć, przy ich stoliku pojawił się blond włosy chłopak. Żaden z nich go nie znał.
- Cześć. – Nieznajomy wyglądał na zestresowanego i uśmiechał się nieśmiało, ale Jacq wyczuwał w jego głosie determinację. – Chciałbyś może… zatańczyć?
Obrzucił go uważnym spojrzeniem, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Już na pierwszy rzut oka widział, że nie jest to jego typ – zbyt nieśmiały i delikatny, a poza tym nie miał nastroju na żadne flirty…
- No idź! – Nick jak zwykle zachował się bardzo subtelnie, dając mu mocnego kuksańca w bok, w zamian za co otrzymał groźne spojrzenie, którym zupełnie się nie przejął.
- W porządku – mruknął w końcu, kiwając głową. Odstawił szklankę z piwem na stolik i dał się pociągnąć na parkiet.
Od początku wiedział, że nic z tego nie będzie. Dotyk na jego biodrach był delikatny i niezbyt pewny, a ruchy blondyna nie do końca rytmiczne. I choć Jacques próbował skupić się na tańcu, obejmując kark chłopaka i przysuwając się do niego bez skrępowania, to jego myśli mimowolnie odpływały w stronę Blake’a. I już nawet nie chodziło o ślub, który był jak przypadkowo rozgryzione ziarenko gorczycy. Zamiast tego zaczął rozmyślać, jakby to było, gdyby w tej samej sytuacji znalazł się z brunetem. Był pewien, że jego uścisk byłby silny i zaborczy. I mógłby oprzeć się o jego silną klatkę piersiową, wdychając jego zapach – połączenie potu i perfum…
- Jak masz na imię?
- Przepraszam – wymamrotał, odsuwając się nieco zbyt gwałtownie od blondyna, przez co wpadł na parę tańczącą obok nich. – Przepraszam – powtórzył, nie odpowiadając na pytanie. Zamiast tego zostawił zaskoczonego chłopaka na parkiecie, samemu przepychając się pomiędzy ludźmi, żeby dotrzeć do kanapy, na której zostawił Nicka. Serce waliło mu przy tym w piersi tak mocno, że przemknęło mu przez myśl, czy wszystko z nim w porządku. Choć w sumie chyba nic nie było w porządku, skoro wyobrażał sobie, jak tańczy z Blakem. Co się z nim działo?
Gdy znalazł się przy ich stoliku, od razu zauważył, że jego przyjaciel nie jest sam. Obok niego siedział, wyraźnie podpity, trochę starszy od nich chłopak, którego włosy były koloru niebieskiego. Mówił coś z rozgorączkowaniem, wpatrując się w Nicka jak w obrazek, podczas gdy ten wyglądał na całkowicie zdumionego. W innej sytuacji Jacques z pewnością już by się zwijał ze śmiechu, ale teraz z ledwością wymusił uśmiech.
- Przedstawisz mnie? – zapytał, biorąc swoją szklankę i od razu wypijając niemal całą jej zawartość. Powiedział prawdę Jerome’owi – naprawdę potrzebował alkoholu, jeśli miał przetrwać ten wieczór.
- Jacques! – Nickowi wyraźnie ulżyło, gdy go zobaczył. – Właśnie mówiłem Xavierowi, że poszedłeś do toalety i na pewno zaraz wrócisz.
Prychnął, ale wyciągnął dłoń, witając się z nieznajomym. Ten spojrzał na niego bez większego zainteresowania, zbyt skupiony na przyjacielu Jacquesa. Może i by go to uraziło, gdyby dłoń Xaviera nie była tak delikatna, a jego koszulka nie błyszczała przez te wszystkie cekiny. I to podobno on był przegięty!
- O czym sobie rozmawiacie? – zapytał, starając się skupić swe myśli na przyjacielu i jego adoratorze. Żadnego myślenia o ślubie. Ani o ramionach Blake’a. Dość.
- Masz takie ładne włosy… - Xavier albo nie usłyszał jego pytania, albo całkowicie je zignorował, zamiast tego wyciągając dłoń i dotykając nią przydługich włosów Nicka, który wyglądał na całkowicie spanikowanego. Kto by pomyślał, że ten bezczelny chłopak nie jest w stanie sobie poradzić z przegiętym kolesiem? A jednak siedział już na samym brzegu kanapy, próbując uciec od niechcianego dotyku, a Jacques mógł tylko się domyślać, że przed jego przyjściem zaliczyli komiczny manewr z przesuwaniem się po kanapie.
- Właściwie mieliśmy już…
- Zatańczymy? – Najwyraźniej Xavier nie ignorował tylko jego, przerywając Nickowi w połowie zdania. Patrząc na minę drugiego chłopaka, można było odnieść wrażenie, że nie był to pierwszy raz.
Jacques spojrzał na pustą szklankę po kolorowym drinku, która stała na stoliku, później obrzucił wzrokiem przegiętego chłopaczka z niebieskimi włosami, a następnie uśmiechnął się złośliwie.
- Właściwie to wcale nam się nie spieszy. Dlaczego nie zabierzesz Xaviera na parkiet i nie pokażesz mu, jaki z ciebie tygrys?
Gdyby wzrok Nicka mógł zabijać, z pewnością byłby martwy.

***

Czterdzieści minut później opuścili klub, choć okazało się to trudniejsze, niż myśleli. Jacques wciąż śmiał się pod nosem, gdy tylko przypominał sobie determinacje Xaviera, który nie chciał puścić Nicka. Dosłownie.
- Zabije cię.
- Daj spokój. – Prychnął, szturchając go w bok. – Ja chciałem dla ciebie jak najlepiej. W końcu miałeś szansę, żeby zaliczyć trzecią bazę…
- Jacques, nie wkurwiaj mnie…
- Oj, nie ma z tobą zabawy! – burknął, wywracając oczami. – Ten cukiereczek był naprawdę zdesperowany, skoro postanowił się do ciebie przykleić…
- Chwila! Czy ty sugerujesz, że nie jestem dobrą partią?
- Ja nic nie sugeruję! – Jacques uniósł pojednawczo dłonie, ale na jego twarzy wciąż błąkał się głupkowaty uśmieszek.
Drugi chłopak pokręcił głową z rezygnacją.
- Jesteś takim dupkiem, Jacques. Dlaczego ja się z tobą zadaję?
- Bo mnie kochasz.
Szli przez chwilę w ciszy, choć już dawno powinni zadzwonić po taksówkę. Było już po północy, obaj mieli rano zajęcia, a Jacques musiał jeszcze wytłumaczyć Katherine, dlaczego tak późno wracał od Nicka.
- Lepiej się czujesz?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Może trochę.
- To minie, stary. I jestem pewien, że stanie się to szybciej, niż myślisz.
Szatyn pokiwał głową, ale nie był co do tego przekonany. W końcu doskonale wiedział, jak czuje się w pobliżu mężczyzny i wiedział też, że trwa to przynajmniej miesiąc. Jak miał zapomnieć o swoim nastoletnim zauroczeniu, gdy obiekt tegoż zauroczenia ciągle przebywał w pobliżu? To nie mogło się udać.
- Przytulas?
Jacques spojrzał na swojego przyjaciela, który zatrzymał się na środku chodnika, rozkładając szeroko ręce w zachęcającym geście. Westchnął i pokiwał głową.
- Przytulas.

***

To nie była pierwsza wystawa Jacquesa, ale mimo to czuł lekkie, trochę bezpodstawne, zdenerwowanie, które objawiało się głównie w jego drżących dłoniach i rozbieganym spojrzeniu. Większość czasu spędził z panem Saitō, właścicielem galerii, który przedstawił go kilku ważnym gościom. Obaj liczyli na to, że na wystawie pojawią się osoby ze środowiska artystycznego i nie mylili się. Jacq mógł więc mówić o sukcesie, na co wskazywał jego szeroki uśmiech i błyszczące, jasne oczy. Przez chwilę wyglądał tak, jakby nie miał żadnych zmartwień, a myśli o Blake’u i zbliżającym się ślubie całkowicie uleciały z jego głowy.
W galerii pojawiła się nie tylko jego rodzina, ale również znajomi ze szkoły. Gdy znalazł chwilę, podszedł do grupki dziewczyn i Nicka, uśmiechając się do nich radośnie. Był naprawdę szczęśliwy, a na dodatek przed chwilą dowiedział się, że istniało duże prawdopodobieństwo, że uda się sprzedać jeden z jego obrazów. Czy ten dzień mógł być piękniejszy?
- I jak wam się podoba? – zagadał, stając obok przyjaciela.
- Świetne, stary! – Nick od razu poklepał go po plecach, aż nim zarzuciło.  – Przynajmniej jeden z nas ma talent…
- Jest niesamowicie – przytaknęła Susan. Blond włosy splotła w wysokiego kucyka, a usta pomalowała czerwoną szminką. Była dobra z matmy i kumplowała się z Nickiem, ale Jacques za nią nie przepadał. Była dziewczyną Chucka, a on szczerze nie znosił tego buca.
- Dzięki. – Wyszczerzył się, nie kryjąc zadowolenia. Uważał, że pierwszy dzień wystawy był udany, a jego obrazy naprawdę dobre.
- Właściwie to tak sobie rozmawialiśmy… - Susan uśmiechnęła się do niego psotnie. – Widzieliśmy twoją mamę. Czy ten przystojniak obok niej to jej nowy facet?
- Narzeczony – poprawił ją automatycznie, choć jego uśmiech zbladł nieco. W sumie nie było nic dziwnego w tym, że jego koleżanki zwróciły uwagę na Blake’a, o którym ten wcześniej rzadko wspominał. W końcu ten był przystojny, a dziś prezentował się wyjątkowo dobrze – postanowił założyć eleganckie spodnie i koszulę, całkowicie go tym zaskakując. Tylko że Jacques wcale nie chciał rozmawiać o mężczyźnie. Nie dziś.
- Jest gorący – szepnęła Vick, najlepsza przyjaciółka Susan. – Prawda, Jacques?
- To facet mojej matki – burknął, zaciskając na chwilę wargi. – Nie bądź obrzydliwa.
Znów poczuł ten nieprzyjemny ucisk w środku. Był hipokrytą i doskonale o tym wiedział.
- Przepraszam was na chwilę – mruknął, starając się nie patrzeć na zmieszaną twarz Vick. Ruszył w stronę toalet, ale zatrzymał go głos matki:
- Kochanie!
Jacques wziął głęboki wdech, nim uśmiechnął się sztucznie i odwrócił się, żeby wpaść prosto w ramiona kobiety.
- Jestem z ciebie taka dumna!
- Dzięki, mamo – szepnął, a jeśli jego głos był zduszony, to tylko dlatego, że nagle zabrakło mu powietrza przez ten uścisk. Wcale nie chodziło o to, że wyrzuty sumienia paliły go od środka. – Cieszę się, że ci się podoba.
- Jest wspaniale! – Uśmiechnęła się do niego czule. – Mój mały artysta.
Nawet jeśli zachowanie Katherine było dla niego trochę zawstydzające, to nie powiedział tego, bo był jej wdzięczny. W końcu to dzięki niej mógł poświęcić się malowaniu, a poza tym to ona poznała go z właścicielem galerii. Wiele jej zawdzięczał, przez co tym bardziej nie mógł sobie wybaczyć tego, co wyprawiał. Czuł się tak, jakby ją zdradzał.
Miał świadomość, że Blake stoi obok. Mężczyzna nie odzywał się, na razie tylko obserwując, ale Jacques wyczuwał jego wzrok na sobie. Robił się przez to nerwowy, choć nie miał ku temu powodów.
- Blake też jest zachwycony! – Kobieta przeniosła wzrok na swojego narzeczonego, jakby szukała u niego potwierdzenia swoich słów.
- Tak? – Szatyn uniósł lekceważąco brew, udając, że zupełnie go to nie interesowało. Nie mógł jednak ukryć przed samym sobą, że zdanie mężczyzny było dla niego istotne, nawet jeśli kilka miesięcy temu nie zwróciłby na nie uwagi. Zanim jednak brunet zdążył mu odpowiedzieć, Katherine znów się odezwała, przyciągając ich uwagę.
- Musicie mi wybaczyć, ale Naoki mnie woła. – Wskazała dłonią na właściciela galerii. – Dołączę do was później.
Pokiwali głowami, patrząc, jak odchodzi, stukając obcasami. Przez chwilę stali w niezręcznej ciszy, obaj dziwnie spięci, nim Blake odchrząknął i odniósł się do słów swojej narzeczonej.
- Naprawdę masz talent – stwierdził, przesuwając wzrokiem po ścianach pomieszczenia, na których zostały powieszone obrazy autorstwa Jacquesa. – Ta wystawa jest niezwykła. Trochę mroczna i, cóż, niepokojąca. – Uśmiechnął się półgębkiem. – Dwa obrazy zrobiły na mnie szczególne wrażenie.
- Ach tak…? – To nie był przecież pierwszy raz, gdy otrzymywał komplementy. Przecież jeszcze godzinę temu chwalił go jeden z cenionych kolekcjonerów sztuki współczesnej. A jednak to teraz czuł, jak gorąco wstępuje na jego policzki.
- Mhm. – Blake pokiwał głową, jakby zupełnie nie zauważył zażenowania szatyna. – Najbardziej podoba mi się „Teoria” i „To”. Nie jestem jakimś znawcą sztuki, ale one wydają mi się najbardziej prawdziwe.
- To oczywiste, że nie jesteś. – Prychnął, przełykając ślinę. „Teorię” namalował zaraz po powrocie z ich wspólnego wyjazdu, a „To” było jego ostatnim obrazem, który ostatecznie znalazł się na wystawie, choć Jacq wciąż nie był pewien, czy było to dobrym pomysłem. Dlaczego Blake zwrócił uwagę właśnie na nie? Czyżby wyczuwał, że zostały stworzone przez niego?
- Skarbie, Naoki cię woła. Znalazł się kupiec na jeden z twoich obrazów.
Jacques zamrugał, patrząc z zaskoczeniem na swoją matkę. Kiedy pojawiła się obok nich?
- Już idę. – Kiwnął głową, nim spojrzał na mężczyznę rozemocjonowanym wzrokiem. – Dzięki.
Blake uśmiechnął się, puszczając mu oczko.
- Powodzenia.
I nagle okazało się, że ten dzień mógł być lepszy.

13 komentarzy:

  1. W wieku licealnym mieć własną wystawę, nieźle :o Mam nadzieję, że też w przyszłości się tego dorobię.

    "To Nick – jest tutaj pierwszy raz i chyba go to przerosło.
    - Nic mnie nie przerosło. – Usłyszał z boku. – Jestem Nick i jestem przeszczęśliwy, że znalazłem się w tym fantastycznym miejscu, w którym absolutnie nikt nie gapi się na moją dupę." Piękne :D Zrobiło mi dzień, właściwie to noc.

    Obraz pt. "To" skojarzył mi się z tym filmem z klaunem. Brr, moja fobia daje o sobie znać.

    Hmhm, właściwie to mój komentarzy jest jednym wielkim bełkotem, więc może już skończę.

    W każdym razie życzę duuużo weny (chociaż dobrze wiemy, że ta istotka jest złośliwa i lubi sobie uciekać).
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wieku licealnym, ale jednak po znajomości, bo w końcu właściciel galerii to znajomy Katherine. Oczywiście Jacques jest bardzo utalentowany, no ale wiadomo... Choć Tobie życzę takich samych wystaw!
      Tytuł obrazu nie był inspirowany powieścią Kinga, ani filmem na jej podstawie, ale przypuszczam, że może budzić takie skojarzenia, bo teraz o tym bardzo głośno :P
      A wena bardzo mi się przyda, bo mój problem z pisaniem wciąż nie zniknął, niestety.
      Bardzo dziękuję za komentarz :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Fajny był ten ich wypad do klubu, może jakby Jaq trochę wyluzował, byłoby mu łatwiej przez to wszystko przejść. Nick ma rację że zachowuje się jak zakochana nastolatka ;) W ogóle podoba mi się ten Nick, może uda mu się wyciągnąć Jaqa z tego emocjonalnego dołka? Jaquesowi potrzebny jest dystans moim zdaniem. Może jak sprzeda więcej swoich obrazów to będzie mógł się wyprowadzić... Świetny rozdział, dziękuję bardzo i dużo weny życzę 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jacq z pewnością potrzebuje dystansu, ale ciężko mu go nabrać, gdy żyje z Blakem pod jednym dachem. Pomysł z wyprowadzką to jest jakaś myśl :D
      Cieszę się, że polubiłaś Nicka. Ten na pewno będzie próbował pomóc przyjacielowi, ale jak mu to wyjdzie, to jeszcze zobaczymy :P
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  3. Żebyś wiedziała jak się cieszę, kiedy widzę nowy rozdział ;u; to opowiadanie to życie T_T
    Szczerze mówiąc, to byłam przekonana, że Jacques w tym klubie sobie kogoś znajdzie, potem będzie miał wyrzuty sumienia i jakieś próby samobójcze (bo wrażliwa dusza artysty), trzeba będzie przekładać ślub (bo leczenie czy coś) i w sumie nie wiem co dalej, (tak jak o tym teraz myślę, to by było trochę przewidywalne i kiczowate, ale ok, nigdy nie twierdzilam, że jestem jakimś genialnym wymyślaczem fabuł XDD) a tu no... okazało się, że jest taki wierny (przynajmniej na razie) ;_; to dosyć nietypowe dla sfrustrowanych bohaterów, ale jakże szlachetne :')
    Poza tym, to mam tak trochę nadzieję, że Nick nie obudzi swojego wewnętrznego geja... tzn niby nic do tego nie mam, ale spiętrzenie nienormalnych sytuacji ma jakieś granice (myślę, że romans chłopaka z narzeczonym matki nie jest przez nikogo uważany za coś kompletnie "normalnego").
    A w wielu opowiadaniach (nie mówię tu oczywiście o Twoim) jest tak, że nagle i niespodziewanie WSZYSCY faceci dookoła są homo o_o pewnie tak się dzieje, bo autorki chcą wszystkich uszczęśliwić, i to bardzo miłe z ich strony, ale no sorki, w życiu tak nie ma :/ ekstaza to jest w ogóle jak akcja się dzieje w "normalnej polskiej szkole", albo jak jest x braci i każden jeden to gej XDDD
    Tzn to jest hipotetycznie możliwe, że gej, którego przyszły ojczym jest bi spotkał w normalnych (chyba?) warunkach geja (albo bi, nieważne xd), ale ile to jest procent prawdopodobieństwa? No niewiele :')
    Przepraszam, że się tak rozpisałam na ten temat, ale ostatnio mam fioła na punkcie realizmu, a dookoła nikt za bardzo nie chce słuchać moich wywodów na ten temat, więc no :')
    Życzę Ci bardzo dużo weny i mam taką cichutką nadzieje, że następny rozdział będzie taki fajny długaśny (nie przejmuj się tym za bardzo hahah), a poza tym liczę na to, że nikt nie umrze D:
    Nie uśmiercaj swoich bohaterów, to tak jakbyś zabiła własne dzieci D: (taaak, martwię się na zapas xd)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahhahah, bardzo miło mi to czytać :D
      Zachowanie Jacquesa nie rozpatrywałabym w kwestiach wierności. Tu raczej nie chodzi o to, że jest on tak wierny Blake'owi, a po prostu nadal jest skołowany całą sytuacją, nie wie, jak sobie z tym poradzić, a dodatkowo ciągle ma wyrzuty sumienia względem matki. To na razie za bardzo go przytłacza, żeby szukał pocieszenia u jakiegoś gościa.
      Wiem o czym piszesz, bo też spotykam się z tym w różnych opowiadaniach. Staram się, żeby mój tekst był jak najbardziej realistyczny, ale nie wiem, na ile mi to wychodzi :P A co do Nicka to mam już określone plany względem niego, które, mam nadzieję, Cię nie zawiodą :P
      Fajny długaśny... Staram się, ale to też różnie wychodzi. Wydawało mi się, że ten ostatni był dłuższy od moich standardowych rozdziałów, ale chyba się myliłam xD
      Wena zawsze mi się przyda, bo ostatnio krucho z nią u mnie. Bardzo dziękuję za komentarz <3

      Usuń
  4. Proszę, nie przejmuj się, nie stresuj się sztywnemi terminami. Jak napiszesz rozdział to go wstawisz. My spokojnie możemy poczekać dłużej, byleś tylko dokończyła to opowiadanie.
    A w Twoim opowiadaniu ciągle wiemy że nic nie wiemy, więc ekscytacja cały czas jest na najwyższym poziomie ❤
    Życzę weny, czasu i wytrwałości 😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, cieszę się, że przynajmniej pozostaje nieprzewidywalna :D
      Spokojnie, opowiadanie na pewno skończę. Ciężko jest mi jednak nie przejmować się terminami, bo wiem, że niezbyt przyjemne jest ciągłe czekanie na kolejny rozdział, które przedłuża się w nieskończoność. I dlatego ciągle się tym przejmuję, choć rezultatów jakoś nie widać...
      Wena na pewno mi się przyda :D Bardzo dziękuję za komentarz!

      Usuń
  5. Hej , czy jest szansa na następny rozdział w tym roku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że jest!
      Choć mam nieprzewidzianą przerwę, to absolutnie wykluczam taką możliwość, jakoby miało to trwać do końca tego roku. Jestem bliżej niż dalej powrotu, więc...
      Cierpliwości - tylko tego potrzebuję. I samozaparcia.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Hej,
    Nick w klubie gejowskim? aż się dziwię, że nie uciekł zaraz z krzykiem po tym klapsie... ;) naprawdę widać, że ich relacje się zmieniły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    bosko, o Nick w klubie gejowskim? dziwię się, że nie uciekł stamtąd z krzykiem po tym klapsie... ;) ;) naprawdę widać, że ich relacje się zmieniły...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    cudownie, Nick i klub gejowski, jestem zaskoczona, że tam się pojawił i nie uciekł z krzykiem zwłaszcza po tym klapsie... ;) ;)
    weny życzę...
    Pozdrawiam Iza

    OdpowiedzUsuń