poniedziałek, 26 września 2016

Pęknięcia - Rozdział 5

Witajcie, kochani! Dziś troszkę informacji.
Biorę udział w konkursie na Blog Miesiąca. Nic szczególnego, ale gdyby ktoś zechciał zagłosować, to byłoby mi bardzo miło -> Blog Miesiąca
Jeśli ktoś z Was czyta opowiadania Luany, to tutaj znajdziecie moje fanfiction do jednego z jej tekstów -> Zatańczymy?
To chyba tyle. Dziękuję wszystkim za komentarze <3 Pamiętajcie - nic nie cieszy tak bardzo autora, jak wyrażenie swojego zdania przez czytelnika ;)
Pozdrawiam!

__________________________________________________________________


Następnego dnia Jacques zabrał Lily na spotkanie z Nickiem w ich wspólnym, „sekretnym” miejscu. Ruiny fabryki niedaleko niewielkiego lasu miały wyjątkowy klimat i szatyn lubił snuć czasem fantazje o zbrodniach, które mogły kiedyś zostać popełnione w tym miejscu. Jego przyjaciel nienawidził, gdy Jacques wymyślał różne historie, przyznając, że dostaje od nich ciarek na całym ciele. Chłopaka niezwykle to bawiło. 
Nick siedział na murku. Tym razem nie miał ze sobą jabłek, ale trzy puszki piwa i Jacques zastanawiał się, czy chłopak chciał zaimponować Lily i dlatego przyniósł alkohol. Czasem naprawdę nie wiedział, dlaczego przyjaźni się z tym idiotą. 
– Siema – przywitał się, siadając obok niego. – Poznaj Lily, lepszą część rodzeństwa Sherwood. 
– Nie wiedziałam, że awansowałam tak wysoko. – Uniosła brew, rzucając mu rozbawiony uśmiech. – Lily, miło mi. 
– Nick. – Podał jej dłoń. – Mogę zadać ci niedyskretne pytanie? 
Brunetka posłała mu dziwne spojrzenie, ale wzruszyła ramionami. 
– Pytaj.
– Co ty masz na sobie? 
Jacques uderzył dłonią w czoło. Czy jego przyjaciel nie miał nawet odrobiny taktu? I wcale nie liczyło się to, iż sam zadał jej wczoraj podobne pytanie. On mógł to zrobić. 
– Idiota! – burknął. 
Lily spojrzała w dół na swoją jasnozieloną sukienkę. Była podobna do wczorajszych, choć ta miała jeszcze żółty, szeroki pas. 
– Dajcie mi chwilę – mruknęła i nagle sięgnęła do paska i zaczęła go rozpinać. 
Szatyn zamrugał, zupełnie się tego nie spodziewając. W przypływie nagłej paniki uniósł dłoń i zakrył nią oczy Nicka. 
– Ej! – Usłyszał. – Co ty wyprawiasz?! 
– Przymknij się – burknął i spojrzał na dziewczynę, która najzwyczajniej w świecie właśnie się rozbierała. A gdy w końcu ściągnęła z siebie ten okropny worek, stanęła przed nimi w krótkich szortach i białej bokserce. Rozpuściła też swoje czarne, długie włosy, które wcześniej były spięte w kok i teraz opadały falami na jej ramiona. 
– Nieźle – skomentował, puszczając w końcu przyjaciela. Ten wciąż był zdezorientowany, ale gdy jego wzrok skoncentrował się na dziewczynie, aż poczerwieniał na twarzy. 
– Wow – wykrztusił tylko, co Lily skwitowała krzywym uśmiechem. 
– Uważaj, żebyś nie umarł z zachwytu. – Jacques trącił go łokciem, a gdy dostrzegł urażone spojrzenie przyjaciela, parsknął śmiechem. Wkrótce dołączyła do niego Lily, a później sam Nick i siedzieli tak przy ruinach starej fabryki, śmiejąc się z niczego. Dzień zapowiadał się wyjątkowo przyjemnie. 

***

– Mówiłaś, że już kiedyś piłaś – jęknął Jacques, obejmując dziewczynę w pasie, gdy prowadził ją do domu. Miał nadzieję, że gdy dotrą na miejsce, nikogo nie zastaną, choć wiedział, że to tylko naiwne życzenie. 
– Bo… piłam… – zaśmiała się i tak mocno zachwiała od nagłego ataku śmiechu, że omal się nie przewrócili. 
– Uważaj! – burknął, przeklinając w duchu Nicka, który przyniósł piwo i siebie, że pozwolił jej pić. Była tylko rok młodsza od niego, ale czuł się za nią odpowiedzialny. – Kiedy i ile? – dopytywał. 
– Nooo… – Machnęła dłonią, jakby odganiała niewidzialną muchę. – Kiedyś. Nie pamiętam. Jak mama nie patrzyła, to napiłam się trochę wina. – Stuknęła palcami w podbródek. – Było ohydne. 
Chłopak zaklął. Blake go zabije. 
– To nieprawdopodobne, że można mieć tak słabą głowę… – wymamrotał, gdy znaleźli się już pod jego domem. Otworzył furtkę i wszedł z Lily na podwórko, wciąż obejmując ją w pasie. Dziewczynie plątały się nogi i wolał ją podtrzymywać, niż łapać w ostatniej chwili przed upadkiem. Już w chwili otwierania drzwi frontowych, wiedział, że będzie miał kłopoty. 
Mam przejebane – zdążył jedynie pomyśleć, gdy jego wzrok napotkał ciemne oczy Blake’a. 

***

Blake jakoś namówił Katherine, by zabrała jego matkę na zakupy. Pomysł oczywiście był głupi, obie kobiety nie wydawały się zadowolone, ale w końcu pojechały do najbliższej galerii handlowej i mężczyzna miał przynajmniej chwilę spokoju. Miał nadzieję, że uda mu się wysłać ojca na spacer (może odwiedzisz jakiś kościół, tato?), ale niestety Henryk nie dał się tak łatwo zbyć. 
Brunet wyobrażał sobie tę rozmowę już od dawna, więc nie był zaskoczony, gdy obaj znaleźli się na tarasie, a jego starszy mężczyzna zaczął swoją przemowę: 
– Rozmawialiśmy z matką o tym, co się tutaj dzieje… – Delikatne skrzywienie na jego twarzy wiele mówiło o tym, do jakich wniosków doszli. – I zgodnie stwierdziliśmy, że ta kobieta nie jest dla ciebie odpowiednia. 
Blake był przygotowany na te słowa, oczywiście, że był, ale mimo to zabolały go. Od zawsze słyszał – „ona nie jest dla ciebie” – i już się przyzwyczaił. Teraz jednak było to coś poważnego; coś, co rozważał na stałe, a jego rodzicom jak zwykle nic nie pasowało. 
– Daj spokój. – Pokręcił głową, wstając i wbijając dłonie w kieszenie eleganckich spodni. Było mu gorąco, na dworze temperatura sięgała dwudziestu pięciu stopni, a on założył te okropne ciuchy, by przypodobać się rodzicom. Był idiotą. – Mam trzydzieści pięć lat. Już dawno minęły czasy, gdy mogliście decydować o moich dziewczynach. 
– Nie chcemy o nich decydować, Blake. Chcemy tylko, byś znalazł godną siebie kobietę. 
– Znalazłem, tato. – Spojrzał na niego ostrym wzrokiem. – Katherine jest idealna. 
Henryk spojrzał karcąco na syna. Zupełnie jakby chciał go zbesztać. 
– A jej wczorajszy strój? Nogi niemal całe odkryte, dekolt… – Pokręcił głową z dezaprobatą. – Czy tak ubiera się skromna kobieta? 
– Tak ubiera się NORMALNA kobieta! – wysyczał, mrużąc oczy. – Tylko matka nosi te bezpłciowe worki i jeszcze każe je nosić Lily!
– Nie mów tak o matce, synu! 
– Jak?! – warknął, ale odetchnął głęboko, widząc zaciśnięte szczęki starszego mężczyzny. Mimo wszystko nie chciał się kłócić. – Myślałem, że mamy porozmawiać, a nie się kłócić… – dodał znacznie spokojniejszym tonem.
– Tak, masz rację… – Henryk rozluźnił się. Pot spływał mu po skroni i ginął w kołnierzyku jasnoniebieskiej koszuli. – Nie kłóćmy się. Po prostu martwimy się z matką o ciebie. 
– Nie musicie… – wydusił. Miał ogromną ochotę zapalić, choć wiedział, że jego ojciec nie toleruje żadnych używek. 
– Blake… Zaakceptowaliśmy fakt, iż zamieszkałeś z tą kobietą bez ślubu… – Henryk znów pokręcił głową, jakby samo myślenie o tym powodowało u niego ból. – A sam doskonale wiesz, że to grzech… Teraz jednak okazało się, że daleko jej do naszych wyobrażeń i jeszcze ten niezrównoważony syn… 
Blake starał się nie podnieść głosu i mówić spokojnie. I nawet mu się to udało, choć negatywne emocje rozsadzały go od środka. 
– Jacques może jest irytujący, ale nie zauważyłem, by był niezrównoważony – burknął. Nie wiedział, dlaczego staje w obronie chłopaka, ale coś kazało mu wziąć jego stronę. Może zwyczajnie nie chciał, by ojciec oceniał dzieciaka wyłącznie przez pryzmat jego orientacji. To było niesprawiedliwe. 
– Dobrze wiesz, o czym mówię… – Skrzywił się. – Biblia jasno mówi, że to grzech, a chłopak jeszcze się z tym obnosi, jakby było się czym chwalić. 
– Wiesz, tato… – Przysunął się bliżej mężczyzny, zaciskając zęby ze złości. – Myślę, że nie twoją sprawą jest, co i z kim Jacques robi w łóżku. 
Henryk przez chwilę wyglądał tak, jakby miał się zapowietrzyć. Otworzył usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Poczerwieniał jednak na twarzy, teraz przypominając już kolorem dojrzałego pomidora, a brunet chociaż przez chwilę poczuł delikatną satysfakcję. Później usłyszał dźwięk otwieranych drzwi i stracił zainteresowanie ojcem.
– To pewnie Jacq z Lily, bo nie słyszałem samochodu – wymamrotał bardziej do siebie niż do mężczyzny i oczywiście nie mylił się, bo chwilę później ujrzał siostrę, która… chwiała się? 
Ojciec był tuż za nim i nie Blake musiał długo czekać na reakcję: 
– Lily?! Co ty masz na sobie?! 
Dziewczyna spojrzała na swój strój. Wciąż miała na sobie szorty i bokserkę. Sukienkę musiała zostawić w ruinach albo zgubić po drodze. 
– Cholera – wymamrotała, zezując na swojego ojca. 
– Jak ty się wyrażasz?! – Henryk aż trząsł się ze złości. – I czy ty jesteś pijana?! 
Lily zaśmiała się, nagle rozbawiona całą sytuacją. 
– Mooooże – zamruczała, wspierając się bardziej na Jacques’u. Wciąż kręciło jej się w głowie. 
– Koniec tego. – Blake starał się brzmieć beznamiętnie i spokojnie, ale nie potrafił powstrzymać wściekłego spojrzenia, którym obrzucił chłopaka. Tym razem szczeniak przegiął i za to zapłaci. – Idziemy, dzieciaku. Musisz wytrzeźwieć. – Złapał swoją siostrę w pasie i przyciągnął do siebie, a następnie wziął ją na ręce i ruszył na górę. Zerknął jeszcze na swojego ojca, który ze złością spoglądał na Jacques’a. Całkowicie go rozumiał w tym momencie.  –Masz tu na mnie zaczekać – burknął w stronę nastolatka, wykrzywiając wargi w nieprzyjemnym uśmiechu. – Zaraz wrócę. 

***

Dziesięć minut później Blake pojawił się na dole i nie był zaskoczony widokiem pustego korytarza. Nie szukał jednak długo, bo Jacques’a znalazł w salonie. Siedział na kanapie i wyglądał na trochę zdenerwowanego. Mężczyzna mu się nie dziwił, bo jego mordercze zapędy wcale nie znikły, a jedynie uległy delikatnemu przytłumieniu. 
Henryk oczywiście był wściekły. Od razu zadzwonił do swojej żony i kazał jej wracać, a z tego, co słyszał Blake, matka wpadła w histerię. To oznaczało jedynie tyle, że po powrocie Kath również będzie wzburzona i tym razem nic nie uratuje nastolatka.
Był zły na chłopaka, bo ten nie tylko dał jego siostrze alkohol, chociaż znał poglądy ich rodziców, ale również sprawił, że to on musiał znieść złość Henryka, zmuszony przez piętnaście minut wysłuchiwać, w jak beznadziejne towarzystwo się wdał i że znów ich zawiódł. 
Blake założył ramiona na piersi i spojrzał wyczekująco na nastolatka. 
– Słucham. – Nie musiał mówić więcej. Wystarczyło jedno słowo i Jacques od razu zrozumiał. Spuścił głowę, a jego ramiona opadły, jakby był zawstydzony. Mężczyzna rzadko widywał taką wersję tego dzieciaka, więc był trochę zaskoczony. Myślał, że chłopak będzie wrzeszczał i obrzucał go wyzwiskami, a zamiast tego wydawał się zaniepokojony. 
– Spotkaliśmy się z Nickiem… – zaczął Jacques, a jego głos nieznacznie drżał. – Przyniósł po piwie dla każdego. Nie byłem przekonany, wiedziałem, że chce się tylko popisać przed Lily, ale w końcu wypiliśmy. Ona mówiła, że piła już alkohol i… no, uwierzyłem jej, ok? Myślałem, że po jednym piwie nic jej nie będzie… 
W innej sytuacji Blake nawet nie byłby zły. Jego siostra miała siedemnaście lat, a to było tylko jedno piwo, ale rodzice mieli inne zdanie na ten temat. Rzadko kiedy pili alkohol i nie wyobrażali sobie nawet, by ich dzieci mogły kiedykolwiek napić się choćby piwa. Gdyby Lily była tu sama, może nawet śmiałby się z jej słabej głowy. Problem był jednak taki, że sama nie była, a zaistniała sytuacja w ogóle go nie bawiła.
– A jej ciuchy? 
Jacques wzruszył ramionami. 
– Nick śmiał się z jej sukienki, a ona… cóż, zdjęła ją, a pod spodem miała te rzeczy. Całkowicie zapomniałem o ubraniu, gdy wracaliśmy. Byłem zbyt zajęty utrzymywaniem jej w pionie… – Wciąż nie podnosił głowy, wpatrując się w jasne panele. 
Blake westchnął. Rozumiał swoją siostrę i jej chęć ucieczki od tego bagna. Pewnie nawet dobrze bawiła się z chłopakami, ale teraz zapewne poniesie tego surowe konsekwencje. 
– Zrobiłeś to specjalnie? – zapytał w końcu, a w jego głosie pojawiło się zmęczenie. To było pierwsze, o czym pomyślał i naprawdę wydawało mu się to bardzo prawdopodobne. Upicie Lily, specjalne przyprowadzenie ją w innych rzeczach… A wszystko po to, by mu dopiec. Znowu. 
– Co… – Chłopak gwałtownym ruchem uniósł głowę, patrząc na niego z zaskoczeniem. – O czym ty mówisz? 
Niestety, mężczyzna już nie raz widział jego niezwykłą grę aktorską, więc w tym momencie nie mógł być niczego pewien. 
– Zrobiłeś to, żeby mi dopiec? Chciałeś się za coś odegrać? Za wejście do pracowni? 
– Oszalałeś?! – Jacques aż poczerwieniał ze złości. – Lubię Lily! 
Nie uwierzył mu. Chciał to zrobić, ale chłopak zbyt często oszukiwał, by teraz mu zaufał. Nagle poczuł niewyobrażalne zmęczenia tą sytuacją, a wcześniejsze zdenerwowanie wyparowało. 
– Nie mam już siły – mruknął, uśmiechając się gorzko. – Myślałem, że będę miał, ale tak nie jest. Tym razem przekroczyłeś granicę. Możesz odgrywać się na mnie, ale nie przez moją siostrę, rozumiesz? – Wbił spojrzenie w jego jasne, szeroko rozwarte oczy. – Mam dość tej sytuacji. Mam dość ciebie, Jacques. – Z tymi słowami odwrócił się i wyszedł. 

***

Minęły dwa dni, od kiedy Jacques usłyszał od Blake’a, że wygrał ich małą wojnę. Mężczyzna poddał się, przyznając się do porażki, ale chłopak jakoś nie mógł powstrzymać goryczy, która pojawiała się za każdym razem, gdy o tym wspominał. Odniósł zwycięstwo, ale wcale go to nie cieszyło. 
Rodzina Blake’a wyjechała tak szybko, jak przyjechała. Już następnego dnia po tym feralnym wydarzeniu z piwem, którego szatyn naprawdę żałował, spakowali walizki i oświadczyli, że nie mogą przebywać w tym domu ani chwili dłużej, ponieważ ma to zgubny wpływ na ich córkę. Lily oczywiście była smutna i zawiedziona, ale nie wydawała się mieć do niego żalu. 
– Znajdę cię na Facebooku i wtedy pogadamy, tak? – Objął ją delikatnie. Naprawdę ją polubił, choć jej brat w to nie wierzył. 
– Jasne. – Uśmiechnęła się. – Szkoda, że tak wyszło. 
Twarz Jacques’a od razu spochmurniała. 
– Lily… 
– Nie, to nie twoja wina. – Poklepała go po plecach. – W ciągu tych dwóch dni bawiłam się naprawdę dobrze. Jeszcze się spotkamy, panie Bright. 
– Oczywiście, panno Sherwood. Trzymaj się. 
Rodzina Blake’a wyjechała, a atmosfera w domu jeszcze nigdy nie była tak napięta. Mężczyzna nawet na niego nie patrzył, traktując go jak powietrze, a matka fukała pod nosem, wciąż pokazując mu, że jest na niego wściekła. Już dawno nie czuł się tak źle we własnym domu. 
Jakież było jego zaskoczenie, gdy tego dnia – dwa dni po wydarzeniu z piwem i dzień po wyjeździe Sherwoodów – zszedł po schodach i usłyszał podniesione głosy w jadalni. Ruszył tam, nie wiedząc czego się spodziewać, a gdy dostrzegł Blake’a z dużą, czarną torbą, stanął jak wryty. Jego matka była blada jak papier i nawet nie zauważyła jego wejścia. 
– Blake, proszę… 
– Daj mi czas, Kath. Muszę sobie wszystko przemyśleć. 
– Jestem pewna, że nie musisz w tym celu wyprowadzać się z domu. – Zaśmiała się nieco histerycznie. – W końcu się dogadacie. 
Mężczyzna westchnął, chyba znużony już tą rozmową. 
– Dobrze wiesz, że to się nigdy nie stanie. On mnie nienawidzi, Katherine. I powiedzmy sobie szczerze, też nie darzę go wielką sympatią. 
Jacques uśmiechnął się w duchu, wciąż pozostając niezauważonym. Od kiedy tylko ten facet postawił nogę w jego domu, chciał go wykopać. Miał nadzieję, że Blake w końcu odpuści i się wyprowadzi, a gdy w końcu do tego doszło, czuł się… dziwnie. To było chyba najlepsze określenie. Po prostu – dziwnie. 
– Co się tu dzieje? – zapytał, nie mogąc już znieść tej przedłużającej się ciszy. 
– Wyprowadzam się. Przynajmniej na trochę. – Mężczyzna uśmiechnął się, choć jego uśmieszek nie był aż tak bezczelny, jak zwykle. – Przecież tego chciałeś, nie? Powinieneś być zadowolony… 
– Ja… 
– Uspokójcie się. – Jego matka wyglądała już na bardziej opanowaną, bo usiadła przy stole i wskazała dłonią, by zrobili to samo. – Miałam wam powiedzieć wcześniej, ale nie było okazji. 
– Coś się stało? – Blake oczywiście zaniepokoił się, choć jego plany związane z wyprowadzką wciąż były aktualne. Nie zmienił ich, nawet jeśli siedział przy stole i był gotowy rozmawiać o ich problemach. 
– Nie. – Katherine uśmiechnęła się, a uśmiech ten wydał się szatynowi niezwykle niepokojący. – Powiedziałabym wam wcześniej, ale twoi rodzice przyjechali – zawiesiła na chwilę głos. Oczywiste było, że nie polubiła rodziców Blake’a i było to uczucie jak najbardziej odwzajemnione. – Wiedziałam, że się nie pogodzicie. Wydawało wam się, że niczego nie widzę, ale ja wiedziałam, że kłócicie się za każdym razem, gdy nie ma mnie w domu. 
Jacques chciał jej przerwać, ale nie dała mu dojść do głosu. 
– Dlatego postanowiłam zadziałać w tej sprawie. Wykupiłam wam wycieczkę w góry. Ostatnie dwa tygodnie sierpnia. Pojedziecie, poznacie się lepiej i wrócicie jako para dobrych kumpli. 
– Oszalałaś. - Blake pokręcił głową, patrząc z niezrozumieniem na swoją narzeczoną. W jednej chwili zapomniał o swoim pomyśle z tymczasową wyprowadzką. Był w szoku. – Nie… 
– Zwariowałaś?! – Jacques aż uniósł się z krzesła, nie wierząc, że jego matka mogła wpaść na tak głupi pomysł. – Nigdzie z nim nie jadę! 
– Dosyć! – Podniosła głos, co było dla nich zaskoczeniem, bo Katherine rzadko krzyczała. – Jeśli mnie kochacie, to pojedziecie i będziecie się dobrze bawić. Jacques, Blake jest dla mnie naprawdę ważny i musisz to w końcu zrozumieć. Blake, Jacques jest moim synem i jeśli chcesz być ze mną, musisz go zaakceptować. – Posłała im sondujące spojrzenie, a następnie wstała i podeszła do blatu kuchennego. – Herbaty? 

15 komentarzy:

  1. Super bardzo chcę już jechać z nimi na wycieczkę:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że to nie mpreg, ale i tak bardzo chętnie czytam to opowiadanie i czekam na więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mpreg był w poprzednim, więc trzeba trochę przystopować xD
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  3. Sytuacja z alkoholem swietna... Tylko naprawde jednym piwem nie da sie upic nie bedac anemicznym dziesieciolatkiem. To okolo 5%, w dodatku alkoholu specyficznego pochodzenia czesciowo sie neutralizujacego. Wiecej zastrzerzen nie mam poza tym, ze ojciec chce mnie zabic, bo caly czas rylam ze smiechu. Ciesze sie, ze Blake znowu wrocil w ryzy normalnosci, za to troche nie rozumiem tej matki. Nie rozmawiala z synem, tylko pofukala, a potem nagle sie zachowala, jakby ktos jej usunal pomiec z ostatniego tygodnia. Ale moze mnie to dzgnelo przez ten niesmak z ostatniego rozdzialu, a nie obiektywnie. W kazdym razie czekam na dalsza czesc. Daj znac, jak cos napiszesz, bo ja czytam tylko "on demand", zawsze zapominam o takich terminach. I blagam, przemysl szablon, bo cos mi w nim nie pasuje, i to bardzo.
    Kuroneko, nigrumcor.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mojej mamie kręci się w głowie od jednego piwa, więc to trochę na jej przykładzie xD
      Co do szablonu - nie jestem w tym dobra, nie znam się na takich rzeczach, a jeszcze nie znalazłam odpowiedniej osoby, która mogłaby taki szablon wykonać.
      A co do rozdziału 4... Możliwe, że źle to opisałam, czy coś. Chodziło mi o to, że Blake'a zawsze ciągnęło do mężczyzn (czemu czasem się poddawał), ale też do płci przeciwnej i dlatego znalazł sobie kobietę, planuje ślub i chce zapomnieć o wcześniejszych przygodach. A wstawka wzięła się stąd, że jego rodzice przyjechali i przez to powróciły wspomnienia.
      Nie wiem, czy składnie to napisałam. Czasem nie potrafię przekazać tego, o czym myślę, więc pewnie stąd ten zgrzyt w 4 rozdziale :/
      Dziękuję za komentarze i spróbuję informować o nowych rozdziałach.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Wiesz co ja jakieś mocnej głowy nie mam, ale różnica między kręceniem się w głowie, a byciem pijanym na umór jest. Ale może zwracam uwagę na takie rzeczy z racji tego, że dość mocno jestem powiązana z różnymi używkami (oczywiście na płaszczyźnie teoretycznej).
      W bardzo dużej teorii mogę się pobawić w zamian za reklamę. W praktyce zaczyna mi się rok akademicki, więc teraz będzie miesiąc świra. Jak masz coś konkretnego w głowie to pisz. Albo sama poeksperymentuj, też uczyłam się wszystkiego sama z czystych kodów i tysiąca prób i błędów. CSS jest językiem "idiotoodpornym" w większości swojej konstrukcji-najwyżej nie zadziała.
      Wiesz co, ja niby wiem, co chciałaś napisać. Ale jest różnica "co chciałaś", a "co jest". A jest taki królik z kapelusza pakowany tam na ostatnią chwilę. Zupełnie inaczej się zachowywał niż wcześniej i później. Takie rzeczy trzeba planować od początku, bo wtedy pokazują się już od pierwszego zdania w jakiś pojedynczych aluzyjnych wstawkach, na które nikt nie zwraca uwagi do momentu, aż wszystko wyjdzie na jaw. Jako przykład mogę tu podać swojego dawnego bohatera, który zawsze, gdy miał się zmienić w zwierzę (fantasy) macał się po rozporku, czy klepał po kieszeni. Nikt na to nawet nie zwrócił uwagi, a jak w rozdziale dwudziestym tłumaczył komuś, że nie może mieć przy sobie metalu, to wszyscy takie "a, faktycznie coś było". Facet, który miał za sobą taką przeszłość będzie przewrażliwiony na punkcie męskości innych. Na imprezie mu to wyszło, ale ściąganie spodni przy innym, zwłaszcza z wiedzą o tym, że ma doczynienia z gejem to jasny sygnał, że nie uznaje jakiegokolwiek zagrożenia ze strony płci mniej pięknej. I o to mi chodzi, ja nie czepiam się pomysłu, tylko jego skopania technicznego. Jeżeli rzeczywiście chciałaś, żeby o tym "zapomniał" i dopiero teraz mu się przypomniało, to powinien się pojawić ten moment przełomowy, a nie od razu przeskok na "gay mode". Tak jak już pisałam, pomysł, że kiedyś był bi, ale pod wpływem rodziców to "zwalczył" i dawno zapomniał, a teraz go trzeba z powrotem nawracać na chłopców pomimo wszystkich wspomnień jest naprawdę świetny, a ty po prostu poszłaś na skróty cheatem.

      No, ale ja to ja. Wyszło mi, jakbym tylko narzekała, a poza tym to mi się naprawde podobało. Powiedziałabym 5-, gdyby nie brać pod uwagi tej czwóreczki.

      Usuń
    3. Wiem, że zabieram przestrzeń internetową... (ale przynajmniej masz statystyki wyższe ;P), ale ja-geniusz zapomniałam wspomnieć - wrzuciłam cię na swój paseczek z polecanymi. Mam nadzieję, że się nie obrazisz z tego powodu, mogę usunąć.

      Usuń
  4. Nie moge się juz doczekać kolejnego rozdziału!Ale końcówka bardzo mnie zaskoczyła. Po tym wszystkim jeszcze zaproponować herbaty . Ja bym na jej miejscu wysiadła nerwowoXD życzę dużo weny
    ~Satomi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej kobieta ma stalowe nerwy XD
      Bardzo dziękuję za komentarz :D

      Usuń
  5. Dopiero się natknęłam na bloga i biorąc pod uwagę tematykę, będę go na bank czytać.
    Podoba mi się też wygląd i nagłówek, co nie jest typowe, bo nie lubię zielonego. :)
    Zabieram się za czytanie, jak tylko znajdę moment.

    W wolnej chwili zapraszam też do mnie.
    your-lucky-day-in-hell.blog.pl

    ~Arco Iris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Mam nadzieję, że treść spodoba Ci się tak samo jak wygląd :P Swoją drogą zaskoczyłaś mnie, bo jest to wersja surowa, którą sama zrobiłam, a się do tego zupełnie nie nadaję, także... xDD Ale dziękuję, to miłe.
      Zajrzę w wolnej chwili.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  6. Hej,
    no pięknie Blacke nie chciał się wyprowadzić, a tutaj Kate zorganizowała im wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że rodzice Blake się więcej nie pojawią, al Lili polubiłam i ona mam nadzieję, że się jeszcze pojawi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    pięknie, Kate zorganizowała im wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że rodzice Blake się więcej nie pojawią, a Lili to bardzo polubiłam i mam nadzieję, że się jeszcze pojawi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wspaniale, ha Kate zorganizowała im wspólną wycieczkę, mam nadzieję, że rodziców Blake więcej nie zobaczymy, a Lili to bardzo polubiłam i mam nadzieję, że się jeszcze pojawi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń