Rozdział nie był betowany i jest wrzucany "na szybko", więc za wskazanie wszelkich błędów i usterek będę wdzięczna ;>
Pozdrawiam!
___________________________________________________________________________
Spotkanie
z Patrickiem jeszcze wczoraj wydawało się rozsądnym i dobrym pomysłem, ale dziś
Anthony nie był już tego taki pewny. Choć wysłał byłemu kochankowi informacje o
miejscu i godzinie spotkania, to jednak wciąż wahał się, czy powinien się tam w
ogóle pojawić. Pragnął zadzwonić do Dylana i usłyszeć od niego kolejne słowa
wsparcia, bo od wczoraj miał wrażenie, że tylko ten chłopak naprawdę go
rozumie, ale nie mógł tego zrobić. Dylan zaczynał dziś pracę i to na niej
powinien być skoncentrowany. Nie chciał mu przeszkadzać. Wiedział, jak ważnym
krokiem w życiu była dla niego ta praca.
Dzień
był wyjątkowo przyjemny – słoneczny i ciepły, wyraźnie kontrastował z jego
pochmurnym nastrojem. Z wczorajszej radości, którą odczuwał przy Dylanie, nic
nie pozostało. Teraz czuł jedynie zdenerwowanie i stres jak przed ważnym
egzaminem w szkole. To było irytujące.
Przez
cały czas zastanawiał się, co powinien powiedzieć Patrickowi. Kusiło go, by
zaproponować spotkanie w jego ulubionym parku i wybrać miejsce w pobliżu
tablic, by jego były kochanek czuł się nieswojo, ale ostatecznie zrezygnował z
tego pomysłu. Nie chciał się kłócić, nawet jeśli kotłowało się w nim tyle
różnych emocji, że i tak obawiał się spektakularnego wybuchu w trakcie
spotkania.
Gdyby
rodzina Anthony’ego wiedziała, z kim ten zamierzał się spotkać, z pewnością
wszyscy jej członkowie byliby zachwyceni. Każdy uwielbiał Patricka i traktował
go jak pełnoprawnego członka rodziny. Anthony czasem odnosił wrażenie, że jego
były kochanek czułby się lepiej w mieszkaniu jego rodziców, niż on sam przez
ostatnie kilka miesięcy. To wywoływało w nim gorycz i złość. Chciał w życiu
mieć coś, co nie wiązałoby się z Patrickiem i ich wspólną przeszłością; chciał
mieć kogoś, kto będzie myślał tylko o nim. Na razie jedyną taką osobą zdawał
się Dylan i Anthony był wdzięczny losowi, że mogli się spotkać i poznać. Może
nie wierzył w przeznaczenie, ale po Thanosie więcej rzeczy kwestionował i nie
wszystko uznawał za przypadek. Kto wie, może w kosmosie wydarzyło się coś, co
sprawiło, że tamtego dnia spotkali się w świetlicy? Uśmiechnął się na tę myśl.
Dawny Anthony wyśmiałby samego siebie, ale teraz podobne myśli wydawały się
pokrzepiające.
Wybrał
lokal niedaleko Fairmount Park, bo czuł się lepiej, znajdując się tak blisko
tablic, które przypominały o jego zniknięciu. Było to najważniejsze wydarzenie
w jego życiu i miało wpływ również na Patricka, więc ta lokalizacja wydawała mu
się odpowiednia. Poza tym był ciekawy, czy jego były kochanek był w tym parku
po postawieniu tablic, a jeśli tak, to czy przyszedł tam również po tym, jak
rozpoczął nowy związek? A może szybciej zaczął się spotykać z tym facetem,
którego imienia Anthony nie chciał i nie potrafił zapamiętać? Te myśli nie
dawały mu spokoju od czasu powrotu. Czemu jego ukochany mężczyzna, który miał
zostać jego mężem, tak szybko o nim zapomniał? Czy był aż tak łatwy do
wymazania z pamięci?
Przyszedł
pierwszy, co go nie zaskoczyło, nawet jeśli minęły już dwie minuty od umówionej
godziny spotkania, a on dopiero zajmował stolik. Patrick zawsze należał do
spóźnialskich i najwyraźniej nie zmieniło się to przez ostatnie pięć lat. Było
to pocieszające.
Zajął
miejsce przy oknie, z którego mógł obserwować drzwi, co czynił z przesadnym
zaangażowaniem. Ze znacznie mniejszym zainteresowaniem rozejrzał się też na
boki, oceniając wystrój lokalu. Wybrał go tylko dlatego, że znajdował się
niedaleko parku i był otwarty. Jasne ściany z fantazyjnymi obrazami nie robiły
na nim żadnego wrażenia, bo tego dnia prawdopodobnie mógłby siedzieć w piwnicy
lub w pałacu i nie zmieniłoby to w żaden sposób jego obecnego stanu. Był zbyt
roztrzęsiony, by docenić gust właścicieli.
Zamówił
wodę z cytryną i czekał. Odczuwał coraz większe zniecierpliwienie i marzył o
tym, by mieć to już za sobą. W końcu, po niespełna dziesięciu minutach
dostrzegł byłego kochanka w drzwiach. Od czasu powrotu widział go tylko raz i
był wtedy tak skołowany i zrozpaczony, że nie miał nawet okazji bliżej mu się
przyjrzeć. Teraz gdy Patrick kroczył w jego kierunku, dostrzegł na jego twarzy
zmarszczki, których wcześniej z pewnością tam nie było. Jak na kogoś, kto wiódł
szczęśliwe życie z nowym partnerem, nie wyglądał na zadowolonego i wypoczętego.
Postarzał się przez te pięć lat bardziej, niż Tony mógłby przypuszczać.
–
Cześć. – Patrick zatrzymał się przy stoliku i uśmiechnął nerwowo. Wyglądał,
jakby nie wiedział, czy powinien zająć wolne miejsce, co wydawało się
absurdalne, skoro mieli rozmawiać.
–
Cześć – odpowiedział spokojnie, ale nie wstał. Zamiast tego zmierzył mężczyznę
wzrokiem i westchnął niecierpliwie. – Siadaj i nie stój tak nade mną.
–
Och, tak, jasne. – Patrick wykonał jego polecenie bez wahania, a gdy już
usiadł, zerknął na niego nerwowo, ale szybko odwrócił wzrok. To sprawiło, że
Anthony poczuł się pewniej. Ostatecznie nie tylko on był zdenerwowany tym
spotkaniem.
Odchylił
się na krześle i splótł ręce na piersi. Nie zamierzał mu niczego ułatwiać.
–
No więc mów.
–
Słucham? – Patrick znów na niego spojrzał, ale tym razem nie odwrócił
pospiesznie wzroku. Wyglądał na zaskoczonego.
–
Chciałeś się ze mną skontaktować od miesięcy – zauważył z nutą kpiny. – Oto
jesteśmy. Więc słucham.
–
Ale…
Anthony
mu tego nie ułatwiał, co nie powinno go dziwić. Jego były narzeczony nie miał
najłatwiejszego charakteru, a po tym, co się wydarzyło, stał się on jeszcze
trudniejszy. Wiedział o tym od jego rodziny, która – choć rzadko – dzieliła się
z nim pewnymi informacjami.
–
No dobra. – Wziął głęboki wdech. – Masz rację, od dawna chciałem się z tobą
zobaczyć. – Zastukał palcami w kartę dań. – Chciałem… przeprosić i wyjaśnić.
Zasługujesz na wyjaśnienia, Tony.
–
To chyba jedyna rzecz, co do której się zgadzamy.
Serce
Anthony’ego biło jak oszalałe. Może Patrick się postarzał i schudł, co zauważył
dopiero po chwili, ale to wciąż był jego
Patrick. Widział te same oczy, te same nerwowe gesty i tik w lewym oku. Trudno
było to zignorować.
–
Wyobrażałem sobie to spotkanie wielokrotnie, ale teraz… Mam pustkę w głowie.
Zupełnie nie wiem, od czego zacząć.
Anthony
nie wiedział, jak na to odpowiedzieć. Najbardziej interesowało go, dlaczego
Patrick tak szybko o nim zapomniał i znalazł sobie kolejnego faceta, ale nie
był głupi i zdawał sobie sprawę, że takie bezpośrednie pytanie od razu
doprowadzi do kłótni.
–
Zacznij od początku.
–
Od początku… – Patrick uśmiechnął się krzywo, a jego wzrok stał się zamglony,
jakby myślami był w zupełnie innym miejscu. – Początek był piekłem. Nie wiem,
jak dużo mówili ci rodzice i Nora, ale… – Pokręcił głową. – Nikt nie wiedział,
co się stało. W jednej chwili byłeś w mieszkaniu, a w drugiej już nie. Rozważaliśmy
różne opcje, policja nic nie potrafiła zrobić… A potem, Chryste. – Ukrył twarz
w dłoniach i zamilkł.
Anthony
nie wiedział, co zrobić. Współczuł mu, oczywiście, bo nie potrafił inaczej. I
chciał go pocieszyć. Ale jednocześnie słyszał z tyłu głowy cichy głos, który
przypominał mu, że siedział przed nim mężczyzna, który w bardzo krótkim czasie
o nim zapomniał i zastąpił go kimś nowym. To był ten sam mężczyzna, którego
kochał i który złamał mu serce i przysporzył mnóstwo bólu. Dlatego w ciszy
czekał, aż ten uspokoi się, by móc kontynuować.
–
Potem Avengersi pojawili się w mediach i wyjaśnili, co się stało. To było
nieprawdopodobne. Nie mieściło mi się w głowie, że w jednej chwili możesz sobie
spokojnie żyć, a w drugiej przestajesz istnieć.
Przełknął
ślinę i odwrócił wzrok. Jemu też trudno było się pogodzić z tą myślą. Wciąż
miewał koszmary i obawiał się, że to znów się wydarzy. Miał wrażenie, że jego
rodzina zupełnie tego nie rozumie, ale ze słów Patricka wynikało coś zupełnie
odwrotnego.
–
Na początku wierzyłem, że jakoś da się to odwrócić. Avengersi przecież robili
już niesamowite rzeczy, więc byłem przekonany, że tym razem też się uda, ale
mijały kolejne miesiące i nic się nie zmieniało. Świat, w którym żyliśmy,
całkowicie się zmienił. Codziennie w telewizji widziałem twarze kolejnych
zaginionych, obserwowaliśmy, jak światowy kryzys pochłania kolejne gospodarki,
jak rynek pracy się załamuje… To było straszne, ale… ale ja potrafiłem myśleć
tylko o tobie.
Nie
spodziewał się, że te słowa aż tak w niego uderzą. Nie był na nie przygotowany.
I nie miał pojęcia, jak zareagować na to wyznanie, ale na szczęście Patrick
wydawał się tak pochłonięty opowieścią, że chyba nie oczekiwał żadnej reakcji.
–
Pierwsze dwa lata były koszmarem. Fred i Alison bardzo mi pomogli. Tak samo
Nora z Tomem. Gdyby nie oni, pewnie całkowicie pogrążyłbym się w depresji. –
Jego oczy były pełne różnych emocji i Anthony nie potrafił wytrzymać tego
intensywnego spojrzenia. Obawiał się własnej reakcji. – Ale wiesz, co było w
tym wszystkim najgorsze, Tony? Żadne z nas nie doświadczyło nawet żałoby. Nie
mogliśmy cię pochować, pożegnać się. Nie było żadnego ciała. Po prostu
zniknąłeś i każde z nas wciąż miało nadzieję, że wrócisz. To było pieprzone
piekło.
Sięgnął
po szklankę i wziął duży łyk wody, żeby przełknąć gulę, która pojawiła się w
jego gardle. Słowa Patricka były pełne bólu i trafiały prosto w jego serce.
Trudno było pamiętać o nowym facecie mężczyzny, gdy widział i słyszał, jak
bardzo mu na nim zależało; jak bardzo cierpiał po jego zniknięciu.
–
Ale w końcu jakoś się pozbierałem. Wziąłem się do pracy, rozwinąłem firmę i… i
poznałem Adama.
Anthony
zupełnie inaczej wyobrażał sobie tę rozmowę. Sądził, że będzie czuł złość, że z
trudem przyjdzie mu patrzeć na twarz mężczyzny, przez którego czuł się
zdradzony i odrzucony. Ale teraz, słysząc to wszystko, wspomnienie Adama
wywołało w nim jedynie smutek i żal.
–
Chyba jednak dosyć szybko się pozbierałeś, co? – Nie mógł oprzeć się tej
sarkastycznej uwadze, ale tak naprawdę odczuwał tylko smutek i ból. Wolałby być
wściekły i bardzo chciałby nienawidzić byłego kochanka, ale nie potrafił. Teraz
to do niego dotarło.
Patrick
pokręcił przecząco głową i wziął głęboki wdech. Gdy się odezwał, jego głos
wyraźnie drżał od emocji.
–
Wiesz, że to nieprawda, Tony – wydusił. – Nigdy nie mógłbym o tobie zapomnieć.
Byłeś ogromną częścią mojego życia.
Nie
umknął mu użyty przez Patricka czas przeszły. Chociaż mógł się tego spodziewać,
to jednak zabolało.
–
Z tego, co widziałem i wciąż widzę, to jednak zapomniałeś – stwierdził gorzko.
Patrick
znów pokręcił gorączkowo głową.
–
Nie, Tony. – Wziął głęboki wdech. – Ja po prostu ruszyłem do przodu.
Po
słowach Patricka zapadła niekomfortowa cisza. Anthony słyszał, jak mocno wali
mu serce i zastanawiał się, czy drugi mężczyzna też to słyszy. Miał wrażenie,
że ten dźwięk wypełnia całą salę i roznosi się na pobliską ulicę; że za chwilę
wszyscy zaczną się na niego gapić.
Nienawidził
stwierdzenia „ruszać do przodu”. Wszyscy mu to doradzali. Każdy chciał, by
ruszył do przodu. Dylan też pragnął tego dla siebie. A on nie chciał tego
robić. Zanim zniknął, miał wspaniałe życie i lepszego nie potrafił sobie nawet
wyobrazić. Pragnął jedynie do niego wrócić. I teraz gdy patrzył na tę znajomą,
acz inną twarz, czuł ciepło w piersi. Patrick mógł przez te pięć lat zmienić
całe swoje życie, ale dla niego nic się nie zmieniło – wciąż go kochał. Czuł
się zdradzony, porzucony i chciał go nienawidzić, ale nie potrafił, bo nigdy
nie przestał go kochać. Nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie w stanie
przestać.
–
Też chciałbym ruszyć do przodu – wyznał po chwili, patrząc mu prosto w oczy.
Serce biło mu tak mocno, jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. – Z tobą.
***
Adam
zdjął okulary i przetarł zmęczone oczy. Było już późno, a on wciąż siedział w
swoim gabinecie na uczelni i sprawdzał eseje studentów. Wcześniej wrócił do
domu, przygotował obiad i czekał na Patricka, ale czas mijał, a ten nie wracał
do domu. Oczywiście domyślił się, że ten po pracy spotka się z Anthonym, ale po
dwóch godzinach czekania miał dość i wrócił na uczelnię. Wolał przesiadywanie w
niemalże pustym budynku niż niecierpliwe czekanie w pustym domu, gdzie każda
kolejna godzina wiązałaby się z jego pogarszającym się nastrojem. Siedząc w
swoim miejscu pracy, przynajmniej mógł udawać, że Patrick jest już w domu i
wcale nie spędza całego wieczoru z byłym narzeczonym.
Westchnął
i odchylił się na krześle. Był zdrętwiały i zmęczony od pochylania się nad
biurkiem i siedzenia na niewygodnym meblu, ale przede wszystkim był wyczerpany
psychicznie. Prawie nie rozmawiali z Patrickiem i nie był nawet pewien, czy ten
powiedziałby mu o spotkaniu z Anthonym, gdyby nie przebudził się w nocy i po
prostu nie domyślił się, z kim ten rozmawiał. Coraz bardziej niepokoiła i
dręczyła go ta sytuacja. Mieli planować ślub, a zamiast tego wciąż się od
siebie oddalali. Nie wiedział już, co z tym zrobić. Starał się walczyć o ten
związek, bo kochał Patricka i nie wyobrażał sobie życia bez niego, ale
jednocześnie czuł, że jego uczucia nie są odwzajemniane tak, jak kiedyś.
Oczywiście nigdy nie oszukiwał się, że zastąpi mężczyźnie Anthony’ego. Nie miał
na to szans. Ale przez te lata, które ze sobą spędzili, uwierzył, że Tony stał
się przeszłością i nawet jeśli uczucia Patricka względem niego nigdy nie będą
tak silne, jak względem utraconego kochanka, to teraz on stał się dla niego
najważniejszą i najbliższą osobą. Po powrocie Anthony’ego coraz bardziej
rozumiał, że się pomylił.
Westchnął
i zebrał eseje, które następnie schował do teczki. Było na tyle późno, że
chciał już po prostu wrócić do mieszkania i się położyć. A jeśli okaże się, że
Patricka wciąż nie ma… Cóż, to będzie dla niego kolejny znak, że może nie warto
dłużej walczyć i próbować, jeśli tej drugiej osobie nie zależy równie mocno. I
może będzie to znak, by w końcu wypróbować kanapę w salonie, zamiast kolejną
noc spędzać we wspólnym łóżku, które teraz wydawało się zbyt duże i
niekomfortowe dla nich obu…