wtorek, 29 grudnia 2020

Portret nieistnienia – Rozdział 4

Mam nadzieję, że święta minęły Wam w przyjemnej atmosferze i nie przejedliście się sernikiem! :D Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i słowa wsparcia pod poprzednim rozdziałem tego opka. Wiele dla mnie znaczą ;>
Ostatecznie podzieliłam ten rozdział, bo robił się z niego tasiemiec, z którym nie mogłam sobie poradzić, przez co dziś będzie krócej niż zwykle xD Na spotkanie Anthony'ego z siostrą będziecie musieli więc jeszcze trochę poczekać :D 
Trzymajcie się! 

___________________________________________________________________________

Następnego dnia atmosfera w mieszkaniu była napięta i Patrick wiedział, że była to jego wina. Nie potrafił jednak wyznać Adamowi prawdy o swoich rozterkach i wątpliwościach. Nie wpłynęłoby to zbyt dobrze na ich związek, zwłaszcza że już teraz mieli problemy. Jego kochanek nie mylił się, podejrzewając, że chodziło o Anthony’ego. Od jego powrotu wszystko uległo zmianie. Stare rany ponownie się otworzyły, a on nie potrafił wyrzucić z głowy wyrazu twarzy Tony’ego, gdy ten dowiedział się, że wrócił do zupełnie innego świata. Miał wrażenie, że ich krótka konfrontacja – pierwsza i ostatnia od powrotu mężczyzny – będzie go prześladować do końca życia.

Wszystko wydarzyło się w zwyczajny dzień, który pewnie nie pozostawiłby w pamięci Patricka żadnego śladu, gdyby nie niespodziewana wygrana Avengersów z Thanosem. Wrócił wtedy z pracy, wziął prysznic i przygotował kanapki, bo nie chciało mu się gotować tylko dla siebie. Adam dzień wcześniej wyjechał na trzydniową konferencję naukową do innego miasta, więc czuł się nieco samotnie i to w sposób, który wywoływał u niego dużo niespokojnych myśli. Trochę krępowało go, że mając już trzydzieści siedem lat, wciąż nie potrafi spędzić w domu kilku samotnych dni. Po zniknięciu Anthony’ego nie mógł sam wytrzymać w ich mieszkaniu, co skończyło się spotkaniami z psychologiem i gruntownym przemeblowaniem całego wnętrza, które kojarzyło mu się z byłym narzeczonym. Właśnie dlatego, siedząc przy stole w kuchni, rozważał wybranie się na piwo z kumplem lub wizytę u Freda i Alison. Ta dwójka okazała się dla niego niesamowitym wsparciem i Patrick czuł się przy nich jak członek rodziny. Wizyta u nich to zawsze była przyjemna opcja spędzenia wieczoru i teraz poważnie ją rozważał.

Z rozmyślań wyrwał go dziwny hałas dochodzący z salonu. Zmarszczył brwi i odłożył kanapkę na talerz. Wiedział przecież, że w mieszkaniu nie ma nikogo poza nim, a jednak poczuł, jak serce zabiło mu mocniej. Był już za stary na strach przed duchami i innymi nadnaturalnymi istotami, nawet jeśli wiedział, że żyje w świecie, w którym namieszał przybysz z kosmosu. Ostatecznie może nawet by to zignorował, uspokoił szybciej bijące serce i wrócił do spożywania posiłku, ale gdy już miał wzruszyć ramionami i udać, że to sąsiedzi za ścianą odpowiadają za ten dziwny hałas, usłyszał głos, którego nie spodziewał się usłyszeć już nigdy więcej.

– Patrick!

Przebycie odcinka dzielącego kuchnię i salon zajęło mu kilka sekund. Gdy stanął na progu, przez chwilę miał wrażenie, że śni.

– Tony…

Stał tam, w tych samych ubraniach, w których zniknął – luźnych dresach i podkoszulku. Włosy miał krótkie, nieco poczochrane, a oczy rozszerzone ze zdumienia i strachu, gdy rozglądał się po ich salonie, którego musiał nie poznawać. Wszystko się zmieniło. Na miejscu ich dużej, miętowej komody w stylu secesyjnym został zamontowany kominek elektryczny, tak uwielbiany przez Adama. Tuż obok, po prawej stronie znalazły się wiszące półki, a po lewej niewielki, zapełniony po brzegi regał na książki. Kremowa kanapa też została zastąpiona granatową, nieco mniejszą odpowiedniczką. Patrick wymienił każdy mebel w tym mieszkaniu, żeby nic nie przypominało mu o utraconym kochanku. A teraz stał i patrzył z niedowierzaniem na mężczyznę, którego – jak sądził – bezpowrotnie stracił. Pięć lat po jego zniknięciu. W tym samym miejscu, z którego Anthony zniknął w trakcie swojej popołudniowej drzemki.

Widział, że mężczyzna jest skołowany, że nie rozumie, co się wydarzyło i dlaczego wszystko wygląda inaczej, ale i tak nie mógł się opanować. Zbliżył się do niego szybkim krokiem i objął go ramionami, wciągając go w mocny uścisk.

– Tony – powtórzył i załkał. – Tony…

– Tak, to ja. – Anthony zaśmiał się głucho i oparł czoło o jego ramię. – Patrick, to się… – Wydawał się zbyt skołowany, by chociaż poprawnie sformułować pytanie. – Co to za zdjęcia? Kim jest… kim jest ten mężczyzna?

Patrick przymknął oczy i się rozpłakał. Na półkach w salonie ustawili z Adamem różne zdjęcia – ze wspólnych kolacji, świąt, spotkań z rodziną. Było to coś, czego nigdy nie robili z Anthonym, gdyż ten nie znosił, gdy robiono mu zdjęcia. Na palcach jednej ręki dało się policzyć jego fotografie, w których posiadaniu był Patrick.

Odsunął się i otarł dłonią mokre policzki. Musiał zebrać się w sobie i zacząć działać. Nie mógł się teraz rozkleić.

– To skomplikowane – wydusił. – Ja… Wszystko ci wytłumaczymy. Tylko zadzwonię do twoich rodziców. – Pchnął go delikatnie w stronę kanapy. – Usiądź, proszę. Zadzwonię do twoich rodziców i, tak, wszystko się wyjaśni. Wszystko.

Następne kilka godzin było dla Patricka ciągiem bolesnych i traumatycznych zdarzeń, które zlały się w jedno i sprowadzały do wzroku Anthony’ego, gdy ten dowiedział się o Adamie, o jego nowym narzeczonym, z którym planował ślub. Nigdy wcześniej nie widział w tych brązowych oczach tyle bólu i nigdy wcześniej nie widział na jego twarzy takiego wyrazu – poczucia zdrady. Tony czuł, że został przez niego zdradzony, że został zastąpiony przez kogoś innego i miał prawo tak myśleć. Dla niego czas płynął inaczej. W jego mniemaniu nie minęło pięć lat, wciąż miał narzeczonego i to z nim Patrick powinien planować swoją przyszłość. Z perspektywy czasu był nawet pod wrażeniem tego, jak dobrze poradził sobie wtedy Anthony – wyglądał na skołowanego i zrozpaczonego, ale nie zemdlał, nie rozpłakał się i starał się nie okazywać słabości, co na pewno nie było łatwe. On na jego miejscu zapewne wpadłby w histerię. Sam potrzebował tabletki na uspokojenie, bo cały był roztrzęsiony.

Od tamtego pamiętnego dnia ani razu nie zobaczył Anthony’ego. Fred i Alison zabrali go do siebie, a jego próby skontaktowania się z byłym kochankiem pozostawały jedynie nieudolnymi próbami. Czuł się przez to koszmarnie. Wiedział, że mężczyzna obwinia go o wiele rzeczy i za zdradę uważa to, że na niego nie poczekał, że tak szybko wszedł w nowy, bardzo poważny związek. I choć z racjonalnego punktu widzenia miał do tego prawo, bo nie mógł wiedzieć, iż Avengersom powiodą się ich szalone plany przywrócenia wszystkich „wymazanych”, tak podświadomie czuł się winny. Skrzywdził Anthony’ego i nic nie mogło tego zmienić. Spojrzenie tych smutnych oczu i poczucie, że okazał się zdrajcą, prześladowały go we śnie. Nie mówił o tym Adamowi, w ogóle nie potrafił o tym rozmawiać, ale rozważał ponowny kontakt z psychologiem, by jakoś sobie z tym poradzić. Miał wrażenie, że tylko szczera rozmowa z Anthonym może go uwolnić od nieustannego poczucia winy. Doprowadzenie do spotkania z nim nie było jednak łatwym zadaniem.

Nie był ślepy i widział, że cała ta sytuacja odbija się na jego związku. Nie wiedział tylko, jak to zmienić. Każda myśl o zbliżeniu z Adamem wywoływała w nim kolejne poczucie winy, które całkowicie go blokowało i nie pozwalało odczuwać przyjemności. Poza tym nie wyobrażał sobie planowania ślubu, podczas gdy w innej części miasta jego były kochanek leczył złamane serce po ich niespodziewanym rozstaniu. Nie mógł tak po prostu tego zignorować.

Starał się udawać, że wszystko jest w porządku i nic się nie zmieniło, ale wiedział, że zawodził. Gdyby było inaczej, nie doszłoby do sprzeczki poprzedniego wieczora, w trakcie której kochanek dosyć wyraźnie dał mu do zrozumienia, że wie, skąd biorą się ich problemy. Patrick jednak obawiał się, że próby wytłumaczenia wszystkiego Adamowi mogą skończyć się tylko w jeden sposób – jeszcze większą wiarą drugiego mężczyzny w to, że wciąż kocha Anthony’ego. Bo choć jego narzeczony wydawał się spokojnym, pewnym siebie mężczyzną, to jednak on nie miał co do tego złudzeń i wiedział, że Adam postrzega siebie jako zastępstwo za Tony’ego. Była to oczywiście wina jego zachowania i tego, jak wyglądały początki ich związku, gdy wciąż nie czuł się najlepiej, choć udawał, że jest inaczej. Mógł wtedy kilka razy zasugerować, że Anthony był miłością jego życia, co Adam wziął sobie bardzo mocno do serca. I choć wielokrotnie zapewniał go o swoich uczuciach, tak wciąż dostrzegał w jego oczach strach – znacznie większy, od kiedy wszyscy „wymazani” niespodziewanie wrócili.

– Wciąż jesteś zły – zauważył, gdy wszedł do salonu i nie został powitany przez kochanka, jak to zwykle ten miał w zwyczaju. Adam siedział na kanapie i czytał gazetę, a na szklanym stoliku przed nim stała parująca herbata. Nawet na niego nie spojrzał.

– Nie jestem zły.

Patrick prychnął, odwrócił się i przeszedł do łazienki. Nie chciał znów się kłócić, a zbyt dobrze znał ten ton i wyraz twarzy u kochanka, by mu uwierzyć. Sam zresztą był bardzo impulsywną osobą i łatwo było go sprowokować. Nie chciał do tego dopuścić.

Gdy skorzystał z toalety i przebrał się, wszedł do kuchni i sprawdził stan lodówki. Zwykle dzielili się obowiązkiem przygotowywania obiadu w taki sposób, że zajmował się tym ten, który pierwszy wrócił do domu. Obaj nie mieli unormowanego czasu pracy, więc bywało z tym różnie. Patrick nie zdziwiłby się, gdyby w lodówce nie czekał na niego żaden posiłek, ale było inaczej. Adam zawsze o niego dbał, bez względu na to, jak bardzo był na niego zdenerwowany. Teraz było podobnie i przez to paradoksalnie poczuł się jeszcze gorzej. Może mężczyzna nie poczekał, by zjeść wraz z nim, jak to miał w zwyczaju, ale jednak przygotował obiad również dla niego. Nie zasłużył na to.

Wyciągnął telefon z kieszeni i sprawdził godzinę. Dziś było już za późno, ale jutro zamierzał zadzwonić i umówić wizytę u psychologa lub terapeuty. Musiał się ogarnąć nie tylko dla siebie, ale też dla Adama. Nie chciał zniszczyć tego związku. Bez względu na to, co myślał jego kochanek, był pewny swoich uczuć. Może powrót Anthony’ego faktycznie przywołał też te dobre wspomnienia i pewną tęsknotę, którą odczuwał po jego zniknięciu, ale to nie miało znaczenia. Nie chciał, by z tego powodu zepsuła się jego relacja z mężczyzną, którego naprawdę kochał. Gdyby jeszcze tylko potrafił okazać mu to bez poczucia winy… 



7 komentarzy:

  1. Hej.w tym wszystkim najbardziej szkoda mi adama.nie wie facet na czym stoi. Ten cały Patrick powinien się ogarnąć i z nimi porozmawiać dobrze, że chociaż próbuje znaleźć pomoc u specjalisty. Rozdział faktycznie króciutki, ale liczę na to że nastempny będzie dużo szybciej . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, Adam znajduje się teraz w wyjątkowo trudnym położeniu. Ale nie tylko on. Patrickowi też nie jest łatwo, a próby ogarnięcia na razie jakoś nie bardzo mu wychodzą :P
      Wiem, że krótki i przykro mi, że następny rozdział wcale nie będzie szybciej (choć w połowie jest napisany), ale styczeń to zawsze najgorszy miesiąc na mojej uczelni :(
      Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;>

      Usuń
  2. Hej, dzisiaj przeczytałam wszystkie 4 rozdziały nieistnienia i przyznaję że mimo iż jest przeżarta depresją na wskroś to zapowiada się interesująco.
    Mam tylko nadzieję że bohaterowie jednak zażyją trochę witaminy D i nie dadzą się zdominować depresji.
    Pozdrawiam
    AA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że opowiadanie Cię zainteresowało! I od razu dziękuję za tę cenną uwagę - opko faktycznie jest przepełnione depresyjnymi tonami, ale postaram się, by bohaterowie nie utonęli w tej depresji :P
      Bardzo dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Hejka,
    wspaniały rozdział, cieszę się że poświęcony Patrickowi, to co odczuwa, także mamy go tutaj jako poszkodowanego, ułożył sobie życie na nowo, a tutaj pojawia się poprzedni partner, dobrze że spotyka się z psychologiem, ale właśnie aby ruszyć do przodu potrzebna jest ta rozmowa z Thonym, ale i z Adamem powinien porozmawiać bo ten nie wie na czym stoi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena teraz szczególnie mi się przyda. I czas, duuuużo czasu.
      Dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam ;>

      Usuń
  4. Hejeczka,
    nadrabiam zaległości... nawet nie wiem dlaczego mi nie opublikowało komentarza...
    wspaniale, cieszę się że wiemy co myśli i odczuwa Patrick, także mamy jego tutaj jako tego poszkodowanego, ułożył sobie życie na nowo, a tutaj bach pojawia się poprzedni partner, dobrze że spotyka się z psychologiem, ale właśnie aby ruszyc jednak do przodu potrzebuje tej rozmowy z Anthonym, jak i powinien z Adamem porozmawiać bo ten nie wie na czym stoi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń