____________________________________________________________
– Nie możesz zrobić sobie
teraz przerwy. Zwariowałeś?
– Muszę.
Kawiarnia była niewielka,
choć znajdowała się w centrum Chicago. W środku panował gwar spowodowany porą
lunchu. Trudno rozmawiało się w takich warunkach, ale to Aiden wskazał ten
lokal, bo znajdował się niedaleko siłowni, do której wybierał się po ich
spotkaniu. Blake nie oponował. Miejsce spotkania z agentem było teraz dla niego
najmniejszym problemem.
– Cholera, Blake, co z
tobą? Tłumaczyłem ci wcześniej, jak to działa. Postanowiłeś skończyć pisanie
pod pseudonimem, więc musisz teraz wydać książkę, żeby udowodnić, że ty to ty.
Poza tym to najlepszy okres na wydanie czegoś! Jest szum wokół ciebie,
udzielasz wywiadów, zaczynasz być obecny w mediach społecznościowych – trzeba
to wykorzystać!
Widział, jak zdenerwowany
jest Aiden. Znał go na tyle dobrze, że nawet jego nerwowe sięgnięcie po filiżankę
z kawą i tik oka potrafił poprawie rozpoznać. Nie po raz pierwszy doprowadzał
swojego agenta do podobnego stanu.
– Nie mogę. Nie teraz.
– Świetnie. – Czarnoskóry
mężczyzna prychnął ze złością i rzucił poirytowane spojrzenie w stronę dwóch
siedzących niedaleko młodych Polek, który rozmawiały ze sobą tak głośno, że
trudno było skupić się na własnych myślach. – Co jest teraz ważniejszego od
twojej pracy?
Blake napił się kawy,
zanim odpowiedział.
– Zamierzam powiedzieć
Katherine.
W innej sytuacji pewnie
poczułby satysfakcję, widząc szok na twarzy Aidena. Teraz czuł tylko znużenie i
smutek.
– Chcesz jej powiedzieć?
– Mężczyzna wyglądał, jakby się przesłyszał. – Teraz? Gdy wszyscy wiedzą o
waszym ślubie?
– Nie zaprosiliśmy
jeszcze gości. Nawet sala nie jest zarezerwowana.
– Ale wszyscy wiedzą.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać, jak będziecie musieli to odkręcać… Bo chyba nie
liczysz, że ci wybaczy, co?
– Nie. – Westchnął. – Ale,
nawet gdyby chciała… Nie chcę z nią dłużej być. Po prostu nie mogę.
– Czyli to nie była
jednorazowa akcja? Coś poważniejszego?
Widział i słyszał w tonie
Aidena, jak ten łagodnieje. Temat pracy zszedł na razie na drugi plan i Blake
miał nadzieję, że już do niego nie wrócą. Liczył na wyrozumiałość swojego
agenta.
– Była. – Spuścił wzrok
na swoją filiżankę. Wciąż nie czuł się do końca pewnie, mówiąc o tym
przyjacielowi. – Po prostu… To bardziej skomplikowane.
Wyczuwał na sobie wzrok
Aidena. Wiedział, że ten przygląda mu się z typowym dla siebie, zamyślonym
wyrazem twarzy. Z pewnością chciał zrozumieć, co kryło się za jego tajemniczymi
słowami. Blake jednak nie zamierzał wyjawiać, z kim zdradził Katherine. To
miało już na zawsze pozostać tylko między nimi.
– Więc kiedy chcesz jej
powiedzieć? – Usłyszał w końcu, gdy cisza między nimi zaczęła się przedłużać. –
Bo wyznanie jej prawdy po tym, jak już kupi sukienkę…
– Już kupiła – wtrącił,
wciąż nie podnosząc wzroku. Rzadko można było dostrzec u niego takie wycofanie
i niepewność. – Na początku roku.
– Och. No to przejebane.
– Mhm.
– Blake… – Coś w tonie
Aidena sprawiło, że w końcu na niego spojrzał. – Powinieneś dostać w mordę za
to, jak ją potraktowałeś.
– Wiem.
– I mówię to jako twój
przyjaciel. Katherine na to nie zasłużyła.
– Wiem – powtórzył, bo
nie wiedział, co jeszcze może dodać. Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie.
Tego, co zrobił, nie dało się wybaczyć.
– To dobrze. – Aiden
kiwnął głową i wyciągnął rękę, by poklepać go po ramieniu. – Oboje jeszcze
kogoś znajdziecie. Wszystko się ułoży.
– Chciałbym – przyznał i
skulił się na krześle, jakby jego barki przygniótł właśnie bardzo duży ciężar.
– Bardzo bym chciał.
***
Jacques nie był
zaskoczony wynikiem rekrutacji. Dwa tygodnie po otrzymaniu pozytywnej
odpowiedzi z jego wymarzonej uczelni, przyszedł list z Nowego Jorku. Akurat nie
było nikogo w domu, gdy wrócił ze szkoły, ciągnąc za sobą skomlącego Nicka,
który został zmuszony do uczenia go matematyki. Dlatego to właśnie oni
wyciągnęli kopertę ze skrzynki i tym razem Jacques miał szansę sam powiedzieć o
wszystkim mamie i Blake’owi.
– Wciąż możesz zostać w
Chicago – zasugerował mu Nick, gdy już znaleźli się u niego w pokoju z dwoma
talerzami pełnymi kanapek.
– Ta, i co im powiem? –
prychnął, siadając przy biurku. – Że tylko tak sobie żartowałem?
– Zawsze możesz coś
wymyślić, stary. – Nick wzruszył ramionami. – Masz jeszcze wybór.
Jacques ponownie
prychnął, a jego niewyraźna mina musiała wystarczająco dużo powiedzieć drugiego
chłopakowi, skoro ten postanowił zmienić temat.
– Mary mnie zaczepiła
dzisiaj w szkole.
– Serio? – Od razu się
ożywił. – Po co? – Zmarszczył brwi, bo sama myśl o tej dziewczynie wywoływała w
nim irytację. – Chyba nie chce do ciebie wrócić, co?
– Pytała, czy to prawda,
że mam nową dziewczynę.
– A ona skąd o tym wie?
Nick wzruszył ramionami.
– To szkoła. W niej wiedzą
wszystko. Nic się nie ukryje.
– Coś jednak udało się
ukryć… – mruknął, przypominając sobie groźbę Mary. Gdyby zaczęła plotkować o
nim i Blake’u, mógłby już nie przychodzić do tej szkoły. To byłby jego koniec.
– Nigdy mi nie powiedziałeś, jak to załatwiłeś.
– Po prostu wiedziałem
coś, co ona wolałaby zachować tylko dla siebie. Nie opłacało jej się
rozpowiadać plotek na twój temat.
Jacques uniósł brwi, bo
takiej odpowiedzi się nie spodziewał.
– Szantaż? To raczej nie
w twoim stylu…
– Zjebałem i musiałem to
naprawić, tak? – Nick westchnął i wepchnął sobie do ust połowę kanapki. – Nn...
w-wracmy do tgo.
Posłał mu zdegustowane
spojrzenie, ale nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który wykwitł na jego
twarzy.
– To czego teraz od
ciebie chciała?
Nick wzruszył ramionami.
– Kto wie? Jeśli zacznie
rozpowiadać jakieś plotki na mój temat, to trudno. Nie przejmuję się. – Wytarł
dłonie w swoje spodnie, wywołując kolejne zdegustowane spojrzenie u szatyna, i
uśmiechnął się szeroko. – Dawaj ten podręcznik. Zobaczymy, jak kiepski jesteś w
tych zadaniach.
Jacques w odpowiedzi
pokazał mu środkowy palec i z westchnieniem wyciągnął książkę od matematyki z
szafki biurka. Czekało go kilka mało przyjemnych godzin wypełnionych śmiechem
przyjaciela, który nigdy nie miał dla niego litości. Szczególnie gdy chodziło o
korepetycje.
***
– Gratuluję, kochanie.
Wiedziałam, że się dostaniesz.
Choć jego matka nie
wyglądała na uszczęśliwioną, to Jacques doceniał jej starania. Zawsze starała
się robić wszystko, by czuł się jak najlepiej. Nie zasługiwał na nią.
– Na pewno szybko
podbijesz nowojorski rynek. – Blake uśmiechnął się do niego ciepło, choć
wydawał się nieobecny. Nastolatek, jak można było się spodziewać, nie
odpowiedział na ten uśmiech, ani nie skomentował jego słów.
– Jak rozmowa z Aidenem?
– Katherine zwróciła się do narzeczonego. – Bardzo naciskał na przyspieszenie
pracy nad tekstami?
Jacques przyglądał się
zamyślonej twarzy mężczyzny, mechanicznym ruchem wygrzebując groszek ze swojego
ryżu. Wspólne posiłki niedługo dobiegną końca i nastolatek nie czuł się
komfortowo z tą myślą. Był rozdarty – chciał skończyć z widywaniem Blake’a, ale
jednocześnie świadomość tego, że niedługo będą spotykać się tylko sporadycznie,
go przygnębiała.
– Nie, właściwie to nie.
Obaj doszliśmy do wniosku, że mogę wstrzymać się z wydaniem tej książki.
– Teraz chcesz się
wstrzymywać z książką? Kiedy jest tak głośno o tobie? – Nie potrafił tego nie
skomentować. – To absurd.
– Kochanie, Jacques ma
rację. Nie lepiej wykorzystać ten czas? Aż trudno uwierzyć, że Aiden na to
przystał…
Uśmiechnął się pod nosem,
zadowolony z poparcia matki. Nawet ona widziała, jak idiotyczne były ustalenia
mężczyzny i jego agenta. On nie widział w tym żadnego sensu. Na miejscu Blake’a
nie wychodziłby z gabinetu, zanim nie skończyłby najnowszej książki.
– Nie będę pisał na siłę.
Nie mam teraz do tego głowy. – Ich spojrzenia spotkały się i Jacques z trudem
powstrzymał się od odwrócenia wzroku. – Ty też malowałbyś na siłę, gdyby cię do
tego zmuszali?
– Nie, ale to jest…
– Więc powinieneś
zrozumieć. – Mężczyzna odłożył sztućce na talerz i nieoczekiwanie wstał,
kończąc posiłek. – Dziękuję za kolację.
Odprowadził go z matką
wzrokiem, równie zaskoczony, co ona.
– Ostatnio dziwnie się
zachowuje – wyznała, chyba dostrzegając jego zdziwienie. – Nie wiem, co się z
nim dzieje. – Wyglądała na zmartwioną. – Może jest chory?
– Może stresuje się
ślubem? – zasugerował, choć słowo „ślub” z trudem przeszło mu przez gardło.
– Przecież zostało
jeszcze tyle czasu…
Jacques wzruszył
ramionami.
– U niego zawsze wszystko
musi być inaczej. Jeszcze nie zauważyłaś?
Przez chwilę siedzieli w
ciszy, oboje dyskretnie zerkając na puste miejsce przy stole. On też zauważył
dziwne zachowanie Blake’a i nawet jeśli nie chciał, to martwił się o niego.
Wciąż nie pozbył się tego silnego uczucia w piersi, które pojawiało się, gdy
tylko znajdował się w pobliżu mężczyzny.
– Jacques?
– Hm…? – Spojrzał na
rodzicielkę trochę nieprzytomnie, wyrwany ze swoich rozmyślań.
– Zjedz groszek.
– Mamo…
***
Na wyjazd z Aaronem zgodził
się pod wpływem emocji. Sądził, że potrzebuje wytchnienia od domu po kolejnej
sprzeczce ze swoim przyszłym ojczymem, a weekend spędzony na łonie natury
wydawał się ku temu świetną okazją. Gdy w piątkowy poranek pakował rzeczy,
które miał zabrać ze sobą do szkoły, bo powrotu do domu już nie planował, nie
był taki pewny swojej decyzji. Z jednej strony dwie doby spędzone z chłopakiem,
którego naprawdę bardzo lubił, wydawały się przyjemną wizją weekendu, ale z
drugiej…
Widział, że Aaron mocno
zaangażował się w tę relację. On natomiast nie potrafił odpowiedzieć tym samym.
Na dodatek wciąż posuwał się do mniejszych lub większych kłamstw, które miały
wyjaśniać niektóre jego zachowania. Nie wróżył temu związkowi przyszłości, choć
jednocześnie nie chciał i nie potrafił go zakończyć. Jego chłopak stał się dla
niego odskocznią od tego, co miał w domu – widoku Blake’a i Katherine, przytulonych
i całujących się na kanapie w salonie. Był egoistą i doskonale zdawał sobie z
tego sprawę.
Torbę z książkami
przerzucił przez ramię, a drugą – tę większą – złapał za uszy i zszedł po
schodach do holu. W innej sytuacji pewnie matka zawiozłaby go do szkoły, ale w
piątki o dziewiątej była już w pracy. Dlatego ten obowiązek spadł na Blake’a,
choć Jacques wciąż rozważał, czy nie wybrać autobusu. W końcu to był tylko
weekend, nie zabierał aż tak wielu rzeczy.
– Idziesz?! – krzyknął w
głąb mieszkania, zastanawiając się, czy to dobry pomysł. Gdyby teraz zdecydował
się na autobus, zapewne spóźniłby się na pierwszą lekcję. Ale wizja małej
przestrzeni w samochodzie i ich dwóch siedzących blisko siebie, wcale nie była
najprzyjemniejsza.
– Już!
Blake zbiegł po schodach
jak zwykle nieogolony i z rozczochranymi włosami. Pachniał jednak bardzo
intensywnie, bo Jacques wyczuł to już z daleka, i prezentował się lepiej niż
zwykle. O tej godzinie rzadko można było go zobaczyć w tak dobrej formie.
– Możemy już iść? –
wymamrotał, nie chcąc patrzeć na niego dłużej, niż to konieczne. – Nie chcę się
spóźnić.
– Tak, tylko…
Jacques otworzył szerzej
oczy, gdy mężczyzna nieoczekiwanie złapał go za ramię. Szybko wyrwał się z jego
uścisku i asekuracyjnie zrobił krok w tył.
– Odbiło ci?!
– Poczekaj. – Blake westchnął
i uniósł dłonie, jakby chciał pokazać, że jest niegroźny. – Chciałem chwilę…
Chciałem tylko o co zapytać.
– To pytaj – burknął,
powstrzymując chęć rozmasowania sobie ramienia. Miał wrażenie, jakby jego skóra
paliła w miejscu, w którym dotknął jej mężczyzna. Było to idiotyczne i tylko
dodatkowo go irytowało.
– Czy ty i ten… Aaron. –
Wyraźnie było widać, że z trudem wymówił imię jego chłopaka. – To coś
poważnego?
Jacques zamrugał, nie
spodziewając się takiego pytania. Rozchylił usta i przez chwilę nie odpowiadał,
gapiąc się tylko w te przeklęte, intensywnie niebieskie tęczówki.
– Nie twój interes! –
warknął w końcu nieprzyjemnie, choć obaj wiedzieli, że była to zbyt opóźniona
reakcja.
– Chciałbym… – Blake
zrobił krok w jego kierunku, a on nie poruszył się nawet o milimetr, jakby ktoś
nagle przykleił go do podłogi. – Chciałbym, żebyś był szczęśliwy, Jacq.
Nie zareagował. Gapił się
bezmyślnie na twarz mężczyzny i nawet gdy ten zbliżył się jeszcze bardziej i
pochylił, by go pocałować, nie zrobił nic, co miałoby go powstrzymać.
Pocałunek był delikatny,
ale wystarczył, by Jacques poczuł znajome ukłucie w piersi i trochę otrzeźwiał.
Zebrał się w sobie i odepchnął z całej siły Blake’a, patrząc na niego z
wściekłością.
– Pojebało cię?!
Obaj patrzyli na siebie w
przedłużającej się, niekomfortowej ciszy i nastolatek nie potrafił powiedzieć,
który z nich zrobił pierwszy krok.
Tym razem pocałunek był
mocny, niezgrabny i tak rozpaczliwy, że Jacques poczuł łzy pod powiekami.
Zacisnął jedną z dłoni na ciemnych włosach mężczyzny, a drugą ułożył na jego
zarośniętym policzku i poddał się całkowicie sprawnym, gorącym ustom.
– Pojadę a-autobusem –
wydusił, gdy odsunęli się w końcu od siebie, zdyszani, z zaczerwienionymi
policzkami. Wyczuwał też wilgoć w okolicach oczu, ale już nawet nie odczuwał
wstydu. Czuł się… pusty.
Blake nie odpowiedział, a
jedynie kiwnął głową i zrobił dwa kroki w tył. Jacques czuł na sobie jego
wzrok, gdy roztrzęsioną ręką podnosił torbę i wychodził z domu. Nie mógł uwierzyć,
że znów tak łatwo dał się ponieść emocjom. Nie mógł uwierzyć, że jego serce
znów waliło tak mocno, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Teraz był już
pewien, że wyjazd z Aaronem był błędem.
***
Blake dużo czasu spędził
na tarasie, paląc papierosa za papierosem. Myślał o tym, co wydarzyło się
między nim a Jacques’em. Gdy tylko przypominał sobie uczucia, które mu
towarzyszyły, gdy znów go całował… To było pożegnanie. Chłopak nie mógł o tym
wiedzieć, ale właśnie tym miał być ten pocałunek. I zabolał, bo tylko
potwierdzał to, co Blake wiedział od dawna – zakochał się w tym szczeniaku i
nic nie mógł na to poradzić. Długo próbował się przed tym bronić, ale na
próżno. A teraz musiał to zakończyć, zanim sprawy przybiorą jeszcze gorszy
obrót.
Długo stał i gapił się na
ogród pielęgnowany przez Katherine, a gdy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi
wejściowych, drgnął, ale nie ruszył się, by wyjść kobiecie naprzeciw. Wciąż
zbierał się w sobie; wciąż rozważał wszystkie możliwości. Nie było innego
wyjścia z tej sytuacji. Nie po tym, co wydarzyło się rano. Po ich ostatnim
teście, który obaj oblali.
– Tu jesteś.
Gdy obrócił się, ujrzał
Katherine w wejściu na taras. Miała na sobie grafitową sukienkę z cienkim
paskiem, który podkreślał jej idealną talię. Wyglądała na zmęczoną, ale mimo to
prezentowała się wspaniale. Nie chciał tego niszczyć, ale nie mógł się znów
wycofać. Lepszego momentu na pewno nie będzie.
– Musimy porozmawiać. –
Jego głos zabrzmiał na tyle poważnie, że pewnie tylko dlatego kobieta nie
podeszła do niego i nie pocałowała go na powitanie, jak to miała w zwyczaju.
– Coś się stało? – Od razu
spojrzała na niego czujniej, choć uśmiech jeszcze nie do końca zniknął z jej
twarzy. – Coś z Jacques’em?
– Nie – odpowiedział,
choć to właśnie jej syn był najważniejszym powodem. – Wejdźmy do środka.
Nie usiadł obok niej na
kanapie. Zamiast tego zajął jeden z foteli, celowo stwarzając między nimi
dystans.
– Kath, to co teraz
powiem… Musisz mnie wysłuchać, dobrze?
– Ale… – Dopiero teraz na
jej twarzy pojawiło się zaniepokojenie. – Co się…
– Daj mi powiedzieć –
uciął. – Nie sądziłem, że kiedyś będę musiał to zrobić, ale… Nie możemy się
pobrać.
– S-słucham…?
– Nie możemy się pobrać –
powtórzył z naciskiem – bo nie zasługuję na ciebie, Kath. Czas spędzony z tobą
był niesamowity, bo jesteś cudowną osobą, ale ja… To nie byłoby dobre dla nas
obojga.
– Co? – Patrzyła na
niego, jakby zobaczyła ducha, a łzy w kącikach jej oczu powiedziały mu
wystarczająco. – Nie możesz… Nie mówisz poważnie. Wiem, że możesz się
denerwować tym ślubem, ale…
Blake przymknął oczy,
ramiona mu opadły. Nie chciał tego mówić, ale Katherine nie pozostawiała mu
wyboru.
Spojrzał na nią z bólem i
wstydem tak wyraźnym, że widząc jego twarz, zamilkła.
– Zdradziłem cię –
wyznał cicho. – Przepraszam.
ojoj...no to się zaczyna dziać...
OdpowiedzUsuńwww.szesana.blogspot.com
Nosz w koncu jej powiedzial!
OdpowiedzUsuńNosz w końcu, ale i na końcu rozdziału nosz... trzeba czekać na reakcję. Ale już słyszę plask.
OdpowiedzUsuńO mój Boże, o mój Boże! Teraz to się zadziało! :o
OdpowiedzUsuńNiby wiedziałam, że już zbliża się moment powiedzenia Kath, ale i tak jestem trochę w szoku, że w końcu to zrobił. Tyle ukrywania i w końcu... Jestem ciekawa reakcji Kath, co powie, co zrobi i czy dowie się z kim ją zdradził.
Wybór momentu kiedy nie ma Jacquesa doceniam, widać że przemyślał co zrobi i powie. Ale ten pocałunek! Ani trochę się nie spodziewałam, że znowu do czegoś takiego dojdzie... nawet na (jednostronne) pożegnanie.
Teraz to już całkowicie nie mogę się doczekać co będzie dalej.
Dużo weny, czasu wolnego i czego jeszcze Ci trzeba! :D
Tak sobie przeczytałam jeszcze raz i zastanawiam się jeszcze bardziej kto (i czy) się dowie o Blake'u i Jacquesie/z kim Blake zdradził Kath... No nie mogę przestać o tym myśleć!
UsuńTak samo zastanawiam się jak potoczy się wyjazd z Aaronem ;^; skomplikowane sprawy...
Hahahah, cieszę się, że tak bardzo Cię to dręczy :D
UsuńTak myślałam, że zaskoczę tym pocałunkiem. Mam nadzieję, że to było pozytywne zaskoczenie...?
Odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania oczywiście w kolejnym rozdziale ;>
A mi przede wszystkim trzeba było zdania sesji. Teraz to już z górki.
Dziękuję za komentarze <3 Pozdrawiam!
O jeju... W końcu w 33 rozdziale Blake pękł xd myślałam że to będzie troszkę wcześniej no ale lepiej teraz niż całkiem przed ślubem. :( ah i te pożegnanie w jego mniemaniu... Martwię się co to będzie. Pozdrawiam i weny życzę <3
OdpowiedzUsuńKiedyś musiał xD I teraz może być już tylko lepiej. Chyba. Zależy dla kogo :P
UsuńDziękuję za komentarz! Pozdrawiam ;>
Wow, wreszcie to powiedział... . Ale co dalej? No autorko, trzymasz swoich czytelników w ogromnym napięciu. Miej to, proszę, na uwadze i daj nam dalszą część opowieści jak najszybciej :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam niecierpliwie na nowy rozdział:)
Cały czas się staram xD
UsuńSesja nie dała mi możliwości na napisanie kolejnej części i wiem, że to najgorszy moment z możliwych. Postaram się ogarnąć to jak najszybciej, obiecuję.
Dzięki za komentarz! Pozdrawiam :D
Nareszcie Blake się odważył zrobić to co już dawno powinien. Oby tylko Katherine nie chciala mu wybaczyć bo to się stanie jeszcze trudniejsze. Nie powinien tyle z tym czekać, ale najwyraźniej dopiero teraz to do niego dotarło. Ciekawe jak to teraz rozegrasz? Dziękuję bardzo i pozdrawiam serdecznie 😘
OdpowiedzUsuńPowinien, ale bardzo długo ze sobą walczył. Zresztą, kto na jego miejscu by tego nie robił? Choć oczywiście trudno go tłumaczyć. Jego zachowanie pozostawia wiele do życzenia :P
UsuńWszystkie odpowiedzi w najbliższym rozdziale.
Dzięki za komentarz <3
Pozdrawiam!
Hejka, hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, och już yo słyszę "plask", z jednej strony dobrze, że powiedział, ale z drugiej, cóż Kathrina będzie smutna jsk i Jacques, ale tutaj z tego że Blake powiedział...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och już to słyszę "plask",dobrze, że powiedział, chociaż, cóż Kathrina będzie smutna jak i sam Jacques...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och słyszę "plask", dobrze, że powiedział, chociaż, cóż Kathrina będzie smutna...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza