Pozdrawiam ;>
________________________________________________________________
–
Myślisz, że się pokłócą? – zapytała Lily, gdy wchodzili na piętro. Wpierw
Jacques zabrał bagaż dziewczyny, a następnie zaprowadził ją do swojego
pokoju.
–
Nie wiem. – Wzruszył ramionami, wkładając klucz do zamka i przekręcając go.
Pchnął drzwi, zapraszając swojego gościa do środka. – Mam to gdzieś.
–
Twoja mama wyglądała na zdenerwowaną – stwierdziła, rozglądając się po
pomieszczeniu. W końcu usiadła na łóżku, patrząc na chłopaka. Według niej był
całkiem przystojny, ale od początku wiedziała, że jest gejem. A jego słowa
podczas obiadu tylko to potwierdziły.
–
Blake też nie wydawał się zachwycony. – Uśmiechnął się krzywo. – Pewnie jest na
mnie wściekły.
–
Prędzej na naszych rodziców… – Wywróciła oczami. – Nienawidzi, gdy mówią o tym
całym religijnym szajsie. Głównie dlatego zwiał do innego stanu. Nie mógł już
tego znieść.
–
Tak? – Spojrzał na nią ze średnim zainteresowaniem. – Ograniczali go?
–
Mało powiedziane – prychnęła. – Nie mógł znaleźć sobie żadnej dziewczyny, bo
każdą odstraszali. Zawsze krytykowali jego powieści, uważając je za
antychrześcijańskie i niezgodne z nauczaniem kościoła. – Wywróciła oczami. – Oczywiście
nie mieli racji, bo te książki są świetne. Zresztą… pewnie już to wiesz. –
Uśmiechnęła się szeroko.
–
Tak szczerze to nie. – Wzruszył ramionami, siadając na krześle przy biurku.
Lily wydawała się naprawdę w porządku. Aż dziw, że miała tak popieprzonych
rodziców. – Nie interesują mnie.
–
Serio? – Uniosła brew. – Powinieneś przeczytać Kartotekę. Jestem pewna, że by ci się spodobała.
–
Ta… Wybacz, ale nie przepadam za twoim bratem – przyznał.
–
Widzę właśnie. – Zaśmiała się. – Blake rzadko pisze o tobie i twojej mamie, ale
nie sądziłam, że aż tak go nie lubisz.
–
To irytujący dupek.
–
Może czasem. – Uśmiechnęła się delikatnie. – Ale to mój brat i lepszego mieć
nie będę, co nie. Zresztą, zyskuje przy bliższym poznaniu.
–
Nie wydaje mi się… – Chłopak wykrzywił wargi, nie wyobrażając sobie, by mógł
zmienić zdanie o mężczyźnie. Przez te kilka miesięcy poznał go na tyle, by
stwierdzić, że nigdy go nie polubi. – Co jest nie tak z waszymi rodzicami? –
zapytał, chcąc zmienić temat. Nie miał siły na rozmowy o Blake’u.
–
Pytasz o ich głęboką wiarę? – prychnęła, patrząc mu prosto w oczy. W tym
momencie wcale nie wydawała się tak nieśmiała, jak jeszcze przy stole. – Skąd
wiesz, że ja nie jestem taka sama?
–
Nie wyglądasz – odpowiedział od razu, a na jego twarzy pojawił się pewny siebie
uśmieszek. – W końcu nie boisz się przebywać w tym samym pomieszczeniu z
pedałem.
Dziewczyna
wzruszyła ramionami.
–
Gdybym się bała, zapewne nie mogłabym przebywać w pokoju z własnym
bratem.
Jacques
zamrugał, nieprzygotowany na taką odpowiedź. Przez chwilę musiał wyglądać jak
ryba wyjęta z wody, bo dziewczyna parsknęła śmiechem.
–
Czekaj… Macie jeszcze jednego brata?
Pokręciła
głową.
–
Mówiłam o Blake’u, głupku.
–
Ale… – Pokręcił głową. – Ale to nie ma sensu. Blake jest z moją matką. –
Skrzywił się. – Niestety.
Lily
po raz kolejny wzruszyła ramionami.
–
Wiem, co widzę. Blake myśli, że zawsze jest taki sprytny i nikt o niczym nie
wie, ale ja go przejrzałam. Mój brat jest biseksem i wybacz, że to powiem, ale
nie pasuje do twojej matki.
–
Mnie to mówisz… – mruknął, myślami będąc daleko, daleko od tego pokoju. Blake
pieprzył facetów? Ta informacja była tak niespodziewana, że nawet nie wiedział,
co o tym myśleć. Zawsze wydawało mu się, że mężczyzna jest typowym przykładem
heteryka, który na dodatek niezbyt przepada za homoseksualistami. W końcu ile
razy słyszał jego niewybredne żarty na swój temat? Trochę kręciło mu się w
głowie.
–
Twoja mama jest miłą i ciepłą kobietą, od razu to widać. Pewnie też jest
niezwykle spokojna, nie? Blake potrzebuje kogoś szalonego, z niewyparzonym
językiem.
–
Kolejnego, irytującego dupka?
Lily
uśmiechnęła się półgębkiem, przewracając oczami i w tym momencie bardzo
przypominała swojego starszego brata. Nie odpowiedziała na pytanie Jacques’a,
uznając je za retoryczne. Nie uważała Blake’a za irytującego, a co najwyżej za
trochę dziecinnego. Jak na swoje trzydzieści pięć lat, zbyt często najpierw coś
robił, a później myślał, co często prowadziło do różnych, nieprzyjemnych
sytuacji. Nawet Lily musiała przyznać chłopakowi rację – nie miała pojęcia, co
taka kobieta jak Katherine widziała w jej bracie. Oni zwyczajnie do siebie nie
pasowali.
–
Masz jakieś fajne gry? – Zerknęła na porzuconą konsolę, zmieniając temat.
Chwilę później oboje pogrążyli się w jednej ze znanych strzelanek.
***
Blake
był wściekły na Jacques’a. W takich momentach uważał, że chłopaka powinno się
izolować, albo przynajmniej zaklejać mu buzię taśmą. Nie wspominając już o
obcięciu języka, który powinien trzymać za swoimi równiutkimi ząbkami.
Wina
leżała też oczywiście po stronie jego rodziców, którzy nigdy nie potrafili się
powstrzymać i zawsze musieli szukać dziury w całym. Czy naprawdę tak trudno
wyrazić zgodę na to, by Lily spała w pokoju chłopaka? Czy ojciec naprawdę
sądził, że pierwsze co zrobi Jacques, to się na nią rzuci? Miał dość.
A
teraz jeszcze Kath się zdenerwowała, a on stanął pomiędzy młotem a kowadłem.
Najchętniej uciekłby przed nimi wszystkimi i zaszył się w jakimś spokojnym
miejscu z piwem, długopisem i kartką papieru. Czy tak dużo wymagał od
życia?
–
Przestańcie, do cholery! – krzyknął w końcu, aż wszystkie oczy zwróciły się w
jego stronę. Matka była śmiertelnie blada, przerażona wizją jakichkolwiek
dewiacji seksualnych, za które przecież płonęło się w piekle. Ojciec miał czerwoną
twarz i Blake zaczął się nawet martwić, czy nie dostanie zawału. Policzki
Katherine również poczerwieniały, gdy zaciekle broniła swojego jedynego syna.
Blake nie wiedział, co on tu w ogóle robi.
–
Lily będzie spała w pokoju Jacques’a. Nie będziemy nic zmieniać tylko dlatego,
że boicie się, iż wasza córeczka zarazi się od niego pedalstwem. Jesteście
naszymi gośćmi, więc tak się zachowujcie. Nie waszą sprawą jest orientacja
chłopaka, więc sobie darujcie. A jeśli coś wam się nie podoba, droga wolna. –
Wstał od stołu, spoglądając na Katherine, która uśmiechała się do niego
delikatnie. W jej mniemaniu stanął po stronie Jacques’a, ale tak naprawdę
chciał tylko zakończyć tę dyskusję. I może jeszcze powiedzieć coś w swoim
imieniu. Z pewnością nie chodziło mu o tego głupiego dzieciaka. – Idę się
napić.
Przekonania
rodziców zawsze sprawiały, że miał w życiu trudniej niż jego rówieśnicy. W
młodości musiał chodzić do kościoła, choć nigdy nie był wierzący i uważał, że
religia ma zły wpływ na jego rodzinę. W szkole śmiali się z jego surowego ojca
i rozhisteryzowanej matki, która wyglądała, jakby ktoś wsadził jej kij w tyłek.
Nie mógł przyprowadzać dziewczyn do domu, bo każda była wypytywana i oceniania,
dopóki nie uciekała z krzykiem. Nie wspominając już nawet o pociągu do
mężczyzn, którego nigdy przed nikim nie ujawnił.
W
domu zawsze powtarzano, że tolerancja jest ważna, ale nawet Bóg nie toleruje
wszelkich dewiacji, do których jego rodzice zaliczali homoseksualizm. Z wiekiem
Blake zauważył, że słowa rodziców trafiły głębiej, niż by się tego spodziewał.
Przez lata walczył z tym, znajdując sobie różne dziewczyny, które pociągały go
w równym stopniu co chłopcy. Nie potrafił jednak wyzbyć się swojej drugiej
natury i pewnego dnia, w wieku dwudziestu trzech lat, poddał się jej. Wtedy
pierwszy raz uprawiał seks z chłopakiem i wiedział już, że to uwielbia.
To
jednak nie sprawiło, że słowa rodziców nie dźwięczały mu w uszach za każdym
razem, gdy podrywał jakiegoś faceta w klubie, czy innym miejscu. Czuł wtedy gulę
w gardle, a coś w jego umyśle krzyczało, że jest chorym człowiekiem. Nigdy
nawet nie próbował umówić się z innym mężczyzną na randkę, wiedząc, że jest
zbyt pełny urojeń i obaw, by związać się z osobą tej samej płci. Rodzice bardzo
dobrze zadbali o to, by wpoić mu, iż szczęście może zyskać tylko u boku kobiety.
W taki sposób w końcu wylądował w miejscu, w którym był obecnie, szczęśliwy i
zakochany. A nawet jeśli czasem czuł dziwną pustkę, która niemal dławiła go od
środka, nigdy się do tego nie przyznawał.
Wyszedł
na taras, odpalając papierosa i zaciągając się nim. Kłótnia o Jacques’a
sprawiła, że powróciły nieprzyjemne wspomnienia z czasów młodości. Nigdy nie
powiedział rodzicom o swoich preferencjach i nadal nie zamierzał tego robić.
Pomimo tego, iż usamodzielnił się (uciekł nawet do drugiego stanu, do cholery)
i w końcu ustatkował, nie potrafił wyznać prawdy. Zresztą, nie widział nawet
sensu, skoro już niedługo miał ożenić się z kobietą. Wizja małżeństwa
przerażała go, ale nigdy nie mówił o tym głośno. Blake rzadko mówił głośno o
sprawach, które go trapiły.
Wrzucił
peta do popielniczki, która stała na drewnianym stole, i na powrót wszedł do
domu, od razu kierując się do jadalni.
–
Pokażę wam wasz pokój – oznajmił, nawet nie patrząc w stronę swoich rodziców.
Kochał ich, ale nie chciał z nimi przebywać. Od zawsze wiedział, że atmosfera w
ich domu była toksyczna i nie pragnął niczego innego, jak tylko od niej uciec.
Jego rodzina przywiozła jej część ze sobą i teraz też odczuwał ogromną potrzebę
ucieczki przed nimi i ich religijnym fanatyzmem.
Wziął
bagaże i skierował się do pokoju, który znajdował się na parterze, zaraz obok
salonu. Gdy wniósł walizki do pomieszczenia, spojrzał na swoich rodziców i
westchnął.
–
Naprawdę się za wami stęskniłem – powiedział – ale jeśli tak będziecie
traktować moją narzeczoną i jej syna, to nigdy się nie dogadamy.
–
Kochanie, my tylko chcemy dla ciebie jak najlepiej! – Sophia spojrzała na niego
z zatroskaniem.
–
Wiem. – Odwrócił wzrok. – Tylko że mi jest dobrze tak, jak jest i nie chcę
nagle wszystkiego zmieniać, bo wam się coś nie podoba. – Przeczesał włosy
dłonią. – Chcę, żebyście zaakceptowali Katherine i Jacques’a.
–
Synku…
–
Dość, mamo. Odpocznijcie. Na pewno jesteście wykończeni podróżą. – Opuścił
pokój, czując, jak coś nieprzyjemnego zaciska się na jego gardle. Rozluźnił
krawat i wszedł po schodach. Musiał
jeszcze sprawdzić, czy z Lily wszystko w porządku. Może wmawiał swoim rodzicom,
że powinni się uspokoić i nie czepiać Jacques’a, ale sam dzieciakowi nie ufał i
nie wiedział, jakie głupie pomysły mogą wpaść do tej szczeniackiej
główki.
***
–
No, mówię ci! – Zaśmiał się. – Są totalnie popieprzeni!
Odchylił
się na krześle, spoglądając na biały sufit. Rozmowy z Nickiem zawsze sprawiały,
że nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu.
–
A jego siostra? Też jest szurnięta?
–
Lily? – Zastanowił się. – Nie, jest całkiem spoko. Może zabiorę ją jutro ze
sobą, to się poznacie.
–
Gorąca jest? Lepsza od brata?
Jacques
zamrugał, całkowicie zaskoczony pytaniem.
–
Wiesz Nick, czasem zastanawiam się, czy twój heteroseksualizm nie jest
przypadkiem urojony…
Ktoś
zapukał do drzwi, więc pożegnał się z przyjacielem, obiecując, że spotkają się
następnego dnia i gdy odłożył telefon na biurko, zaprosił gościa do środka.
Mógł się spodziewać, że będzie to Blake, więc od razu powitał go niezadowolonym
spojrzeniem. Skrzyżował przy tym ręce na klatce piersiowej, przyjmując pozycję
defensywną.
–
Czego? – burknął, znów nie kontrolując swoich emocji. Zawsze miał problem z
opanowaniem się w jego towarzystwie.
–
Gdzie Lily?
–
W łazience. Poszła się odświeżyć, czy coś. – Wzruszył ramionami.
–
Przyniosłem ci materac.
–
Mhm. – Pomógł mu go wnieść i ułożyć w kącie pokoju, niedaleko łóżka. Blake
nawet na chwilę na niego nie spojrzał, nie odniósł się do jego zachowania przy
stole, ani nie wygłosił żadnej nieprzyjemnej uwagi i chłopak zaczynał się
trochę… martwić. Oczywiście nie powiedział tego, pozwalając mężczyźnie opuścić
pokój bez słowa.
Pięć
minut później drzwi od sypialni znów zostały otworzone, a w progu pojawiła się
uśmiechnięta dziewczyna. Miała na sobie kolejną sukienkę – tym razem fioletową,
znów zakrywającą niemal całe nogi i ramiona. Jacques nie potrafił powstrzymać
parsknięcia.
–
Co ty masz na sobie? – zapytał, nie przestając się śmiać.
Dziewczyna
naburmuszyła się, a jej niebieskie oczy przypominały w tym momencie oczy Blake’a.
Przynajmniej takie wrażenie odniósł Jacques, który nie rozumiał, skąd wziął to
porównanie. Między rodzeństwem było chyba większe podobieństwo, niż na
początku mu się wydawało.
–
Gdybyś miał taką matkę, też byś musiał nosić takie rzeczy – burknęła.
–
Nie musiałbym, bo nie jestem laską – zauważył, dumny ze swojej
inteligencji.
Lily
pokręciła głową.
–
Jesteś idiotą – skomentowała. – Moja mama uważa, że kobiety powinny nosić
ubrania, które jak najwięcej zakrywają. Wiesz, żeby nie kusić. – Poruszyła
znacząco brwiami.
Jacques
po raz kolejny parsknął śmiechem. Rodzina Blake’a była naprawdę
popieprzona.
–
A to co? – zapytała, spoglądając na materac. Schowała już swoje rzeczy do
walizki i teraz nie wiedziała, co zrobić. Chciała iść porozmawiać z bratem, bo
naprawdę za nim tęskniła, ale wiedziała, że ten potrzebuje chwili wytchnienia
po spotkaniu z rodzicami.
–
Materac?
–
Brawo, geniuszu – sarknęła. – Raczej chodziło mi o to, co on tu robi. Jest dla
mnie?
–
Dla mnie. – Nie potrafił ukryć niezadowolenia. Nie podobała mu się wizja spania
na materacu, ale wolał nie sprzeciwiać się mamie, więc musiał wytrzymać te
kilka dni. – Ty będziesz spała na łóżku.
–
Nie musisz… - zaczęła, ale Jacques nie dał jej skończyć, chcąc wyjść na
dżentelmena, którym przecież nie był.
–
Nie dyskutuj. I chodź grać, bo nie skończyliśmy ostatniej partii.
–
Jaki apodyktyczny! – Zaśmiała się, kręcąc głową.
Chłopak
wyszczerzył zęby, już odczuwając wobec niej sympatię Była milion razy lepsza od
swojego brata.
–
Zawsze, skarbie. – Puścił jej oczko. – Zawsze.
***
Blake
nie mógł spać. Kręcił się na łóżku, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca, aż w
końcu westchnął z frustracją i wstał. Na bosaka przeszedł przez cały dom, by na
końcu znaleźć się na tarasie. To była ciepła, sierpniowa noc i nie odczuwał
zimna, gdy w samych bokserkach usiadł na drewnianych schodkach i wpatrzył się w
niebo. Paczka papierosów zawsze leżała obok popielniczki, więc sięgnął po nią i
z zaskoczeniem stwierdził, że zostały tylko dwie sztuki. Nawet nie
wiedział, kiedy wypalił tak dużo.
Chciał
pobyć w samotności, sam ze sobą, ale nie było mu to dane. Usłyszał za sobą
skrzypienie desek i pierwszą jego myślą było to, że stoi za nim Jacques. Nie
wiedział, dlaczego poczuł strach, ale odetchnął z ulgą, gdy odwrócił się i
dostrzegł swoją siostrę. Ta usiadła obok niego, owijając się w koc.
–
Zmarzniesz – mruknęła, zerkając na jego niemal nagie cało.
–
Ciepło jest – burknął. Czasem Lily brzmiała jak troskliwa matka. Blake tego nie
znosił. – Nie możesz spać?
–
Jak zwykle w nowych miejscach. – Wzruszyła ramionami. – A ty? To przez nasz
przyjazd?
–
Nie! – zaprzeczył i już wiedział, że zrobił to zbyt szybko. Zaciągnął się
papierosem, starając się zyskać trochę więcej czasu. – Wiesz, że nie o to
chodzi. Tęskniłem za tobą, naprawdę. Za nimi nawet też. – Kiwnął głową w stronę
domu. – Ale spotkania z rodzicami zawsze mnie wyczerpują. Chyba już
zapomniałem, jacy potrafią być.
–
Ty nie masz tego na co dzień… - szepnęła.
–
Lils… – Spojrzał na nią ze smutkiem. – Przepraszam, że cię tam zostawiłem. Po
prostu nie mogłem już tego wytrzymać. Dusiłem się. – Pokręcił głową. – Mam
trzydzieści pięć lat i dopiero znalazłem kogoś na stałe. To trudne.
–
Jesteś szczęśliwy? – zapytała po chwili, zerkając na niego. Brakowało jej go,
ale rozumiała jego wybór. Sama też miała czasem ochotę uciec.
–Jestem.
– Pokiwał głową. – Naprawdę jestem, Lils.
Dziewczyna
kiwnęła głową, choć nie wydawała się przekonana. Według niej brat inaczej
wyglądał i inaczej się zachowywał, gdy był szczęśliwy.
–
Co myślisz o Katherine? – zapytał, wpatrując się w niebo. Nie było żadnych
gwiazd i nagle zrobiło mu się niezwykle smutno, choć nawet nie wiedział
dlaczego.
–
Nie wiem. – Wzruszyła ramionami. – Wydaje się miła.
–
Jest miła – potwierdził.
–
I spokojna – dodała. – Nigdy nie sądziłam, że zwiążesz się z taką osobą.
–
Ludzie się zmieniają… – szepnął, wrzucając peta do popielniczki i klepiąc się w
uda. – Chodź, wejdziemy do środka. Pewnie jest już późno.
Lily skinęła głową i
poszła w ślady brata. Nie wiedziała, co myśleć o jego słowach i zachowaniu, ale
obiecała sobie, że dokładnie przyjrzy się relacji Blake’a z Kath. I z Jacques’em.
Tak dla pewności.
No tacy rodzice mieli by ze mną ciężko, ale akcja fajnie się rozwija, czekam na dalszą część.:-)
OdpowiedzUsuńNo proszę czyli Blake zdamje sobie sprawę ze swojej orientacji, myślałam że dopiero będzie ją odkrywał na J ;)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem że takie normalne dzieci wyszĺy z takiego szalonego domu, Lils bardzo mi się spodobała :)
Ciekawe czy teraz Jacques będzie się wyzłośliwiał na swoim prawie ojczymie?
Dzięki i pozdrawiam ☺
Wybacz, ale jak do tej pory czytalo mi sie swietnie i wszystko trzymalo sie kupy, to teraz z rzeczonej zostal tylko smrodek. Nagla wstawka o biseksualizmie Blake'a to juz nawet nie winda, a zwyczajna teleportacja. I z mojego punktu widzenia wymyslilas ja na ostatnia chwile. Czemu tak uwazam? Twoja narracja niby jest trzecioosobowa, ale w dalszym ciagu "tendencyjna", a we fragmentach z perspektywy Blake'a ani razu nie padla najmniejsza aluzja. Teraz nagle robi comingout, a wczesniej spokojnie sie oproznial przy innym chlopaku i komentowal homoseksualizm "na zywo" jak rasowy narodowiec. Jesli chcialas taki watek to juz predzej widzialabym cos takiego, ze niby byl biseksualny, ale sie z tego "wyleczyl" i odbilo mu w druga strone. Teraz postac stracila dla mnie autentycznosc, a watek ponownego nawrocenia na chlopow bylby zdecydowanie swietny. Zwlaszcza, ze do tej pory nie widzialam jakis razacych problemow psychologicznych w postaciach. Pierwsza zolta kartka :/
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńświetnie, jak widać siostra całkiem przejrzała brata... Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... och tak tacy rozzice są wkurzający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, widać że siostra całkiem przejrzała brata... Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... och, tak tacy rodzice są bardzo wkurzający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, tak siostra to całkiem przejrzała brata... a jak się okazuje Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... och, tak tacy rodzice są bardzo wkurzający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, siostra to całkiem przejrzała brata... no i wiadomo już, że Blacke zdaje sobie sprawę, że woli mężczyzn... tak tacy rodzice są bardzo wkurzający...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza