poniedziałek, 12 września 2016

Pęknięcia - Rozdział 4

Kochani! Dziękuję wszystkim za komentarze (i wytknięcie niektórych błędów). To naprawdę motywujące! :D
Pozdrawiam ;>
________________________________________________________________

– Myślisz, że się pokłócą? – zapytała Lily, gdy wchodzili na piętro. Wpierw Jacques zabrał bagaż dziewczyny, a następnie zaprowadził ją do swojego pokoju. 
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami, wkładając klucz do zamka i przekręcając go. Pchnął drzwi, zapraszając swojego gościa do środka. – Mam to gdzieś. 
– Twoja mama wyglądała na zdenerwowaną – stwierdziła, rozglądając się po pomieszczeniu. W końcu usiadła na łóżku, patrząc na chłopaka. Według niej był całkiem przystojny, ale od początku wiedziała, że jest gejem. A jego słowa podczas obiadu tylko to potwierdziły. 
– Blake też nie wydawał się zachwycony. – Uśmiechnął się krzywo. – Pewnie jest na mnie wściekły. 
– Prędzej na naszych rodziców… – Wywróciła oczami. – Nienawidzi, gdy mówią o tym całym religijnym szajsie. Głównie dlatego zwiał do innego stanu. Nie mógł już tego znieść. 
– Tak? – Spojrzał na nią ze średnim zainteresowaniem. – Ograniczali go? 
– Mało powiedziane – prychnęła. – Nie mógł znaleźć sobie żadnej dziewczyny, bo każdą odstraszali. Zawsze krytykowali jego powieści, uważając je za antychrześcijańskie i niezgodne z nauczaniem kościoła. – Wywróciła oczami. – Oczywiście nie mieli racji, bo te książki są świetne. Zresztą… pewnie już to wiesz. – Uśmiechnęła się szeroko. 
– Tak szczerze to nie. – Wzruszył ramionami, siadając na krześle przy biurku. Lily wydawała się naprawdę w porządku. Aż dziw, że miała tak popieprzonych rodziców. – Nie interesują mnie. 
– Serio? – Uniosła brew. – Powinieneś przeczytać Kartotekę. Jestem pewna, że by ci się spodobała. 
– Ta… Wybacz, ale nie przepadam za twoim bratem – przyznał.
– Widzę właśnie. – Zaśmiała się. – Blake rzadko pisze o tobie i twojej mamie, ale nie sądziłam, że aż tak go nie lubisz. 
– To irytujący dupek. 
– Może czasem. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Ale to mój brat i lepszego mieć nie będę, co nie. Zresztą, zyskuje przy bliższym poznaniu. 
– Nie wydaje mi się… – Chłopak wykrzywił wargi, nie wyobrażając sobie, by mógł zmienić zdanie o mężczyźnie. Przez te kilka miesięcy poznał go na tyle, by stwierdzić, że nigdy go nie polubi. – Co jest nie tak z waszymi rodzicami? – zapytał, chcąc zmienić temat. Nie miał siły na rozmowy o Blake’u. 
– Pytasz o ich głęboką wiarę? – prychnęła, patrząc mu prosto w oczy. W tym momencie wcale nie wydawała się tak nieśmiała, jak jeszcze przy stole. – Skąd wiesz, że ja nie jestem taka sama? 
– Nie wyglądasz – odpowiedział od razu, a na jego twarzy pojawił się pewny siebie uśmieszek. – W końcu nie boisz się przebywać w tym samym pomieszczeniu z pedałem. 
Dziewczyna wzruszyła ramionami. 
– Gdybym się bała, zapewne nie mogłabym przebywać w pokoju z własnym bratem. 
Jacques zamrugał, nieprzygotowany na taką odpowiedź. Przez chwilę musiał wyglądać jak ryba wyjęta z wody, bo dziewczyna parsknęła śmiechem. 
– Czekaj… Macie jeszcze jednego brata? 
Pokręciła głową. 
– Mówiłam o Blake’u, głupku. 
– Ale… – Pokręcił głową. – Ale to nie ma sensu. Blake jest z moją matką. – Skrzywił się. – Niestety. 
Lily po raz kolejny wzruszyła ramionami. 
– Wiem, co widzę. Blake myśli, że zawsze jest taki sprytny i nikt o niczym nie wie, ale ja go przejrzałam. Mój brat jest biseksem i wybacz, że to powiem, ale nie pasuje do twojej matki. 
– Mnie to mówisz… – mruknął, myślami będąc daleko, daleko od tego pokoju. Blake pieprzył facetów? Ta informacja była tak niespodziewana, że nawet nie wiedział, co o tym myśleć. Zawsze wydawało mu się, że mężczyzna jest typowym przykładem heteryka, który na dodatek niezbyt przepada za homoseksualistami. W końcu ile razy słyszał jego niewybredne żarty na swój temat? Trochę kręciło mu się w głowie. 
– Twoja mama jest miłą i ciepłą kobietą, od razu to widać. Pewnie też jest niezwykle spokojna, nie? Blake potrzebuje kogoś szalonego, z niewyparzonym językiem. 
– Kolejnego, irytującego dupka? 
Lily uśmiechnęła się półgębkiem, przewracając oczami i w tym momencie bardzo przypominała swojego starszego brata. Nie odpowiedziała na pytanie Jacques’a, uznając je za retoryczne. Nie uważała Blake’a za irytującego, a co najwyżej za trochę dziecinnego. Jak na swoje trzydzieści pięć lat, zbyt często najpierw coś robił, a później myślał, co często prowadziło do różnych, nieprzyjemnych sytuacji. Nawet Lily musiała przyznać chłopakowi rację – nie miała pojęcia, co taka kobieta jak Katherine widziała w jej bracie. Oni zwyczajnie do siebie nie pasowali. 
– Masz jakieś fajne gry? – Zerknęła na porzuconą konsolę, zmieniając temat. Chwilę później oboje pogrążyli się w jednej ze znanych strzelanek. 

***

Blake był wściekły na Jacques’a. W takich momentach uważał, że chłopaka powinno się izolować, albo przynajmniej zaklejać mu buzię taśmą. Nie wspominając już o obcięciu języka, który powinien trzymać za swoimi równiutkimi ząbkami. 
Wina leżała też oczywiście po stronie jego rodziców, którzy nigdy nie potrafili się powstrzymać i zawsze musieli szukać dziury w całym. Czy naprawdę tak trudno wyrazić zgodę na to, by Lily spała w pokoju chłopaka? Czy ojciec naprawdę sądził, że pierwsze co zrobi Jacques, to się na nią rzuci? Miał dość. 
A teraz jeszcze Kath się zdenerwowała, a on stanął pomiędzy młotem a kowadłem. Najchętniej uciekłby przed nimi wszystkimi i zaszył się w jakimś spokojnym miejscu z piwem, długopisem i kartką papieru. Czy tak dużo wymagał od życia? 
– Przestańcie, do cholery! – krzyknął w końcu, aż wszystkie oczy zwróciły się w jego stronę. Matka była śmiertelnie blada, przerażona wizją jakichkolwiek dewiacji seksualnych, za które przecież płonęło się w piekle. Ojciec miał czerwoną twarz i Blake zaczął się  nawet martwić, czy nie dostanie zawału. Policzki Katherine również poczerwieniały, gdy zaciekle broniła swojego jedynego syna. Blake nie wiedział, co on tu w ogóle robi. 
– Lily będzie spała w pokoju Jacques’a. Nie będziemy nic zmieniać tylko dlatego, że boicie się, iż wasza córeczka zarazi się od niego pedalstwem. Jesteście naszymi gośćmi, więc tak się zachowujcie. Nie waszą sprawą jest orientacja chłopaka, więc sobie darujcie. A jeśli coś wam się nie podoba, droga wolna. – Wstał od stołu, spoglądając na Katherine, która uśmiechała się do niego delikatnie. W jej mniemaniu stanął po stronie Jacques’a, ale tak naprawdę chciał tylko zakończyć tę dyskusję. I może jeszcze powiedzieć coś w swoim imieniu. Z pewnością nie chodziło mu o tego głupiego dzieciaka. – Idę się napić. 
Przekonania rodziców zawsze sprawiały, że miał w życiu trudniej niż jego rówieśnicy. W młodości musiał chodzić do kościoła, choć nigdy nie był wierzący i uważał, że religia ma zły wpływ na jego rodzinę. W szkole śmiali się z jego surowego ojca i rozhisteryzowanej matki, która wyglądała, jakby ktoś wsadził jej kij w tyłek. Nie mógł przyprowadzać dziewczyn do domu, bo każda była wypytywana i oceniania, dopóki nie uciekała z krzykiem. Nie wspominając już nawet o pociągu do mężczyzn, którego nigdy przed nikim nie ujawnił. 
W domu zawsze powtarzano, że tolerancja jest ważna, ale nawet Bóg nie toleruje wszelkich dewiacji, do których jego rodzice zaliczali homoseksualizm. Z wiekiem Blake zauważył, że słowa rodziców trafiły głębiej, niż by się tego spodziewał. Przez lata walczył z tym, znajdując sobie różne dziewczyny, które pociągały go w równym stopniu co chłopcy. Nie potrafił jednak wyzbyć się swojej drugiej natury i pewnego dnia, w wieku dwudziestu trzech lat, poddał się jej. Wtedy pierwszy raz uprawiał seks z chłopakiem i wiedział już, że to uwielbia. 
To jednak nie sprawiło, że słowa rodziców nie dźwięczały mu w uszach za każdym razem, gdy podrywał jakiegoś faceta w klubie, czy innym miejscu. Czuł wtedy gulę w gardle, a coś w jego umyśle krzyczało, że jest chorym człowiekiem. Nigdy nawet nie próbował umówić się z innym mężczyzną na randkę, wiedząc, że jest zbyt pełny urojeń i obaw, by związać się z osobą tej samej płci. Rodzice bardzo dobrze zadbali o to, by wpoić mu, iż szczęście może zyskać tylko u boku kobiety. W taki sposób w końcu wylądował w miejscu, w którym był obecnie, szczęśliwy i zakochany. A nawet jeśli czasem czuł dziwną pustkę, która niemal dławiła go od środka, nigdy się do tego nie przyznawał. 
Wyszedł na taras, odpalając papierosa i zaciągając się nim. Kłótnia o Jacques’a sprawiła, że powróciły nieprzyjemne wspomnienia z czasów młodości. Nigdy nie powiedział rodzicom o swoich preferencjach i nadal nie zamierzał tego robić. Pomimo tego, iż usamodzielnił się (uciekł nawet do drugiego stanu, do cholery) i w końcu ustatkował, nie potrafił wyznać prawdy. Zresztą, nie widział nawet sensu, skoro już niedługo miał ożenić się z kobietą. Wizja małżeństwa przerażała go, ale nigdy nie mówił o tym głośno. Blake rzadko mówił głośno o sprawach, które go trapiły. 
Wrzucił peta do popielniczki, która stała na drewnianym stole, i na powrót wszedł do domu, od razu kierując się do jadalni. 
– Pokażę wam wasz pokój – oznajmił, nawet nie patrząc w stronę swoich rodziców. Kochał ich, ale nie chciał z nimi przebywać. Od zawsze wiedział, że atmosfera w ich domu była toksyczna i nie pragnął niczego innego, jak tylko od niej uciec. Jego rodzina przywiozła jej część ze sobą i teraz też odczuwał ogromną potrzebę ucieczki przed nimi i ich religijnym fanatyzmem. 
Wziął bagaże i skierował się do pokoju, który znajdował się na parterze, zaraz obok salonu. Gdy wniósł walizki do pomieszczenia, spojrzał na swoich rodziców i westchnął. 
– Naprawdę się za wami stęskniłem – powiedział – ale jeśli tak będziecie traktować moją narzeczoną i jej syna, to nigdy się nie dogadamy. 
– Kochanie, my tylko chcemy dla ciebie jak najlepiej! – Sophia spojrzała na niego z zatroskaniem. 
– Wiem. – Odwrócił wzrok. – Tylko że mi jest dobrze tak, jak jest i nie chcę nagle wszystkiego zmieniać, bo wam się coś nie podoba. – Przeczesał włosy dłonią. – Chcę, żebyście zaakceptowali Katherine i Jacques’a. 
– Synku… 
– Dość, mamo. Odpocznijcie. Na pewno jesteście wykończeni podróżą. – Opuścił pokój, czując, jak coś nieprzyjemnego zaciska się na jego gardle. Rozluźnił krawat i  wszedł po schodach. Musiał jeszcze sprawdzić, czy z Lily wszystko w porządku. Może wmawiał swoim rodzicom, że powinni się uspokoić i nie czepiać Jacques’a, ale sam dzieciakowi nie ufał i nie wiedział, jakie głupie pomysły mogą wpaść do tej szczeniackiej główki. 

***

– No, mówię ci! – Zaśmiał się. – Są totalnie popieprzeni!
Odchylił się na krześle, spoglądając na biały sufit. Rozmowy z Nickiem zawsze sprawiały, że nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu. 
– A jego siostra? Też jest szurnięta? 
– Lily? – Zastanowił się. – Nie, jest całkiem spoko. Może zabiorę ją jutro ze sobą, to się poznacie. 
– Gorąca jest? Lepsza od brata? 
Jacques zamrugał, całkowicie zaskoczony pytaniem.
– Wiesz Nick, czasem zastanawiam się, czy twój heteroseksualizm nie jest przypadkiem urojony… 
Ktoś zapukał do drzwi, więc pożegnał się z przyjacielem, obiecując, że spotkają się następnego dnia i gdy odłożył telefon na biurko, zaprosił gościa do środka. Mógł się spodziewać, że będzie to Blake, więc od razu powitał go niezadowolonym spojrzeniem. Skrzyżował przy tym ręce na klatce piersiowej, przyjmując pozycję defensywną.  
– Czego? – burknął, znów nie kontrolując swoich emocji. Zawsze miał problem z opanowaniem się w jego towarzystwie. 
– Gdzie Lily? 
– W łazience. Poszła się odświeżyć, czy coś. – Wzruszył ramionami. 
– Przyniosłem ci materac. 
– Mhm. – Pomógł mu go wnieść i ułożyć w kącie pokoju, niedaleko łóżka. Blake nawet na chwilę na niego nie spojrzał, nie odniósł się do jego zachowania przy stole, ani nie wygłosił żadnej nieprzyjemnej uwagi i chłopak zaczynał się trochę… martwić. Oczywiście nie powiedział tego, pozwalając mężczyźnie opuścić pokój bez słowa. 
Pięć minut później drzwi od sypialni znów zostały otworzone, a w progu pojawiła się uśmiechnięta dziewczyna. Miała na sobie kolejną sukienkę – tym razem fioletową, znów zakrywającą niemal całe nogi i ramiona. Jacques nie potrafił powstrzymać parsknięcia. 
– Co ty masz na sobie? – zapytał, nie przestając się śmiać. 
Dziewczyna naburmuszyła się, a jej niebieskie oczy przypominały w tym momencie oczy Blake’a. Przynajmniej takie wrażenie odniósł Jacques, który nie rozumiał, skąd wziął to porównanie. Między rodzeństwem było chyba większe podobieństwo, niż na początku mu się wydawało.
– Gdybyś miał taką matkę, też byś musiał nosić takie rzeczy – burknęła. 
– Nie musiałbym, bo nie jestem laską – zauważył, dumny ze swojej inteligencji. 
Lily pokręciła głową. 
– Jesteś idiotą – skomentowała. – Moja mama uważa, że kobiety powinny nosić ubrania, które jak najwięcej zakrywają. Wiesz, żeby nie kusić. – Poruszyła znacząco brwiami. 
Jacques po raz kolejny parsknął śmiechem. Rodzina Blake’a była naprawdę popieprzona. 
– A to co? – zapytała, spoglądając na materac. Schowała już swoje rzeczy do walizki i teraz nie wiedziała, co zrobić. Chciała iść porozmawiać z bratem, bo naprawdę za nim tęskniła, ale wiedziała, że ten potrzebuje chwili wytchnienia po spotkaniu z rodzicami. 
– Materac? 
– Brawo, geniuszu – sarknęła. – Raczej chodziło mi o to, co on tu robi. Jest dla mnie? 
– Dla mnie. – Nie potrafił ukryć niezadowolenia. Nie podobała mu się wizja spania na materacu, ale wolał nie sprzeciwiać się mamie, więc musiał wytrzymać te kilka dni. – Ty będziesz spała na łóżku. 
– Nie musisz… - zaczęła, ale Jacques nie dał jej skończyć, chcąc wyjść na dżentelmena, którym przecież nie był. 
– Nie dyskutuj. I chodź grać, bo nie skończyliśmy ostatniej partii. 
– Jaki apodyktyczny! – Zaśmiała się, kręcąc głową. 
Chłopak wyszczerzył zęby, już odczuwając wobec niej sympatię Była milion razy lepsza od swojego brata. 
– Zawsze, skarbie. – Puścił jej oczko. – Zawsze. 

***

Blake nie mógł spać. Kręcił się na łóżku, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca, aż w końcu westchnął z frustracją i wstał. Na bosaka przeszedł przez cały dom, by na końcu znaleźć się na tarasie. To była ciepła, sierpniowa noc i nie odczuwał zimna, gdy w samych bokserkach usiadł na drewnianych schodkach i wpatrzył się w niebo. Paczka papierosów zawsze leżała obok popielniczki, więc sięgnął po nią i z zaskoczeniem stwierdził,  że zostały tylko dwie sztuki. Nawet nie wiedział, kiedy wypalił tak dużo. 
Chciał pobyć w samotności, sam ze sobą, ale nie było mu to dane. Usłyszał za sobą skrzypienie desek i pierwszą jego myślą było to, że stoi za nim Jacques. Nie wiedział, dlaczego poczuł strach, ale odetchnął z ulgą, gdy odwrócił się i dostrzegł swoją siostrę. Ta usiadła obok niego, owijając się w koc. 
– Zmarzniesz – mruknęła, zerkając na jego niemal nagie cało. 
– Ciepło jest – burknął. Czasem Lily brzmiała jak troskliwa matka. Blake tego nie znosił. – Nie możesz spać? 
– Jak zwykle w nowych miejscach. – Wzruszyła ramionami. – A ty? To przez nasz przyjazd? 
– Nie! – zaprzeczył i już wiedział, że zrobił to zbyt szybko. Zaciągnął się papierosem, starając się zyskać trochę więcej czasu. – Wiesz, że nie o to chodzi. Tęskniłem za tobą, naprawdę. Za nimi nawet też. – Kiwnął głową w stronę domu. – Ale spotkania z rodzicami zawsze mnie wyczerpują. Chyba już zapomniałem, jacy potrafią być. 
– Ty nie masz tego na co dzień… - szepnęła. 
– Lils… – Spojrzał na nią ze smutkiem. – Przepraszam, że cię tam zostawiłem. Po prostu nie mogłem już tego wytrzymać. Dusiłem się. – Pokręcił głową. – Mam trzydzieści pięć lat i dopiero znalazłem kogoś na stałe. To trudne. 
– Jesteś szczęśliwy? – zapytała po chwili, zerkając na niego. Brakowało jej go, ale rozumiała jego wybór. Sama też miała czasem ochotę uciec. 
–Jestem. – Pokiwał głową. – Naprawdę jestem, Lils. 
Dziewczyna kiwnęła głową, choć nie wydawała się przekonana. Według niej brat inaczej wyglądał i inaczej się zachowywał, gdy był szczęśliwy.
– Co myślisz o Katherine? – zapytał, wpatrując się w niebo. Nie było żadnych gwiazd i nagle zrobiło mu się niezwykle smutno, choć nawet nie wiedział dlaczego. 
– Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Wydaje się miła. 
– Jest miła – potwierdził. 
– I spokojna – dodała. – Nigdy nie sądziłam, że zwiążesz się z taką osobą. 
– Ludzie się zmieniają… – szepnął, wrzucając peta do popielniczki i klepiąc się w uda. – Chodź, wejdziemy do środka. Pewnie jest już późno. 
Lily skinęła głową i poszła w ślady brata. Nie wiedziała, co myśleć o jego słowach i zachowaniu, ale obiecała sobie, że dokładnie przyjrzy się relacji Blake’a z Kath. I z Jacques’em. Tak dla pewności. 

7 komentarzy:

  1. No tacy rodzice mieli by ze mną ciężko, ale akcja fajnie się rozwija, czekam na dalszą część.:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę czyli Blake zdamje sobie sprawę ze swojej orientacji, myślałam że dopiero będzie ją odkrywał na J ;)
    Jestem pod wrażeniem że takie normalne dzieci wyszĺy z takiego szalonego domu, Lils bardzo mi się spodobała :)
    Ciekawe czy teraz Jacques będzie się wyzłośliwiał na swoim prawie ojczymie?
    Dzięki i pozdrawiam ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz, ale jak do tej pory czytalo mi sie swietnie i wszystko trzymalo sie kupy, to teraz z rzeczonej zostal tylko smrodek. Nagla wstawka o biseksualizmie Blake'a to juz nawet nie winda, a zwyczajna teleportacja. I z mojego punktu widzenia wymyslilas ja na ostatnia chwile. Czemu tak uwazam? Twoja narracja niby jest trzecioosobowa, ale w dalszym ciagu "tendencyjna", a we fragmentach z perspektywy Blake'a ani razu nie padla najmniejsza aluzja. Teraz nagle robi comingout, a wczesniej spokojnie sie oproznial przy innym chlopaku i komentowal homoseksualizm "na zywo" jak rasowy narodowiec. Jesli chcialas taki watek to juz predzej widzialabym cos takiego, ze niby byl biseksualny, ale sie z tego "wyleczyl" i odbilo mu w druga strone. Teraz postac stracila dla mnie autentycznosc, a watek ponownego nawrocenia na chlopow bylby zdecydowanie swietny. Zwlaszcza, ze do tej pory nie widzialam jakis razacych problemow psychologicznych w postaciach. Pierwsza zolta kartka :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    świetnie, jak widać siostra całkiem przejrzała brata... Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... och tak tacy rozzice są wkurzający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    rozdział wspaniały, widać że siostra całkiem przejrzała brata... Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... och, tak tacy rodzice są bardzo wkurzający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniały rozdział, tak siostra to całkiem przejrzała brata... a jak się okazuje Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... och, tak tacy rodzice są bardzo wkurzający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    wspaniale, siostra to całkiem przejrzała brata... no i wiadomo już, że Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn...  tak tacy rodzice są bardzo wkurzający...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń