wtorek, 23 lutego 2021

Świat według Carla – 8 – Jak w piątek trzynastego

Żyję. Naprawdę. I mam nadzieję, że w końcu uda mi się wrócić do pisania, bo nie chciałabym robić więcej takich przerw i nie chciałabym rezygnować z czegoś, co chyba w jakiś sposób mi wychodzi. Wiem, że zawaliłam i przez moją nieregularność ten blog zaliczył w styczniu najniższe statystki od początku jego istnienia (brawa dla mnie). Mam nadzieję, że uda mi się to naprawić i jeszcze przywrócę mu jego lata świetności :P 
Nie przedłużając  dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam na ostatni fragment o Carlu. Mam nadzieję, że nie wyszło najgorzej, bo pisanie niedepresyjnych rzeczy jest teraz dla mnie bardzo trudne. Pozdrawiam! 

__________________________________________________________________________

Carl uważał się za osobę pewną siebie. Nie bał się nawiązywać nowych znajomości, nie miał problemu w kontaktach z klientami i rzadko stresowały go spotkania z innymi ludźmi. Swoje dotychczasowe relacje intymne nawiązywał zazwyczaj bardzo spontanicznie i bez odczucia, że coś może pójść nie tak. Te relacje były jednak krótkotrwałe i często kończyły się szybciej, niż tak naprawdę zaczynały. Może właśnie dlatego tak bardzo denerwował się przed spotkaniem z Davidem – nie chciał znów powtórzyć tak dobrze znanego sobie schematu. Naprawdę liczył na to, że tym razem faktycznie wyjdzie z tego coś więcej niż tylko krótka, przelotna znajomość.

– Boże, czemu ja nigdy nie mam się w co ubrać… – zajęczał kolejny już raz przed lustrem i odrzucił błękitne spodnie, które wylądowały na powiększającym się stosie na podłodze.

Panikował. Zostało mu niewiele czasu do wyjścia, bo jeszcze musiał dojechać na umówione miejsce, a nie chciał się spóźnić, żeby już na wstępie nie zniechęcić do siebie Davida. Tak naprawdę dla nich obu była to randka w ciemno – widywali się na klatce schodowej, ale nic o sobie nie wiedzieli. Co prawda Carl coś tam wiedział, bo wypytywał przyjaciółkę, gdy tylko miał okazję, ale z perspektywy czasu nie miało to większego znaczenia. Domyślał się, że podobnie było z jego dzisiejszym partnerem. Tym bardziej dziwiło go, że ten tak szybko zgodził się na spotkanie. Oczywiście wiedział, że był niesamowity, ale i tak musiał zrobić na nim naprawdę spore wrażenie, mijając go na klatce – cały zziajany i spocony od chodzenia po koszmarnych schodach – skoro ten tak ochoczo zareagował na jego propozycję.

– Szlag by to! – zaklął i wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić i zacząć myśleć, jeśli nie chciał stracić szansy na poznanie Davida. Od początku wiązał spore nadzieje z tą randką i nie chciał tego zepsuć, choć z każdą upływającą minutą miał coraz większe wątpliwości.

Przede wszystkim potrzebował czegoś wygodnego i miękkiego, w czym będzie czuł się bezpiecznie. Nie chciał przesadzać z warstwami ubrań, bo chciał wyglądać oszałamiająco, ale znaczna część ich randki wymuszała na nim warstwowość, która mogłaby zneutralizować prawdopodobne siniaki. Nic dziwnego, że przez ten dodatkowy problem zupełnie nie wiedział, w co się ubrać, by faktycznie podobać się Davidowi i nie wyjść przed nim na idiotę. Choć im dłużej o tym myślał, tym bardziej prawdopodobne mu się to wydawało. Mieli w końcu robić coś, co dla niego było niebezpieczne. Panikował przez to jeszcze bardziej.

Z perspektywy czasu nie wiedział, dlaczego zgodził się na randkę na lodowisku. Był tak podekscytowany rozmową z obiektem swoich westchnień, że zwyczajnie zaniemówił, gdy David zaproponował wspólną jazdę na łyżwach. A gdy w końcu odzyskał zdolność mowy to, zamiast szczerze przyznać, że sportowe randki nie są jego marzeniem, zareagował z entuzjazmem i oznajmił, że doskonale radzi sobie na lodzie. Nie była to prawda i każdy, kto choć trochę go znał, doskonale o tym wiedział. Ale David go przecież nie znał, a sam był typem sportowca, dlatego skończyło się na spotkaniu przy krytym lodowisku, na którym Carl nigdy wcześniej nie był.

Doświadczenie z jazdą na lodzie miał niewielkie, bo jego przygoda z łyżwiarstwem była krótka i traumatyczna. W przeszłości tylko raz wybrał się z przyjaciółmi na lodowisko i skończyło się to dla niego prawie złamaną nogą i zakrwawioną ręką. Po tym zdarzeniu nie dał się więcej namówić do ponownego włożenia łyżew, szczerze przekonany, że tego typu sporty są niebezpieczne, a jego pechowa natura nie pozwala mu radosną, pozbawioną kontuzji jazdę. Z podobnych względów nigdy nie zrobił prawa jazdy. Może nie znosił przesądów, które kojarzyły mu się z matką, ale w pecha wierzył z pełną mocą. W pecha i przeznaczenie.

Miał ochotę założyć skórzane spodnie, które doskonale podkreśliłyby mu pośladki, ale nie chciał ich zniszczyć swoimi prawdopodobnymi upadkami, więc ostatecznie zdecydował się na czarne, przylegające jeansy, ciemnozieloną koszulkę z wycięciem i miękką koszulę w kratę. Nie był to strój, który wybrałby na randkę, ale w tych okolicznościach i z tak pędzącym czasem, nie miał lepszych pomysłów. Poza tym domyślał się, że jego koszmarnie nudna stylówka szybko zostanie zapomniana, gdy David zorientuje się, że ma do czynienia ze sportową porażką. W tym przypadku strój prawdopodobnie i tak niczego by nie zmienił.

Uśmiechnął się krzywo do swojego odbicia i poprawił fryzurę. Czuł się zupełnie jak w piątki trzynastego, a to nie zwiastowało niczego dobrego. Zwłaszcza że była sobota. Dwudziestego trzeciego.

***

Nie chciał się spóźnić i tym razem naprawdę się starał. Chciał zrobić dobre wrażenie chociaż na początku, zanim całkowicie się skompromituje. Niestety, los jak zwykle miał dla niego inne plany i popsuty autobus był jednym z ich. Zanim przesiadł się do tramwaju i dojechał na umówione miejsce, minęło kolejne pół godziny. I choć poinformował Davida o swoich problemach z przedostaniem się przez miasto, wcale by się nie zdziwił, gdyby jego towarzysz zrezygnował…

Jego pesymistyczne myśli były nietypowe i nieoczekiwane, ale znajdował dla nich – w jego mniemaniu – racjonalne wytłumaczenie. Po prostu jego pewność siebie pod wpływem zachwytu Davidem wzięła wolne i udała się na wakacje. A gdy tylko przywoływał w myślach obraz przystojnego  szatyna, to nawet przestawały go dziwić jego własne reakcje.

Umówili się przed wejściem do budynku i gdy tylko Carl znalazł się w pobliżu, od razu zaczął szukać wzrokiem wysokiej, dobrze zbudowanej sylwetki. W pierwszej chwili naprawdę sądził, że  David postanowił odpuścić sobie to spotkanie, ale wtedy go zauważył – siedział na murku ciągnącym się wzdłuż wejścia i przeglądał coś na telefonie. W tej pozycji jego sylwetka nie prezentowała się aż tak okazale, ale jego szerokie ramiona i tak były widoczne nawet z daleka. Carl czuł, jak miękną mu kolana. W tym momencie mógłby nawet upaść, ale jakoś zmusił swoje ciało do ruszenia w stronę dzisiejszego towarzysza. I tak wystarczająco się spóźnił.

– Cześć – przywitał się, gdy stanął tuż przed Davidem.

Od zawsze miał słabość do większych mężczyzn. Może nie był niski, ale budowa jego ciała była bardzo drobna. Nie miał żadnych mięśni, żebra mu wystawały i kiedy siadał na łóżku, potrafił zwinąć się w niewielką kulkę, zupełnie jak kot. Podobała mu się myśl, że w ramionach wyższego i silniejszego faceta mógłby się całkowicie ukryć. Zdarzały mu się takie romantyczne myśli, nie mógł zaprzeczyć.

– O, cześć. – David wyglądał na zaskoczonego, jakby nie spodziewał się go już zobaczyć.

– Przepraszam za to spóźnienie. Po prostu… Ugh. Zawsze tak mam, wiesz? Pecha, znaczy się. Normalnie ten autobus pewnie by się nie zepsuł, ale ja nim jechałem, więc musiał się zepsuć, bo tak już ze mną jest. A tym razem naprawdę chciałem być na czas, serio. Jenny mi powtarza, że ciągle się spóźniam i irytuję ludzi, dlatego teraz chciałem…

– Hej, hej! – David przerwał mu ze śmiechem i wstał. – Może złap oddech, co?

Zarumienił się i uciekł wzrokiem w bok, zmieszany. Dawno się tak przy nikim nie stresował.

– Sorry – bąknął. – Czasem dopada mnie słowotok, gdy się denerwuję.

– Nie dało się nie zauważyć. – David wciąż się uśmiechał, a w jego wzroku można było dostrzec zaciekawienie. – To nawet urocze.

– Myślisz?

Teraz gdy drugi chłopak już stał, Carl czuł się wręcz przytłoczony jego szerokimi barkami i mocno zbudowaną klatką piersiową. Poza tym ten był od niego trochę wyższy, więc całkowicie nad nim górował. Trudno mu było przez to zebrać myśli.

– No ale sorry jeszcze raz za to spóźnienie. Jestem raczej typem pechowca. – Zaśmiał się nerwowo. – Mam nadzieję, że się tu przeze mnie nie wynudziłeś.

David poklepał kieszeń, do której wcześniej włożył telefon.

– Zabiłem czas na insta, luz. – Wydawał się rozluźniony i pewny siebie, czego nie można było powiedzieć o Carlu. – W ogóle zaskoczyła mnie twoja dzisiejsza stylówka. Spodziewałem się czegoś bardziej… kolorowego.

Przechylił głowę i zmrużył podejrzliwie oczy. Jego strój faktycznie nie był pierwszym wyborem, ale nie bez powodu miał takie rzeczy w szafie. Czasem dobrze było założyć miękką koszulę i kurtkę imitującą skórę. Taki strój tym samym kontrastował z jego dzisiejszym nastrojem.

– Sugerujesz, że wyglądam lepiej w kolorach…?

– Nie, oczywiście, że nie! – David zrobił komiczną minę, wyraźnie zaskoczony tym pytaniem. – Wyglądasz świetnie. Po prostu wydawało mi się, że preferujesz bardziej ekstrawaganckie rzeczy. Przynajmniej tak wynikało z moich obserwacji. – Zaśmiał się nerwowo i poczochrał swoje ciemnobrązowe włosy. – Cholera, lepiej się zamknę, bo robię z siebie coraz większego idiotę.

Carl uśmiechnął się i pokręcił głową. Było trochę niezręcznie i chyba obaj próbowali udawać bardziej pewnych siebie, niż faktycznie byli. To sprawiło, że trochę się rozluźnił.

– Nie większego, niż ja wcześniej – obiecał. – Poza tym to miłe, że mi się przyglądałeś.

– Tak myślisz? – David również odpowiedział uśmiechem. – Nie wychodzę teraz na jakiegoś świra?

– Na razie nie – zapewnił. – Ale dam znać, gdy zaczniesz. Zapewne zacznę uciekać, czy coś. Na pewno ogarniesz.

David pokręcił głową ze śmiechem i w szarmanckim geście zaoferował mu swoje ramię.

– To zanim uciekniesz, może jednak włożymy łyżwy i trochę pojeździmy?

Carl kiwnął głową i przyjął oferowane ramię z delikatnym uśmiechem, choć w środku cały się spiął z nerwów. Jeśli na razie było miło i jego towarzysz wybaczył mu to spóźnienie, tak dalej mogło być już tylko gorzej.

***

Pierwszy upadek zaliczył zaraz po wejściu na lód. Wylądował na pośladkach i dłoniach, ale na szczęście założył wcześniej rękawiczki bez palców, więc obyło się bez bolesnych otarć.

– Długo nie jeździłem – mruknął, starając się udawać, że wszystko jest w porządku, gdy już niezgrabnie podniósł się przy wsparciu swojego towarzysza.  

– W porządku. Zdarza się. – David wzruszył ramionami i objął go w pasie, żeby pomóc mu w zbliżeniu się do barierki. – Spróbuj na razie tak, co? Pewnie zaraz sobie wszystko przypomnisz, bo to jak z jazdą na rowerze.

Carl pokiwał bez przekonania głową i niepewnie zaczął sunąć do przodu. Nie było to łatwe zadanie, bo na lodowisku o tej porze było mnóstwo ludzi, w tym również dzieci, które uczyły się jeździć w podobny sposób, co on. Poza tym bardzo szybko okazało się, że David był doskonałym łyżwiarzem, choć grzecznie dotrzymywał mu tempa, zamiast samemu szaleć na lodzie. Gdy tak sunęli w ślimaczym tempie dookoła lodowiska, rozmawiali o miłości Carla do ubrań, a także o ulubionych zajęciach sportowych Davida, bo ten nie tylko regularnie chodził na siłownię, ale też grał w futbol ze znajomymi z dawnej szkoły. To było niesamowite, jak bardzo różnili się w podejściu do sportu. Carl jeszcze nie potrafił ocenić, czy mogła to być wielka przeszkoda w ich wspólnej, bajkowej przyszłości, którą sobie wyobrażał.

Drugi upadek przydarzył mu się, gdy poczuł się na tyle pewnie, że spróbował puścić barierkę i przejechać do przodu bez trzymanki. Znów wylądował na pośladkach i znów podniósł się z pomocą Davida, cały czerwony ze wstydu i złości.

– Wszystko w porządku?

– Ta. – Westchnął i otrzepał mokre spodnie. – Kilka siniaków, ale przeżyję. – Skrzywił się. – Sorry. Trochę niezdara ze mnie.

– Zauważyłem. – David zaśmiał się i pogładził dłonią jego bok. Carl dopiero teraz zauważył, jak blisko siebie stali. – Trochę podkoloryzowałeś to swoje doświadczenie na łyżwach, co?

Spuścił wzrok, zażenowany.

– Aż tak widać? – burknął.

– Nie sposób nie zauważyć. – David wydawał się rozbawiony jego niezdarnością, a on sam nie wiedział, czy powinien się o to obrazić, czy może jednak docenić dystans, z jakim do całej sprawy podchodził jego towarzysz. – Ale wiesz, że mogłeś powiedzieć, nie? Mogliśmy iść gdzieś indziej.

– Wiem. – Skrzywił się. – Po prostu… Wiem, że lubisz sportowe klimaty. Nie dało się nie zauważyć. – Przesunął wzrokiem po ciele Davida z wyraźną aprobatą. Wciąż miękły mu kolana na widok jego mięśni. – A ja… cóż. Daleko mi do typu sportowca. W ogóle nie przepadam za ćwiczeniami, grami zespołowymi i tym podobnymi…

Czuł się jak idiota. I trochę jak skarcone dziecko, bo właśnie tak patrzył teraz na niego David. Po jego wcześniejszym uśmiechu nie było nawet śladu.

– Pierwsza randka i już kłamstwo… To nie wróży dobrze, wiesz? – Pokręcił głową. – Jednakże… możemy zacząć od początku. Co na to powiesz?

– Serio? – Carl uniósł brwi, a jego twarz szybko rozjaśnił szeroki uśmiech. – Od teraz?

– Od teraz. – David kiwnął głową i złapał jego dłonie. – Chodź, nauczę cię jeździć.

– Nauczysz…? – Otworzył szerzej oczy. – Ale ja…

– A później zabiorę na obiad, odprowadzę do mieszkania i pocałuję. – Bezceremonialnie mu przerwał. – Jak to brzmi?

Carl może nie chciał dłużej jeździć i wątpił, by faktycznie mógł się nauczyć, ale plan Davida brzmiał wspaniale. Zwłaszcza ostatni punkt tego planu.

– Świetnie – wydusił, wpatrzony w niego jak w obrazek.

David wyszczerzył się i pociągnął go ostrożnie za sobą.

– No to świetnie.

__________________

I jak myślicie – Carl podbije serce Davida? :D 

8 komentarzy:

  1. Hej,Hej,Hej. Tęskniłam. A tak poza tym to nasz Carl jak zawsze nie zawiodl i myślę ,że David już go sobie nie odpuści,bo kto by nie chciał takiej słodkiej ,niezdarnego kruszyny. Pozdrawiam ,życzę weny i nie zostawiaj nas na tak długo. W

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahha, prawda. Carl jest przeuroczy :D
      Postaram się nie zostawiać, ale czasami naprawdę jest trudno :<
      Bardzo dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Miód na moje serce, wejść na bloga i zobaczyć, że jest rozdział <3 szkoda, że to ostatni fragment Carla, chętnie bym przeczytała, jak to się dalej potoczy. Może jeszcze kiedyś coś napiszesz :D Czekam (nie)cierpliwie portret nieistnienia, tematyka jest super :D Serdecznie pozdrawiam, i życzę weny, weny i weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatni, ale istnieje szansa na to, że jeszcze kiedyś wrócę do tej zabawy z Carlem, jeśli zdarzy się sytuacja, że znów będę gdzieś pomiędzy skończonym opowiadaniem a pomysłem na nowe. Tak że jest nadzieja! :D
      Zapraszam na nowy rozdział "Portretu..." i dziękuję za komentarz :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hejeczka,
    szkoda, że to koniec przygód naszego Carla... coś mi się zdaje że David jednak jest zainteresowany naszym Carlem... bo bardzo szybko i chętnie się zgodził ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wyżej już pisałam - jest szansa na to, że Carl jeszcze kiedyś wróci i może dowiemy się, co się stało z nim i Davidem ;)
      Dziękuję za komentarz ;>
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, miałam wrażenie że David to jest zainteresowany Carlem tylko nie chciał zagadywać, więc jak tylko pojawiła się okazja to od razu się zgodził, mam nadzieję że podbuje i pocałunki na wszystkie siniaki czy na pierwszej randce nie robi sie jeszcze takich rzeczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    cudnie, miałam wrażenie że David jest zainteresowany Carlem tylko nie chciał zagadywać więc jak tylko pojawiła się okazja to od razu się zgodził... mam nadzieje że podmucha i pocałunki na wszystkie siniaki, czy na pierwszej randce nie robi się jeszcze takich rzeczy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń