środa, 7 kwietnia 2021

Portret nieistnienia – Rozdział 6

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i cierpliwość! <3 
Rozdział nie był betowany i jest wrzucany "na szybko", więc za wskazanie wszelkich błędów i usterek będę wdzięczna ;> 
Pozdrawiam! 

___________________________________________________________________________

Spotkanie z Patrickiem jeszcze wczoraj wydawało się rozsądnym i dobrym pomysłem, ale dziś Anthony nie był już tego taki pewny. Choć wysłał byłemu kochankowi informacje o miejscu i godzinie spotkania, to jednak wciąż wahał się, czy powinien się tam w ogóle pojawić. Pragnął zadzwonić do Dylana i usłyszeć od niego kolejne słowa wsparcia, bo od wczoraj miał wrażenie, że tylko ten chłopak naprawdę go rozumie, ale nie mógł tego zrobić. Dylan zaczynał dziś pracę i to na niej powinien być skoncentrowany. Nie chciał mu przeszkadzać. Wiedział, jak ważnym krokiem w życiu była dla niego ta praca.

Dzień był wyjątkowo przyjemny – słoneczny i ciepły, wyraźnie kontrastował z jego pochmurnym nastrojem. Z wczorajszej radości, którą odczuwał przy Dylanie, nic nie pozostało. Teraz czuł jedynie zdenerwowanie i stres jak przed ważnym egzaminem w szkole. To było irytujące.

Przez cały czas zastanawiał się, co powinien powiedzieć Patrickowi. Kusiło go, by zaproponować spotkanie w jego ulubionym parku i wybrać miejsce w pobliżu tablic, by jego były kochanek czuł się nieswojo, ale ostatecznie zrezygnował z tego pomysłu. Nie chciał się kłócić, nawet jeśli kotłowało się w nim tyle różnych emocji, że i tak obawiał się spektakularnego wybuchu w trakcie spotkania.

Gdyby rodzina Anthony’ego wiedziała, z kim ten zamierzał się spotkać, z pewnością wszyscy jej członkowie byliby zachwyceni. Każdy uwielbiał Patricka i traktował go jak pełnoprawnego członka rodziny. Anthony czasem odnosił wrażenie, że jego były kochanek czułby się lepiej w mieszkaniu jego rodziców, niż on sam przez ostatnie kilka miesięcy. To wywoływało w nim gorycz i złość. Chciał w życiu mieć coś, co nie wiązałoby się z Patrickiem i ich wspólną przeszłością; chciał mieć kogoś, kto będzie myślał tylko o nim. Na razie jedyną taką osobą zdawał się Dylan i Anthony był wdzięczny losowi, że mogli się spotkać i poznać. Może nie wierzył w przeznaczenie, ale po Thanosie więcej rzeczy kwestionował i nie wszystko uznawał za przypadek. Kto wie, może w kosmosie wydarzyło się coś, co sprawiło, że tamtego dnia spotkali się w świetlicy? Uśmiechnął się na tę myśl. Dawny Anthony wyśmiałby samego siebie, ale teraz podobne myśli wydawały się pokrzepiające.

Wybrał lokal niedaleko Fairmount Park, bo czuł się lepiej, znajdując się tak blisko tablic, które przypominały o jego zniknięciu. Było to najważniejsze wydarzenie w jego życiu i miało wpływ również na Patricka, więc ta lokalizacja wydawała mu się odpowiednia. Poza tym był ciekawy, czy jego były kochanek był w tym parku po postawieniu tablic, a jeśli tak, to czy przyszedł tam również po tym, jak rozpoczął nowy związek? A może szybciej zaczął się spotykać z tym facetem, którego imienia Anthony nie chciał i nie potrafił zapamiętać? Te myśli nie dawały mu spokoju od czasu powrotu. Czemu jego ukochany mężczyzna, który miał zostać jego mężem, tak szybko o nim zapomniał? Czy był aż tak łatwy do wymazania z pamięci?

Przyszedł pierwszy, co go nie zaskoczyło, nawet jeśli minęły już dwie minuty od umówionej godziny spotkania, a on dopiero zajmował stolik. Patrick zawsze należał do spóźnialskich i najwyraźniej nie zmieniło się to przez ostatnie pięć lat. Było to pocieszające.

Zajął miejsce przy oknie, z którego mógł obserwować drzwi, co czynił z przesadnym zaangażowaniem. Ze znacznie mniejszym zainteresowaniem rozejrzał się też na boki, oceniając wystrój lokalu. Wybrał go tylko dlatego, że znajdował się niedaleko parku i był otwarty. Jasne ściany z fantazyjnymi obrazami nie robiły na nim żadnego wrażenia, bo tego dnia prawdopodobnie mógłby siedzieć w piwnicy lub w pałacu i nie zmieniłoby to w żaden sposób jego obecnego stanu. Był zbyt roztrzęsiony, by docenić gust właścicieli.

Zamówił wodę z cytryną i czekał. Odczuwał coraz większe zniecierpliwienie i marzył o tym, by mieć to już za sobą. W końcu, po niespełna dziesięciu minutach dostrzegł byłego kochanka w drzwiach. Od czasu powrotu widział go tylko raz i był wtedy tak skołowany i zrozpaczony, że nie miał nawet okazji bliżej mu się przyjrzeć. Teraz gdy Patrick kroczył w jego kierunku, dostrzegł na jego twarzy zmarszczki, których wcześniej z pewnością tam nie było. Jak na kogoś, kto wiódł szczęśliwe życie z nowym partnerem, nie wyglądał na zadowolonego i wypoczętego. Postarzał się przez te pięć lat bardziej, niż Tony mógłby przypuszczać.

– Cześć. – Patrick zatrzymał się przy stoliku i uśmiechnął nerwowo. Wyglądał, jakby nie wiedział, czy powinien zająć wolne miejsce, co wydawało się absurdalne, skoro mieli rozmawiać.

– Cześć – odpowiedział spokojnie, ale nie wstał. Zamiast tego zmierzył mężczyznę wzrokiem i westchnął niecierpliwie. – Siadaj i nie stój tak nade mną.

– Och, tak, jasne. – Patrick wykonał jego polecenie bez wahania, a gdy już usiadł, zerknął na niego nerwowo, ale szybko odwrócił wzrok. To sprawiło, że Anthony poczuł się pewniej. Ostatecznie nie tylko on był zdenerwowany tym spotkaniem.

­Odchylił się na krześle i splótł ręce na piersi. Nie zamierzał mu niczego ułatwiać.

– No więc mów.

– Słucham? – Patrick znów na niego spojrzał, ale tym razem nie odwrócił pospiesznie wzroku. Wyglądał na zaskoczonego.

– Chciałeś się ze mną skontaktować od miesięcy – zauważył z nutą kpiny. – Oto jesteśmy. Więc słucham.

– Ale…

Anthony mu tego nie ułatwiał, co nie powinno go dziwić. Jego były narzeczony nie miał najłatwiejszego charakteru, a po tym, co się wydarzyło, stał się on jeszcze trudniejszy. Wiedział o tym od jego rodziny, która – choć rzadko – dzieliła się z nim pewnymi informacjami.

– No dobra. – Wziął głęboki wdech. – Masz rację, od dawna chciałem się z tobą zobaczyć. – Zastukał palcami w kartę dań. – Chciałem… przeprosić i wyjaśnić. Zasługujesz na wyjaśnienia, Tony.

– To chyba jedyna rzecz, co do której się zgadzamy.

Serce Anthony’ego biło jak oszalałe. Może Patrick się postarzał i schudł, co zauważył dopiero po chwili, ale to wciąż był jego Patrick. Widział te same oczy, te same nerwowe gesty i tik w lewym oku. Trudno było to zignorować.

– Wyobrażałem sobie to spotkanie wielokrotnie, ale teraz… Mam pustkę w głowie. Zupełnie nie wiem, od czego zacząć.

Anthony nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. Najbardziej interesowało go, dlaczego Patrick tak szybko o nim zapomniał i znalazł sobie kolejnego faceta, ale nie był głupi i zdawał sobie sprawę, że takie bezpośrednie pytanie od razu doprowadzi do kłótni.

– Zacznij od początku.

– Od początku… – Patrick uśmiechnął się krzywo, a jego wzrok stał się zamglony, jakby myślami był w zupełnie innym miejscu. – Początek był piekłem. Nie wiem, jak dużo mówili ci rodzice i Nora, ale… – Pokręcił głową. – Nikt nie wiedział, co się stało. W jednej chwili byłeś w mieszkaniu, a w drugiej już nie. Rozważaliśmy różne opcje, policja nic nie potrafiła zrobić… A potem, Chryste. – Ukrył twarz w dłoniach i zamilkł.

Anthony nie wiedział, co zrobić. Współczuł mu, oczywiście, bo nie potrafił inaczej. I chciał go pocieszyć. Ale jednocześnie słyszał z tyłu głowy cichy głos, który przypominał mu, że siedział przed nim mężczyzna, który w bardzo krótkim czasie o nim zapomniał i zastąpił go kimś nowym. To był ten sam mężczyzna, którego kochał i który złamał mu serce i przysporzył mnóstwo bólu. Dlatego w ciszy czekał, aż ten uspokoi się, by móc kontynuować.

– Potem Avengersi pojawili się w mediach i wyjaśnili, co się stało. To było nieprawdopodobne. Nie mieściło mi się w głowie, że w jednej chwili możesz sobie spokojnie żyć, a w drugiej przestajesz istnieć.

Przełknął ślinę i odwrócił wzrok. Jemu też trudno było się pogodzić z tą myślą. Wciąż miewał koszmary i obawiał się, że to znów się wydarzy. Miał wrażenie, że jego rodzina zupełnie tego nie rozumie, ale ze słów Patricka wynikało coś zupełnie odwrotnego.

– Na początku wierzyłem, że jakoś da się to odwrócić. Avengersi przecież robili już niesamowite rzeczy, więc byłem przekonany, że tym razem też się uda, ale mijały kolejne miesiące i nic się nie zmieniało. Świat, w którym żyliśmy, całkowicie się zmienił. Codziennie w telewizji widziałem twarze kolejnych zaginionych, obserwowaliśmy, jak światowy kryzys pochłania kolejne gospodarki, jak rynek pracy się załamuje… To było straszne, ale… ale ja potrafiłem myśleć tylko o tobie.

Nie spodziewał się, że te słowa aż tak w niego uderzą. Nie był na nie przygotowany. I nie miał pojęcia, jak zareagować na to wyznanie, ale na szczęście Patrick wydawał się tak pochłonięty opowieścią, że chyba nie oczekiwał żadnej reakcji.

– Pierwsze dwa lata były koszmarem. Fred i Alison bardzo mi pomogli. Tak samo Nora z Tomem. Gdyby nie oni, pewnie całkowicie pogrążyłbym się w depresji. – Jego oczy były pełne różnych emocji i Anthony nie potrafił wytrzymać tego intensywnego spojrzenia. Obawiał się własnej reakcji. – Ale wiesz, co było w tym wszystkim najgorsze, Tony? Żadne z nas nie doświadczyło nawet żałoby. Nie mogliśmy cię pochować, pożegnać się. Nie było żadnego ciała. Po prostu zniknąłeś i każde z nas wciąż miało nadzieję, że wrócisz. To było pieprzone piekło.

Sięgnął po szklankę i wziął duży łyk wody, żeby przełknąć gulę, która pojawiła się w jego gardle. Słowa Patricka były pełne bólu i trafiały prosto w jego serce. Trudno było pamiętać o nowym facecie mężczyzny, gdy widział i słyszał, jak bardzo mu na nim zależało; jak bardzo cierpiał po jego zniknięciu.

– Ale w końcu jakoś się pozbierałem. Wziąłem się do pracy, rozwinąłem firmę i… i poznałem Adama.

Anthony zupełnie inaczej wyobrażał sobie tę rozmowę. Sądził, że będzie czuł złość, że z trudem przyjdzie mu patrzeć na twarz mężczyzny, przez którego czuł się zdradzony i odrzucony. Ale teraz, słysząc to wszystko, wspomnienie Adama wywołało w nim jedynie smutek i żal.

– Chyba jednak dosyć szybko się pozbierałeś, co? – Nie mógł oprzeć się tej sarkastycznej uwadze, ale tak naprawdę odczuwał tylko smutek i ból. Wolałby być wściekły i bardzo chciałby nienawidzić byłego kochanka, ale nie potrafił. Teraz to do niego dotarło.

Patrick pokręcił przecząco głową i wziął głęboki wdech. Gdy się odezwał, jego głos wyraźnie drżał od emocji.

– Wiesz, że to nieprawda, Tony – wydusił. – Nigdy nie mógłbym o tobie zapomnieć. Byłeś ogromną częścią mojego życia.

Nie umknął mu użyty przez Patricka czas przeszły. Chociaż mógł się tego spodziewać, to jednak zabolało.

– Z tego, co widziałem i wciąż widzę, to jednak zapomniałeś – stwierdził gorzko.

Patrick znów pokręcił gorączkowo głową.

– Nie, Tony. – Wziął głęboki wdech. – Ja po prostu ruszyłem do przodu.

Po słowach Patricka zapadła niekomfortowa cisza. Anthony słyszał, jak mocno wali mu serce i zastanawiał się, czy drugi mężczyzna też to słyszy. Miał wrażenie, że ten dźwięk wypełnia całą salę i roznosi się na pobliską ulicę; że za chwilę wszyscy zaczną się na niego gapić.

Nienawidził stwierdzenia „ruszać do przodu”. Wszyscy mu to doradzali. Każdy chciał, by ruszył do przodu. Dylan też pragnął tego dla siebie. A on nie chciał tego robić. Zanim zniknął, miał wspaniałe życie i lepszego nie potrafił sobie nawet wyobrazić. Pragnął jedynie do niego wrócić. I teraz gdy patrzył na tę znajomą, acz inną twarz, czuł ciepło w piersi. Patrick mógł przez te pięć lat zmienić całe swoje życie, ale dla niego nic się nie zmieniło – wciąż go kochał. Czuł się zdradzony, porzucony i chciał go nienawidzić, ale nie potrafił, bo nigdy nie przestał go kochać. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie w stanie przestać.

– Też chciałbym ruszyć do przodu – wyznał po chwili, patrząc mu prosto w oczy. Serce biło mu tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. – Z tobą.

***

Adam zdjął okulary i przetarł zmęczone oczy. Było już późno, a on wciąż siedział w swoim gabinecie na uczelni i sprawdzał eseje studentów. Wcześniej wrócił do domu, przygotował obiad i czekał na Patricka, ale czas mijał, a ten nie wracał do domu. Oczywiście domyślił się, że ten po pracy spotka się z Anthonym, ale po dwóch godzinach czekania miał dość i wrócił na uczelnię. Wolał przesiadywanie w niemalże pustym budynku niż niecierpliwe czekanie w pustym domu, gdzie każda kolejna godzina wiązałaby się z jego pogarszającym się nastrojem. Siedząc w swoim miejscu pracy, przynajmniej mógł udawać, że Patrick jest już w domu i wcale nie spędza całego wieczoru z byłym narzeczonym.

Westchnął i odchylił się na krześle. Był zdrętwiały i zmęczony od pochylania się nad biurkiem i siedzenia na niewygodnym meblu, ale przede wszystkim był wyczerpany psychicznie. Prawie nie rozmawiali z Patrickiem i nie był nawet pewien, czy ten powiedziałby mu o spotkaniu z Anthonym, gdyby nie przebudził się w nocy i po prostu nie domyślił się, z kim ten rozmawiał. Coraz bardziej niepokoiła i dręczyła go ta sytuacja. Mieli planować ślub, a zamiast tego wciąż się od siebie oddalali. Nie wiedział już, co z tym zrobić. Starał się walczyć o ten związek, bo kochał Patricka i nie wyobrażał sobie życia bez niego, ale jednocześnie czuł, że jego uczucia nie są odwzajemniane tak, jak kiedyś. Oczywiście nigdy nie oszukiwał się, że zastąpi mężczyźnie Anthony’ego. Nie miał na to szans. Ale przez te lata, które ze sobą spędzili, uwierzył, że Tony stał się przeszłością i nawet jeśli uczucia Patricka względem niego nigdy nie będą tak silne, jak względem utraconego kochanka, to teraz on stał się dla niego najważniejszą i najbliższą osobą. Po powrocie Anthony’ego coraz bardziej rozumiał, że się pomylił.

Westchnął i zebrał eseje, które następnie schował do teczki. Było na tyle późno, że chciał już po prostu wrócić do mieszkania i się położyć. A jeśli okaże się, że Patricka wciąż nie ma… Cóż, to będzie dla niego kolejny znak, że może nie warto dłużej walczyć i próbować, jeśli tej drugiej osobie nie zależy równie mocno. I może będzie to znak, by w końcu wypróbować kanapę w salonie, zamiast kolejną noc spędzać we wspólnym łóżku, które teraz wydawało się zbyt duże i niekomfortowe dla nich obu…


14 komentarzy:

  1. Hej. Współczuję Adamowi. Z tego wszystkiego to ten biedak ma najgorzej,bo tak naprawdę nie wie na czym stoi . Jego życie z ukochanym wisi na włosku i nie wie czy ma walczyć czy ustąpić. Eh szkoda faceta. Jestem ciekawa co Patrick odpowie Tonemu na stwierdzenie ,że chce iść do przodu właśnie z nim. Mają naprawdę ciężko orzech do zgryzienia. Sama jestem ciekawa jak to rozegrasz .pozdrawiam w.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    nie wiem zupełnie jak to się stało, że nie opublikował się mój komentarz... więc teraz to nadrabiam...
    wspaniale, no właśnie co postanowią, do czego doprowadzi ta rozmowa miedzy Patrykiem a Anthonym, czy pozwoli mu po prostu ruszyć w przyszłość...
    czekam na więcej...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejeczka,
    kochana co się dzieje u Ciebie? bo ja bardzo tęsknię za dalszymi losami naszych bohaterów... mam nadzieję, że wszystko w porządku...
    weny i pomysłów życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo wciągnęło mnie to opowiadanie, czekam na kolejny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, opowiadanie jest ekstra, mam nadzieję że kolejny rozdział będzie szybko! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    puk puk jest tam ktoś? liczę ogromnie na kontynuację opowiadań... mam nadzieję że w porządku u Ciebie...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, hej,
    kochana, kochana wszystko w porządku u Ciebie, choć jakiś słowko, bo nic naprawdę nie zapowiadało czegoś takiego, że będzie taka cisza tutaj...
    martwię się, tęsknię i czy mówiłam, że się martwię....
    weny, czasu, chęci życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    kochana ja bardzo tęsknię za tym opowiadaniem, co jakiś czas zaglądam tutaj w nadzieji na nowe rozdziały...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejka,
    kochana, kochana bardzo, ale to bardzo tęsknię... proszę choć się odezwij...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejeczka,
    kochana wszystkiego dobrego w Nowym Roku życzę Tobie i Twoim bliskim
    i liczę na Twój powrót...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    draga autorko, proszę choć się odezwij, bardzo tęsknię, ale i martwię się tak długą ciszą tutaj...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    kochana tęsknię, mam nadzieję że powrócisz tutaj, opowiadania świetne są... bardzo mnie martwi ta długa cisza...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejeczka,
    kochana co się dzieje już dwa lata ciszy, bardzo tęsknię...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  14. Hejeczka, hejeczka,
    kochaniutka, proszę choć odezwij się, już jest tak dużo czasu minęło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń