niedziela, 11 marca 2018

Pęknięcia - Rozdział 21

I w końcu jest! Bardzo dziękuję wszystkim za komentarze i za to, że wciąż mnie czytacie, bo gdyby nie Wy, to z pewnością by mnie tutaj nie było. Zapraszam też na swojego Facebooka, gdzie będę pozwalać sobie na troszkę prywatnych przemyśleń i informować Was o opóźnieniach :D
Pozdrawiam!
_________________________________________________________________

Mary była niezwykle inteligentna, o czym Jacques przekonał się bardzo szybko. Nie mieli wcześniej żadnych zajęć razem, ale najwyraźniej słyszała o nim różne opowieści od innych uczniów. Wiedziała, że ten maluje i w przyszłości chce się tym zajmować zawodowo, co sama traktowała z lekkim lekceważeniem i kpiną, przez co chłopak od razu poczuł, że się nie polubią.
Nie była pięknością, ale nie była też brzydka. Nosiła duże, profesorskie okulary, które dodawały jej uroku, wiązała włosy w koński ogon, ubierała się skromnie i tak naprawdę fizycznie niczym nie wyróżniała się spośród innych dziewczyn, które uczyły się w tej placówce. Miała jednak jedną z najlepszych średnich w szkole, była cwana i potrafiła manipulować ludźmi. A przede wszystkim umiała sterować Nickiem, który zupełnie nie był świadom, że stał się jej chłopcem na posyłki i spełnia każdą jej zachciankę.
Jacques naprawdę starał się obdarzyć ją chociaż cieniem sympatii i zrozumieć tę dziwaczną relację, ale nie potrafił. Z opowieści przyjaciela wiedział, że ten wpadł na dziewczynę, gdy sprawdzał coś na telefonie, przewrócił ją, a kiedy spojrzał w jej piękne oczy (według szatyna nie było w nich nic wyjątkowego, a już na pewno nie dorównywały oczom Blake’a), to całkowicie przepadł. Później na stołówce dostrzegł ją, rozmawiającą z Susan i dzięki tej drugiej się poznali. Wystarczył tydzień, dwie randki i zostali parą. Jacques’owi wciąż trudno było w to uwierzyć.
Nick nigdy nie był w żadnym związku, nigdy też nie był poważnie zainteresowany żadną dziewczyną i szatyn właśnie tym próbował sobie tłumaczyć zauroczenie przyjaciela. Poza tym nie chciał wtrącać się w jego życie i relację, która tak naprawdę dopiero się zaczynała. Nie sądził, by jego osobista opinia o Mary miała jakiekolwiek znaczenie w momencie, gdy brunet był w nią całkowicie zapatrzony i nie myślał racjonalnie. Poza tym, nawet gdyby chciał z nim o tym porozmawiać, to brakowało mu okazji, bo dziewczyna w pełni absorbowała jego uwagę i czas. Tak naprawdę dopiero po niemalże tygodniu, w weekend, spotkali się w domu Nicka i mogli w końcu porozmawiać w cztery oczy. Jacques’a niezmiernie drażniło, że ta dwójka spędza ze sobą każdą sekundę, przez co nie mógł powiedzieć przyjacielowi o ostatnim wydarzeniu z Blakiem. A kiedy już powiedział, to zaczął tego żałować.
- Nie sądzisz, że trochę przesadzasz? – Nick siedział na łóżku, z jednym kolanem podciągniętym pod brodę, i obierał jabłko. Brzmiał jednak na poważnego, gdy zadawał mu to pytanie, co zupełnie kontrastowało z jego luźną postawą.
- Z czym? – Jacques poruszył się nerwowo na krześle, jakby nie spodziewał się takiego tonu po swoim najlepszym przyjacielu.
- Ze wszystkim. Gdy mi to opowiadałeś, brzmiałeś tak, jakbyś na coś liczył.
- Na nic nie liczę.
- Na pewno? – Brunet spojrzał na niego z politowaniem. – Miesiąc temu dowiedziałeś się, że biorą ślub. Twoja matka za niego wychodzi, Jacques. Nie wiem, co on odpierdala, ale myślę, że nie powinieneś brać tego do siebie.
- Wcale nie biorę tego do siebie… - wymamrotał, choć jakaś jego część podpowiadała mu, że było inaczej. Ten intymny dotyk mężczyzny wpłynął na niego bardziej, niż by tego chciał i Nick miał, niestety, sporo racji.
- Nie możesz robić sobie nadziei, bo nic z tego nie będzie i musisz mieć tego świadomość. A on nie ma prawa dawać ci złudzeń, jakbyś był jakąś pieprzoną zabawką. – Chłopak posłał mu zirytowane spojrzenie. – Powinieneś z nim o tym pogadać, bo to naprawdę zabrnęło za daleko.
- Od kiedy stałeś się takim znawcą w relacjach międzyludzkich, co? – burknął, markotniejąc. Wszystko, co powiedział jego przyjaciel, brzmiało racjonalnie, ale sam już nie był pewien, czy bardziej pragnie szczerości, czy może dalszego karmienia się złudzeniami.
Nick westchnął, odkładając nóż na szafkę nocną.
- Po prostu się martwię, stary. Kiedy wróciliście z waszej wycieczki i powiedziałeś mi o pocałunku, byłem przekonany, że po prostu cię poniosło i ci przejdzie. Ale obaj wiemy, że nie przeszło…
- Możemy zmienić temat? – Wszedł na łóżko i usiadł obok chłopaka, podkradając mu kawałek owocu.
- Sam zacząłeś, ale niech ci będzie. – Nick wzruszył ramionami, choć po jego tonie można było wywnioskować, co myśli o zachowaniu swojego przyjaciela. Jacques nie znosił tych momentów, gdy brunet był aż przesadnie racjonalny i wytykał mu błędy. – O czym chcesz w takim razie pogadać?
- Wysłałeś już podania na studia?
- A ty jeszcze nie?!
- Um… - Szatyn wzruszył ramionami i przygryzł dolną wargę. – Nie miałem czasu…?
- Boże, gorzej niż z dzieckiem, naprawdę. Co tym masz w głowie? Albo nie, dobra, nie odpowiadaj. Wolę nie wiedzieć.
- Zrobię to jeszcze dziś. Po prostu… wciąż się waham.
- To znaczy? – Dłoń z kawałkiem jabłka zatrzymała się w drodze do ust chłopaka. – Sądziłem, że wiesz doskonale, czego chcesz…
- Tak, ale… - Jacques westchnął, nie patrząc na przyjaciela. – Myślałem nad Nowym Jorkiem.
- Przecież mówiłeś, że tutaj są najlepsi artyści, od których chciałbyś się uczyć!
- Wiem, ale…
- Nie możesz przez niego zrezygnować ze swoich marzeń! Zwariowałeś?!
- Czy możesz choć na chwilę się zamknąć i przestać mnie opieprzać?! – burknął, patrząc z irytacją na bruneta. – Nie jestem idiotą i wiem, że to głupie. Ale wcale nie czuje się lepiej, gdy oglądam ich razem, rozumiesz? Mogę wynająć jakieś mieszkanie w centrum, ale ciągle będziemy się widywać, a kilometry… kilometry by to uniemożliwiły. Zresztą, myślisz, że chcę to robić? Naprawdę wolę Chicago. Poza tym tęskniłbym za mamą i tobą… - Westchnął. – Nie wiem, Nick. Może mi przejdzie.
- A gdybyś zaczął się z kimś umawiać…?
- To ma mi pomóc?
Brunet wzruszył ramionami i odgarnął przydługie włosy z czoła.
- Nie wiem, stary. Może poznasz kogoś, kto kompletnie zawróci ci w głowie. – Uśmiechnął się z wyraźnym rozczuleniem. – Jak mi Mary.
- Ta… Może. Widzicie się dzisiaj?
- Tak, ma wpaść za jakąś godzinę. Będziemy oglądać filmy. Zostaniesz z nami?
- Żeby patrzeć, jak się do siebie ślinicie? Nie, dzięki. – Wyszczerzył się do niego i od razu poczuł w odpowiedzi szturchnięcie w bok. – No co?
- Nie bądź większym dupkiem, niż jesteś. - Objął Jacques’a ramieniem, przyciskając go mocno do siebie. – Naprawdę chcę, żebyście się zaprzyjaźnili.
- Wiem. – Nie miał pojęcia, jak ma uświadomić drugiego chłopaka, że nigdy nie dogada się z jego cwaną dziewczyną. – Po prostu muszę na spokojnie wszystko przemyśleć. I wysłać te podania.
- Czas najwyższy. – Brunet pokiwał ze zrozumieniem głową, choć wyglądał na nieco zawiedzionego. – Tylko nie rób nic głupiego.
- Ja? – Szatyn uniósł brew, teatralnie przykładając dłoń do piersi. – Za kogo ty mnie masz? Nigdy!
- Oj, chciałbym, żeby to była prawda, stary. Naprawdę chciałbym.

***

Po powrocie do domu nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Odgrzał zapiekankę ziemniaczaną, którą znalazł w lodówce i zamknął się w swoim pokoju, oglądając kolejny odcinek „Riverdale”. Ostatecznie śledzenie nastoletnich dramatów było nawet lepsze od miski z lodami, a przynajmniej tak mu się wydawało, gdy znów śmiał się z przesadnych reakcji bohaterów.
Mamy ostatnio ciągle nie było, Blake też gdzieś przepadł, więc miał cały dom dla siebie, ale nie mógł się w nim odnaleźć. Po skończonym odcinku przebrał się i przeszedł do swojej pracowni, w której wciąż znajdowały się dwa nieukończone obrazy. Wystarczyło mu jednak pół godziny siedzenia przed na wpół pomalowanym płótnem, by zrozumieć, że nic z tego nie będzie. Nie potrafił przestać myśleć o rozmowie z Nickiem i tym, że ten miał rację. Jacques nie umiał rozgryźć zachowania starszego mężczyzny, który ciągle dawał mu sprzeczne sygnały, budząc w nim nadzieje na coś, co i tak nie było możliwe. A przy tym wciąż unikali tego tematu, jakby nie istniał, choć obaj wiedzieli, że to nieprawda. Chyba w końcu któryś z nich powinien to zmienić i chłopak wyczuwał, że to będzie jego zadanie.
Odrzucił pędzel na bok, zupełnie nie przejmując się tym, że farba na nim zaschnie, a na jednej z szafek powstanie kolejna ciemna plama. Zdjął z siebie fartuch i przeciągnął się, myśląc o tym, że potrzebuje jakoś zabić czas do powrotu Blake’a, skoro i tak nie mógł się na niczym skupić. Gorąca kąpiel wydawała się najlepszym wyborem, bo czuł spięcie w całym ciele i ból w okolicach lewej łopatki. Miał nadzieję, że po tym będzie lepiej. Przynajmniej fizycznie, bo do komfortu psychicznego potrzebował czegoś znacznie lepszego.

***

Nie usłyszał, kiedy mężczyzna wrócił, więc gdy zszedł do kuchni, żeby przygotować sobie kakao, widok Blake’a stojącego przy ekspresie do kawy, całkowicie go zaskoczył.
- Hej – mruknął i odchrząknął nerwowo, sięgając do górnej szafki po ulubiony kubek.
- Hej. – Zaraz też usłyszał odpowiedź i wyczuł na sobie wzrok bruneta. Od tygodnia się mijali, podświadomie unikając swojej obecności, więc można było teraz wyczuć napięcie pomiędzy nimi, które wzmagało nerwowość nastolatka.
- Wiesz, o której wróci mama?
- Nie.
Jacques wyciągnął mleko z lodówki, wlał je do kubka i wstawił do mikrofalówki. Cały czas czuł przy tym obecność mężczyzny, który znajdował się niecały metr od niego. Zwilżył wargi językiem, nim stanął przodem do bruneta, zakładając ramiona na klatkę piersiową.
- Chyba musimy porozmawiać.
Obserwował uważnie twarz Blake’a i jego postawę, ale nic się w nim nie zmieniło. Wciąż był pochłonięty ekspresem, który nie wymagał od niego żadnej uwagi.
- O czym?
- Wiesz, o czym.
Mogło mu się tylko wydawać, ale miał wrażenie, że szczęka mężczyzny poruszyła się, jakby ten zacisnął na chwilę zęby. Ale nic więcej – wciąż na niego nie patrzył, wciąż stał z dłońmi wsuniętymi w kieszenie eleganckich spodni. Szatyn dopiero teraz tak naprawdę dostrzegł, że ten prezentuje się inaczej niż zwykle, bardziej elegancko. Lubił go w takim wydaniu.
- Nie wiem, o czym mówisz. – Blake w końcu zdobył się na odpowiedź, patrząc przy tym na niego z wyraźną kpiną. – Jeśli masz jakiś problem, to możesz się wyżalić swoim psiapsiółkom, a mi dać spokój, bo nie mam siły na nastoletnie dramaty.
Chłopak zmiął w ustach przekleństwo, nie chcąc dać się sprowokować. Długo myślał nad tym, co powiedział mu przyjaciel i musiał w końcu porozmawiać z mężczyzną. Nie mogli wiecznie uciekać od tego tematu, bo to go wykańczało. Chciał wiedzieć, na czym stoi.
- Nie zachowuj się jak dupek – burknął w końcu, ale zanim zdążył dodać coś jeszcze, mikrofalówka piknęła, a on musiał wyciągnąć gorące mleko. Wsypał do niego trzy łyżki kakao i zamieszał, wciąż obserwując bruneta, który wlał kawę do swojego kubka i zaczął kierować się w stronę wyjścia, jakby uważał rozmowę za zakończoną. To tylko dodatkowo zdenerwowało nastolatka, który niewiele myśląc, zostawił kakao na blacie i podążył za narzeczonym swojej matki. Szarpnął go za ramię, na chwilę zapominając o tym, że ten niesie wrzącą kawę.
- Kurwa! – Blake krzyknął, gdy gorący płyn wylądował na podłodze, a niektóre krople znalazły się na jego spodniach. – Pojebało cię?!
- Cholera, nie chciałem – wydusił Jacques, patrząc na niego z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. – Przepraszam, naprawdę. Poparzyłeś się?
- A wyglądam, jakbym się poparzył?! – Mężczyzna posłał mu wściekłe spojrzenie i wyminął go, odstawiając kubek z resztkami na blat. Otworzył dolną szafkę i wyciągnął szmatkę, którą zaczął wycierać podłogę. – Przesuń się.
Jacques posłusznie usunął się w bok, patrząc bezradnie na swoje dłonie. Gdy myślał wcześniej o tej rozmowie i układał przeróżne scenariusze, nie tak to sobie wyobrażał. Tak naprawdę nawet nie zaczęli rozmawiać, a on już czuł, że wszystko zepsuł. Ale wiedział też, że nie może teraz tego zostawić, gdy już zaczął. Był pewien, że później stchórzy.
- Naprawdę nie chciałem, wybacz.
- Taa…
- Ale musimy porozmawiać, Blake.
- O czym, do cholery, chcesz rozmawiać?!
- Zakochałem się w tobie.
Jacques sam nie spodziewał się tych słów. Miał wrażenie, że wypłynęło to z jego ust bez udziału mózgu, a przy tym zabrzmiało tak żałośnie, że poczuł, jak policzki czerwienieją mu z zażenowania, choć wcale nie należał do ludzi, którzy często się rumienią. Mężczyzna natomiast, dla kontrastu, zbladł i stał przed nim bezradnie z brudną szmatą w prawej dłoni, wyglądając na zbyt zszokowanego, by zrobić cokolwiek.
Cisza przedłużała się, ale żaden z nich nie potrafił jej przerwać. Atmosfera w pomieszczeniu stała się tak napięta i przytłaczająca, że dalsze stanie w kuchni wydawało się ponad ich siły. Mimo to wciąż stali i patrzyli na siebie, jakby ktoś przytwierdził ich do podłogi. W końcu jednak brunet odchrząknął i przeczesał włosy lewą dłonią.
- Nie masz pojęcia, o czym mówisz – wymamrotał, a złość, która jeszcze przed chwilą była słyszalna w jego głosie, zniknęła.
- Sam w to nie wierzysz.
Blake pokręcił głową, patrząc na niego z dezaprobatą.
- Musisz przestać to robić.
- Co?
- Patrzeć na mnie, jakbyś czegoś oczekiwał; wmawiać sobie rzeczy, których nie ma.
Jacques parsknął, choć wcale nie był rozbawiony. W tym momencie był cholernie poważny, nawet jeśli zdawał sobie sprawę z absurdalności całej sytuacji.
- Wmawiać sobie? – Uniósł brew. – Przestanę sobie wmawiać, gdy ty przestaniesz zachowywać się tak… tak, jakbyś robił mi nadzieję.
- Nie robię ci żadnej nadziei, Jacq. Jesteś synem mojej narzeczonej i tak cię traktuje. Może przez poprawę naszej relacji mogłeś odnieść…
Blake nie miał szansy, by skończyć swoją wypowiedź, ponieważ szatyn po raz kolejny zadziałał impulsywnie i pokonawszy odstęp między nimi w dwóch krokach, złapał bruneta za koszulę i przyciągnął do pocałunku. Jeśli choć przez chwilę myślał (o ile w ogóle to robił), że będzie jak ostatnim razem, to się mylił. Mężczyzna wcale nie odepchnął go ani nie pozostał bierny. Wręcz przeciwnie, od razu zareagował, oddając pocałunek i przyciskając go do siebie.
Nastolatkowi kręciło się od tego wszystkiego w głowie. Czuł natarczywe wargi Blake’a, jego niecierpliwy język i dłoń zaciśniętą na swoich włosach. Sam zarzucił ramiona na jego kark, poddając mu się w zupełności i pozwalając mu popchnąć się w stronę szafek, aż jego biodra uderzyły o blat. Cały ten pocałunek był szaleńczy, pełen namiętności i Jacques czuł, jak dreszcze podniecenia przechodzą przez jego ciało. Nie zastanawiał się nad niczym, poddając się chwili i sprawnym wargom mężczyzny, który całował go tak, jak chyba jeszcze nikt przed nim.
Nie mógł dłużej się powstrzymać i w końcu wydał z siebie jęk pełen potrzeby, a wtedy Blake się odsunął. Jego kobaltowe oczy były zamglone, usta mocno zaczerwienione… Zanim miał szansę lepiej mu się przyjrzeć, mężczyzna otarł wargi wierzchem dłoni, odwrócił się i bez słowa odszedł. Po chwili Jacques usłyszał dźwięk zatrzaskiwanych drzwi wejściowych.
Dotknął palcami mrowiących ust, patrząc bezradnie na szmatę leżącą na podłodze i niedokładnie startą kawę. Wcześniej rozważał różne scenariusze tej rozmowy, ale takiego zakończenia nawet on nie był w stanie przewidzieć.

***

Noc minęła mu bardzo niespokojnie. Nie mógł zasnąć, wiercił się bezradnie na łóżku, a jego głowę wypełniały tysiące sprzecznych myśli. Wciąż rozpamiętywał ten pocałunek, który zarówno wywoływał ciepło w jego klatce piersiowej, jak i ból, którego centrum nie potrafił zidentyfikować. Chciał posłuchać Nicka, porozmawiać z mężczyzną i ustalić w końcu jakieś granice, a zamiast tego był jeszcze bardziej skołowany niż przedtem.
Z jednej strony ten pocałunek był potwierdzeniem czegoś, co Jacques podejrzewał już wcześniej, choć bał się o tym myśleć – nie był obojętny Blake’owi. Nie wiedział, czy chodziło tylko o fizyczną fascynację, czy może o coś więcej, ale z pewnością działał na niego, czego potwierdzeniem było to, co wydarzyło się w kuchni. Ale z drugiej strony to nic nie zmieniało. Mężczyzna dał mu wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierza się do niczego przyznawać, idąc w zaparte i szatyn domyślał się, że to nie ulegnie zmianie. Zresztą, Blake miał trochę racji. Nie mógł niczego od niego oczekiwać, bo ten był z jego matką. A ostatecznie to on zainicjował pocałunek i to on był wszystkiemu winien. Tylko po co na niego odpowiedział?
Gdy w niedzielny poranek zszedł do kuchni, ujrzał swoją mamę przygotowującą śniadanie. Przełknął nerwowo ślinę, czując, jak wyrzuty sumienia zalewają jego umysł. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy, gdy mamrotał ciche „hej” i całował jej policzek. Jeśli ostatnim razem mógł zasłaniać się alkoholem, to teraz nie miał żadnej wymówki. Całował się z jej przyszłym mężem. Czuł się jak najgorszy syn na świecie.
- Blake do nas nie dołączy? – zapytał, wyciągając z lodówki sok pomarańczowy.
- Wyjechał.
Obrócił się tak gwałtownie, że niemal wypuścił butelkę z dłoni.
- Jak to? – wydusił, starając się nie brzmieć jak osoba, którą to jakoś szczególnie interesuje, ale wiedział, że mu się nie udało.
Katherine wzruszyła ramionami.
- Też byłam zaskoczona. – Nie wyglądała na zadowoloną, co świadczyło o tym, że mężczyzna nie poinformował jej wcześniej o swoich planach. – Po prostu stwierdził, że nie jest w stanie rozwiązać problemów Lily na odległość i musi tam lecieć. – Wskazała palcem na naleśniki. – Chcesz z masłem orzechowym?
- Tak, poproszę – wymamrotał, czując, jak coś ciężkiego opada mu w piersi. Pokręcił głową, w końcu zamykając lodówkę. – Tchórz.
- Coś mówiłeś?
- Nie, nie – zaprzeczył. – Dzięki za śniadanie.

Gdy wrócił do swojego pokoju, włączył komputer i wszedł na stronę Akademii w Nowym Jorku. Może Nick miał rację i porzucanie swoich marzeń przez sytuację, w której się znalazł, było głupie, ale złożenie podania jeszcze niczego nie przesądzało. Jacques czuł, że potrzebuje jakiegoś zabezpieczenia na przyszłość, bo naprawdę nie był już w stanie określić, w jakim kierunku zmierza jego życie. Wiedział tylko, kto w nim najbardziej miesza i nie miał pojęcia, jak temu zaradzić. 

23 komentarze:

  1. Woooo......
    Poprostu brak mi słów , liczę na to iż Black zrozumie kto jest dla niego ważny .
    Zastanawiam się jak rozwiążesz tą sytuację ?
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały .
    Duuużo weny życzę 😀

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blake na pewno zrozumie. Kiedyś xD
      Do rozwiązania jeszcze długa droga, ale mam nadzieję, że zakończenie będzie satysfakcjonujące :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  2. No to się porobiło. Myślę,że Blake tym pocalunkiem coś sobie uświadomił. Ślubu nie bedzie???? Tylko co z matką??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Blake coś sobie uświadomił, to się wkrótce okaże, bo czas na jego perspektywę :D
      A na Twoje pytania w końcu pojawi się odpowiedź - tylko jeszcze nie teraz ;)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  3. To jest niesamowite jak bardzo przeżywam to opowiadanie. Po prostu czuję w sobie to napięcie między nimi.
    Cieszę się, że dodajesz częściej rozdziały c:
    Powodzenia i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to bardzo miłe. Ten rozdział też bardzo przeżyłam, w szczególności, że na początku był zupełnie inny, ale postanowiłam go zmienić i chyba dobrze wyszło :D
      I też cieszę się, że częściej udaje mi się dodawać. Mam nadzieję, że teraz będzie już tylko częściej i że uda mi się to utrzymać :D
      Wena zawsze się przyda, dzięki!

      Usuń
  4. No i zamiast wyjaśnić sytuację to jeszcze bardziej ją skomplikowali... Blake ma spory problem widzę - z jednej strony próbuje wyprzeć swoje uczucia, a z drugiej nie jest w stanie i ponosi go namiętność. Tak sobie myślę, że to nie Jaques powinien wyjechać tylko Blake i nie mam na myśli krótkiego oderwania się od sytuacji tylko taki wyjazd na dobre. Jakoś nie widzę tu szczęśliwego zakończenia niestety, no chyba że za kilka lat kiedy emocje opadną i jedno z tej trójki znajdzie sobie kogoś innego... coś dzisiaj jestem pesymistką ;)
    Dziękuję za świetny rozdział i weny jak najwięcej życzę 😚

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, cała ta sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana i atmosfera między nimi się zagęszcza. Mówiłam wcześniej, że po wakacjach sielanka się skończy :D A zakończenie... Hm, jak już wyżej wspominałam - mam nadzieję, że okaże się satysfakcjonujące ;)
      Bardzo dziękuję za komentarz!

      Usuń
  5. No nie wiem, co napisać. Mogę jak wyżej?
    Woooo....
    Nowy Jork nie jest chyba takim złym rozwiązaniem:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna osoba, która popiera wyjazd któregoś z nich... Hm, to ciekawe :D
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
  6. Było w tym rozdziale trochę ładunku emocjonalnego, podoba mi się to!
    Odnosząc się do komentarza wyżej, mnie również ciężko wyobrazić sobie dobre zakończenie, ale nadal mam nadzieję że Ty jakoś je wykombinujesz :P

    Pozdrawiam,
    Kajna.

    OdpowiedzUsuń
  7. W chwili ich konfrontacji w kuchni byłam święcie przekonana, że do pomieszczenia wejdzie Katherine. Jednocześnie przeżyłam mini zawał gdy ta powiedziała, że Blake wyjechał, gdyż moją pierwszą myślą było to, że zerwał oświadczyny.
    Bądź co bądź dobrze się stało, że wyjechał pomóc siostrze, co prawda nie zrobił tego w takim pośpiechu tylko i wyłącznie z chęci pomocy, ale cóż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty przeżyłaś zawał, że Blake zerwał oświadczyny i wyjechał na stałe, a niektórzy woleliby, gdyby któryś z nich wyjechał na dobre. Nie spodziewałam się, że reakcje na ten rozdział będą tak różne i bardzo mnie to cieszy :D
      Prawda, jego wyjazd trąci egoizmem, ale chyba liczy się skutek. Podobno. Ważne, żeby pomógł siostrze, a przy okazji wziął się w garść :D
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  8. Mialem nadzieje, ze matka wejdzie do pokoju i zobaczy jak sie caluja, ale to by bylo zbyt proste i przewidywalne.
    Nie sadzilem, ze cala akcja tak sie potoczy, i Jacques pocaluje i w ogole wyzna milosc Blake'owi.
    Jestem zdegustowany zachowaniem nastolatka mimo wszystko. Wiem, zauroczenie itd., ale i tak... to wszystko brzmi tak obrzydliwie. Nie rozumiem tylko Blake'a. Skoro czuje pociag do facetow, to po co w ogole sie oswiadczal Katherine?
    Nie znosze takich ludzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można czuć "pociag" jednocześnie do kobiet i do mężczyzn.

      Usuń
    2. Zgodzę się z jednym - gdyby Kath weszła wtedy do kuchni, byłoby to za bardzo przewidywalne. I trochę rozczarowujące, przynajmniej według mnie.
      Blake jest biseksualny i to, że zwraca uwagę na Jacques'a, nie znaczy od razu, że Kath go nie pociąga. A oświadczył jej się z prostego powodu - chciał się ustabilizować, a z Katherine czuł się po prostu dobrze i w jakiś sposób był szczęśliwy. Dopiero później zaczął zwracać uwagę na jej syna (po jakimś czasie).
      Dzięki za komentarz!

      Usuń
    3. Ale Blake zaczal darzyc sympatia Jacquesa jeszcze zanimi ustalili wstepna date slubu. Blake nie zrobil tego po to, zeby sie bardziej zblizyc do Katherine i odsunac mysli od jej syna? Tak to odbieram. Ustalanie daty slubu to dla niektorych powazna decyzja, ktora swiadczy o wielkiej milosci itd. itd. A Blake - przeciez to wiadomo, ze oni nie beda razem.
      Sam w ktoryms rozdziale powiedzial, ze nienawidzi Jacquesa, bo przez niego znowu mysli o facetach. To kolejny znak, ze z Katherine nie bedzie dlugo szczesliwy. Bo albo ja zdradzi (co juz zrobil i szczesliwy z nia nie jest, bo czuje cos do kogos innego) albo po prostu odejdzie, bo bedzie chcial czegos innego.
      Poza tym mam 20 lat, przeciez wiem, ze oprocz homo i hetero sa inne orientacje. Chodzi mi o motyw dzialania.

      Usuń
    4. Tak, kwestie ślubu dobrze odbierasz. Blake zdecydował się na to, chcąc zbliżyć się do Kath i odsunąć od Jacques'a, ale jak widać - średnio mu wyszło.
      Pytałeś wyżej o to, dlaczego jej się oświadczył, a oświadczył jej się przed rozpoczęciem akcji tego opowiadania i to próbowałam wcześniej wyjaśnić :P

      Usuń
    5. Tak, zle sformulowalem swoja wypowiedz :P

      Usuń
  9. Hej,
    mam nadzieję, że Blake zrozumie kto jest ważny, ta postawa Nicka trochę mnie wkurzyła, wygląda to tak, że odsunął Jaquesa na boczny tor bo teraz ma dziewczyne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka,
    cudownie, oby Blake zrozumiał kto jest ważny... muszę powiedzieć, że ta postawa Nicka mnie wkurzyła... jak dla mnie wygląda to teraz tak... mam dziewczynę więc Jaquesa odsuwam na boczny tor...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    rozdział cudny, Blake co zrobi, jaką podejmie decyzję, czy zrozumie kto jest ważny, a postawa Nicka mnie normalnie wkurzyła, mam dziewczynę wygląda więc przyjaciel nie jest potrzebny... jest zrozumiałe że więcej czasu poświęca się dziewczynie ale nie tak traktuje się przyjaciela... biedny Jaques...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń