___________________________________________________________________
Nie pukał. Wszedł do sali
i od razu zatrzymał się tuż za progiem, gdy zauważył, że nie jest sam.
– Dzień dobry – przywitał
się z doktorem, a następnie przeniósł wzrok na szpitalne łóżko, na którym
spokojnie spał nastolatek. Jego oddech był równy i głęboki, ale twarz... Wyglądał
gorzej niż ostatnio. – Może powinienem przyjść innym razem...
– Dobry, dobry. – Starszy
mężczyzna uśmiechnął się do niego przyjaźnie. – Niech pan zostanie. Myślę, że
Nick będzie szczęśliwy, gdy się obudzi i zastanie pana przy swoim łóżku.
Peter spuścił wzrok i
kiwnął głową.
– Mhm – mruknął
niewyraźnie i zbliżył się do niewygodnego stołka. – Co mu jest? Pogorszyło mu
się? Nie wygląda... najlepiej.
– Cóż... nie powinienem o
tym mówić. Nie jest pan rodziną Nicka.
– Rozumiem. – Skrzywił
się, przyglądając się niezdrowo bladej twarzy chłopaka. Wyglądało na to, że mu
się pogarszało. Nie przesadzał, gdy mówił, że zostało mu kilka tygodni.
– Ale z drugiej strony...
– Lekarz wyraźnie się wahał. – Jest pan jedynym odwiedzającym, więc... Nie jest
najlepiej. Wyniki są coraz gorsze i tak naprawdę... – zacisnął na chwilę usta –
nie dajemy mu większych szans. Myślę, że niedługo będzie pan musiał się z nim
pożegnać.
– Och. – Słowa doktora
były jak pędzący pociąg, który uderzył w niego z katastrofalną siłą. Niby
wiedział, że odwiedza chłopaka na onkologii, a stąd zwykle nie wychodzi się
żywym, ale słowa lekarza sprawiły, że stało się to bardziej prawdziwe. Nick był
przecież tak młody. Nie zasłużył na taki koniec.
Podziękował cicho
mężczyźnie, gdy ten opuszczał salę, a następnie całą swą uwagę skupił na
śpiącym chłopaku. Jedna z jego dłoni leżała luźno na kołdrze, przerażając swą
kruchością i delikatnością. Przez chwilę miał ochotę złapać ją i sprawdzić,
jaka w dotyku jest jego skóra. Gdy dotarło do niego, o czym myśli, aż otworzył szerzej
oczy ze zdumienia. Nie mógł uwierzyć, że w jego głowie zrodził się tak
absurdalny pomysł. Co się z nim działo?
– P-peter?
Głos był słaby, nawet
bardzo słaby. Dotarł jednak do uszu mężczyzny, wyrywając go z otępienia, w
które popadł. Drgnął i spojrzał na nastolatka, wymuszając słaby uśmiech.
– Jakże się cieszę, że
mnie poznałeś – mruknął trochę kpiąco, choć jego głos był ciepły i przyjazny. –
Obudziłem cię?
Chłopak uśmiechnął się
blado i spróbował podciągnąć się do siadu, ale nie trzeba było być Sherlockiem
Holmesem, żeby zauważyć, jak wiele go to kosztowało.
– N-nie – wydusił. – Nie
sądziłem, że jeszcze przyjdziesz. Zaskoczyłeś mnie. Znowu.
– Zawsze mogę stąd iść – prychnął,
choć po jego uniesionych kącikach widać było, że tylko się droczy.
– Nie! – Nick wydał z
siebie dźwięk będący czymś pomiędzy krzykiem a piskiem, co wywołało lekkie
skrzywienie na twarzy mężczyzny. Pokręcił głową, patrząc na dzieciaka z czymś w
rodzaju zaciekawienia. Szczeniak tak bardzo pragnął jego towarzystwa?
– Skoro tak ładnie
prosisz... – Uśmiechnął się szerzej. Już nawet nie przeszkadzał mu brak chusty
na niemal łysej czaszce chłopaka. Zaskakująco szybko przyzwyczaił się do tego
widoku.
– Palant. – Dzieciak
prychnął i pokazał mu język.
– Szczeniak. – Peter
wygiął usta w krzywym uśmiechu, wreszcie rozluźniając się i swobodnie siadając
na niewygodnym stołku. Oparł jedną dłoń na kolanie, a drugą położył na materacu.
Zrobił to bez zastanowienia, nie myśląc nawet o tym, że było to szpitalne
łóżko, na którym leżał chory.
Przez chwilę zastanawiał
się, jak rozpocząć rozmowę. Nie wiedział o co zapytać, żeby nie urazić chłopaka
lub nie wyjść na ignoranta.
– Mówiłeś mi już, czym
się zajmujesz?
Zamrugał i odetchnął
głęboko, ciesząc się, że dzieciak zaczął temat. Chyba wolał odpowiadać, niż
zadawać pytania. Nie miał pojęcia, o co może zapytać osobę, która spędziła tyle
miesięcy przykuta do łóżka. Oczywiście był ciekawski i interesowały go różne
kwestie, ale nie chciał zadawać intymnych pytań. I tak nie czuł się w pełni
komfortowo przy Nicku, nawet jeśli nie potrafił zerwać tej znajomości.
– Nie, nie przypominam
sobie... – odpowiedział po chwili zastanowienia. – Jestem tłumaczem.
– Serio? Nie wyglądasz!
– Nie wyglądam? – Uniósł
jedną brew, jednocześnie pozwalając sobie na delikatny, kpiący uśmieszek. – A
na kogo w takim razie wyglądam?
– Hm, no nie wiem... –
Chłopak speszył się nieco i uciekł wzrokiem w bok. – Ale na pewno nie na
tłumacza. Bo książki tłumaczysz, tak?
– Ciekawe. – Zaśmiał się,
ale pokiwał głową. Dzieciak potrafił być rozbrajający. – Jak twoim zdaniem
wygląda tłumacz? – zapytał konspiracyjnym szeptem.
– Jak kujon – palnął w
odpowiedzi Nick. – Czyli nie jak ty.
– A jak ja wyglądam? – Zmrużył
swoje brązowe oczy, aż wychylając się bardziej w stronę chłopaka. Był ciekaw,
co ten o nim myśli.
– Noo... – Nastolatek
zacisnął palce na kołdrze, widocznie zażenowany. Nie czuł się w tym momencie
komfortowo. – Dobrze. Znaczy, nie nosisz okularów i jesteś raczej... dobrze
zbudowany.
Aż zamrugał, zaskoczony
tymi słowami. Zlustrował go wzrokiem, myśląc nad czymś intensywnie, ale szybko
odrzucił niepokojącą myśl, klasyfikując ją jako jedną z tych naprawdę
absurdalnych.
– Taak? – zamruczał. –
Jak miło, że tak myślisz... – Przez krótką chwilę miał ochotę wyciągnąć dłoń i
poczochrać jego włosy. Lubił to i zawsze tak robił, gdy był z kimś
wystarczająco blisko. Tym razem jednak zamarł, gdy dotarło do niego, że nie
może tego zrobić, bo dzieciak nie miał włosów. A poza tym... kogo on niby
chciał czochrać? Przecież dopiero się poznali i niewiele o sobie wiedzieli. Nie
było nawet mowy o jakiejś bliższej relacji.
Mimo to, jeszcze przez
chwilę myślał o tym, jakie włosy mógł mieć ten dzieciak. Proste? A może
kręcone? Miękkie w dotyku, czy może raczej szorstkie? Niestety, po tej naprawdę
niewielkiej kępce, którą widział ostatnio, a której już nie było, mógł jedynie
wywnioskować, że były czarne.
– Peter?
– Hmm...? – Aż się
poderwał, zaskoczony głosem chłopaka.
– Odpłynąłeś.
– Ta. Wybacz. – Podrapał
się po głowie. – Właściwie to wpadłem tylko na chwilę. No wiesz, sprawdzić, jak
się czujesz. – Uśmiechnął się z zawstydzeniem. – Brat na mnie czeka. – Jak na
potwierdzenie swoich słów, właśnie w tym momencie Jack przysłał mu wiadomość.
Pomachał więc telefonem, pokazując go Nickowi. – Już się niecierpliwi. Nigdy
nie był dobry w czekaniu na cokolwiek.
– Brat? – Nick spojrzał
na niego z zainteresowaniem. – To jego tu odwiedzasz? Coś poważnego?
– Nieszczególnie. –
Wzruszył ramionami. – Miał wypadek i złamał nogę. Słabo, że nie mogli włożyć
tego w gips, tylko musieli przeprowadzić operację i teraz Jack potrzebuje
długiej i żmudnej rehabilitacji...
– Och. Brzmi kiepsko.
Pewnie musisz wszystko załatwić, co?
– Ta. Właśnie dlatego
powinienem już iść... – Drgnął, czując nagle jego kruchą, wątłą dłoń na swojej
– większej i silniejszej. Zamrugał, całkowicie zdumiony zachowaniem chłopaka.
– Nie idź jeszcze.
Proszę. – Nick nie zabrał dłoni, ale nie poruszył też nią. Jego prośba była
zaledwie szeptem, choć dało się usłyszeć w niej nutę desperacji. Wyglądał na
onieśmielonego, ale również zdecydowanego. Na coś, czymkolwiek by to nie było.
Mężczyzna wolał się nad tym nie zastanawiać.
Nie wyszarpnął dłoni z
tego słabego uścisku. Przez chwilę nie robił nic, przyzwyczajając się do
uczucia cienkiej jak papier skóry, drobnych kostek i delikatnego ciała. W końcu
wypuścił z siebie drżący oddech i niepewnie rozluźnił dłoń, chwytając między
dwa palce przegub chłopaka. Przejechał po nim opuszkami, badając fakturę jego
skóry. Nie myślał przy tym, dziwnie zafascynowany tym nowym odczuciem. Nie
sądził, że dotykanie Nicka może być tak przyjemne.
– Może... – Przełknął
ślinę. – Może zostanę jeszcze chwilę...
***
– Pisałem do ciebie.
Gdzieś ty polazł? Przecież godzinę temu dzwoniłeś, że już wjeżdżasz na parking.
Halo. Ziemia do Petera!
Peter zamrugał, jakby
dopiero wybudził się z głębokiego snu, i spojrzał z niezrozumieniem na brata.
– Co?
– Słuchasz mnie w ogóle?
Co się z tobą dzieje?
– Ze mną? – Wzruszył
ramionami. – Nic.
Był skołowany – zachowaniem
Nicka, swoimi reakcjami i tą dziwną atmosferą, która nagle powstała między nim
a nastolatkiem. Czuł się tak, jakby stracił kontrolę nad własnym ciałem. Do tej
pory na samą myśl o przebywaniu wśród chorych dostawał dreszczy, a teraz nie
tylko odwiedzał jednego z nich, ale również go dotykał.
Coś dziwnego się z nim
działo. Musiał to przerwać.
Pokręcił głową i skupił
się na bracie. On był teraz najważniejszy.
– To mówiłeś, że jak się
czujesz?
***
Gdy Peter zniknął za drzwiami,
Nick powoli uniósł dłoń, przyglądając się jej z takim zainteresowaniem, jakby
widział ją po raz pierwszy. Złote oczy błyszczały radośnie, gdy palcami drugiej
ręki dotykał wspomnianej dłoni, starając się przypomnieć sobie dotyk innej,
zdrowej skóry. Tak bardzo blisko i przyjemnie...
Uśmiechnął się, po raz
pierwszy od bardzo dawna naprawdę szczęśliwy. Czuł, że wreszcie znalazł
przyjaciela. I nawet jeśli ta znajomość miała trwać jedynie kilka tygodni, bo
Nick nie oszukiwał się, wiedząc, że niedługo umrze, to pragnął jej z całego
serca. Rozmawiał z Peterem tylko kilka razy, ale... było mu tak przyjemnie w
środku, gdy go widział. Czuł wtedy ciepło i radość, a jego oczy syciły się
widokiem zdrowego, dobrze wyglądającego ciała. Mężczyzna prezentował się
naprawdę dobrze. Był całkiem przystojny, miał uroczo skołtunione włosy i
wyjątkowo piękne, brązowe oczy. Nick myślał ze smutkiem, że może miałby u niego
szanse, gdyby był zdrowy. Gdyby tylko był zdrowy...
Przymknął oczy, czując w
ustach słodko-gorzki smak rozczarowania. Ale przecież nie mógł mieć
wszystkiego, prawda? Los dał mu już przyjaciela i powinien się z tego cieszyć,
a nie wymagać jeszcze więcej. Nie chciał być zachłanny.
***
Peter nie wrócił.
Na początku Nickowi wydawało
się, że mężczyzna jest zajęty pracą i nie ma czasu. Poza tym domyślał się, że
ten poświęca więcej uwagi swojemu poszkodowanemu bratu niż chłopakowi, którego
dopiero poznał. Ale gdy minął tydzień i Peter wciąż się nie pojawił, nastolatek
przestał się oszukiwać. Wiedział, że mężczyzna już nie wróci.
Przestał liczyć, ile razy
robił z siebie idiotę, gdy z nadzieją spoglądał w kierunku otwieranych drzwi, a
widząc lekarza lub pielęgniarkę, spuszczał głowę i ze zrezygnowaniem patrzył na
swoje chude dłonie. Domyślał się, że go przestraszył. Chciał tylko przez chwilę
poczuć ciepłą, zdrową skórę i nie pomyślał, jak mogło to zostać odebrane. Był
przecież chory i wiedział, że Peter, pomimo całej swej życzliwości, miał
uprzedzenia do takich osób jak on. Po co więc to zrobił?
Był rozczarowany własnym
zachowaniem i tym, że zaprzepaścił szansę, by porozmawiać z kimś, kto nie jest
pracownikiem szpitala. Wiedział, że jego czas się kończy i więcej szans na
zawieranie nowych znajomości już nie dostanie. Dlatego nie potrafił zapomnieć o
Peterze i o tym, jak wszystko zepsuł.
Pesymistyczne myśli i coraz większa niechęć do
własnego ciała, które wydawało mu się teraz bardziej odpychające niż zwykle, sprawiały,
że jego stan się pogarszał. Nie było już mowy o swobodnych spacerach po
korytarzu. Teraz nawet wycieczka do toalety sprawiała mu problem. Słabł i sam
coraz mniej się tym przejmował.
***
Próbował nie myśleć o
Nicku, ale nie było to łatwe zadanie. Przed oczami ciągle widział jego pełen
nadziei wzrok, a wyrzuty sumienia coraz bardziej go przytłaczały. Wiedział, że
nie był w żaden sposób zobowiązany do odwiedzania chłopaka, ale mimo to wciąż
musiał zwalczać w sobie chęć powrotu na oddział onkologiczny i przeproszenia go
za swoje zachowanie. Był rozdarty i gubił się w swoich pragnieniach. Raz chciał
zapomnieć o chorym nastolatku, a innym razem myślał o tym, że przez jedną
dziwną sytuację nie powinien zrywać kontaktu z osobą, której pozostało tylko
kilka tygodni życia.
Ostatni tydzień nie był
więc dla niego łatwy i jego bliscy szybko to dostrzegli. Co prawda Peter nie
podzielił się swoimi wątpliwościami z rodziną i przyjaciółmi, ale Jack od razu
doszedł do wniosku, że jego kłopot wziął się z problemów miłosnych. Oczywiście
nie dał bratu żadnych powodów do takiego myślenia i miał wrażenie, że jego brat
z nudów tworzy niedorzeczne fantazje, byleby jakoś zająć sobie dzień. A próby
wsparcia go i uratowania jego nieistniejącego romansu zajmowały go bardziej niż
jakikolwiek serial, czy przyniesione przez Petera książki.
– Po co ci te gazety?
Zerknął na swoją torbę,
którą wskazywał Jack i wzruszył ramionami. W środku miał kilka numerów
czasopism motoryzacyjnych, które mogłyby zainteresować Nicka, gdyby tylko
postanowił go odwiedzić. Nie był jednak przekonany, czy powinien to robić.
– Czy to gazety o
samochodach? – Jack przechylił głowę i wychylił się, jakby chciał bliżej
przyjrzeć się zawartości torby, ale jego ruchy przez unieruchomioną nogę wciąż
były ograniczone. – Jakieś nowe zainteresowania?
– Po prostu przyniosłem
je dla kogoś. – Wywrócił oczami, trochę już zmęczony tą wizytą. Przez pół
godziny próbował przekonać brata, że wcale nie jest nieszczęśliwie zakochany, a
jego życie seksualne ma się dobrze i nie potrzebuje w niczym pomocy. Miał dość.
– Możesz po prostu przestać? Nie możemy porozmawiać o czymś, co nie jest
bezpośrednio związane z moim życiem?
– Przyniosłeś? – Jack
zignorował jego słowa, jakby w ogóle go nie usłyszał. – Więc to tutaj poznałeś
tę laskę, do której tak wzdychasz? W szpitalu?
– Jack…
– To jakaś pielęgniarka?
– Młodszy mężczyzna zmarszczył brwi. – Kobiecie przyniosłeś gazetki o
samochodach? Chryste, jest z tobą gorzej, niż myślałem.
Peter uniósł brwi, a
następnie wykonał taki ruch, jakby chciał uderzyć dłonią w czoło.
– Jestem przekonany, że
co trzecia kobieta w tym szpitalu ma większe pojęcie o samochodach, niż ty
miałeś kiedykolwiek. Przypomnieć ci, dlaczego tu leżysz? – Podniósł torbę i
wstał. – Mam dość. Powiem mamie, żeby do ciebie zajrzała, ale nie wiem, czy
ktokolwiek jest teraz w stanie z tobą wytrzymać. Obyś szybko stąd wyszedł, bo
wkrótce nikt tu nie przyjdzie.
Jack prychnął, wyraźnie
oburzony jego słowami, ale Peter się tym nie przejął. Nie miał teraz siły na
słowne utarczki z bratem. Musiał zająć się czymś innym.
***
– Peter? – Chłopak musiał
być zszokowany jego wizytą, bo tak szeroko otworzył oczy na jego widok, że
wyglądało to komicznie. – Nie spodziewałem się... Długo cię nie było i nie
sądziłem…
– Wybacz. Musiałem… coś
ogarnąć. – Podszedł bliżej i usiadł na stołku. – Jak się czujesz?
Nick nie wyglądał
najlepiej. Jeśli mężczyzna miał być ze sobą szczery, to dzieciak wyglądał
znacznie gorzej niż ostatnim razem, gdy go widział. Wszystko wskazywało na to,
że teraz nawet niewielki ruch sprawia mu trudność. Niełatwo było na to patrzeć.
– Jest w porządku. – Nick
uśmiechnął się, wciąż przyglądając mu się tak, jakby nie potrafił wyjść ze
zdumienia, że znów go widzi. Dla Petera było to o tyle niekomfortowe, że nie
wiedział, jak na to zareagować. A przy tym poczucie winy znów zaczęło wzrastać.
– Przyniosłem ci kilka
gazet – oznajmił i otworzył torbę, by wyciągnąć kilka periodyków o tematyce
motoryzacyjnej. – Pomyślałem, że mogą cię zainteresować.
– Och. – Nick wydawał się
jeszcze bardziej zaskoczony, choć uśmiech, który rozjaśnił jego twarz, był
potwierdzeniem na to, że mężczyzna trafił w dziesiątkę ze swoim pomysłem. – To
naprawdę miłe. Dzięki.
– To nic wielkiego. –
Wzruszył ramionami i ułożył gazety na szafce. – Może chcesz, żebym przyniósł ci
coś jeszcze? Masz jakieś życzenia?
– Czyli… – Nick głośno
przełknął ślinę i odwrócił wzrok. – Czyli jeszcze tu wrócisz?
Peter poruszył się
nerwowo i wymusił sztuczny uśmiech. Widział, jak pełen nadziei był wzrok
nastolatka i wcale mu się nie dziwił. Przez osiem miesięcy prawie nikt go nie
odwiedzał, a gdy on się pojawił, stał się jedyną osobą spoza personelu
szpitala, z którą ten miał kontakt. Nic dziwnego, że tak bardzo zależało mu na
jego odwiedzinach. A on bez żadnego konkretnego powodu przestał przychodzić.
Był okropny.
– Oczywiście, że wrócę. –
Widząc zaszklony wzrok chłopaka, zdobył się na bardziej szczery uśmiech i nawet
wyciągnął rękę, by chwycić pomiędzy palce chudą dłoń dzieciaka. – Zastanów się,
jakie masz życzenia, co?
Nick pokiwał głową. Cała
jego twarz – chorowicie blada i zapadnięta – promieniała teraz radością.
Niewiele było mu trzeba, by poczuć szczęście.
– Poczytamy razem? –
Chłopak zerknął krótko na gazety, a następnie przeniósł wzrok na mężczyznę. W
jego oczach wciąż widoczna była nadzieja. – Proszę.
Peter wzruszył
ramionami i sięgnął po jeden z periodyków, choć coś boleśnie ścisnęło go przy
tym w klatce piersiowej. Tak niewiele musiał zrobić, by wywołać radość na
twarzy Nicka… To nie był ten sam dzieciak, którego widział ostatnim razem.
Teraz chłopak wydawał się bardziej potulny i niemal nieśmiały. Mężczyzna
wiedział już, jakie będzie jego zadanie na przyszłe dni – musiał przywrócić
Nickowi pewność siebie, by ten znów zaczął rzucać w jego kierunku sarkastyczne
uwagi. Bo to właśnie ten inteligentny, pewny siebie chłopak wzbudził w nim
sympatię i Peter chciał go odzyskać.
Kiedy następny rozdział ? Ten strasznie krótki, a chcę więcej. Hymn ....
OdpowiedzUsuńTeoretycznie rozdział powinien pojawiać się co dwa tygodnie. A w praktyce wszystko zależy od mojego czasu ;)
UsuńW tym tygodniu na pewno się pojawi.
Baardzo krótki...
OdpowiedzUsuńNaprawdę? A w Wordzie miał standardową długość 8-9 stron. Ech, całkiem możliwe, że sprawia takie wrażenie, bo jest mocno pocięty i sklejany z tego, co wcześniej pisałam i z tego, co dopisałam teraz. Mam nadzieję, że przyszłe rozdziały nie będą sprawiały takiego wrażenia.
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, tak mi żal Nicka choć wiem jaki będzie koniec dla niego to jednak... widać że u Petera poglądy powoli się zmieniają...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia