Mam nadzieję, że święta minęły Wam w przyjemnej atmosferze i nie przejedliście się sernikiem! :D Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i słowa wsparcia pod poprzednim rozdziałem tego opka. Wiele dla mnie znaczą ;>
Ostatecznie podzieliłam ten rozdział, bo robił się z niego tasiemiec, z którym nie mogłam sobie poradzić, przez co dziś będzie krócej niż zwykle xD Na spotkanie Anthony'ego z siostrą będziecie musieli więc jeszcze trochę poczekać :D
Trzymajcie się!
___________________________________________________________________________
Następnego
dnia atmosfera w mieszkaniu była napięta i Patrick wiedział, że była to jego
wina. Nie potrafił jednak wyznać Adamowi prawdy o swoich rozterkach i
wątpliwościach. Nie wpłynęłoby to zbyt dobrze na ich związek, zwłaszcza że już
teraz mieli problemy. Jego kochanek nie mylił się, podejrzewając, że chodziło o
Anthony’ego. Od jego powrotu wszystko uległo zmianie. Stare rany ponownie się
otworzyły, a on nie potrafił wyrzucić z głowy wyrazu twarzy Tony’ego, gdy ten
dowiedział się, że wrócił do zupełnie innego świata. Miał wrażenie, że ich
krótka konfrontacja – pierwsza i ostatnia od powrotu mężczyzny – będzie go
prześladować do końca życia.
Wszystko
wydarzyło się w zwyczajny dzień, który pewnie nie pozostawiłby w pamięci
Patricka żadnego śladu, gdyby nie niespodziewana wygrana Avengersów z Thanosem.
Wrócił wtedy z pracy, wziął prysznic i przygotował kanapki, bo nie chciało mu
się gotować tylko dla siebie. Adam dzień wcześniej wyjechał na trzydniową
konferencję naukową do innego miasta, więc czuł się nieco samotnie i to w
sposób, który wywoływał u niego dużo niespokojnych myśli. Trochę krępowało go, że
mając już trzydzieści siedem lat, wciąż nie potrafi spędzić w domu kilku samotnych
dni. Po zniknięciu Anthony’ego nie mógł sam wytrzymać w ich mieszkaniu, co
skończyło się spotkaniami z psychologiem i gruntownym przemeblowaniem całego
wnętrza, które kojarzyło mu się z byłym narzeczonym. Właśnie dlatego, siedząc
przy stole w kuchni, rozważał wybranie się na piwo z kumplem lub wizytę u Freda
i Alison. Ta dwójka okazała się dla niego niesamowitym wsparciem i Patrick czuł
się przy nich jak członek rodziny. Wizyta u nich to zawsze była przyjemna opcja
spędzenia wieczoru i teraz poważnie ją rozważał.
Z
rozmyślań wyrwał go dziwny hałas dochodzący z salonu. Zmarszczył brwi i odłożył
kanapkę na talerz. Wiedział przecież, że w mieszkaniu nie ma nikogo poza nim, a
jednak poczuł, jak serce zabiło mu mocniej. Był już za stary na strach przed
duchami i innymi nadnaturalnymi istotami, nawet jeśli wiedział, że żyje w
świecie, w którym namieszał przybysz z kosmosu. Ostatecznie może nawet by to
zignorował, uspokoił szybciej bijące serce i wrócił do spożywania posiłku, ale
gdy już miał wzruszyć ramionami i udać, że to sąsiedzi za ścianą odpowiadają za
ten dziwny hałas, usłyszał głos, którego nie spodziewał się usłyszeć już nigdy
więcej.
–
Patrick!
Przebycie
odcinka dzielącego kuchnię i salon zajęło mu kilka sekund. Gdy stanął na progu,
przez chwilę miał wrażenie, że śni.
–
Tony…
Stał
tam, w tych samych ubraniach, w których zniknął – luźnych dresach i
podkoszulku. Włosy miał krótkie, nieco poczochrane, a oczy rozszerzone ze
zdumienia i strachu, gdy rozglądał się po ich salonie, którego musiał nie
poznawać. Wszystko się zmieniło. Na miejscu ich dużej, miętowej komody w stylu
secesyjnym został zamontowany kominek elektryczny, tak uwielbiany przez Adama. Tuż
obok, po prawej stronie znalazły się wiszące półki, a po lewej niewielki,
zapełniony po brzegi regał na książki. Kremowa kanapa też została zastąpiona
granatową, nieco mniejszą odpowiedniczką. Patrick wymienił każdy mebel w tym
mieszkaniu, żeby nic nie przypominało mu o utraconym kochanku. A teraz stał i
patrzył z niedowierzaniem na mężczyznę, którego – jak sądził – bezpowrotnie
stracił. Pięć lat po jego zniknięciu. W tym samym miejscu, z którego Anthony
zniknął w trakcie swojej popołudniowej drzemki.
Widział,
że mężczyzna jest skołowany, że nie rozumie, co się wydarzyło i dlaczego
wszystko wygląda inaczej, ale i tak nie mógł się opanować. Zbliżył się do niego
szybkim krokiem i objął go ramionami, wciągając go w mocny uścisk.
–
Tony – powtórzył i załkał. – Tony…
–
Tak, to ja. – Anthony zaśmiał się głucho i oparł czoło o jego ramię. – Patrick,
to się… – Wydawał się zbyt skołowany, by chociaż poprawnie sformułować pytanie.
– Co to za zdjęcia? Kim jest… kim jest ten mężczyzna?
Patrick
przymknął oczy i się rozpłakał. Na półkach w salonie ustawili z Adamem różne
zdjęcia – ze wspólnych kolacji, świąt, spotkań z rodziną. Było to coś, czego
nigdy nie robili z Anthonym, gdyż ten nie znosił, gdy robiono mu zdjęcia. Na
palcach jednej ręki dało się policzyć jego fotografie, w których posiadaniu był
Patrick.
Odsunął
się i otarł dłonią mokre policzki. Musiał zebrać się w sobie i zacząć działać.
Nie mógł się teraz rozkleić.
–
To skomplikowane – wydusił. – Ja… Wszystko ci wytłumaczymy. Tylko zadzwonię do
twoich rodziców. – Pchnął go delikatnie w stronę kanapy. – Usiądź, proszę.
Zadzwonię do twoich rodziców i, tak, wszystko się wyjaśni. Wszystko.
Następne
kilka godzin było dla Patricka ciągiem bolesnych i traumatycznych zdarzeń,
które zlały się w jedno i sprowadzały do wzroku Anthony’ego, gdy ten dowiedział
się o Adamie, o jego nowym narzeczonym, z którym planował ślub. Nigdy wcześniej
nie widział w tych brązowych oczach tyle bólu i nigdy wcześniej nie widział na
jego twarzy takiego wyrazu – poczucia zdrady. Tony czuł, że został przez niego
zdradzony, że został zastąpiony przez kogoś innego i miał prawo tak myśleć. Dla
niego czas płynął inaczej. W jego mniemaniu nie minęło pięć lat, wciąż miał
narzeczonego i to z nim Patrick powinien planować swoją przyszłość. Z
perspektywy czasu był nawet pod wrażeniem tego, jak dobrze poradził sobie wtedy
Anthony – wyglądał na skołowanego i zrozpaczonego, ale nie zemdlał, nie
rozpłakał się i starał się nie okazywać słabości, co na pewno nie było łatwe.
On na jego miejscu zapewne wpadłby w histerię. Sam potrzebował tabletki na
uspokojenie, bo cały był roztrzęsiony.
Od
tamtego pamiętnego dnia ani razu nie zobaczył Anthony’ego. Fred i Alison
zabrali go do siebie, a jego próby skontaktowania się z byłym kochankiem
pozostawały jedynie nieudolnymi próbami. Czuł się przez to koszmarnie.
Wiedział, że mężczyzna obwinia go o wiele rzeczy i za zdradę uważa to, że na
niego nie poczekał, że tak szybko wszedł w nowy, bardzo poważny związek. I choć
z racjonalnego punktu widzenia miał do tego prawo, bo nie mógł wiedzieć, iż
Avengersom powiodą się ich szalone plany przywrócenia wszystkich „wymazanych”,
tak podświadomie czuł się winny. Skrzywdził Anthony’ego i nic nie mogło tego
zmienić. Spojrzenie tych smutnych oczu i poczucie, że okazał się zdrajcą,
prześladowały go we śnie. Nie mówił o tym Adamowi, w ogóle nie potrafił o tym
rozmawiać, ale rozważał ponowny kontakt z psychologiem, by jakoś sobie z tym
poradzić. Miał wrażenie, że tylko szczera rozmowa z Anthonym może go uwolnić od
nieustannego poczucia winy. Doprowadzenie do spotkania z nim nie było jednak
łatwym zadaniem.
Nie
był ślepy i widział, że cała ta sytuacja odbija się na jego związku. Nie
wiedział tylko, jak to zmienić. Każda myśl o zbliżeniu z Adamem wywoływała w
nim kolejne poczucie winy, które całkowicie go blokowało i nie pozwalało
odczuwać przyjemności. Poza tym nie wyobrażał sobie planowania ślubu, podczas
gdy w innej części miasta jego były kochanek leczył złamane serce po ich
niespodziewanym rozstaniu. Nie mógł tak po prostu tego zignorować.
Starał
się udawać, że wszystko jest w porządku i nic się nie zmieniło, ale wiedział,
że zawodził. Gdyby było inaczej, nie doszłoby do sprzeczki poprzedniego
wieczora, w trakcie której kochanek dosyć wyraźnie dał mu do zrozumienia, że
wie, skąd biorą się ich problemy. Patrick jednak obawiał się, że próby
wytłumaczenia wszystkiego Adamowi mogą skończyć się tylko w jeden sposób – jeszcze
większą wiarą drugiego mężczyzny w to, że wciąż kocha Anthony’ego. Bo choć jego
narzeczony wydawał się spokojnym, pewnym siebie mężczyzną, to jednak on nie
miał co do tego złudzeń i wiedział, że Adam postrzega siebie jako zastępstwo za
Tony’ego. Była to oczywiście wina jego zachowania i tego, jak wyglądały
początki ich związku, gdy wciąż nie czuł się najlepiej, choć udawał, że jest
inaczej. Mógł wtedy kilka razy zasugerować, że Anthony był miłością jego życia,
co Adam wziął sobie bardzo mocno do serca. I choć wielokrotnie zapewniał go o
swoich uczuciach, tak wciąż dostrzegał w jego oczach strach – znacznie większy,
od kiedy wszyscy „wymazani” niespodziewanie wrócili.
–
Wciąż jesteś zły – zauważył, gdy wszedł do salonu i nie został powitany przez
kochanka, jak to zwykle ten miał w zwyczaju. Adam siedział na kanapie i czytał
gazetę, a na szklanym stoliku przed nim stała parująca herbata. Nawet na niego
nie spojrzał.
–
Nie jestem zły.
Patrick
prychnął, odwrócił się i przeszedł do łazienki. Nie chciał znów się kłócić, a
zbyt dobrze znał ten ton i wyraz twarzy u kochanka, by mu uwierzyć. Sam zresztą
był bardzo impulsywną osobą i łatwo było go sprowokować. Nie chciał do tego
dopuścić.
Gdy
skorzystał z toalety i przebrał się, wszedł do kuchni i sprawdził stan lodówki.
Zwykle dzielili się obowiązkiem przygotowywania obiadu w taki sposób, że
zajmował się tym ten, który pierwszy wrócił do domu. Obaj nie mieli
unormowanego czasu pracy, więc bywało z tym różnie. Patrick nie zdziwiłby się,
gdyby w lodówce nie czekał na niego żaden posiłek, ale było inaczej. Adam
zawsze o niego dbał, bez względu na to, jak bardzo był na niego zdenerwowany.
Teraz było podobnie i przez to paradoksalnie poczuł się jeszcze gorzej. Może
mężczyzna nie poczekał, by zjeść wraz z nim, jak to miał w zwyczaju, ale jednak
przygotował obiad również dla niego. Nie zasłużył na to.
Wyciągnął
telefon z kieszeni i sprawdził godzinę. Dziś było już za późno, ale jutro
zamierzał zadzwonić i umówić wizytę u psychologa lub terapeuty. Musiał się
ogarnąć nie tylko dla siebie, ale też dla Adama. Nie chciał zniszczyć tego
związku. Bez względu na to, co myślał jego kochanek, był pewny swoich uczuć.
Może powrót Anthony’ego faktycznie przywołał też te dobre wspomnienia i pewną
tęsknotę, którą odczuwał po jego zniknięciu, ale to nie miało znaczenia. Nie
chciał, by z tego powodu zepsuła się jego relacja z mężczyzną, którego naprawdę
kochał. Gdyby jeszcze tylko potrafił okazać mu to bez poczucia winy…
Hej.w tym wszystkim najbardziej szkoda mi adama.nie wie facet na czym stoi. Ten cały Patrick powinien się ogarnąć i z nimi porozmawiać dobrze, że chociaż próbuje znaleźć pomoc u specjalisty. Rozdział faktycznie króciutki, ale liczę na to że nastempny będzie dużo szybciej . Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, Adam znajduje się teraz w wyjątkowo trudnym położeniu. Ale nie tylko on. Patrickowi też nie jest łatwo, a próby ogarnięcia na razie jakoś nie bardzo mu wychodzą :P
UsuńWiem, że krótki i przykro mi, że następny rozdział wcale nie będzie szybciej (choć w połowie jest napisany), ale styczeń to zawsze najgorszy miesiąc na mojej uczelni :(
Bardzo dziękuję za komentarz i pozdrawiam ;>
Hej, dzisiaj przeczytałam wszystkie 4 rozdziały nieistnienia i przyznaję że mimo iż jest przeżarta depresją na wskroś to zapowiada się interesująco.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję że bohaterowie jednak zażyją trochę witaminy D i nie dadzą się zdominować depresji.
Pozdrawiam
AA
Bardzo się cieszę, że opowiadanie Cię zainteresowało! I od razu dziękuję za tę cenną uwagę - opko faktycznie jest przepełnione depresyjnymi tonami, ale postaram się, by bohaterowie nie utonęli w tej depresji :P
UsuńBardzo dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam ;)
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cieszę się że poświęcony Patrickowi, to co odczuwa, także mamy go tutaj jako poszkodowanego, ułożył sobie życie na nowo, a tutaj pojawia się poprzedni partner, dobrze że spotyka się z psychologiem, ale właśnie aby ruszyć do przodu potrzebna jest ta rozmowa z Thonym, ale i z Adamem powinien porozmawiać bo ten nie wie na czym stoi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Agnieszka
Wena teraz szczególnie mi się przyda. I czas, duuuużo czasu.
UsuńDziękuję za komentarz!
Pozdrawiam ;>
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńnadrabiam zaległości... nawet nie wiem dlaczego mi nie opublikowało komentarza...
wspaniale, cieszę się że wiemy co myśli i odczuwa Patrick, także mamy jego tutaj jako tego poszkodowanego, ułożył sobie życie na nowo, a tutaj bach pojawia się poprzedni partner, dobrze że spotyka się z psychologiem, ale właśnie aby ruszyc jednak do przodu potrzebuje tej rozmowy z Anthonym, jak i powinien z Adamem porozmawiać bo ten nie wie na czym stoi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Monika