Biorę udział w konkursie na Blog Miesiąca. Nic szczególnego, ale gdyby ktoś zechciał zagłosować, to byłoby mi bardzo miło -> Blog Miesiąca
Jeśli ktoś z Was czyta opowiadania Luany, to tutaj znajdziecie moje fanfiction do jednego z jej tekstów -> Zatańczymy?
To chyba tyle. Dziękuję wszystkim za komentarze <3 Pamiętajcie - nic nie cieszy tak bardzo autora, jak wyrażenie swojego zdania przez czytelnika ;)
Pozdrawiam!
__________________________________________________________________
Następnego
dnia Jacques zabrał Lily na spotkanie z Nickiem w ich wspólnym, „sekretnym”
miejscu. Ruiny fabryki niedaleko niewielkiego lasu miały wyjątkowy klimat i
szatyn lubił snuć czasem fantazje o zbrodniach, które mogły kiedyś zostać
popełnione w tym miejscu. Jego przyjaciel nienawidził, gdy Jacques wymyślał
różne historie, przyznając, że dostaje od nich ciarek na całym ciele. Chłopaka
niezwykle to bawiło.
Nick
siedział na murku. Tym razem nie miał ze sobą jabłek, ale trzy puszki piwa i
Jacques zastanawiał się, czy chłopak chciał zaimponować Lily i dlatego
przyniósł alkohol. Czasem naprawdę nie wiedział, dlaczego przyjaźni się z tym
idiotą.
–
Siema – przywitał się, siadając obok niego. – Poznaj Lily, lepszą część
rodzeństwa Sherwood.
–
Nie wiedziałam, że awansowałam tak wysoko. – Uniosła brew, rzucając mu
rozbawiony uśmiech. – Lily, miło mi.
–
Nick. – Podał jej dłoń. – Mogę zadać ci niedyskretne pytanie?
Brunetka
posłała mu dziwne spojrzenie, ale wzruszyła ramionami.
–
Pytaj.
–
Co ty masz na sobie?
Jacques
uderzył dłonią w czoło. Czy jego przyjaciel nie miał nawet odrobiny taktu? I
wcale nie liczyło się to, iż sam zadał jej wczoraj podobne pytanie. On mógł to
zrobić.
–
Idiota! – burknął.
Lily
spojrzała w dół na swoją jasnozieloną sukienkę. Była podobna do wczorajszych,
choć ta miała jeszcze żółty, szeroki pas.
–
Dajcie mi chwilę – mruknęła i nagle sięgnęła do paska i zaczęła go rozpinać.
Szatyn
zamrugał, zupełnie się tego nie spodziewając. W przypływie nagłej paniki uniósł
dłoń i zakrył nią oczy Nicka.
–
Ej! – Usłyszał. – Co ty wyprawiasz?!
–
Przymknij się – burknął i spojrzał na dziewczynę, która najzwyczajniej w
świecie właśnie się rozbierała. A gdy w końcu ściągnęła z siebie ten okropny
worek, stanęła przed nimi w krótkich szortach i białej bokserce. Rozpuściła też
swoje czarne, długie włosy, które wcześniej były spięte w kok i teraz opadały
falami na jej ramiona.
–
Nieźle – skomentował, puszczając w końcu przyjaciela. Ten wciąż był
zdezorientowany, ale gdy jego wzrok skoncentrował się na dziewczynie, aż
poczerwieniał na twarzy.
–
Wow – wykrztusił tylko, co Lily skwitowała krzywym uśmiechem.
–
Uważaj, żebyś nie umarł z zachwytu. – Jacques trącił go łokciem, a gdy
dostrzegł urażone spojrzenie przyjaciela, parsknął śmiechem. Wkrótce dołączyła
do niego Lily, a później sam Nick i siedzieli tak przy ruinach starej fabryki,
śmiejąc się z niczego. Dzień zapowiadał się wyjątkowo przyjemnie.
***
–
Mówiłaś, że już kiedyś piłaś – jęknął Jacques, obejmując dziewczynę w pasie,
gdy prowadził ją do domu. Miał nadzieję, że gdy dotrą na miejsce, nikogo nie
zastaną, choć wiedział, że to tylko naiwne życzenie.
–
Bo… piłam… – zaśmiała się i tak mocno zachwiała od nagłego ataku śmiechu, że
omal się nie przewrócili.
–
Uważaj! – burknął, przeklinając w duchu Nicka, który przyniósł piwo i siebie,
że pozwolił jej pić. Była tylko rok młodsza od niego, ale czuł się za nią
odpowiedzialny. – Kiedy i ile? – dopytywał.
–
Nooo… – Machnęła dłonią, jakby odganiała niewidzialną muchę. – Kiedyś. Nie
pamiętam. Jak mama nie patrzyła, to napiłam się trochę wina. – Stuknęła palcami
w podbródek. – Było ohydne.
Chłopak
zaklął. Blake go zabije.
–
To nieprawdopodobne, że można mieć tak słabą głowę… – wymamrotał, gdy znaleźli
się już pod jego domem. Otworzył furtkę i wszedł z Lily na podwórko, wciąż
obejmując ją w pasie. Dziewczynie plątały się nogi i wolał ją podtrzymywać, niż
łapać w ostatniej chwili przed upadkiem. Już w chwili otwierania drzwi
frontowych, wiedział, że będzie miał kłopoty.
Mam przejebane
– zdążył jedynie pomyśleć, gdy jego wzrok napotkał ciemne oczy Blake’a.
***
Blake
jakoś namówił Katherine, by zabrała jego matkę na zakupy. Pomysł oczywiście był
głupi, obie kobiety nie wydawały się zadowolone, ale w końcu pojechały do
najbliższej galerii handlowej i mężczyzna miał przynajmniej chwilę spokoju.
Miał nadzieję, że uda mu się wysłać ojca na spacer (może odwiedzisz jakiś
kościół, tato?), ale niestety Henryk nie dał się tak łatwo zbyć.
Brunet
wyobrażał sobie tę rozmowę już od dawna, więc nie był zaskoczony, gdy obaj
znaleźli się na tarasie, a jego starszy mężczyzna zaczął swoją przemowę:
–
Rozmawialiśmy z matką o tym, co się tutaj dzieje… – Delikatne skrzywienie na
jego twarzy wiele mówiło o tym, do jakich wniosków doszli. – I zgodnie
stwierdziliśmy, że ta kobieta nie jest dla ciebie odpowiednia.
Blake
był przygotowany na te słowa, oczywiście, że był, ale mimo to zabolały go. Od
zawsze słyszał – „ona nie jest dla ciebie” – i już się przyzwyczaił. Teraz
jednak było to coś poważnego; coś, co rozważał na stałe, a jego rodzicom jak
zwykle nic nie pasowało.
–
Daj spokój. – Pokręcił głową, wstając i wbijając dłonie w kieszenie eleganckich
spodni. Było mu gorąco, na dworze temperatura sięgała dwudziestu pięciu stopni,
a on założył te okropne ciuchy, by przypodobać się rodzicom. Był idiotą. – Mam
trzydzieści pięć lat. Już dawno minęły czasy, gdy mogliście decydować o moich
dziewczynach.
–
Nie chcemy o nich decydować, Blake. Chcemy tylko, byś znalazł godną siebie
kobietę.
–
Znalazłem, tato. – Spojrzał na niego ostrym wzrokiem. – Katherine jest
idealna.
Henryk
spojrzał karcąco na syna. Zupełnie jakby chciał go zbesztać.
–
A jej wczorajszy strój? Nogi niemal całe odkryte, dekolt… – Pokręcił głową z
dezaprobatą. – Czy tak ubiera się skromna kobieta?
–
Tak ubiera się NORMALNA kobieta! – wysyczał, mrużąc oczy. – Tylko matka nosi te
bezpłciowe worki i jeszcze każe je nosić Lily!
–
Nie mów tak o matce, synu!
–
Jak?! – warknął, ale odetchnął głęboko, widząc zaciśnięte szczęki starszego
mężczyzny. Mimo wszystko nie chciał się kłócić. – Myślałem, że mamy
porozmawiać, a nie się kłócić… – dodał znacznie spokojniejszym tonem.
–
Tak, masz rację… – Henryk rozluźnił się. Pot spływał mu po skroni i ginął w
kołnierzyku jasnoniebieskiej koszuli. – Nie kłóćmy się. Po prostu martwimy się
z matką o ciebie.
–
Nie musicie… – wydusił. Miał ogromną ochotę zapalić, choć wiedział, że jego
ojciec nie toleruje żadnych używek.
–
Blake… Zaakceptowaliśmy fakt, iż zamieszkałeś z tą kobietą bez ślubu… – Henryk
znów pokręcił głową, jakby samo myślenie o tym powodowało u niego ból. – A sam
doskonale wiesz, że to grzech… Teraz jednak okazało się, że daleko jej do
naszych wyobrażeń i jeszcze ten niezrównoważony syn…
Blake
starał się nie podnieść głosu i mówić spokojnie. I nawet mu się to udało, choć
negatywne emocje rozsadzały go od środka.
–
Jacques może jest irytujący, ale nie zauważyłem, by był niezrównoważony –
burknął. Nie wiedział, dlaczego staje w obronie chłopaka, ale coś kazało mu
wziąć jego stronę. Może zwyczajnie nie chciał, by ojciec oceniał dzieciaka
wyłącznie przez pryzmat jego orientacji. To było niesprawiedliwe.
–
Dobrze wiesz, o czym mówię… – Skrzywił się. – Biblia jasno mówi, że to grzech,
a chłopak jeszcze się z tym obnosi, jakby było się czym chwalić.
–
Wiesz, tato… – Przysunął się bliżej mężczyzny, zaciskając zęby ze złości. –
Myślę, że nie twoją sprawą jest, co i z kim Jacques robi w łóżku.
Henryk
przez chwilę wyglądał tak, jakby miał się zapowietrzyć. Otworzył usta, ale nie
wydobył się z nich żaden dźwięk. Poczerwieniał jednak na twarzy, teraz
przypominając już kolorem dojrzałego pomidora, a brunet chociaż przez chwilę
poczuł delikatną satysfakcję. Później usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i
stracił zainteresowanie ojcem.
–
To pewnie Jacq z Lily, bo nie słyszałem samochodu – wymamrotał bardziej do
siebie niż do mężczyzny i oczywiście nie mylił się, bo chwilę później ujrzał
siostrę, która… chwiała się?
Ojciec
był tuż za nim i nie Blake musiał długo czekać na reakcję:
–
Lily?! Co ty masz na sobie?!
Dziewczyna
spojrzała na swój strój. Wciąż miała na sobie szorty i bokserkę. Sukienkę
musiała zostawić w ruinach albo zgubić po drodze.
–
Cholera – wymamrotała, zezując na swojego ojca.
–
Jak ty się wyrażasz?! – Henryk aż trząsł się ze złości. – I czy ty jesteś
pijana?!
Lily
zaśmiała się, nagle rozbawiona całą sytuacją.
–
Mooooże – zamruczała, wspierając się bardziej na Jacques’u. Wciąż kręciło jej
się w głowie.
–
Koniec tego. – Blake starał się brzmieć beznamiętnie i spokojnie, ale nie
potrafił powstrzymać wściekłego spojrzenia, którym obrzucił chłopaka. Tym razem
szczeniak przegiął i za to zapłaci. – Idziemy, dzieciaku. Musisz wytrzeźwieć. –
Złapał swoją siostrę w pasie i przyciągnął do siebie, a następnie wziął ją na
ręce i ruszył na górę. Zerknął jeszcze na swojego ojca, który ze złością
spoglądał na Jacques’a. Całkowicie go rozumiał w tym momencie. –Masz tu
na mnie zaczekać – burknął w stronę nastolatka, wykrzywiając wargi w
nieprzyjemnym uśmiechu. – Zaraz wrócę.
***
Dziesięć
minut później Blake pojawił się na dole i nie był zaskoczony widokiem pustego
korytarza. Nie szukał jednak długo, bo Jacques’a znalazł w salonie. Siedział na
kanapie i wyglądał na trochę zdenerwowanego. Mężczyzna mu się nie dziwił, bo
jego mordercze zapędy wcale nie znikły, a jedynie uległy delikatnemu
przytłumieniu.
Henryk
oczywiście był wściekły. Od razu zadzwonił do swojej żony i kazał jej wracać, a
z tego, co słyszał Blake, matka wpadła w histerię. To oznaczało jedynie tyle,
że po powrocie Kath również będzie wzburzona i tym razem nic nie uratuje
nastolatka.
Był
zły na chłopaka, bo ten nie tylko dał jego siostrze alkohol, chociaż znał
poglądy ich rodziców, ale również sprawił, że to on musiał znieść złość
Henryka, zmuszony przez piętnaście minut wysłuchiwać, w jak beznadziejne
towarzystwo się wdał i że znów ich zawiódł.
Blake
założył ramiona na piersi i spojrzał wyczekująco na nastolatka.
–
Słucham. – Nie musiał mówić więcej. Wystarczyło jedno słowo i Jacques od razu
zrozumiał. Spuścił głowę, a jego ramiona opadły, jakby był zawstydzony.
Mężczyzna rzadko widywał taką wersję tego dzieciaka, więc był trochę
zaskoczony. Myślał, że chłopak będzie wrzeszczał i obrzucał go wyzwiskami, a
zamiast tego wydawał się zaniepokojony.
–
Spotkaliśmy się z Nickiem… – zaczął Jacques, a jego głos nieznacznie drżał. –
Przyniósł po piwie dla każdego. Nie byłem przekonany, wiedziałem, że chce się
tylko popisać przed Lily, ale w końcu wypiliśmy. Ona mówiła, że piła już
alkohol i… no, uwierzyłem jej, ok? Myślałem, że po jednym piwie nic jej nie
będzie…
W
innej sytuacji Blake nawet nie byłby zły. Jego siostra miała siedemnaście lat,
a to było tylko jedno piwo, ale rodzice mieli inne zdanie na ten temat. Rzadko
kiedy pili alkohol i nie wyobrażali sobie nawet, by ich dzieci mogły
kiedykolwiek napić się choćby piwa. Gdyby Lily była tu sama, może nawet śmiałby
się z jej słabej głowy. Problem był jednak taki, że sama nie była, a zaistniała
sytuacja w ogóle go nie bawiła.
–
A jej ciuchy?
Jacques
wzruszył ramionami.
–
Nick śmiał się z jej sukienki, a ona… cóż, zdjęła ją, a pod spodem miała te rzeczy.
Całkowicie zapomniałem o ubraniu, gdy wracaliśmy. Byłem zbyt zajęty utrzymywaniem
jej w pionie… – Wciąż nie podnosił głowy, wpatrując się w jasne panele.
Blake
westchnął. Rozumiał swoją siostrę i jej chęć ucieczki od tego bagna. Pewnie
nawet dobrze bawiła się z chłopakami, ale teraz zapewne poniesie tego surowe
konsekwencje.
–
Zrobiłeś to specjalnie? – zapytał w końcu, a w jego głosie pojawiło się
zmęczenie. To było pierwsze, o czym pomyślał i naprawdę wydawało mu się to bardzo
prawdopodobne. Upicie Lily, specjalne przyprowadzenie ją w innych rzeczach… A
wszystko po to, by mu dopiec. Znowu.
–
Co… – Chłopak gwałtownym ruchem uniósł głowę, patrząc na niego z zaskoczeniem.
– O czym ty mówisz?
Niestety,
mężczyzna już nie raz widział jego niezwykłą grę aktorską, więc w tym momencie
nie mógł być niczego pewien.
–
Zrobiłeś to, żeby mi dopiec? Chciałeś się za coś odegrać? Za wejście do
pracowni?
–
Oszalałeś?! – Jacques aż poczerwieniał ze złości. – Lubię Lily!
Nie
uwierzył mu. Chciał to zrobić, ale chłopak zbyt często oszukiwał, by teraz mu
zaufał. Nagle poczuł niewyobrażalne zmęczenia tą sytuacją, a wcześniejsze
zdenerwowanie wyparowało.
–
Nie mam już siły – mruknął, uśmiechając się gorzko. – Myślałem, że będę miał,
ale tak nie jest. Tym razem przekroczyłeś granicę. Możesz odgrywać się na mnie,
ale nie przez moją siostrę, rozumiesz? – Wbił spojrzenie w jego jasne, szeroko
rozwarte oczy. – Mam dość tej sytuacji. Mam dość ciebie, Jacques. – Z tymi
słowami odwrócił się i wyszedł.
***
Minęły
dwa dni, od kiedy Jacques usłyszał od Blake’a, że wygrał ich małą wojnę.
Mężczyzna poddał się, przyznając się do porażki, ale chłopak jakoś nie mógł
powstrzymać goryczy, która pojawiała się za każdym razem, gdy o tym wspominał.
Odniósł zwycięstwo, ale wcale go to nie cieszyło.
Rodzina
Blake’a wyjechała tak szybko, jak przyjechała. Już następnego dnia po tym
feralnym wydarzeniu z piwem, którego szatyn naprawdę żałował, spakowali walizki
i oświadczyli, że nie mogą przebywać w tym domu ani chwili dłużej, ponieważ ma
to zgubny wpływ na ich córkę. Lily oczywiście była smutna i zawiedziona, ale
nie wydawała się mieć do niego żalu.
–
Znajdę cię na Facebooku i wtedy pogadamy, tak? – Objął ją delikatnie. Naprawdę
ją polubił, choć jej brat w to nie wierzył.
–
Jasne. – Uśmiechnęła się. – Szkoda, że tak wyszło.
Twarz
Jacques’a od razu spochmurniała.
–
Lily…
–
Nie, to nie twoja wina. – Poklepała go po plecach. – W ciągu tych dwóch dni
bawiłam się naprawdę dobrze. Jeszcze się spotkamy, panie Bright.
–
Oczywiście, panno Sherwood. Trzymaj się.
Rodzina
Blake’a wyjechała, a atmosfera w domu jeszcze nigdy nie była tak napięta.
Mężczyzna nawet na niego nie patrzył, traktując go jak powietrze, a matka
fukała pod nosem, wciąż pokazując mu, że jest na niego wściekła. Już dawno nie
czuł się tak źle we własnym domu.
Jakież
było jego zaskoczenie, gdy tego dnia – dwa dni po wydarzeniu z piwem i dzień po
wyjeździe Sherwoodów – zszedł po schodach i usłyszał podniesione głosy w
jadalni. Ruszył tam, nie wiedząc czego się spodziewać, a gdy dostrzegł Blake’a
z dużą, czarną torbą, stanął jak wryty. Jego matka była blada jak papier i
nawet nie zauważyła jego wejścia.
–
Blake, proszę…
–
Daj mi czas, Kath. Muszę sobie wszystko przemyśleć.
–
Jestem pewna, że nie musisz w tym celu wyprowadzać się z domu. – Zaśmiała się
nieco histerycznie. – W końcu się dogadacie.
Mężczyzna
westchnął, chyba znużony już tą rozmową.
–
Dobrze wiesz, że to się nigdy nie stanie. On mnie nienawidzi, Katherine. I
powiedzmy sobie szczerze, też nie darzę go wielką sympatią.
Jacques
uśmiechnął się w duchu, wciąż pozostając niezauważonym. Od kiedy tylko ten
facet postawił nogę w jego domu, chciał go wykopać. Miał nadzieję, że Blake w
końcu odpuści i się wyprowadzi, a gdy w końcu do tego doszło, czuł się…
dziwnie. To było chyba najlepsze określenie. Po prostu – dziwnie.
–
Co się tu dzieje? – zapytał, nie mogąc już znieść tej przedłużającej się
ciszy.
–
Wyprowadzam się. Przynajmniej na trochę. – Mężczyzna uśmiechnął się, choć jego
uśmieszek nie był aż tak bezczelny, jak zwykle. – Przecież tego chciałeś, nie?
Powinieneś być zadowolony…
–
Ja…
–
Uspokójcie się. – Jego matka wyglądała już na bardziej opanowaną, bo usiadła
przy stole i wskazała dłonią, by zrobili to samo. – Miałam wam powiedzieć wcześniej,
ale nie było okazji.
–
Coś się stało? – Blake oczywiście zaniepokoił się, choć jego plany związane z
wyprowadzką wciąż były aktualne. Nie zmienił ich, nawet jeśli siedział przy
stole i był gotowy rozmawiać o ich problemach.
–
Nie. – Katherine uśmiechnęła się, a uśmiech ten wydał się szatynowi niezwykle
niepokojący. – Powiedziałabym wam wcześniej, ale twoi rodzice przyjechali –
zawiesiła na chwilę głos. Oczywiste było, że nie polubiła rodziców Blake’a i
było to uczucie jak najbardziej odwzajemnione. – Wiedziałam, że się nie
pogodzicie. Wydawało wam się, że niczego nie widzę, ale ja wiedziałam, że
kłócicie się za każdym razem, gdy nie ma mnie w domu.
Jacques
chciał jej przerwać, ale nie dała mu dojść do głosu.
–
Dlatego postanowiłam zadziałać w tej sprawie. Wykupiłam wam wycieczkę w góry.
Ostatnie dwa tygodnie sierpnia. Pojedziecie, poznacie się lepiej i wrócicie
jako para dobrych kumpli.
–
Oszalałaś. - Blake pokręcił głową, patrząc z niezrozumieniem na swoją
narzeczoną. W jednej chwili zapomniał o swoim pomyśle z tymczasową wyprowadzką.
Był w szoku. – Nie…
–
Zwariowałaś?! – Jacques aż uniósł się z krzesła, nie wierząc, że jego matka
mogła wpaść na tak głupi pomysł. – Nigdzie z nim nie jadę!
–
Dosyć! – Podniosła głos, co było dla nich zaskoczeniem, bo Katherine rzadko
krzyczała. – Jeśli mnie kochacie, to pojedziecie i będziecie się dobrze bawić.
Jacques, Blake jest dla mnie naprawdę ważny i musisz to w końcu zrozumieć.
Blake, Jacques jest moim synem i jeśli chcesz być ze mną, musisz go
zaakceptować. – Posłała im sondujące spojrzenie, a następnie wstała i
podeszła do blatu kuchennego. – Herbaty?
Super bardzo chcę już jechać z nimi na wycieczkę:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :D
UsuńSzkoda, że to nie mpreg, ale i tak bardzo chętnie czytam to opowiadanie i czekam na więcej...
OdpowiedzUsuńMpreg był w poprzednim, więc trzeba trochę przystopować xD
UsuńDziękuję za komentarz ;)
Sytuacja z alkoholem swietna... Tylko naprawde jednym piwem nie da sie upic nie bedac anemicznym dziesieciolatkiem. To okolo 5%, w dodatku alkoholu specyficznego pochodzenia czesciowo sie neutralizujacego. Wiecej zastrzerzen nie mam poza tym, ze ojciec chce mnie zabic, bo caly czas rylam ze smiechu. Ciesze sie, ze Blake znowu wrocil w ryzy normalnosci, za to troche nie rozumiem tej matki. Nie rozmawiala z synem, tylko pofukala, a potem nagle sie zachowala, jakby ktos jej usunal pomiec z ostatniego tygodnia. Ale moze mnie to dzgnelo przez ten niesmak z ostatniego rozdzialu, a nie obiektywnie. W kazdym razie czekam na dalsza czesc. Daj znac, jak cos napiszesz, bo ja czytam tylko "on demand", zawsze zapominam o takich terminach. I blagam, przemysl szablon, bo cos mi w nim nie pasuje, i to bardzo.
OdpowiedzUsuńKuroneko, nigrumcor.blogspot.com
Mojej mamie kręci się w głowie od jednego piwa, więc to trochę na jej przykładzie xD
UsuńCo do szablonu - nie jestem w tym dobra, nie znam się na takich rzeczach, a jeszcze nie znalazłam odpowiedniej osoby, która mogłaby taki szablon wykonać.
A co do rozdziału 4... Możliwe, że źle to opisałam, czy coś. Chodziło mi o to, że Blake'a zawsze ciągnęło do mężczyzn (czemu czasem się poddawał), ale też do płci przeciwnej i dlatego znalazł sobie kobietę, planuje ślub i chce zapomnieć o wcześniejszych przygodach. A wstawka wzięła się stąd, że jego rodzice przyjechali i przez to powróciły wspomnienia.
Nie wiem, czy składnie to napisałam. Czasem nie potrafię przekazać tego, o czym myślę, więc pewnie stąd ten zgrzyt w 4 rozdziale :/
Dziękuję za komentarze i spróbuję informować o nowych rozdziałach.
Pozdrawiam ;)
Wiesz co ja jakieś mocnej głowy nie mam, ale różnica między kręceniem się w głowie, a byciem pijanym na umór jest. Ale może zwracam uwagę na takie rzeczy z racji tego, że dość mocno jestem powiązana z różnymi używkami (oczywiście na płaszczyźnie teoretycznej).
UsuńW bardzo dużej teorii mogę się pobawić w zamian za reklamę. W praktyce zaczyna mi się rok akademicki, więc teraz będzie miesiąc świra. Jak masz coś konkretnego w głowie to pisz. Albo sama poeksperymentuj, też uczyłam się wszystkiego sama z czystych kodów i tysiąca prób i błędów. CSS jest językiem "idiotoodpornym" w większości swojej konstrukcji-najwyżej nie zadziała.
Wiesz co, ja niby wiem, co chciałaś napisać. Ale jest różnica "co chciałaś", a "co jest". A jest taki królik z kapelusza pakowany tam na ostatnią chwilę. Zupełnie inaczej się zachowywał niż wcześniej i później. Takie rzeczy trzeba planować od początku, bo wtedy pokazują się już od pierwszego zdania w jakiś pojedynczych aluzyjnych wstawkach, na które nikt nie zwraca uwagi do momentu, aż wszystko wyjdzie na jaw. Jako przykład mogę tu podać swojego dawnego bohatera, który zawsze, gdy miał się zmienić w zwierzę (fantasy) macał się po rozporku, czy klepał po kieszeni. Nikt na to nawet nie zwrócił uwagi, a jak w rozdziale dwudziestym tłumaczył komuś, że nie może mieć przy sobie metalu, to wszyscy takie "a, faktycznie coś było". Facet, który miał za sobą taką przeszłość będzie przewrażliwiony na punkcie męskości innych. Na imprezie mu to wyszło, ale ściąganie spodni przy innym, zwłaszcza z wiedzą o tym, że ma doczynienia z gejem to jasny sygnał, że nie uznaje jakiegokolwiek zagrożenia ze strony płci mniej pięknej. I o to mi chodzi, ja nie czepiam się pomysłu, tylko jego skopania technicznego. Jeżeli rzeczywiście chciałaś, żeby o tym "zapomniał" i dopiero teraz mu się przypomniało, to powinien się pojawić ten moment przełomowy, a nie od razu przeskok na "gay mode". Tak jak już pisałam, pomysł, że kiedyś był bi, ale pod wpływem rodziców to "zwalczył" i dawno zapomniał, a teraz go trzeba z powrotem nawracać na chłopców pomimo wszystkich wspomnień jest naprawdę świetny, a ty po prostu poszłaś na skróty cheatem.
No, ale ja to ja. Wyszło mi, jakbym tylko narzekała, a poza tym to mi się naprawde podobało. Powiedziałabym 5-, gdyby nie brać pod uwagi tej czwóreczki.
Wiem, że zabieram przestrzeń internetową... (ale przynajmniej masz statystyki wyższe ;P), ale ja-geniusz zapomniałam wspomnieć - wrzuciłam cię na swój paseczek z polecanymi. Mam nadzieję, że się nie obrazisz z tego powodu, mogę usunąć.
UsuńNie moge się juz doczekać kolejnego rozdziału!Ale końcówka bardzo mnie zaskoczyła. Po tym wszystkim jeszcze zaproponować herbaty . Ja bym na jej miejscu wysiadła nerwowoXD życzę dużo weny
OdpowiedzUsuń~Satomi
Najwyraźniej kobieta ma stalowe nerwy XD
UsuńBardzo dziękuję za komentarz :D
Dopiero się natknęłam na bloga i biorąc pod uwagę tematykę, będę go na bank czytać.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też wygląd i nagłówek, co nie jest typowe, bo nie lubię zielonego. :)
Zabieram się za czytanie, jak tylko znajdę moment.
W wolnej chwili zapraszam też do mnie.
your-lucky-day-in-hell.blog.pl
~Arco Iris
Hej. Mam nadzieję, że treść spodoba Ci się tak samo jak wygląd :P Swoją drogą zaskoczyłaś mnie, bo jest to wersja surowa, którą sama zrobiłam, a się do tego zupełnie nie nadaję, także... xDD Ale dziękuję, to miłe.
UsuńZajrzę w wolnej chwili.
Pozdrawiam ;)
Hej,
OdpowiedzUsuńno pięknie Blacke nie chciał się wyprowadzić, a tutaj Kate zorganizowała im wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że rodzice Blake się więcej nie pojawią, al Lili polubiłam i ona mam nadzieję, że się jeszcze pojawi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńpięknie, Kate zorganizowała im wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że rodzice Blake się więcej nie pojawią, a Lili to bardzo polubiłam i mam nadzieję, że się jeszcze pojawi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ha Kate zorganizowała im wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że rodziców Blake więcej nie zobaczymy, a Lili to bardzo polubiłam i mam nadzieję, że się jeszcze pojawi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza