poniedziałek, 31 grudnia 2018

Pęknięcia - Rozdział 28

Hejka. Pamiętacie głosowanie na najlepszy rozdział organizowane przez Katalogowo? Nie mam pojęcia, jak to się stało, ale udało mi się wygrać. I to wszystko dzięki Wam! Naprawdę bardzo dziękuję za wszystkie głosy <3
Rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, miały się w nim znaleźć inne wydarzenia, ale kiedy zaczęłam pisać, to podążyło to w zupełnie innym kierunku, niż planowałam xD My mamy Sylwerstra i bohaterowie "Pęknięć" też go mają :D
Przy okazji chciałabym życzyć Wam Wszystkiego Najlepszego w zbliżającym się 2019 roku. Oby był on dla Was lepszy niż poprzedni :D
Ach, muszę też przeprosić za błędy, które mogą się pojawić. Rozdział był pisany na dwóch laptopach (mam problem ze swoim, niestety), a później sklejany i mogłam czegoś nie zauważyć.
Trzymajcie się!
_____________________________________________________________________

Mama Nicka wyraziła zgodę na zorganizowanie imprezy u niej w domu, o ile nie zaproszą więcej niż dwadzieścia osób. Louis jednak, kierując się radą przyjaciela, nie ograniczał się w zaproszeniach i kiedy przybyli wieczorem do domu chłopaka (mieli przyjść wcześniej, ale Lily miała jakiś problem z sukienką, czego Jacques nawet nie próbował zrozumieć), wnętrze było pełne ludzi.
– Nigdy nie byłam na takiej imprezie – przyznała dziewczyna, już przy wejściu posyłając mu trochę przerażone spojrzenie.
Jacques uniósł wysoko brwi, ale jego mina zaraz uległa zmianie, gdy przypomniał sobie, jak zachowywali się rodzice Lily i Blake’a. Z pewnością nie byli skłonni do puszczania swojej córki na podobne przyjęcia.
– To jak zazwyczaj obchodziłaś Sylwestra? – zapytał, chowając swoją kurtkę w szafie znajdującej się na korytarzu. To samo zrobił z płaszczem nastolatki.
– Z rodzicami – przyznała z wyraźnym wstydem. – Najczęściej przed telewizorem.
Szatyn pokręcił głową i objął ją ramieniem.
– W takim razie masz szczęście, że tym razem wylądowałaś w Chicago w tak znamienitym towarzystwie. – Uśmiechnął się szeroko, już teraz dostrzegając gospodarza w tłumie. – Ja i Nick zadbamy o to, żebyś  na długo zapamiętała ten wieczór.
Atmosfera między nim a Lily była trochę napięta, ale starał się nie okazywać przy niej swojego skrępowania. Wiedział, że dziewczyna odkryła jego sekret, ale dopóki nie próbowała poruszać tego tematu, Jacques mógł udawać, że wszystko jest w porządku. Nie wiedział też, czy siostra Blake’a rozmawiała z mężczyzną. Miał nadzieję, że nie. Najważniejsze było jednak to, że od czasu świąt nie skomentowała w żaden sposób jego szkiców, nawet jeśli chłopak czasem wyczuwał na sobie jej sondujące spojrzenie.
– Tylko pamiętaj – spojrzał na nią poważnie – nie przesadzaj z alkoholem, bo nie zamierzam zginąć z rąk twojego brata.
Lily wywróciła oczami.
– Przecież wiesz, jaką mam słabą głowę, Jacques – szepnęła, tym również trochę zawstydzona. – Poza tym Blake nigdy by cię nie skrzywdził.
Jacques zacisnął usta i posłał jej krzywe spojrzenie, nie odpowiadając. Zamiast tego pociągnął ją w głąb salonu, w stronę bawiących się gości. Lily najwyraźniej nie miała pojęcia o tym, że jej brat już go skrzywdził i wcale nie chodziło o krzywdę fizyczną. Ale nie musiała o tym wiedzieć. Tak było lepiej.

Trzy godziny później Jacques był już mocno wstawiony i siedział na balkonie, rozmawiając z jakimś chłopakiem, którego imienia nawet nie pamiętał. Rozmowa była jednak przyjemna, a nieznajomy wydawał się szczerze zainteresowany jego obrazami i planami na przyszłość. Poza tym patrzył na niego w taki sposób, że szatyn czuł się mile połechtany. Dawno nikt tak na niego nie patrzył, a przy tym był szczerze zainteresowany rozmową z nim, a nie tylko jego ciałem. Oczywiście nie brał pod uwagę Blake’a i jego krępujących spojrzeń, bo to było coś zupełnie innego i o tym wolał nawet nie myśleć.
– Gdybym dał ci kartkę i ołówek, to potrafiłbyś mnie teraz naszkicować? – zapytał nagle jego ciemnowłosy towarzysz i przechylił głowę w bok. Sam też wydawał się nieco podpity, choć z pewnością wypił mniej od szatyna.
– Teraz? – Jacques uniósł brwi i zlustrował go wzrokiem. Trochę zakręciło mu się przy tym w głowie. – Chętnie, ale teraz efekt mógłby nie być nawet zadowalający. – Uśmiechnął się krzywo. – Chyba za dużo wypiłem.
– To… może innym razem? – Nieznajomy spojrzał na niego pewnie, choć jego wzrok był już trochę rozmyty. Na niego też alkohol miał spory wpływ. – Nadaję się na modela?
Jacques pokiwał powoli głową i oblizał dolną wargę. Przyjrzał się przystojnej twarzy, oceniając ją pod kątem rysunku. Nie była tak perfekcyjna, jak ta Blake’a (aż się skrzywił, znów przypominając sobie mężczyznę), ale z pewnością przyjemnie będzie się ją szkicowało. Poza tym podobała mu się pewność siebie tego chłopaka. Był miły, szczerze zainteresowany jego pracami, a przy tym nie zgrywał nieśmiałego chłopca. Jacques nie lubił nieśmiałych.
– Dasz mi swój numer? – zapytał w przypływie nagłych emocji i wyciągnął telefon z kieszeni. Może naprawdę powinien posłuchać Nicka i znaleźć sobie kogoś innego, kto oderwie jego myśli od brata Lily.
Brunet uśmiechnął się i podał mu swojego iPhone’a, żeby Jacques mógł wpisać swój numer. Bright zrobił więc to samo i obaj wymienili się numerami. Przy nowym kontakcie pojawiła się nazwa „Aaron”, dzięki czemu przypomniał sobie imię chłopaka i uniknął niezręczności.  
Uśmiechnął się szeroko do bruneta i postanowił wstać, żeby przynieść im po jeszcze jednym drinku. Kazał Lily się pilnować, ale najwyraźniej sam nie znał umiaru.
– Och. – Zakręciło mu się w głowie i gdyby nie złapał się krzesła, na którym chwilę wcześniej siedział, z pewnością wylądowałby na podłodze. – Chyba wypiłem więcej, niż mi się wydawało…
– W porządku? – Aaron bardzo szybko znalazł się obok niego i objął go asekuracyjnie w pasie. Nie był jednak przy tym nachalny, a po prostu chciał pomóc, co Jacques’owi – pomimo stanu upojenia – udało się zarejestrować.
– Tak – mruknął, choć nie brzmiał zbyt pewnie. Nie wiedział, czy zaraz nie zrobi mu się niedobrze. – Trochę tylko kręci mi się w głowie. Chyba pójdę się położyć w pokoju Nicka.
– W takim razie chodź, pomogę…
Brunet nawet nie dokończył, bo przerwały mu krzyki dobiegające z wnętrza domu. Oczywiście już wcześniej było głośno, a do tego grała muzyka, ale teraz okrzyki stały się bardziej wyraziste i mogły zwiastować tylko jedno. Obaj spojrzeli na siebie, nim Aaron zerknął na telefon i pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Za minutę przywitamy Nowy Rok – oznajmił. – Nie sądziłem, że tak długo tutaj siedzieliśmy…
Jacques uśmiechnął się słabo, choć też był zaskoczony. Naprawdę rozmawiali przez dwie godziny? Nawet nie zauważył, kiedy to minęło!
– Chcesz wejść do środka?
Bright pokiwał głową, bo przepychanie się teraz przez tłum roześmianych i pijanych nastolatków, wcale nie było jego marzeniem. Poza tym drzwi od balkonu zostały otworzone i dołączyła do nich grupa rozchichotanych dziewczyn, tarasując przy tym wyjście. Wolał już zostać i przez chwilę pooglądać fajerwerki.
– Nie mamy nawet żadnego picia. – Westchnął, patrząc na ich puste szklanki, ale na to też nie było czasu, bo z dołu już usłyszał odliczanie. Kilka osób wyszło przed dom, żeby puścić swój zapas fajerwerków. Jacques obserwował ich bez większego zainteresowania, opierając łokcie o barierkę. Zaraz też poczuł ciepłe ciało obok siebie i ramię, które owinęło się wokół jego pasa. Nawet się nie sprzeciwił.
– Szczęśliwego Nowego Roku. – Usłyszał szept przy uchu i obrócił się, by spojrzeć w lekko zamglone, ciemne oczy przystojnego bruneta.
– Szczęśliwego Nowego Roku - powtórzył i uśmiechnął się szeroko, naprawdę zadowolony z poznania Aarona. Był tylko ciekaw, jak wiele z tego będą pamiętać po przebudzeniu.
Nie było noworocznego pocałunku. Choć dostrzegł wzrok chłopaka, który spoczął na chwilę na jego ustach, to nie wykonał w jego stronę żadnego gestu, a brunet najwyraźniej nie chciał niczego robić bez pozwolenia, więc skończyło się na wspólnym staniu na balkonie i obserwowaniu kolorowych fajerwerków, które wybuchały na niebie i tworzyły feerie barw. Jacques już nie pamiętał, kiedy ostatni raz spędził z jakimś chłopakiem tak grzecznie czas. To była przyjemna odskocznia od tego, co ostatnio działo się w jego życiu. Doszedł do wniosku, że chętnie by ją powtórzył.

***

Jacques jęknął i przekręcił się na drugi bok, wciąż znajdując się na granicy jawy i snu. Obrazy, które mu się przyśniły, wciąż nie zniknęły, a on nie zdawał sobie sprawy, że te szturchnięcia, które coraz silniej odczuwał, pochodziły z jawy i nie były częścią sennego marzenia. Może właśnie dlatego zmarszczył brwi i wymamrotał z pretensją (w jakiś sposób brzmiąc przy tym na rozczulonego, a przynajmniej tak o tym pomyślała Lily, która od pięciu minut próbowała obudzić swojego przyjaciela) imię swojego przyszłego ojczyma.
– Blake…
– Jacques!
– Co… - Szatyn otworzył w końcu oczy i od razu się skrzywił, kiedy światło poraziło jego wrażliwe spojówki. – Weź to zgaś…
Lily roześmiała się i opuściła rolety do połowy.
– Powinniśmy wracać do domu. Jest już po trzynastej.
– Tak wcześnie…? – Przekręcił się na plecy i jęknął cicho. Bolała go głowa. – Gdzie jest Nick?
– Sprząta kuchnię.
– Sprząta? – Powtórzył, niepewny, czy się przypadkiem nie przesłyszał. – Sam z siebie? Po Sylwestrze? O tej godzinie?
– No… tak.
– Chryste, chyba umarłem i znalazłem się w innym świecie. – Zakrył oczy przedramieniem. – Masz jakąś tabletkę? Zaraz głowa mi pęknie.
– Mam tabletkę, wodę i miskę, gdybyś rzygał. – Uśmiechnęła się szeroko. Po niej nie było widać, że przeżyła sylwestrową imprezę. Wyglądała zdrowo i promiennie.
– Cudowna jesteś – wychrypiał i podciągnął się do siadu. – Mógłbym cię teraz pocałować.
– Poczekaj, bo się jeszcze zakochasz – zakpiła i podała mu lek, który miał pomóc mu pozbyć się bólu głowy.
– W tej chwili mógłby nawet zmienić orientację i ci się oświadczyć. – Prychnął, gdy opróżnił połowę butelki.
Odetchnął z wyraźną ulgą i ponownie przymknął oczy. Najchętniej poszedłby jeszcze spać, ale mógł to przecież zrobić już we własnym łóżku. Poza tym miał świadomość, że wypadało pomóc przyjacielowi ze sprzątaniem, nawet jeśli Lily chciała już iść do domu.
– Mhm, chyba muszę zejść do kuchni i samemu się przekonać, czy Nick faktycznie uderzył się w głowę, bo w jego nagłe chęci do sprzątania nigdy nie uwierzę…
Lily uśmiechnęła się z rozbawieniem, ale zaraz spojrzała na niego z wyraźną troską.
– Dobrze się czujesz? Nie będziesz wymiotował?
– Jak będziesz tak o tym mówić, to w końcu faktycznie zrobi mi się niedobrze – mruknął z przekąsem i z trudem podniósł się z łóżka. – Pójdę się wysikać i zaraz do was dołączę.
Wyglądał okropnie – blady, z przekrwionymi oczami i włosami, które potrzebowały szczotki. Poza tym wciąż bolała go głowa, miał sucho w ustach i ogólnie czuł się fatalnie. Nie miał w planach tak skończyć, ale nawet nie potrafił powiedzieć, jak to się stało, że tyle wypił. Bo pamiętał, że pił. Pamiętał wszystko i zastanawiał się, czy ten chłopak – Aaron, jak sobie po chwili przypomniał – też pamiętał.
Gdy pojawił się w kuchni, aż przetarł oczy ze zdziwienia. Co prawda zaskoczyła go czystość łazienki i brak śmieci na korytarzu, ale nie zastanawiał się nad tym zbyt mocno i dopiero w kuchni, gdy ujrzał swojego przyjaciela z workiem pełnym śmieci, dotarło do niego, że ten musiał wszystko posprzątać.
– Wow – wydusił, patrząc na niego głupio. – Ty sprzątasz i… Wow, Ty to posprzątałeś?
– A nie widać? – Nick pokręcił głową i posłał szatynowi szeroki uśmiech. – Wyglądasz jak idiota. Ogarnij się.
– No właśnie widzę i nie dowierzam. – Prychnął. – Co ci się stało? W ogóle o której wstałeś, że już udało ci się wszystko ogarnąć.
– O dziesiątej.
– O dziesiątej – powtórzył głupio. Podszedł do wyspy kuchennej, na której stały trzy butelki wody. Sięgnął po jedną z nich i wypił trochę. – To jakieś noworoczne postanowienie, czy nadal się nie obudziłem?
– Przyniosłam mop i… - Lily przerwała, wchodząc do kuchni. W jednej ręce trzymała wspomnianego mopa, a w drugiej wiadro z wodą. – O, tylko to skończymy i możemy iść, ok?
Jacques zagapił się na dziewczynę i automatycznie wzruszył ramionami.
– Razem to wszystko posprzątaliście?
– No tak. – Nastolatka kiwnęła głową. – Nick chciał cię obudzić, ale słyszałam, że wczoraj trochę cię poniosło, więc mu to wyperswadowałam.
Brwi szatyna podjechały do góry. Przeniósł wzrok na swojego przyjaciela, który wzruszył jedynie ramionami, ale spojrzał przy tym na Lily w taki sposób, że Jacques nic już z tego nie rozumiał. Nick sprzątał, nie chciał go budzić i najwyraźniej słuchał młodszej dziewczyny…
– A ja słyszałem, że zabalowałeś z jakimś gościem. – Brunet poruszył znacząco brwiami.
– Z Aaronem – przyznał, opierając się plecami o blat.
– Z Aaronem? Serio?
– Taa. Skąd ty go w ogóle znasz?
– Poznaliśmy się na basenie. No wiesz, kiedy jeszcze na niego chodziłem.
Jacques spojrzał na niego krytycznie.
– Teraz też by ci się przydał…
– Ej!
– Czy możemy w końcu zabrać się za tę podłogę? – Lily posłała im zirytowane spojrzenie. – Naprawdę chciałabym się w końcu wykąpać i położyć.
– Już, już. – Nick zreflektował się i szybko wrócił do sprzątania.
Jego zachowanie nie umknęło Jacques’owi, który z zainteresowaniem obserwował reakcje przyjaciela. Wcześniej trochę sobie żartował, że młodsza z Sherwoodów może mu się podobać, ale odnosił wrażenie, że jego żarty faktycznie mogą okazać się prawdą. W szczególności, że wczoraj nie mógł znaleźć tej dwójki i przez to wylądował z Aaronem na balkonie.
– Nie będę wam przeszkadzał. – Uśmiechnął się kpiąco i opuścił kuchnię, zabierając ze sobą jedną z butelek. Wciąż bolała go głowa.

***

– To… gdzie zniknęłaś wczoraj z Nickiem?
Leżeli razem w salonie i jedli mandarynki. Oboje byli zmęczeni po imprezie i nie chciało im się robić nic produktywnego. Zresztą, nie tylko oni – Blake i Katherine odpoczywali w sypialni po balu, na którym byli, i Jacques nawet nie chciał myśleć o tym, co mogli w tej chwili robić.
– Co masz na myśli? – Lily zerknęła na niego, ale szybko odwróciła wzrok. Wyglądała na speszoną.
– Szukałem was, ale nigdzie nie mogłem znaleźć ani ciebie, ani Nicka. Zamiast tego trafiłem na Aarona i tak to się skończyło, że spiłem się z nim na balkonie. – Zmrużył oczy, jakby się nad czymś zastanawiał. – Właściwie to wasza wina.
– Nasza? – Lily prychnęła cicho i rzuciła w niego mandarynką, którą ten zręcznie złapał. – Zamierzasz się do niego odezwać? – Zapytała z wyraźnym zaciekawieniem.
– Nie zmieniaj tematu. – Pogroził jej palcem.
– No weź – jęknęła. – Fajny był? Chcesz się z nim umówić?
– Z kim? – Głos Blake’a wyrwał Jacques’a z sielankowej atmosfery. Nawet nie musiał się odwracać, by wiedzieć, że mężczyzna stanął za kanapą, a dokładniej tuż za nim.
– Jacques kogoś poznał na imprezie. – Lily odezwała się, zanim szatyn miał szansę odpowiedzieć. Patrzyła przy tym uważnie na swojego brata, dostrzegając lekkie skrzywienie w okolicach ust.
– Aha – odmruknął, nie brzmiąc na zainteresowanego. – Następnym razem nie zabierajcie wszystkich mandarynek, co? – Podszedł do stolika, zabrał kilka owoców i opuścił pomieszczenie, nawet nie próbując pociągnąć dalszej rozmowy.
– To było dziwne – stwierdziła Lily, przenosząc wzrok na chłopaka. Nie wyglądał na zadowolonego, choć jeszcze chwilę temu wydawał się zrelaksowany i rozleniwiony. – Nie sądzisz?
Jacques wzruszył jedynie ramionami, nie odpowiadając. Zamiast tego sięgnął po kolejny owoc i zaczął go obierać. Bliskość Blake’a zawsze działała na niego przygnębiająco.
– To jak? – Ponowiła pytanie, próbując rozładować atmosferę, która – po wejściu jej brata do salonu – momentalnie zgęstniała. – Zadzwonisz do niego? I jak było wczoraj? Opowiadaj!
Lily oparła głowę na ręce i uśmiechnęła się szeroko do Jacques’a, myślami będąc jednak przy jego relacji z jej bratem. Nie do końca rozumiała, co się między nimi wydarzyło, ale wiedziała, że chłopak czuł coś do Blake’a. I najwyraźniej on też nie był mężczyźnie obojętny. Tylko po co ten ślub? Po co jej brat dalej ciągnął związek z Katherine, która – choć kochana – zupełnie do niego nie pasowała? Nic z tego nie rozumiała. I odnosiła wrażenie, że nawet oni do końca tego nie rozumieli… 

niedziela, 2 grudnia 2018

Głosowanie

Hejka, kochani!
Dziś przychodzę do Was z prośbą o głosowanie. Katalogowo organizuje comiesięczne głosowanie na rozdział miesiąca. Wygraną jest reklama na ich blogu i postanowiłam zgłosić się do nich z ostatnim rozdziałem "Pęknięć" (wiecie, reklama ważna jest, c'nie). Dlatego proszę Was o głos na mój rozdział (oczywiście tylko wtedy, jeśli Wam się podobał!) pod tym linkiem: Głosowanko
Głosowanie zajmuje jakieś trzydzieści sekund, więc mam nadzieję, że mi w nim pomożecie :D
Miłej niedzieli! Odpoczywajcie!